ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (463) / 2023

Kamila Czaja,

W DUCHU OTUCHY (KLUB SMUTNYCH DUCHÓW)

A A A
Znowu zabieram się za omawianie komiksów przeznaczonych przede wszystkim dla metrykalnie młodszych osób (patrz też casus „Heartstoppera”), jednak szkoda by było, żeby ze względu na starzejącą się redakcję czasopisma tego typu urocze i pożyteczne projekty znikały nam z radaru. Właśnie „pożyteczne” to dobre słowo w odniesieniu do pierwszego tomu „Klubu Samotnych Duchów” Lize Meddings, bo chociaż po lekturze nie przejawiam może aż zachwytu oryginalnością treściową czy warsztatową, to doceniam potrzebę takich opowieści.

Klub Smutnych Duchów jest inicjatywą, którą Meddings rozwija sieciowo już od 2014 roku, a w formie książkowej – od roku 2021 (w Wielkiej Brytanii ukazały się już trzy tomy). Cel to budowanie wokół klubu społeczności i propagowanie wiedzy na temat zdrowia psychicznego. Słowem, sprawianie, by nikt nie czuł, że jest sam ze swoimi problemami (dedykacja głosi: „Dla wszystkich, którzy kiedykolwiek czuli się jak smutny duch”). Wydaje mi się, że komiks Meddings warto rozpatrywać właśnie w kontekście całych jej działań, jako próbę dotarcia do młodzieży mogącej w postaciach z „Klubu Smutnych Duchów” znaleźć pokrewieństwo, nomen omen, dusz.

Nastoletni Sam, zwany SD, martwi się przyszłością. Właściwie martwi się też teraźniejszością i przeszłością, ale przyszłością wręcz paraliżująco. W efekcie pozornie drobne rzeczy są dla niego skomplikowane, nawet przy wsparciu kotki, Kieszonki. Każda trudna decyzja prowadzi do szeregu kolejnych, przez co SD pogrąża się w czarnych myślach, rezygnując z typowych dla swojego wieku zajęć, a w obliczu niemrawego życia towarzyskiego szuka radykalnych usprawiedliwień: „Nie mam czasu na przyjaciół” (s. 45). Równocześnie, kiedy już po długich bojach z samym sobą podejmie decyzję o pójściu na imprezę, będzie spodziewał się do razu najlepszej nocy całego życia, czemu mało która licealne prywatka ma szansę sprostać.

W jakiś przewrotny sposób życzenie SD się jednak spełnia, bo właśnie na imprezie bohater komiksu spotyka drugiego „smutnego ducha”, o wdzięcznym przezwisku Skarpetka. Od tego momentu pierwszy tom serii to rozmowa tych dwóch postaci. Postaci samotnych i zagubionych, ale nie takich samych. On bardziej lękowy, ona depresyjna. On wciąż przejmujący się przyszłością, ona uciekająca od myśli o jutrze. Dzięki podobieństwom dobrze się rozumieją, a dzięki różnicom mogą zapewnić drugiej osobie inną perspektywę i pomóc w złapaniu dystansu. Skarpetka tonuje SD, gdy ten wpada w kolejną spiralę myśli („No i muszę podjąć właściwą decyzję, bo inaczej będę tego żałował do końca życia” [s. 178]), z kolei on uświadomi nowej znajomej zagrożenie wynikające z „pocieszeń”, że „nic tak naprawdę nie ma znaczenia” (s. 189). Nienachalnie, ale trafnie podkreślono też znaczenie terapii i leków; jakkolwiek cenna jest przyjaźń ze wspierającymi osobami i okazje, by zostać wysłuchanym/wysłuchaną, czasem trzeba udać się po specjalistyczną pomoc. Oczywiście nie zaszkodzi przy tym zapewnić sobie towarzystwo innych „smutnych duchów” – jak zauważy SD, inicjując poszukiwania kolejnych: „Bo co, jeśli są tacy jak ja i sądzą, że nikt nie jest taki jak oni?!” (s. 215).

Ten tom okazuje się przede wszystkim wstępem do czegoś większego – i z tej roli wywiązuje się bardzo solidnie. Na poziomie graficznym, chociaż najważniejszy jest przekaz o znaczeniu więzi i dbania o zdrowie psychiczne, a rysunki to w większości po prostu „dwa duchy na takim bądź innym tle”, można znaleźć parę ciekawych chwytów. Świetnie wypadają plansze z obezwładniającymi czarnymi myślami czy te ukazujące samotność w tłumie. Autorka dobrze operuje dymkami w różnicowaniu emocji, bawi się też perspektywą na otwarcie i zamknięcie tomu, a różne zmiany przestrzeni korespondują w „Klubie Smutnych Duchów” z tym, co czują postaci. Przekonują także dłuższe sekwencje kadrów, na których właściwie niewiele się zmienia, bo SD „tylko” idzie czy je – wyraźnie widać mozół, z jakim przychodzi mu wykonywanie tych czynności.

To nie jest komiks wysokobudżetowy. Zwykły papier i jakość druku czarno-białych kadrów (przynajmniej w przedpremierowym egzemplarzu przeznaczonym do recenzji) nie przypominają błyszczącej zwartości wielu woluminów dostępnych na rynku, ale właśnie – czy aby faktycznie dostępnych przy swoich wysokich cenach? „Klub Smutnych Duchów” nie imponuje przepychem wydawniczym, za to wygląda „eko” i kosztuje tyle, ile powieści, a nie tyle, ile powieści graficzne – co może zwiększyć jego realną dostępność dla docelowych odbiorczyń i odbiorców.

Podejrzewam, że właśnie tę docelową młodą grupę najmocniej ujmą zawarte w tomie empatia i bezpośredniość przekazu. Czy jest w tym „gadanym” komiksie trochę banalnych, sentymentalnych fraz? Tak, ale może tylko w optyce ludzi z pokolenia wyuczonego unikania takich nieopakowanych w ironię i dystans komunikatów – co za wiele dobrego nam chyba nie przyniosło. Młodsze generacje, szukające mądrych i w przyjemnej formie podanych treści dotyczących dbania o siebie i o innych, powinny z radością przyłączyć się do Klubu Smutnych Duchów, które w grupie nie są już takie smutne.
Lize Meddings: „Klub Smutnych Duchów” („The Sad Ghost Club”). Tłum. Agnieszka Kalus. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2023 [seria: Neony].