ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (478) / 2023

Kamila Czaja,

BYŁY SOBIE OKŁADKI, A ZA NIMI STALI LUDZIE ('WY-TWÓRCY. HISTORIA SPOŁECZNOŚCI WYDAWNICZEJ W CZASACH PRL-U')

A A A
Żeby zachwycić się tomem „Wy-twórcy. Historia społeczności wydawniczej w czasach PRL-u”, nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy o projektowaniu graficznym. Obawiałam się, że jako ktoś, kto wprawdzie ma ulubionych współczesnych projektantów (mało oryginalnie: Przemka Dębowskiego i Marcina Wichę) i niedawno sięgnął po dwie książki wyłącznie pod wpływem okładek (może tu nieco oryginalniej: Alicji Kobzy do „Ostatniego lata w mieście” Gianfranco Calligarichego i Justyny Frąckiewicz do „Parkingu” Bryana Washingtona), ale nie zajmuje się tą dziedziną, potknę się o wysoki próg wejścia. Mamy wszak do czynienia z książką naukową, recenzowaną. Jednak „Wy-twórcy”, będący zbiorem artykułów o poszczególnych wydawnictwach doby PRL-u, okazali się zaskakująco przystępni i jak na zestaw tekstów nastawionych na faktografię – niezwykle wciągający. W każdym razie wciągający dla osób, które lubią patrzeć na książki i wiedzieć o książkach – niekoniecznie odróżniając konkretne czcionki czy znając dokładnie proces powstawania przedmiotu uwielbienia.

W zachwycie udział ma oczywiście fakt, że ta praca zbiorowa pod redakcją Jacka Mrowczyka została przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach i Karakter wydana przepięknie, od okładki i imponującego formatu po każdą reprodukcję. Forma jest więc w zgodzie z treścią, która na celu miała, jak zaznacza Mrowczyk w „Przedmowie”, docenienie projektantów i projektantek tak, jak docenia się redaktorów i redaktorki książek (zob. 6) – chociaż odnoszę wrażenie, że przecież i tę ostatnią grupę docenia się wciąż za mało, co może tylko mocniej dowodziłoby, jak straszliwie nie docenia się osób odpowiedzialnym za projekt, skoro redakcja miałaby być godna zazdrości… Przy czym warto podkreślić, że dopominanie się o uwagę odbywa się tu głównie wstecz, skoro chodzi o oficyny PRL-owskie. W pewnym sensie dołączaliby w tym „Wy-twórcy” do, przywoływanych w tomie, książek Janusza Górskiego, „Dosłownie. Liternicze i typograficzne okładki polskich książek 1944–2019” i „1000 polskich okładek” w wyborze Aleksandry i Daniela Mizielińskich, czasowo mieszcząc się natomiast w luce pomiędzy dwutomowym wydawnictwem Jana Strausa „Teraz okładka!” (sięgającym roku 1939) a publikacjami Patryka Mogielnickiego o współczesnym projektowaniu i nowej polskiej ilustracji.

Co niezwykle istotne i dodające artykułom „ludzkiego” charakteru, „[o]pisane w prezentowanej książce historie polskich wydawnictw pokazują nie tylko stronę organizacyjną i handlową wybranych oficyn, lecz także losy związanych z nimi ludźmi” (s. 6) – jak zauważa celnie w „Przedmowie” redaktor. Obok zreferowanej przez niego we „Wstępie” historii wydawania książek w PRL-u, w tym obserwacji, jak prywatne zostało wyparte przez państwowe i jakie wiązały się z tym zagrożenia, obok nasyconych faktami i liczbami tekstów, dostajemy też wywiady z głównymi uczestnikami i uczestniczkami tych historii, co sprawia, że tom nabiera wielowymiarowości i jeszcze mocniej angażuje w dzieje wydawnictw. Dzieje, które na pierwszy rzut oka mogłyby się wydawać nużące, no bo co tak interesującego jest w wyliczeniach nakładów, nazwisk osób decyzyjnych, dat i tytułów. Otóż: mnóstwo! 

Choćby to, że autorzy i autorki artykułów nie piszą wyłącznie o wydawnictwach, które w oczywisty sposób kojarzą się z literaturą piękną i namysłem nad okładkami do tejże. Nie odmawiając niczego tekstom o Ossolineum, „Znaku”, Wydawnictwie Literackim, Państwowym Instytucie Wydawniczym czy „Czytelniku”, warto podkreślić docenienie oficyn specjalizujących się w publikacjach podręcznikowych, popularnonaukowych, technicznych – jak choćby Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Wydawnictwa Komunikacji i Łączności. Ta różnorodność, pokazanie nie tylko kanonicznych okładek kanonicznych dzieł, ale też projektów wydawnictw „użytkowych”, to jedna z największych zalet „Wy-twórców”. 

