
OPOWIADANIE CODZIENNOŚCI (RENATA LIS: 'MOJA UKOCHANA I JA')
A
A
A
Dawno nie czytałam polskiej autobiograficznej eseistyki, która byłaby tak przemyślana. Renata Lis – krytyczka, tłumaczka, autorka „Ręki Flauberta” (2011) i „Lesbos” (2017) nominowanych do Nagrody Nike – rzeczywiście napisała książkę, jakiej (by posłużyć się słowami Kingi Dunin, które padły ostatnio na łamach „Krytyki Politycznej”) jeszcze nie było (Dunin: link w bibliografii). Wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego „Moja ukochana i ja” to osobista narracja o przeszłości, codzienności i niestygnącej miłości do Elżbiety: tytułowej ukochanej. Ich relacja rozpoczyna się od rozmowy w Polski Radiu o profesorze Ryszardzie Przybylskim – „najcharyzmatyczniejszym”, jak pisze Lis, „ze wszystkich starców z Pracowni Literatury Romantyzmu Instytutu Badań Literackich PAN” (s. 214). Historia Lis jest tym cenniejsza, że rzecz nie jest opisywana w abstrakcyjnym języku akademickiej rozprawy, lecz w idiomie codzienności; wzrasta więc szansa na dotarcie do szerszego grona odbiorców. To szczególnie ważne, bo opowieść umieszczona jest przecież w scenerii kraju, gdzie słowo „tolerancja” niesie ze sobą nieprzystające wzajemnie idee zdrowej odrębności i heteronormy.
Otwartość, z jaką Lis pisze o związku z ukochaną, sprawia, że komentowanie tej książki jest, podobnie zapewne jak jej pisanie, doświadczeniem intymnym, czerpiącym z emocjonalnych identyfikacji i możliwym dzięki niepisanemu paktowi zaufania. Lektura ta wyostrza wrażliwość, bawi inteligentnym humorem, a momentami lingwistyczną przekorą, zachęca także do poszukiwań języka krytyki, który skupiłby się na docenieniu tekstu i empatii, nie zaś – o czym szerzej pisze Rita Felski w doskonałej książce „The Limits of Critique” (2015) – na podważaniu pomysłów, szukaniu niedociągnięć czy konstruowaniu własnego autorytetu poprzez krytyczną nieufność wobec treści, czyli projekcję. Oczywiście to, że z osobistym doświadczeniem trudno dyskutować, oraz to, że w literaturoznawstwie life writing (czy autobiografikcja – jak proponuje nazwać ten nurt krytyk Max Saunders) od lat budzi dyskusje o konstrukcji podmiotu, relacji między autentyzmem świadectwa a literaturą i granicach kreatywnej niefikcji, stanowią inne kwestie. W każdym razie ten szczególny gatunek pisarstwa autobiograficznego bez wątpienia nie należy do łatwego, szczególnie kiedy jest jednocześnie genderową krytyką literacką. W rozmowie z Agatą Sikorą (autorką godnej polecenia książki „Wolność, równość, przemoc”) Lis przyznaje, że nigdy przed „Moja ukochana i ja” nie była tak skrępowana podczas pisania. „Pierwszy raz musiałam różne bariery w sobie przełamywać, rodzaj takiego oporu i właśnie wstydu” – dopowiada („Miłość, śmierć notariusz…”: link w bibliografii).
Psychologiczna bariera nie dziwi, tym bardziej że wśród wielu podejmowanych przez Lis tematów znajdują się też te przemilczane lub marginalizowane w publicznym dyskursie. Trafimy tu na rozważania o czułości w czasie choroby, o rzekomej „niepełności” lesbijskiej miłości, bezpruderyjne opisy przyjemności seksualnej czy retrospektywę o czworokącie zawiązanym w kuluarach seminarium Marii Janion. Praca nad książką utwierdziła autorkę w przekonaniu, że nie ma czegoś takiego jak „pisarstwo konfesyjne”. Myślę podobnie, bo autobiograficzną eseistykę łatwo zaszufladkować, tymczasem sam termin „pisarstwo konfesyjne” powstał we wczesnych latach 60., kiedy amerykański krytyk M. L. Rosenthal recenzował rewolucyjną wtedy poezję Sylvii Plath, a od tego czasu przelały się przez świat dwie fale feminizmu, mieliśmy teorie spod znaku dekonstrukcji, a następnie krytyka queerowa wypracowała nowy język, kierując czytelniczą uwagę na schematy, tu posłużę się słowami Adrienne Rich, „narzuconej heteroseksualności”.
