ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (471-472) / 2023

Mirella Siedlaczek-Mikoda,

SAM JESTEM SWOISTĄ ANTOLOGIĄ LITERATUR? (MARIO VARGAS LLOSA: 'PÓŁ WIEKU Z BORGESEM')

A A A
Zastanawiam się, czy nazwiska Borgesa i Llosy wciąż mają szanse elektryzować czytelników, czy wyrafinowana proza egzystuje znów w orbicie zainteresowania elit. Któż może być odbiorcą tej niewielkiej rozmiarami książki? Chyba jedynie wielbiciele autora „Rozmowy w Katedrze”. Wydaje mi się, że Borges sprawuje władzę nad mniejszym rządem dusz. Nigdy nie był tak powszechnie wydawany, a jednak stanowi punkt odniesienia i chyba wciąż można się na niego snobować. Nazwisko Llosy wymieniano na jednym oddechu obok Marqueza, Sabato, Cortazara, zaś o popularności literatury iberoamerykańskiej do dziś opowiada się w kategorii zjawiska kulturowego. Od tego czasu nasza znajomość nazwisk powiększyła się może o kilka przykładów, takich jak Isabel Allende czy znacznie od niej młodsza arcyciekawa Mariana Enriquez (koniecznie trzeba przeczytać „Niebezpieczeństwa palenia w łóżku”). A tutaj autor „Ciotki Julii i skryby”, Noblista przekonuje mnie, żebym wróciła do opowiadań Borgesa, praktycznie wyznając: my – wszyscy z niego… 

Rozpocznę od tego, że przeszkadza mi polski podtytuł „Niezwykłe spotkania gigantów literatury” – zbyt mocno przypomina chwytliwość  tytułów prasowych.  Jest absurdalny w kontekście autora – trudno uwierzyć, że sam Llosa nazwałyby się kabotyńsko gigantem literatury. Zdaje się, że marketing wszedł nieco zbyt mocno. Jeśli podtytuł wynika z konieczności dopowiedzenia, kim są autor oraz jego interlokutor, to możemy sobie jako ogółowi współczuć, że jest to konieczne, gdyż sam Mario Vargas Llosa nie ma wątpliwości, że Jorge Luis Borges jest najwybitniejszym autorem piszącym w języku hiszpańskim. 

Tomik obejmuje wywiady i szkice z kilkudziesięciu lat zebrane przez Llosę. Przy pierwszym spotkaniu wyczuwamy zdenerwowanie i podekscytowanie Llosy, który miał okazję poznać swojego literackiego mistrza. Zaczyna tekst od opisu pokoju wraz z umeblowaniem i elementami, do których nawiąże w rozmowie, takimi jak peruwiański order, oraz opisem wyglądu  samego pisarza. Ta pierwsza rozmowa traktuje nie tylko o literaturze, choć sympatie i antypatie literackie rozmówcy zawsze budzą ciekawość czytelników, szczególnie jeśli chodzi o wyrafinowanego twórcę. Borges niewiele się podczas tego spotkania odkrywa, podkreśla skromne życie, które prowadzi, co oczywiście wpisuje się w topos skromnego geniusza, poety – ślepca (niczym Homer lub Milton). Pierwszy wywiad, zatytułowany bezpretensjonalnie „Pytania do Borgesa”, przeprowadzono w 1963 roku, kolejny króciutki tekst „Borges u siebie” stanowi relację z ponownego spotkania i wprowadza do wywiadu pod tym samym tytułem datowanego  na 1981 rok. Następujący po nim szkic „Borgesowskie fikcje” z 1987 osadza pisarza w kręgu innych autorów, wskazuje tropy interpretacyjne,  podobnie jak „Borges w Paryżu” i kilka innych. Patrząc całościowo, lektura  książki zajmie jedno popołudnie lub dłuższą podróż. Chyba, że przerywać ją i zadawać pytania - co dla nas, współczesnych czytelników wynika z tego tomiku? Czy jego lektura jest czystą przyjemnością – w tym momencie zawahałam się, chcąc użyć określenia jedynie czystą przyjemnością, czy jest odkrywcza lub stanowi potwierdzenie naszych przekonań.  Przy tej okazji wróciłam po latach do tomu „Fikcje” – słabo pamiętałam treść, kojarzyłam głównie atmosferę, zamysł, motyw Biblioteki, labirynty, czyli główne motywy. Wybiórczość mojej pamięci usprawiedliwia fakt, że trudno streścić choćby „Bibliotekę Babel” czy „Loterię Babilonu”, co zresztą nie było zamysłem Autora. I z przyjemnością stwierdziłam, że chyba poszukam w antykwariacie starszych wydań, bo e-book mi jednak nie wystarczy, trzeba go  podczytywać, może podkreślić fragmenty, może przykleić karteczkę, założyć biletem kolejowym, zostawić przy nocnym stoliku. 

„Sam jestem swoistą antologią wielu literatur…” – to nieskromne, lecz prawdziwe wyznanie Borgesa to tytuł mojego skromnego tekstu i bardzo trafne podsumowanie działalności twórcy. Kategorie prawdy, zmyślenia, sensu czy linearności nie mają znaczenia w mikro i makroświecie opowiadań Borgesa, jest przecież autorem recenzji fikcyjnych książek, szkiców dotyczących wymyślonych pisarzy, co zresztą na gruncie polskim kontynuował przez lata Paweł Dunin-Wąsowicz. I „Pół wieku z Borgesem” przypomina o fenomenie pisarza już za życia uznawanego za geniusza. Wprawdzie Harold Bloom w „Zachodnim kanonie” stara się zdjąć Argentyńczyka z postumentu, lecz wszelkie zimne argumenty teoretyka stygną wobec siły wyobraźni i przyciągania tekstów Borgesa. Dziś, ponownie je czytając, zdałam sobie sprawę, że nawet „Wszystko wszędzie naraz” (triumfator tegorocznych Oscarów) jest z ducha Borgesowski. 

Jeśli nie zdołałam przekonać potencjalnych czytelników, że warto czytać obu pisarzy – oddam jeszcze głos młodszemu z nich: „To jeden z najbardziej literackich światów, jakie kiedykolwiek stworzył jakikolwiek pisarz, ponieważ postaci, mity i słowa ukute przez innych pisarzy na przestrzeni czasu pojawiają się w nim licznie, bezustannie i w postaci tak żywej, że niejako zajęły miejsce owego kontekstu każdego dzieła literackiego, jakim jest świat obiektywny. Referentem Borgesowskiej fikcji jest literatura” (s. 69). Zatem gdy Umberto Eco bibliotekarzowi strzegącemu tajemnicy księgi Arystotelesa nadał imię Jorge, to dosłownie uczynił z niego postać literacką strzegącą swojej Biblioteki za wszelką cenę. Nie obawiam się, że pisarzowi B. zostanie jedynie ta rola. Jak napisał pisarz L.: „Żegnaj, Borges, genialny pisarzu, podstępny starcze. Sławni pisarze źle się starzeją, pełni pychy i dolegliwości”  (s. 29). Na szczęście dla nas, czytelników, nie wszyscy. Niektórzy posiedli sekret wiecznego życia, bo przecież rękopisy nie płoną, jak napisał jeden z nich.
Mario Vargas Llosa: „Pół wieku z Borgesem. Niezwykłe spotkania gigantów literatury”. Przeł. Marzena Chrobak. Wydawnictwo Znak. Kraków 2023.