Osobno warto przyklasnąć poświęceniu miejsca literaturze dla dzieci – rozdział Elżbiety Jamróz-Stolarskiej o „Naszej Księgarni” okładkami przywołuje tyle wspomnień, że aż trudno skupić się na tekście, a równocześnie bardzo ciekawe jest napięcie między dziecięcą niewinnością a rozmową z Mirosławem Tokarczykiem o kulisach pracy – projektant i późniejszy właściciel oficyny śmiało mówi o prozie wydawniczego życia, o żmudnej ręcznej robocie, negocjacjach z cenzurą, trudnościach w uczeniu się handlu po transformacji. Interesujące są również napięcia wynikające z wieloautorskiego charakteru publikacji i z osobowościowego zróżnicowania osób, z którymi Mrowczyk przeprowadził wywiady. W efekcie po solennym referacie Marty Pękalskiej z dziejów „Wiedzy Powszechnej” następuje nieco gawędziarska opowieść Jana Strzałki o Wydawnictwie Literackim, a spokojnym wywiadom o pracy kontrapunkt zapewnia niemal awanturnicza biografia Danuty Żukowskiej (której okładek dla PWRiL wcześniej nie znałam, a które mnie zachwyciły). Wręcz w ramach jednego tekstu licznym datom w pracy Katarzyny Wójcik o Państwowym Instytucie Wydawniczym towarzyszy opowieść o „kastrowaniu” książki Witkacego (zob. s. 130, 132). Zresztą nawet w bardziej faktograficznych partiach tomu można znaleźć dla siebie emocjonalną iskierkę – to przydarzyło się mnie, gdy w artykule Piotra Dobrołęckiego o Państwowym Wydawnictwie Naukowym odkryłam nabożnie traktowany przez mnie w dzieciństwie, przeglądany tylko pod kuratelą dorosłych, potężny „Atlas świata” (1962) i poznałam zaskakująco dramatyczną historię następstw jego wydania. 

„Wy-twórcy” budzą zachwyt, ale i pytania – aż chciałoby się pociągnąć wątki w książce zasygnalizowane, choćby często pomijaną rolę graficzek będących w cieniu kolegów (zresztą sam tytuł tomu jest męski), kompromisy z cenzurą, szukanie równowagi między „robieniem swojego” a wydawaniem narzuconej propagandy, etyczny wymiar pracy w państwowych oficynach tamtych czasów. To wszystko tu znajdziemy, ale pewnie ze względu na z założenia faktograficzny i dowartościowujący charakter publikacji nie było miejsca na obszerniejsze polityczne, społeczne, płciowe, etyczne rozważania. Równocześnie jednak sporo jest interesujących punktów zaczepienia, które prowokują do samodzielnego zastanowienia nad tymi kwestiami i wytrącają z wygodnego dystansu (jak przypomnienie, że wtedy nikt nie chciał robić okładki [zob. s. 101] dla dziś, nawet po śmierci, tak popularnego Jerzego Urbana) lub akcentują paradoksy epoki (sytuacja, w której w drugim obiegu wydano zablokowane tomy dzieł Marka Hłaski w tej samej oprawie graficznej, bo Jan Bokiewicz pod pseudonimem tworzył równocześnie dla antykomunistycznej opozycji [zob. s. 95]). Czasem chciałoby się dopytać: na przykład dlaczego czytająca społeczność aż tak wyraźnie odrzuciła modernistyczny projekt okładki serii Biblioteki Narodowej, że trzeba było wrócić do dawnego wyglądu BN-ki (zob. s. 34, 50)? Czy ktoś miał jakieś hipotezy na ten temat? Z obiektywniejszych braków, które zauważyłam: błąd w nazwisku (powinno być Alice Munro, nie Munroe [zob. 341]) i rzucająca się w oczy w wyliczeniu ważnych serii PIW-u nieobecność jednej z najbardziej rozpoznawalnych, czyli Rodowodów Cywilizacji (tzw. seria ceramowska). Pewnie osoby działające w branży coś jeszcze dostrzegą, ale mam nadzieję, że też jedynie drobiazgi.

Fascynujące w odbiorze „Wy-twórców” jest też uświadomienie sobie, że nawet jeśli niektóre reprodukowane okładki wciąż dumnie stoją w naszych biblioteczkach, to mowa o zupełnie innej epoce projektowania. Jak zauważa Mrowczyk: „Mnie się wydaje, że okładki pozostają swoistymi znakami czasu. Są osadzone w uwarunkowaniach panującego stylu pracy i mody, dostępnych materiałów, społecznych oczekiwań itd.”, na co Roman Duszek dopowiada: „Jeszcze o jednej rzeczy należy pamiętać. O możliwościach technicznych. Myśmy nie mieli dostępu do żadnych składów. Później jakieś fotoskłady robiło się na lewo. W większości przypadków była to pisana ręcznie litera udająca drukowaną” (s. 248). Przypomnienie, w jak innych warunkach, nie tylko historycznych, ale właśnie technicznych, pracowano nad pokazanymi w tym tomie okładkami, daje do myślenia i tym bardziej każe docenić te projekty, nawet jeśli niektóre zestarzały się gorzej niż inne. 

W efekcie, ze swoim nastawieniem na przypominanie konkretnych ludzi pracujących w branży miejscami „Wy-twórcy” przywodzili mi na myśl fenomenalne „Trzy tłumaczki” Krzysztofa Umińskiego, a poprzez pokazanie osób i realiów z PRL-owskimi obciążeniami kojarzyli mi się z przełomowymi „Źle urodzonymi” Filipa Springera, bo chociaż tam chodziło o architekturę, to wspólne jest nasze zachłyśnięcie się nowoczesnością po 1989 roku, ewentualnie sentymentalne podejście do przedwojnia – i niesłuszne ignorowanie bądź wręcz wypieranie osiągnięć PRL-u. Piękny tom katowickiej ASP i Karakteru to porządna dawka wiedzy i ocalania od zapomnienia ludzi i książek, a także pokaźna porcja i bibliotecznych wspomnień (prowokująca do szperania po domowych regałach i antykwariatach), i wyrzutów sumienia, że się człowiek ciągle kusi na nowe, nie doceniając starego. Warto sięgnąć dla każdej z tych rzeczy z osobna – a co dopiero w kumulacji.
„Wy-twórcy. Historia społeczności wydawniczej w czasach PRL-u”. Red. Jacek Mrowczyk. Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach. Wydawnictwo Karakter. Kraków 2023.