„Moja ukochana i ja”, utrzymana w klarownym stylu, przypomina mi godną polecenia współczesną eseistyczną prozę, w tym bliskie Lis autorki, jak wspomniana Rich, Jeanette Winterson, Anne Carson, Rebeccę Solnit, Annie Ernaux czy Maggie Nelson. Choć ich twórczość dzielą nierzadko dziesięciolecia, łączy je zainteresowanie zacieraniem genderowych granic, intelektualne skomplikowanie i autobiografikcyjne niedopowiedzenie.
Lis decyduje się zacząć opowieść konwencjonalnie: od dzieciństwa. Inaczej niż część książki o dorosłości i o zakochaniu z perspektywy nielinearnej czasowo, krótkie fragmenty o dorastaniu w rzeczywistości PRL-u odebrałam jako raczej ironiczny komentarz. Często obrazują one przemocowe schematy patriarchatu i wykluczenia. Wrażenie dystansu wobec przeszłości pogłębiają zabiegi gramatyczne, gdyż o dzieciństwie i nastoletniości Lis pisze, choć niekonsekwentnie, w trzeciej osobie, nadal pozostając jednak fokalizatorką opowieści. Fragment zatytułowany „Zdjęcie dziewczynki z kucykami” wyjaśnia: „nigdy nie myślę o niej »ja«. Mimo to jest mi w pewien sposób bliska. Może dlatego, że przeżyła to, co ja pamiętam?” (s. 19). Choć opowiedziane z lekkością i humorem, dorastanie zdaje się mieć dla Lis raczej słodko-gorzki smak. Szczególnie że pisząc o wychowywaniu się w warszawskiej dzielnicy Szmulki, autorka skupia się na wstydzie klasowym, niełatwych relacjach, układach legitymizujących patriarchat czy absurdach religii. Odnajdziemy tu też wiele ciepła, bo retrospektywa pozwala Lis z dystansem, ale i empatią spojrzeć na nonsensy towarzyszące temu etapowi w życiu. W dalszej części autorka przewrotnie parafrazuje Wittgensteina, twierdząc, że to „granice mojego świata są granicami mojego języka”. Te pierwsze zaś w miarę wkraczania bohaterki Lis w dorosłość ewidentnie rozszerzają się poza Szmulki. Przestrzeń rozwijanego związku pozwala natomiast na tworzenie nowych, bardziej inkluzyjnych, prywatnych i hybrydycznych języków.
W recenzjach odczytujących „Moją ukochaną i mnie” poprzez polską heteronormę podkreśla się, że to książka ważna i potrzebna. Z pewnością brakowało na polskim gruncie narracji tak dojrzałej i pogłębiającej rozumienie tego, jak „życie mija”, i że ze zmianami prawnymi w kontekście małżeństw jednopłciowych „Polsce się nie śpieszy” (s. 154). Byłabym jednak ostrożna ze sprowadzaniem tych złożonych kwestii do arbitralnych konstatacji z opisu wydawniczego, czyli że „Moja ukochana i ja” to rzecz „intymna, intelektualna i interwencyjna” i powinna po nią sięgnąć „każda lesbijka w Polsce”. Ze zdziwieniem przyjęłam te niby krzepiące, ale jakże upraszczające słowa. Lis nie napisała przecież ani poradnika, ani podręcznika dla polskich lesbijek. Klarowność i osobista perspektywa na pragmatyczne sprawy (które, jak pokazują fragmenty zatytułowane „Życie i związki”, „Tęcza nad Warszawą” czy „List do kliniki in vitro”, ciężko regulować, jeśli państwo odmawia prawa do zawarcia małżeństwa) pozwala rekomendować książkę wszystkim. Ba, być może szczególnie czytelnikom, którzy mogą powiedzieć, że problem nie dotyczy ich bezpośrednio, bo nie jest to książka „o nas, dla nas”).
