ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (465) / 2023

Sławomir Iwasiów,

NA TROPACH EMPATYCZNEGO HUMANISTY (RYSZARD KOZIOŁEK: 'CZYTAĆ, DUŻO CZYTAĆ')

A A A
W połowie marca tego roku wysłuchałem audycji radia TOK FM, w której z Ryszardem Koziołkiem rozmawiała Marta Perchuć-Burzyńska (zob. audycje.tokfm.pl). Dziennikarka zapytała profesora literaturoznawstwa między innymi o to, czy przypadkiem nie przecenia on wpływu utworów literackich na życie człowieka w XXI wieku. Czy nie jest tak – w tym momencie parafrazuję – że idealistyczna narracja o sile oddziaływania literatury to tylko domena humanistów, za wszelką cenę broniących w gruncie rzeczy nierealistycznych zapatrywań na egalitarność, demokratyczność i emancypacyjny charakter wielostronnego transferowania we współczesnej kulturze idei zawartych w piśmiennictwie? Jaki wpływ literatura wywiera na politykę, relacje społeczne, zasady etyczne; czy sprawia, że ludzie stają się „lepsi”? Czy zmienia światopoglądy? Co nam daje czytanie? Koziołek, odpowiadając, wspomniał między innymi o ważnej funkcji interwencyjnej, jaką literatura pełni „tu i teraz”, podkreślając znaczenie empatii, najważniejszej być może cechy charakteru, wykształcanej dzięki nawykowi systematycznego czytania. „Empatyczny humanista”? Tak postrzegam profesora Koziołka; taką postawę odnajduję w poszczególnych jego książkach.

Dlaczego wspominam ten wywiad i przytoczony powyżej wątek? Ponieważ lubię słuchać tego rodzaju wyważonych, spokojnych, racjonalnych wywodów, które stanowią doskonałą przeciwwagę dla niezbyt jednak porywających swoim poziomem debat w przestrzeni publicznej. Nie oznacza to oczywiście, że o czytaniu, literaturze, pisaniu, humanistyce i dydaktyce (w szkole oraz na uniwersytecie) nie było w ostatnich latach godnych zainteresowania publikacji o podobnym, dość pojemnym zakresie pojęciowym. Trzeba tu wymienić: Edwarda Balcerzana „Humanisto, kim jesteś?” (2018), Jacka Dukaja „Po piśmie” (2019), Jarosława Płuciennika „Odwagę poetyki. Aktywizm, opór, psalmy” (2019), Tadeusza Sławka „A jeśli nie trzeba się uczyć…” (2021) czy Anny Janus-Sitarz „Personalizację w akademickiej i szkolnej dydaktyce polonistycznej” (2021). Przy czym narracje Ryszarda Koziołka mają w sobie ten jedyny w swoim rodzaju urok eseistyki, która właśnie empatycznym gestem zaprasza do lektury, nie razi przesadą erudycji, nie przeszkadza hermetycznym językiem, nie odrzuca quasi-naukowością, której mamy pod dostatkiem w czasach „grantozy i punktozy”. A że jest nierzadko, przepraszam za sformułowanie, „oderwana od rzeczywistości”? Cóż, tego przecież oczekujemy od czytania, żeby znaleźć się na moment w innym świecie, w odmiennej czasoprzestrzeni, zapomnieć na chwilę o troskach codzienności, co zresztą autor w swoich rozważaniach rozpoznaje jako pewną zaletę nawet czasem kompulsywnego pochłaniania książek lub innych mediów, które dzisiaj pełnią podobne jak literatura funkcje (trzeba tu wymienić gazety, portale informacyjne, seriale).

Poprzednie książki badacza, „Dobrze się myśli literaturą” (2016) oraz „Wiele tytułów” (2019), przyzwyczaiły czytelnika/czytelniczkę do tematyki kultury czytania i wszelkich jej kłączowatych kontekstów, także tych polimedialnych, wynikających z przenikania różnych dyskursów: analogowego i cyfrowego, akademickiego i szkolnego, naukowego i artystycznego. Eseje Koziołka, intrygujące, wciągające chwytliwą frazą, zapraszające do podjęcia dyskusji, nigdy nie pozostawiają po lekturze odczucia obojętności wobec takich problemów, jak oddziaływanie literatury na kulturę (tak było w przypadku tomu „Dobrze się myśli literaturą”) czy transformacje późnej nowoczesności, w której literatura musi redefiniować swoje pozycje względem technologii informacyjnej i mediów społecznościowych (to z kolei jeden z wątków „Wielu tytułów”).

