ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (474) / 2023

Barbara Orzeł,

A TY, UŻYTKOWNIKU? JAKĄ RELIGIĘ WYZNAJESZ? (JAN KREFT: 'WŁADZA MISJONARZY. ZMIERZCH I ŚWIT ŚWIECKIEJ RELIGII W DOLINIE KRZEMOWEJ')

A A A
Larry Ellison powiedział: „Kiedy jesteś innowacyjny, musisz być przygotowany na to, że wszyscy będą ci mówili, że oszalałeś” (Roysam 2017). Meta, Alphabet, Apple… To tylko kilka przykładów koncernów z Doliny Krzemowej „wystarczająco szalonych, by zmieniać świat” (parafrazując tekst reklamowy „Think Different”, którym promowała się ostatnia z wymienionych firm). Koncepcja szaleństwa w jakiś sposób bardziej kojarzy mi się z innowatorami z Kalifornii – być może „bardziej” niż „misjonarstwo” (zaraz wyjaśnię dlaczego). Mimo że jestem ogromną entuzjastką innowacji z Doliny Krzemowej, tytuł nowej książki Jana Krefta budził we mnie mieszane uczucia (może dlatego, że dla mnie pewna „święta” epoka w tym „Zagłębiu Innowacji” skończyła się wraz z odejściem CEO Apple’a, Steve’a Jobsa?) – bezsprzecznie dostrzegam cechy autosakralizacji, o których pisze autor, jednak podchodzę do tego tematu (przynajmniej na chwilę obecną) „na chłodno”. Jeśli natomiast ktoś z czytelników i czytelniczek czułby się urażony stosowaną metaforyką, pozwolę sobie zacytować słowa Krefta: „(…) w książce odrzucone jest tradycyjne zakorzenienie terminu »religia«. W zgodzie z łacińskim źródłosłowem przyjęto jego znaczenie pragmatyczne i na swój sposób »świeckie«, religia jest więc lokowana w obrębie antropologii kulturowej i oznacza (…) coś, co jest wyłączone z codzienności i wyposażone we własny sens i własne znaczenie” (s. 6). Uspokojeni? No to możemy czytać dalej (oraz odkrywać kolejne karty). Jeszcze na tej samej stronie badacz pisze: „Dla wyznawców świeckiej religii ich miejsce pracy jest ich świątynią, a sama praca – powołaniem, »ojcowie założyciele« firm stają się swego rodzaju bóstwami, kluczowi i wewnętrzni pracownicy – duchowieństwem, procesy – rytuałami, a niepowodzenia – grzechami” (s. 6). Chyba już dość wyjaśnień – wstęp zgrabnie prezentuje słynne „co autor miał na myśli”.

Zakładam, że takie właśnie było założenie Krefta: wzbudzać emocje, prowokować do krytycznego myślenia (o które, w erze nowych technologii, często jest bardzo trudno). Jak już wcześniej wspomniałam, niewątpliwie dostrzegam „misjonarską żarliwość” towarzyszącą innowatorów, jednak metaforyka zawarta w publikacji nie do każdej osoby może przemawiać. To nie jest „Dolina Krzemowa dla początkujących”, a raczej świetna propozycja dla „wtajemniczonych” (w dodatku obudowana solidną metodologią).

Publikacja składa się z pięciu części, a każdy z tytułów rozdziałów i podrozdziałów bezsprzecznie budzi zainteresowanie i rozpala wyobraźnię, stymuluje do myślenia. Ze względu na iście „koronkową robotę” (i swoistą tajemnicę zawartości poszczególnych rozdziałów i podrozdziałów), z jaką mamy do czynienia w książce, spróbuję zająć się esencją każdej z części.

Pierwsza z nich wraca do algorytmów (i historii z nimi związanych), są i „święci”, i „grzesznicy”, i „raj utracony”. Coś, co mi się podoba, to świetny dobór źródeł i fascynujące detale z „podwórek” gigantów technologicznych. Część druga rozpoczyna się „sakralizacją” Google’a (oraz kolejnymi napięciami na linii „czystość/świętość–grzech”), który to koncern poprzez niektóre działania sprowadza się na drogę „potępienia” (ciekawy trop związany z „cybertayloryzmem”!). Stopniowo zagłębiając się w treść publikacji, zaczęłam zachwycać się tą „zabawą” metaforami (to ma sens! choć wiele osób może uznać, że jest to „nadpisywanie” rzeczywistości).

Kolejna część koncentruje się na organizacji („a może jesteś »ewangelistą«?”). Przyznaję, że jest to mój ulubiony fragment recenzowanej książki. Pomyśl o znanym czy ulubionym CEO koncernu z Doliny Krzemowej i masz – „wypisz-wymaluj” – jego charakterystykę: „Tymczasem przywódca odpowiedni na czas chaosu powinien nadać sens działania organizacji, uzmysławiać, co jest właściwe, dobre i ważne, co sprzyja osiąganiu u zwolenników dojrzałości moralnej. Wreszcie powinien skłaniać do przekraczania granicy własnego interesu dla dobra ich grupy, organizacji lub społeczeństwa. Z definicji taki przywódca potrzebuje więcej władzy, a jego dziwactwa muszą być tolerowane w imię doceniania indywidualności niewahającej się podejmować niepopularne decyzje. Musi on wiedzieć, kiedy odrzucić konwencjonalną mądrość i kiedy podjąć ryzyko. Musi by… nieosiągalnym ideałem” (s. 127).

Następna część książki wprowadza „nowe religie” (i tu mamy echa neoliberalizmu i kapitalizmu), wychwyciłam również ciekawe dla mnie wątki dotyczące Steve’a Jobsa („Doświadczanie boskości nowych technologii” [s. 148-150]) i „cyfrowej trójcy” (datafikacji, algorytmizacji oraz platformizacji). Naturalnym zwieńczeniem książki są refleksje „pokrzepiające” (?) „wyznawców” („Topniejąca wiara w zbawczą moc platform cyfrowej technologii idzie więc wciąż w parze z ich potencjałem kreowania rzeczywistości i transcendentnych relacji, pojawiają się fundamenty nowych mitów. W świat firm i ośrodków badawczych cyfrowych technologii wstępuje nowa nadzieja” [s. 173]) oraz rozważania o „sztucznej inteligencji” (nieuniknione) i „świcie technocenu”.

Entuzjast(k)om „produktów” stworzonych w Dolinie Krzemowej serdecznie polecam. Amen.

LITEERATURA:

Roysam V. [2017]: „15 quotes from Larry Ellison that prove he is an entrepreneur of awe-inspiring grit”. https://yourstory.com/2017/01/larry-ellison-inspirational-quotes.
Jan Kreft: „Władza misjonarzy. Zmierzch i świt świeckiej religii w Dolinie Krzemowej”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2023.