Stosunek Lis do polityki tożsamości jest krytyczny, o czym pisała już w 2018 roku w sugestywnie zatytułowanym tekście „Lesbijka w cudzysłowie”. Problematyzowała w nim temat szukania własnej tożsamości w prostej identyfikacji z jedną z liter LGBTQ. Moment, w którym tożsamość seksualna staje się celem i przedmiotem sztuki z definicji tworzonej w kontrze do mainstreamu, widziała jako ograniczenie. Tak właśnie przedstawia się (poza książką) wewnętrzna środowiskowa wojna, zauważalna na przykład wśród świeżych studentów kontestujących kanon dla samego gestu protestu często niepopartego sensowną argumentacją. Proste odrzucenia nie ograniczają się z resztą do wątków queerowych. W zdumienie wprawia mnie na przykład, kiedy na zajęciach z literatury brytyjskiego modernizmu dowiaduję się, że T.S. Eliota nie ma co czytać, bo studenci słyszeli, że był on antysemitą, podobnie zadziwiła mnie relacja moich znajomych, którzy prowadząc seminaria z literatury dwudziestego wieku słyszą, że warto ograniczyć trudniejsze tematycznie utwory, bo mogą one „zasmucić” studentów – tak jakby granica naszej strefy komfortu była intelektualną granicą świata, a spojrzenie w przeszłość służyło utwierdzaniu tożsamości, nie zaś wprawianiu nas w – by nawiązać do doskonałego tytułu antologii polskiej literatury queer – dezorientację.
W kontekście promocji „Mojej ukochanej i mnie” obserwuję więc pewien paradoks: próbę kategoryzacji książki, w której autorka dyskutuje o umowności genderowych kategorii. W obliczu niedosytu sensownej queerowej eseistyki książka zbyt pochopnie osadzana jest w funkcji symbolicznej reprezentacji i „głosu” mniejszości, o co wcale zdaje się nie zabiegać. Najlepiej zresztą oddać w tej sprawie głos Lis, która we wspomnianym wywiadzie mówi, że w „Mojej ukochanej…” starała się rozhuśtać tożsamości seksualne i płciowe: „interesują mnie pęknięcia, niekonsekwencje, a nie koherencja. Najbardziej odpowiadałoby mi, gdyby genderowość przestała być nadużywana jako narzędzie społecznej identyfikacji”. W afektywnej lekturze i entuzjazmie wobec queerowego wątku rozgrywanego na tle polskiej sytuacji politycznej wiele można w tej książce przeoczyć: anegdoty z okresu studiów, przystępne komentarze o bliskim autorce literaturoznawstwie czy kończący książkę pamiętnik z czasu choroby. „Moją ukochaną…” pozostaje więc polecać wszystkim z nadzieją, że daleka od sentymentalizmu narracja Lis o codzienności i miłości w kraju, któremu „się nie śpieszy”, może być odczytywana na wielu poziomach i poprzez nieograniczone do prostego utożsamienia wrażliwości.
LITERATURA:
„Miłość, śmierć, notariusz”. Rozmowa z Renatą Lis. „Dwutygodnik”, https://www.dwutygodnik.com/artykul/10672-milosc-smierc-notariusz.html
„Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer”. Red. Błażej Warkocki, Alessandro Amenta, Tomasz Kaliściak. Warszawa 2021.
Dunin Kinga: „Intymne wyznania, szczerość – ale nie z tych powodów to ważna książka”. „Krytyka Polityczna”, 15 kwietnia 2023, https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/kinga-dunin-czyta/renata-lis-moja-ukochana-i-ja-martyna-bunda-podwilcze/
Felski Rita: „The Limits of Critique”. Chicago: The University of Chicago Press, 2015.
