ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (459) / 2023

Patryk Szaj,

I NIE ZMIENIA SIĘ NIC (NAOMI KLEIN, REBECCA STEFOFF: 'JAK ZMIENIĆ WSZYSTKO. MŁODZI NA RATUNEK PLANECIE')

A A A
Siedem lat po ukazaniu się „To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat” Naomi Klein (we współpracy z Rebeccą Stefoff) napisała książkę „Jak zmienić wszystko. Młodzi na ratunek planecie”. Gra z poprzednim tytułem jest oczywiście celowa, ale przy tym symptomatyczna. Czasu, który dzieli obie publikacje, nie da się określić inaczej niż jako siedem chudych lat. Choć nasza wiedza o zmianach klimatu, ich przyczynach i następstwach powinna zmienić wszystko, politycznie nie zmieniło się nic: wciąż tkwimy w modelu business as usual, a ci, którzy nami rządzą, inwestują całą swoją energię w podtrzymywanie status quo. W tej sytuacji nie powinna też dziwić przeciwstawność podtytułów obu książek: tam dysjunkcyjny i jednoznacznie wskazujący winnego „kapitalizm kontra klimat”, tu koniunkcyjny i poszukujący nadziei „młodzi na ratunek planecie” (w oryginale „The Young Human’s Guide to Protecting the Planet and Each Other”).

„Jak zmienić wszystko” to nieco dziwna publikacja. Z jednej strony opowiada ona o aktywizmie klimatycznym młodzieży, który obejmuje strajki, inicjatywy obywatelskie, lokalne i globalne idee polityczne, konkretne działania i utopijne projekty, a przede wszystkim nie zapomina o sprawiedliwości klimatycznej, czyli o nierównej dystrybucji kosztów zmian klimatu. Dowiemy się więc z niej dużo o Młodzieżowych Strajkach Klimatycznych, Grecie Thunberg, Extinction Rebellion oraz o oporze społeczności rdzennych przed szkodliwymi inwestycjami w wydobycie paliw kopalnych.

Z drugiej strony jednak młodzi ludzie są także adresatami rozważań Klein i Stefoff. Wypada to dość dwuznacznie: 50-letnia dziennikarka, która niewątpliwie uzyskała status autorytetu nie tylko w kwestiach klimatycznych, ale również szerzej pojętych polityczno-ekonomicznych problemach współczesnego świata, tłumaczy młodzieży, o co i po co owa młodzież walczy. Przy całej mojej sympatii dla autorki „Doktryny szoku” wydaje mi się, że młodzi aktywiści i aktywistki nie potrzebują takiego głosu. Po pierwsze czerpią wiedzę o kryzysie klimatycznym skądinąd, a po drugie jeśli rzeczywiście należy „zmienić wszystko”, dotyczy to chyba również powyższego modelu „przemawiania z pozycji autorytetu”.

Nie chciałbym być źle zrozumiany: Klein nie mówi ex cathedra, nie jest protekcjonalna, ma w sobie bardzo dużo szacunku do siły, determinacji i wiary młodych ludzi, słucha ich, prezentuje ich historie, pozwala przemawiać własnym głosem, zagrzewa do dalszej walki – i tak dalej. Chodzi mi raczej o instytucjonalne ramy funkcjonowania jej publikacji, które wydają się jej umykać, a z racji na podejmowaną stawkę są kluczowe. Mamy więc w „Jak zmienić wszystko” cały wachlarz dobrze znanych, wielokrotnie już powtarzanych i przetwarzanych „toposów” klimatycznych. Klein i Stefoff przytaczają podstawy klimatologii, tłumaczą, skąd bierze się współczesne ocieplenie i dlaczego ma ono charakter „antropogeniczny”, a nie jest „naturalnym” procesem, identyfikują głównego „winowajcę” (spalanie paliw kopalnych; choć – co znamienne – jedynie półgębkiem wspominają o przemysłowej hodowli zwierząt), wskazują na konieczność spłaty „długu klimatycznego” przez kraje globalnej Północy, krytykują geoinżynierię, upatrują pewną nadzieję w technologii sekwestracji CO2, wskazują na ograniczenia działań jednostkowych, by wreszcie przejść do systemowych remediów w rodzaju Zielonego Nowego Ładu czy Planu Marshalla dla Ziemi.

