ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (478) / 2023

Przemysław Pieniążek,

IMPERIUM REBELIANTA (WOJNY LUCASA)

A A A
(Nie tak) dawno, dawno temu, w (nie tak) odległej Ameryce…

Sierpień 1976. Producent wykonawczy Gary Kurtz informuje reżysera George’a Lucasa oraz jego żonę, montażystkę Marcię Lou Lucas (z domu Griffin), że realizacja filmu – który do historii kinematografii przejdzie pod nazwą „Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja” – znajduje się w głębokiej… miejscu, gdzie promienie słońca zdecydowanie nie docierają. Konieczność pilnego wykonania trzystu pięćdziesięciu ujęć z nowatorskimi, wciąż szwankującymi efektami specjalnymi w ciągu zaledwie kilku miesięcy; montaż od podstaw plus ciągłe utarczki z wytwórnią 20th Century Fox, która nadal nie podpisała z Lucasem umowy, mimo że twórca świetnie przyjętego „Amerykańskiego graffiti” (1973) bez chwili wytchnienia pracuje nad swoim projektem od trzech lat. Nic dziwnego, że po tej srogiej konstatacji trzydziestodwuletni twórca trafia do szpitala z podejrzeniem zawału.

Tak zaczyna się emocjonująca, zabawna, aż budząca niedowierzanie opowieść o legendarnych wręcz początkach gwiezdnej sagi. Ale w „Wojnach Lucasa” (dość pobieżnie, bo nie o to przecież chodzi) poznamy także młodego George’a, który był dość słabym uczniem (dobre oceny miał z plastyki i muzyki), zaś rodzice – mówiąc bez ogródek – uważali go za lenia, nie wiedząc, iż na pozór siedzący bezczynnie, oglądający filmy bądź czytający komiksy George prowadził bardzo bogate życie wewnętrzne.

Oddając młodzianowi sprawiedliwość: od samego początku przejawiał zaskakującą dojrzałość w sprawach związanych z organizacją zbiórek, pasjonował się fotografią oraz motoryzacją. Zresztą zamiłowanie do szybkich bryk o mały włos zakończyłoby się dla Lucasa tragicznie – na szczęście dla nas George w porę zdecydował się na studiowanie reżyserii, zaś bardzo dobrze przyjęta przez krytyków etiuda „Elektroniczny labirynt THX 1138 4EB” (1967) oraz zrealizowane na jej podstawie pełnometrażowe, po latach otoczone nimbem kultu „THX 1138” (1971) potwierdziły, że przyszły pomysłodawca przygód Indiany Jonesa podjął dobrą decyzję. A tym samym wkroczył na wojenną ścieżkę z szefami wielkich wytwórni, uznających Lucasa (w najlepszym wypadku) za odklejonego od rzeczywistości indywidualistę.

Scenariusz „Wojen Lucasa” Laurent Hopman oparł na analizie konkretnych publikacji oraz wywiadów (na końcu komiksu znajdziecie stosowną bibliografię), aczkolwiek – o czym informuje zapis w obrębie stron tytułowych – twórcy tej graficznej opowieści czerpali z owych źródeł dość swobodnie. Recenzowane dzieło nie jest więc publikacją „oficjalną” (autoryzowaną przez samego Lucasa, Lucasfilm Ltd., The Walt Disney Company, jakąkolwiek osobę bądź spółkę związaną z filmami wymienionymi w komiksie ani przez inne postacie, które pojawiają się jego kartach), zaś niektóre dialogi oraz sceny zostały wymyślone dla potrzeb narracyjnych.

Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z fantastyczną lekturą przybliżającą między innymi okoliczności, w jakich protagonista poznał Stevena Spielberga i Francisa Forda Coppolę, wspomnianą Marcię Lou Griffin czy Alana Ladda Juniora (wiceprezesa do spraw kreatywnych w 20th Century Fox, który walczył o to, by Lucas mógł dokończyć swój filmowy sen). Będziemy uczestniczyć w żmudnym castingu, obserwując, jak kształtowała się finalna obsada „Gwiezdnych wojen”: sceny z udziałem Marka Hamilla, Carrie Fisher, Harrisona Forda i sir Aleca Guinnessa to prawdziwie mistrzostwo. Ale poznamy także Ralpha McQuarrie’ego (odpowiedzialnego za design postaci oraz projekty fantazyjnych scenerii i wnętrz), Johna Dykstrę (opracowującego efekty specjalne, w tym sekwencje bitew w przestrzeni kosmicznej), Johna Barry’ego (jego zadaniem było zaprojektowanie i zbudowanie kolejnych scenografii) czy Bena Burtta – specjalistę od efektów dźwiękowych tworzącego chociażby ikoniczne brzmienie miecza świetlnego, będące połączeniem szumu projektora filmowego z brzęczeniem katody kineskopu.

Laurent Hopman rzuca nieco więcej światła na okoliczności, w jakich ewoluowała sama fabuła i szlifowano scenariusz, w czym niemała zasługa zarówno małżonki reżysera, jak i poczynionej przez Lucasa lektury „Bohatera o tysiącu twarzy” Josepha Campbella. Dużo miejsca poświęcono niekończącej się walce z utrzymaniem budżetu, skutkującej rezygnacją z kręcenia kolejnych scen i realizacji wielu pomysłów, do których George wrócił dopiero w późniejszych odsłonach sagi bądź dodał je w kolejnych edycjach pierwszej (patrząc z perspektywy lat realizacji, nie chronologii wydarzeń) trylogii.

Katorga, jaką była praca na planie w Tunezji, jak również utarczki z brytyjską ekipą filmową w ramach realizacji zdjęć i montażu w londyńskim Elstree Studios to równie istotny element tej komiksowej opowieści, oferującej wgląd w realizację niektórych scen, ale także dość wyraziście akcentującej wątek romansu Harrisona Forda z Carrie Fisher. Segmenty poświęcone pierwszym wewnętrznym pokazom filmu oraz Johnowi Williamsowi, który dosłownie na ostatnią chwilę skomponował ponadczasową ilustrację muzyczną, dopełniają tę wielowątkową narrację o rebeliancie i jego sztabie, dzięki któremu na dobre zmienił reguły gry panujące w Fabryce Snów i stworzył polimedialne imperium.

Zgrabnie przyrządzony scenariusz idzie w parze z absolutnie rewelacyjną szatą graficzną. Renaud Roche za pomocą uproszczonego, lekko karykaturalnego stylu z werwą ilustruje perypetie bohatera, oferując przy tym mistrzowskie wykorzystanie humoru sytuacyjnego oraz wgląd w wizualną ewolucję gwiezdnowojennych postaci. Czerń, biel i szarości – połączone z bardzo pomysłowym, przyjemnym dla oka wykorzystaniem barwnych dominant – dają naprawdę cudowny efekt.

„Wojny Lucasa” – wydane w po(d)ręcznym formacie i w wersji „na miękko” – doskonale sprawdzają się jako ciepły, zdecydowanie nieczołobitny szkic do portretu buntownika, marzyciela oraz wizjonera, który konsekwentnie „szedł po swoje”, ale w porę potrafił także skorzystać z dobrych rad. Świetna lektura, nie tylko dla koneserów/koneserek, przypominająca, że nawet w sytuacji, gdy niecnie sprzymierzona ciemna strona Mocy jest przeciwko nam, nigdy nie należy tracić (nowej) nadziei.
Laurent Hopman, Renaud Roche: „Wojny Lucasa” („Les Guerres de Lucas”). Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc. Lost In Time. Nieledew 2023.