Lis Renata: „Lesbijka w cudzysłowie”. „Dwutygodnik”, https://www.dwutygodnik.com/artykul/7638-lesbijka-w-cudzyslowie.html
Saunders Max: „Self-Impression: Life-Writing, Autobiografiction, and the Forms of Modern Literature”. Oxford: Oxford University Press, 2010.
Rich Adrienne: „Compulsory heterosexuality and lesbian existence”. W: „Essential Essays. Culture, Politics, and the Art of Poetry”. New York; London: Norton & Company, 2019.
Sikora Agata: „Wolność, Równość, Przemoc. Czego nie chcemy sobie powiedzieć”. Kraków 2019.
Otwartość, z jaką Lis pisze o związku z ukochaną, sprawia, że komentowanie tej książki jest, podobnie zapewne jak jej pisanie, doświadczeniem intymnym, czerpiącym z emocjonalnych identyfikacji i możliwym dzięki niepisanemu paktowi zaufania. Lektura ta wyostrza wrażliwość, bawi inteligentnym humorem, a momentami lingwistyczną przekorą, zachęca także do poszukiwań języka krytyki, który skupiłby się na docenieniu tekstu i empatii, nie zaś – o czym szerzej pisze Rita Felski w doskonałej książce „The Limits of Critique” (2015) – na podważaniu pomysłów, szukaniu niedociągnięć czy konstruowaniu własnego autorytetu poprzez krytyczną nieufność wobec treści, czyli projekcję. Oczywiście to, że z osobistym doświadczeniem trudno dyskutować, oraz to, że w literaturoznawstwie life writing (czy autobiografikcja – jak proponuje nazwać ten nurt krytyk Max Saunders) od lat budzi dyskusje o konstrukcji podmiotu, relacji między autentyzmem świadectwa a literaturą i granicach kreatywnej niefikcji, stanowią inne kwestie. W każdym razie ten szczególny gatunek pisarstwa autobiograficznego bez wątpienia nie należy do łatwego, szczególnie kiedy jest jednocześnie genderową krytyką literacką. W rozmowie z Agatą Sikorą (autorką godnej polecenia książki „Wolność, równość, przemoc”) Lis przyznaje, że nigdy przed „Moja ukochana i ja” nie była tak skrępowana podczas pisania. „Pierwszy raz musiałam różne bariery w sobie przełamywać, rodzaj takiego oporu i właśnie wstydu” – dopowiada („Miłość, śmierć notariusz…”: link w bibliografii).
Psychologiczna bariera nie dziwi, tym bardziej że wśród wielu podejmowanych przez Lis tematów znajdują się też te przemilczane lub marginalizowane w publicznym dyskursie. Trafimy tu na rozważania o czułości w czasie choroby, o rzekomej „niepełności” lesbijskiej miłości, bezpruderyjne opisy przyjemności seksualnej czy retrospektywę o czworokącie zawiązanym w kuluarach seminarium Marii Janion. Praca nad książką utwierdziła autorkę w przekonaniu, że nie ma czegoś takiego jak „pisarstwo konfesyjne”. Myślę podobnie, bo autobiograficzną eseistykę łatwo zaszufladkować, tymczasem sam termin „pisarstwo konfesyjne” powstał we wczesnych latach 60., kiedy amerykański krytyk M. L. Rosenthal recenzował rewolucyjną wtedy poezję Sylvii Plath, a od tego czasu przelały się przez świat dwie fale feminizmu, mieliśmy teorie spod znaku dekonstrukcji, a następnie krytyka queerowa wypracowała nowy język, kierując czytelniczą uwagę na schematy, tu posłużę się słowami Adrienne Rich, „narzuconej heteroseksualności”.