Kwestie te przedstawiono rzetelnie, a jednocześnie zrozumiale – bez nadmiaru specjalistycznej terminologii, ale z szacunkiem dla młodych ludzi i ich świadomości, jak rozległym problemem jest przeciwdziałanie zmianom klimatu. Najsilniejsze momenty książki to właśnie te, w których autorki wskazują na systemowy, polityczno-ekonomiczny impas jako główną przeszkodę stojącą na drodze zmian. Chciałoby się powiedzieć, że mamy wszystko, by zmienić wszystko: idee, środki, wiedzę, wyliczenia itd. Jedyne, czego nam brakuje, to polityczna wola, by to zrobić. Zainstalowany w latach 80. XX wieku paradygmat neoliberalny stanowi dla Klein i Stefoff czynnik zwiększający katastrofalność ekstremalnych zdarzeń, a także pogłębiający globalną niesprawiedliwość. Neoliberalizm nie dąży bowiem do zapobiegania problemom, ale do czerpania z nich zysku. Nazywa się to czasem „kapitalizmem tragedii” (s. 76), czyli systemowym zarabianiem na cudzym nieszczęściu. To on na przykład zadecydował o przyznaniu prywatnym firmom wielomilionowych kontraktów na odbudowę Nowego Orleanu po huraganie Katrina – kontraktów, z których większość firm się nie wywiązała.

Poszukując alternatyw, Klein i Stefoff często zwracają się w stronę kultur rdzennych i ich sposobów przeciwdziałania skutkom zmian klimatu. Poznajemy więc historie Czejenów ogrzewających domy energią słoneczną, dowiadujemy się o społecznej zmianie, jaka zaszła w Portoryko po przejściu huraganu Maria, kibicujemy Maorysom w ich walce o nadanie rzece Whanganui osobowości prawnej. Wiąże się to z ryzykiem fetyszyzacji stosunku ludów rdzennych do „natury”, z którą rzekomo miałyby one żyć w „zgodzie”. Na szczęście „Jak zmienić wszystko” unika tej pułapki i udanie pokazuje, że nie chodzi tu o newage’owe „zespolenie z naturą”, ale o świadomość materialnych zależności między ludźmi a środowiskiem ich życia, bez którego nie mogliby oni funkcjonować.

Niestety książka Klein i Stefoff ma jedną istotną słabość. Słusznie wskazuje na opór i oddolną presję jako siły napędowe zmiany, ale zbyt często ogranicza się do jednostkowych czy wręcz anegdotycznych przykładów. Bynajmniej nie tłumaczą one, „jak zmienić wszystko”. Dowodzą raczej, że na poziomie systemowym wszystko jest nie tak, jak być powinno. Tytuł tomu sugeruje, że otrzymamy swego rodzaju instrukcję nieposłuszeństwa klimatycznego, ale proporcje przeważają na rzecz argumentacji za koniecznością zmiany – nie podpowiedzi, jak ją wprowadzić.

Końcowy rozdział, „Niezbędnik dla młodych aktywistów i aktywistek”, który miał chyba zrekompensować te braki, wypada raczej blado. Przytacza on dość ogólnikowe i dość dobrze znane rozwiązania: domagajcie się lekcji o zmianach klimatu w szkole, uczestniczcie w protestach, poznawajcie przyrodę, wywierajcie nacisk na polityków, wykorzystujcie istniejące mechanizmy prawne, uprawiajcie zieloną sztukę, zapiszcie się do organizacji ekologicznej. Choć trudno zaprzeczyć pożyteczności tych działań, nie brzmi to jak wezwanie do rewolucji.

Ostatni rozdział ujawnia przy okazji coś, co podskórnie czuć podczas lektury całej książki. Choć dowodzi ona konieczności zmiany systemowej, choć przekonuje, że „w pojedynkę niewiele zdziałamy” (s. 61), to jednocześnie zbyt często kładzie ciężar odpowiedzialności na barki jednostek. Historie wspaniałych młodych ludzi takich jak Greta Thunberg, Vanessa Nakate czy Felix Finkbeiner służą tu zainspirowaniu do działania, jasne – nie wszyscy i nie wszystkie mamy w sobie jednak tyle odwagi cywilnej, samozaparcia, siły, wiary w siebie. Nie mamy i nie musimy ich mieć. Pytanie „Czy jesteś gotowy, by zmienić wszystko?”, które zamieszczono na czwartej stronie okładki zarówno w polskim, jak i w angielskim wydaniu, wydaje mi się wyjątkowo niefortunne. Nie tylko przyzwyczaja ono młodych ludzi do przekonania, że to oni ponoszą odpowiedzialność za walkę o przyszłość, ale też potencjalnie wpędza w poczucie winy, jeśli z racji na ogrom tego zadania nie będą potrafili mu sprostać. Jedno i drugie (indywidualizowanie odpowiedzialności, produkowanie winy) jest bardzo wygodne dla neoliberalnego status quo. Pytanie nie powinno brzmieć „Czy jesteś gotowy, by zmienić wszystko?”, ale raczej „Kto i co odpowiada za to, że nie zmienia się nic?”.
Naomi Klein, Rebecca Stefoff: „Jak zmienić wszystko. Młodzi na ratunek planecie”. Przeł. Miłosz Urban. You&Ya. Warszawa 2022.