W książce ostatniej, „Czytać, dużo czytać” (2023), autor pokazuje na wybranych przykładach zalety regularnego sięgania po książki; stąd też wynika sformułowana w tytule „porada”. Dodam, że poszczególne eseje ukazywały się wcześniej na łamach prasy, głównie „Tygodnika Powszechnego”, a także książek i czasopism naukowych, jak „Teksty Drugie”; najstarszy jest z roku 2011, jeden z roku 2016, a zdecydowaną większość stanowią rzeczy publikowane w latach 2018–2022. W związku z tym charakteryzują się one spójnością i aktualnością podejmowanych zagadnień. Wszystkie zostały skomponowane w taki sposób, że w stosunku do pierwodruków tworzą nową wypowiedź.

Natomiast myśl przewodnia „Czytać, dużo czytać” to kontynuacja idei ujętych w poprzednich tomach. Dobrym przykładem jest tekst wstępny, czyli „Gwoli pożytku wszelkich stworzeń”. Zaczyna się on żartem, wyjaśniającym sens tytułu – nie będę psuł ewentualnego zaskoczenia, ale chodzi o bardzo zwyczajną i zabawną sytuację (czyż nie z życia wziętą?), która pokazuje socjologiczne nastawienie literaturoznawcy do czytania oraz wszelkich kulturowych konotacji pojęcia literackości. Pisze zatem autor w sensie najogólniejszym o lekturze, oczywiście nie pierwszy raz w historii (literatury) taki temat podejmując. Czytanie, rewers pisania, to zjawisko kulturowe, filologiczne i społeczne, wzbudzające zainteresowanie wśród myślicieli wszystkich epok: od Platona i Arystotelesa przez badaczy XX wieku, w rodzaju Umberta Eco, aż po humanistów wieku XXI, żywo dyskutujących o wpływie sztucznej inteligencji na kulturę piśmienniczą czy praktyki czytania, jak niemiecki filolog i lingwista Henning Loblin, który w rozprawie „Marzenie Engelbarta. O czytaniu i pisaniu w świecie cyfrowym” (przeł. Ł. Musiał, 2017) zajął się kondycją tradycyjnych kompetencji humanistycznych wobec rozwoju technologii. Koziołek dopisuje do tego szerokiego nurtu rozważań własne rozdziały i „Czytać, dużo czytać” należy postrzegać jako przejaw aktywności na styku akademii, popularyzacji nauki oraz twórczości (to przecież esej, autobiografia, „pamiętnik lektury”) – zachęcającej i do lektury, i do wyciągania własnych wniosków.

Jednocześnie autor nie przemawia zza katedry; to raczej, tak bym to ujął, hermeneuta powściągliwy. „Kiedy zdarza mi się wyjść z domu bez czegoś do czytania, czuję się niespokojny, jakbym zapomniał kluczy, portfela albo telefonu. Panicznie boję się utknąć w jakimś miejscu i nie mieć przy sobie żadnej książki lub choćby gazety” (s. 6) – stwierdza literaturoznawca we wspomnianym tekście wstępnym. Niby zwyczajne to wyznanie, szczególnie pod piórem profesora literatury, ale na tle wyników badań Biblioteki Narodowej, pokazujących ogólną tendencję Polek i Polaków do nieczytania, jednak w takiej perspektywie osobliwe. Dalej, przechodząc od prywatnych przyzwyczajeń czytelniczych do spojrzenia badawczego, autor stawia tezę teoretycznoliteracką: „Nie powinniśmy utożsamiać literatury z książką” (s. 7). Dlaczego? Ponieważ w epoce medialnego zróżnicowania literatura oddziaływa nie tylko „wewnątrz” książek, ale także „poza” nimi, przekraczając granice, jakie odruchowo stawiamy między światem (życiem?) realnym a fikcyjnym. Dzisiaj te dwie sfery, jak pisze Koziołek, bezustannie się przenikają; literatura wpływa na życie, a życie na literaturę. To literatura ma moc nieśmiertelności, jest wyrazicielką sensu, apoteozą myślenia. Czy potrzebujemy (od niej) czegoś więcej?