„Moja ukochana i ja”, utrzymana w klarownym stylu, przypomina mi godną polecenia współczesną eseistyczną prozę, w tym bliskie Lis autorki, jak wspomniana Rich, Jeanette Winterson, Anne Carson, Rebeccę Solnit, Annie Ernaux czy Maggie Nelson. Choć ich twórczość dzielą nierzadko dziesięciolecia, łączy je zainteresowanie zacieraniem genderowych granic, intelektualne skomplikowanie i autobiografikcyjne niedopowiedzenie.
Lis decyduje się zacząć opowieść konwencjonalnie: od dzieciństwa. Inaczej niż część książki o dorosłości i o zakochaniu z perspektywy nielinearnej czasowo, krótkie fragmenty o dorastaniu w rzeczywistości PRL-u odebrałam jako raczej ironiczny komentarz. Często obrazują one przemocowe schematy patriarchatu i wykluczenia. Wrażenie dystansu wobec przeszłości pogłębiają zabiegi gramatyczne, gdyż o dzieciństwie i nastoletniości Lis pisze, choć niekonsekwentnie, w trzeciej osobie, nadal pozostając jednak fokalizatorką opowieści. Fragment zatytułowany „Zdjęcie dziewczynki z kucykami” wyjaśnia: „nigdy nie myślę o niej »ja«. Mimo to jest mi w pewien sposób bliska. Może dlatego, że przeżyła to, co ja pamiętam?” (s. 19). Choć opowiedziane z lekkością i humorem, dorastanie zdaje się mieć dla Lis raczej słodko-gorzki smak. Szczególnie że pisząc o wychowywaniu się w warszawskiej dzielnicy Szmulki, autorka skupia się na wstydzie klasowym, niełatwych relacjach, układach legitymizujących patriarchat czy absurdach religii. Odnajdziemy tu też wiele ciepła, bo retrospektywa pozwala Lis z dystansem, ale i empatią spojrzeć na nonsensy towarzyszące temu etapowi w życiu. W dalszej części autorka przewrotnie parafrazuje Wittgensteina, twierdząc, że to „granice mojego świata są granicami mojego języka”. Te pierwsze zaś w miarę wkraczania bohaterki Lis w dorosłość ewidentnie rozszerzają się poza Szmulki. Przestrzeń rozwijanego związku pozwala natomiast na tworzenie nowych, bardziej inkluzyjnych, prywatnych i hybrydycznych języków.
W recenzjach odczytujących „Moją ukochaną i mnie” poprzez polską heteronormę podkreśla się, że to książka ważna i potrzebna. Z pewnością brakowało na polskim gruncie narracji tak dojrzałej i pogłębiającej rozumienie tego, jak „życie mija”, i że ze zmianami prawnymi w kontekście małżeństw jednopłciowych „Polsce się nie śpieszy” (s. 154). Byłabym jednak ostrożna ze sprowadzaniem tych złożonych kwestii do arbitralnych konstatacji z opisu wydawniczego, czyli że „Moja ukochana i ja” to rzecz „intymna, intelektualna i interwencyjna” i powinna po nią sięgnąć „każda lesbijka w Polsce”. Ze zdziwieniem przyjęłam te niby krzepiące, ale jakże upraszczające słowa. Lis nie napisała przecież ani poradnika, ani podręcznika dla polskich lesbijek. Klarowność i osobista perspektywa na pragmatyczne sprawy (które, jak pokazują fragmenty zatytułowane „Życie i związki”, „Tęcza nad Warszawą” czy „List do kliniki in vitro”, ciężko regulować, jeśli państwo odmawia prawa do zawarcia małżeństwa) pozwala rekomendować książkę wszystkim. Ba, być może szczególnie czytelnikom, którzy mogą powiedzieć, że problem nie dotyczy ich bezpośrednio, bo nie jest to książka „o nas, dla nas”).
