ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (479) / 2023

Marta Bieganowska-Molendowska,

ZAMIAST INSTYKTU MACIERZYŃSKIEGO (CHELSEA CONABOY: 'MÓZG RODZICA. JAK NEURONAUKA NA NOWO PISZE HISTORIĘ RODZICIELSTWA')

A A A
Instynkt macierzyński – której z matek nie spędzał snu z powiek? Która świeżo upieczona mama nie łamała sobie głowy (i serca!) nad płaczącym niemowlęciem, gdy surowy głos z off-u mówił: „To Twoje dziecko, powinnaś już rozpoznawać rodzaje jego płaczu”, „To instynkt powinien podpowiadać Ci, czego potrzebuje Twoje dziecko – w końcu jesteś jego matką”? Która z matek nie czuła, że coś „powinna”, gdy tymczasem była nie mniej bezradna niż jej nowo narodzone dziecko?

Chelsea Conaboy, amerykańska dziennikarka specjalizująca się w zagadnieniach związanych ze zdrowiem, w publikacji „Mózg rodzica. Jak neuronauka na nowo pisze historię rodzicielstwa” ów nieszczęsny aspekt wczesnego rodzicielstwa wykorzystywany jako narzędzie wzbudzania poczucia winy i bycia niewystarczającą rozpracowuje jako jeden z pierwszych (prawdopodobnie, podobnie jak rzesze adresatek jej książki, uznając go za wielce szkodliwy). By prześledzić to, jak powstała uwierająca idea „instynktu macierzyńskiego” oraz cała, dość opresyjna, historia idealizacji macierzyństwa przy jednoczesnym umniejszaniu wartości kobiet w kulturach świata, sięga do przekazów biblijnych, historycznych, naukowych i kulturowych. Gdy po przeczytaniu całego – prawie 40-stronicowego – rozdziału „Powstawanie instynktu macierzyńskiego” dowiadujemy się, że „przejście do rodzicielstwa opiera się na wrodzonej elastyczności mózgu modelowanego przez hormony i doświadczenie, ulegającego wpływowi wrodzonego kodu gatunkowego i indywidualnych cech naszych dzieci. Jest procesem – na początku gwałtownym, a potem przechodzącym w długofalową, ciągłą zmianę” (s. 86), można w końcu poczuć ulgę. Ale też złość – dlaczego dowiadujemy się o tym dopiero teraz?! I jak ciężki bagaż kulturowy w związku z tym nieść musiało i nadal musi tak wielu rodziców świata?

Instynkt macierzyński nie jest jedynym popularnym przekonaniem (i narzędziem opresji), jaki sprawnie opracowuje Conaboy. Okazuje się bowiem – co psychologowie wiedzieli już mniej więcej na początku drugiej połowy XX wieku, gdy Donald Winnicott zaproponował pojęcie „pierwotnego macierzyńskiego zaabsorbowania” – że popularny „baby brain”, który bywa źródłem żartów, niesnasek, a nawet powodem obniżonej samooceny kobiet w trakcie ciąży, jest naukowym faktem i ma swój niezaprzeczalny, głęboki sens. Otóż nie służy on tylko sprzeczkom w parze oczekującej na dziecko, ale ma na celu regresję psychologiczną kobiety tak, by mogła dostroić się emocjonalnie do swojego noworodka i adekwatnie odpowiadać na jego potrzeby. Dziś nie mamy już wątpliwości, że to, co Winnicott nazywał „pierwotnym macierzyńskim zaabsorbowaniem”, a inni badacze określają mianem „maksymalnego stanu responsywności”, jest warunkiem koniecznym do prawidłowego rozwoju więzi między matką a dzieckiem w pierwszych tygodniach razem.

W podobny sposób Conaboy przedstawia naukowe (w zakresie nauk przyrodniczych i medycznych) dowody popierające wiele psychologicznych teorii dotyczących rodzicielstwa. Omawia zmiany w mózgu matek wskazujące na to, że to z czasem i narastającym doświadczeniem w nowej roli nabiera on tzw. „macierzyńskiej strukturyzacji” (s. 113), która polega na odczytywaniu zainteresowania dziecka bez przytłaczania go. Po raz kolejny zatem przekonujemy się, że oczekiwanie, że „urodzisz i będziesz wiedzieć”, jest mocno nieracjonalne i czas przekształcić je w „urodzisz i będziesz się uczyć”.

Mogłoby się wydawać (i słusznie!), że zakres tematyczny opisany powyżej wystarcza na świetną, popularnonaukową książkę o tym, co to znaczy stawać się rodzicem. Ale Conaboy bynajmniej na tym się nie zatrzymuje. Omówiwszy charakterystykę wczesnego rodzicielstwa, w kolejnych rozdziałach pochyla się na przykład nad ewolucją instytucji rodziny, wskazując na znaczące różnice między jej funkcjonowaniem na przestrzeni wieków, ale i na kojące podobieństwa (co szczególnie istotne – udowadnia, że towarzysząca macierzyństwu emocjonalna ambiwalencja nie jest niczym nowym!). Następnie oddaje sporo (choć nie jestem przekonana, czy wystarczająco dużo, biorąc pod uwagę tytuł) przestrzeni mężczyznom i wyzwaniom, jakie dla nich stanowi stawanie się ojcem w obliczu, w najlepszym razie, zupełnie anachronicznych, a zazwyczaj po prostu nieistniejących wzorców związanych z tą rolą. I tu Conaboy znajduje kojący przekaz o tym, że „rodzicielstwo często przeraża mężczyzn, bo nie przychodzi im naturalnie. Tylko że ono nie przychodzi naturalnie – cokolwiek to znaczy – nikomu. A raczej przychodzi, ale wraz z doświadczeniem” (s. 261).

„Mózg rodzica” to bardzo ciekawa pozycja z punktu widzenia tych, którzy rodzicami się stają (czyli po prostu oczekują lub mają już dzieci, w rozumieniu rodzicielstwa jako procesu – a zatem rodzicem nigdy nie można „zostać”, można za to się nim ciągle „stawać”), ale także praktyków i praktyczek psychologii. Szczególnie wysoko oceniam tutaj rozdział dotyczący depresji poporodowej (która dotyka, według szacunków WHO, 13 do nawet 20% młodych matek), w którym autorka szeroko omawia neurobiologiczne podstawy tej choroby, wskazując jednak na silne związki tych źródeł z oddziaływaniem czynników o innym charakterze, np. społecznym, genetycznym czy związanym z historią życia jednostki.

„Być może najważniejszym, co możemy zrobić dla naszych dzieci, to je naprawdę przyjąć” (s. 117) – Conaboy tak nie kończy swojej książki, to zdanie pojawia się zaledwie w około jednej trzeciej objętości. Ale mnie ono szczególnie zatrzymuje. Dodałabym jeszcze, że to zadanie nie tylko najważniejsze, ale i być może najtrudniejsze. Dobrze wiedzieć, że biologia – nam, wszystkim zagubionym i bezradnym rodzicom – w tym zakresie sprzyja, ułatwiając to zadanie na poziomie restrukturyzacji naszych układów nerwowych. Ale dobrze też mieć świadomość, jak drastyczne i daleko idące są to zmiany, by nie wystraszyć się ich intensywnością, a ufnie i uważnie je przyjąć.
Chelsea Conaboy: „Mózg rodzica. Jak neuronauka na nowo pisze historię rodzicielstwa”. Przeł. Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik. Wydawnictwo Marginesy. Warszawa 2023.