Już ten pierwszy tekst ukazuje stopniową ewolucję pisania Ryszarda Koziołka – od gatunku, który można określić mianem „eseju literaturoznawczego”, do eseistyki zabarwionej: 1) publicystycznością (w znaczeniu: rozwiniętego komentarza do rzeczywistości społecznej); 2) krytyką kultury; 3) a przede wszystkim autobiografią, uobecnioną w różnych postaciach (autorefleksji, pamiętnika, anegdoty). W przypomnianej wcześniej książce „Wiele tytułów” Koziołek przesunął dyskurs w kierunku autobiografii. Pisał nie tylko „o sobie”, jako czytelniku i badaczu dzieł literackich, ale także zwracał uwagę na problemy wynikające z dynamicznych przemian niezatrzymanego przepływu ponowoczesności. Pojawiła się w „Wielu tytułach” intrygująca figura – „humanista sygnalista”. To ktoś, kto ma nie tylko umiejętności oraz intelektualne narzędzia, ale także wolę, żeby informować świat o wszelakich zagrożeniach; są wśród nich bezmyślność, nietolerancja, totalitarne polityki. Jednak tym razem – w „Czytać, dużo czytać” – autor wyraźniej podąża w kierunku autobiograficznym, publicystycznym, sygnalistycznym, a także oczywiście empatycznym. Jakby czuł powinność uprawiania tego rodzaju humanistyki na styku nauki i twórczości; więcej: jakby rozpoznawał w otaczającej nas rzeczywistości coraz więcej niepokojących spraw, o których trzeba szerzej informować i debatować.

Oczywiście, całość tej książki układa się niejako przygodnie w specyficzny kanon lektur Koziołka. Znajdziemy tu i klasyczną literaturę światową (Balzak, Kazantzakis, Mann), i polską (Mickiewicz, Norwid, Prus, Sienkiewicz, Pilch, Tokarczuk), a także filozofię (Darwin, Nietzsche, Freud). Jest miejsce na literaturę popularną („Harry Potter”) czy serial („Homeland”), co w czasach rozwoju cyfrowych przekaźników wszelkich treści – informacyjnych, artystycznych, nie-fikcjonalnych – wydaje się bezdyskusyjnym podejściem.

Rozważania o książkach, czytaniu, pisaniu, akademii i filozofii prowadzą niekiedy do wniosków praktycznych. Na przykład w „Człowieku skulonym” autor tak pisze o dydaktyce szkolnej: „Dzisiejszy pożytek z lektur literackich w rękach mądrego nauczyciela widzę więc właśnie w tym: w używaniu literatury szkolnej do rozbrajania w dzieciach i młodych ludziach lęku przed wielojęzycznym, różnorodnym światem; do wytrącania ich z poczucia bezradności lub pozornego komfortu i zachęcania, aby wyobrażali sobie, jak zajmują właściwie miejsce człowieka – na powierzchni Ziemi; na kuli, którą dzielą ze wszystkim istotami” (s. 27). Czy nie jest tak, że szkoła z reguły zniechęca do czytania, narzucając kanon, zmuszając do „odhaczenia” pozycji z maturalnych spisów lektur, które niekoniecznie zmuszają do myślenia młodego czytelnika/czytelniczkę, nie dają przyjemności czytania, są pozbawione umocowania w najważniejszych dylematach współczesności? Tego rodzaju kwestii – dydaktycznych, społecznych, krytycznych – odnajdziemy w książce „Czytać, dużo czytać” znacznie więcej.

Jasne, można, a nawet trzeba dyskutować z pewnymi tezami czy założeniami eseistyki Ryszarda Koziołka. Na przykład: dużo w tych rozważaniach literatury „wysokiej” (Prus, Tokarczuk czy Pilch to tylko niektóre przykłady). Nawet jeśli pojawia się, jako exemplum, coś z alternatywnych rejestrów kultury (jak serial czy powieść popularna), to mam obawy, czy jednak nie jest to dyskurs mimo wszystko zbyt elitarny. Jeszcze inaczej rzecz ujmując: czy istnieje szansa, że ci wszyscy, którzy na co dzień raczej nie czytają, przeczytają książkę Koziołka? Mam nadzieję, ponieważ „Czytać, dużo czytać” na to zasługuje, nade wszystko jako przykład empatycznego pisania o roli literatury w kształtowaniu przestrzeni pozaliterackich: społecznej, kulturowej, edukacyjnej.

LITERATURA:

„Literatura uwalnia nas od determinacji i ciasnoty”. Prof. Koziołek o książce „Czytać, dużo czytać”. https://audycje.tokfm.pl/podcast/137391,-Literatura-uwalnia-nas-od-determinacji-i-ciasnoty-Prof-Koziolek-o-ksiazce-Czytac-duzo-czytac.
Ryszard Koziołek: „Czytać, dużo czytać”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2023.