Stosunek Lis do polityki tożsamości jest krytyczny, o czym pisała już w 2018 roku w sugestywnie zatytułowanym tekście „Lesbijka w cudzysłowie”. Problematyzowała w nim temat szukania własnej tożsamości w prostej identyfikacji z jedną z liter LGBTQ. Moment, w którym tożsamość seksualna staje się celem i przedmiotem sztuki z definicji tworzonej w kontrze do mainstreamu, widziała jako ograniczenie. Tak właśnie przedstawia się (poza książką) wewnętrzna środowiskowa wojna, zauważalna na przykład wśród świeżych studentów kontestujących kanon dla samego gestu protestu często niepopartego sensowną argumentacją. Proste odrzucenia nie ograniczają się z resztą do wątków queerowych. W zdumienie wprawia mnie na przykład, kiedy na zajęciach z literatury brytyjskiego modernizmu dowiaduję się, że T.S. Eliota nie ma co czytać, bo studenci słyszeli, że był on antysemitą, podobnie zadziwiła mnie relacja moich znajomych, którzy prowadząc seminaria z literatury dwudziestego wieku słyszą, że warto ograniczyć trudniejsze tematycznie utwory, bo mogą one „zasmucić” studentów – tak jakby granica naszej strefy komfortu była intelektualną granicą świata, a spojrzenie w przeszłość służyło utwierdzaniu tożsamości, nie zaś wprawianiu nas w – by nawiązać do doskonałego tytułu antologii polskiej literatury queer – dezorientację.
W kontekście promocji „Mojej ukochanej i mnie” obserwuję więc pewien paradoks: próbę kategoryzacji książki, w której autorka dyskutuje o umowności genderowych kategorii. W obliczu niedosytu sensownej queerowej eseistyki książka zbyt pochopnie osadzana jest w funkcji symbolicznej reprezentacji i „głosu” mniejszości, o co wcale zdaje się nie zabiegać. Najlepiej zresztą oddać w tej sprawie głos Lis, która we wspomnianym wywiadzie mówi, że w „Mojej ukochanej…” starała się rozhuśtać tożsamości seksualne i płciowe: „interesują mnie pęknięcia, niekonsekwencje, a nie koherencja. Najbardziej odpowiadałoby mi, gdyby genderowość przestała być nadużywana jako narzędzie społecznej identyfikacji”. W afektywnej lekturze i entuzjazmie wobec queerowego wątku rozgrywanego na tle polskiej sytuacji politycznej wiele można w tej książce przeoczyć: anegdoty z okresu studiów, przystępne komentarze o bliskim autorce literaturoznawstwie czy kończący książkę pamiętnik z czasu choroby. „Moją ukochaną…” pozostaje więc polecać wszystkim z nadzieją, że daleka od sentymentalizmu narracja Lis o codzienności i miłości w kraju, któremu „się nie śpieszy”, może być odczytywana na wielu poziomach i poprzez nieograniczone do prostego utożsamienia wrażliwości.
LITERATURA:
„Miłość, śmierć, notariusz”. Rozmowa z Renatą Lis. „Dwutygodnik”, https://www.dwutygodnik.com/artykul/10672-milosc-smierc-notariusz.html
„Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer”. Red. Błażej Warkocki, Alessandro Amenta, Tomasz Kaliściak. Warszawa 2021.
Dunin Kinga: „Intymne wyznania, szczerość – ale nie z tych powodów to ważna książka”. „Krytyka Polityczna”, 15 kwietnia 2023, https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/kinga-dunin-czyta/renata-lis-moja-ukochana-i-ja-martyna-bunda-podwilcze/
Felski Rita: „The Limits of Critique”. Chicago: The University of Chicago Press, 2015.
Lis Renata: „Lesbijka w cudzysłowie”. „Dwutygodnik”, https://www.dwutygodnik.com/artykul/7638-lesbijka-w-cudzyslowie.html
Saunders Max: „Self-Impression: Life-Writing, Autobiografiction, and the Forms of Modern Literature”. Oxford: Oxford University Press, 2010.
Rich Adrienne: „Compulsory heterosexuality and lesbian existence”. W: „Essential Essays. Culture, Politics, and the Art of Poetry”. New York; London: Norton & Company, 2019.
Sikora Agata: „Wolność, Równość, Przemoc. Czego nie chcemy sobie powiedzieć”. Kraków 2019.
Renata Lis: „Moja ukochana i ja”. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |