ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (487) / 2024

Maja Baczyńska,

TAŃCZY CZŁOWIEK

A A A
W marcu tego roku w ramach projektu „Kreacje 16. Warsztat choreograficzny” swoje pomysły na ruch w przestrzeni zaprezentowali tancerze Polskiego Baletu Narodowego pod dyrekcją Krzysztofa Pastora: Joanna Drabik, Eugénie Hecquet, Antonio Lanzo, Gianni Melfi, Kristóf Szabó, Olga Yaroshenko i Vladimir Yaroshenko. Do stworzenia swoich choreografii wykorzystali muzykę takich kompozytorów jak Béla Bartók, Karolina Sienkiewicz (dwukrotnie), Jean-Philippe Rameau i Gustav Mahler, Nicolas Jaar i Joan Baez, Aphex Twin i Max Richter. Zaprezentowano nam fascynującą „taneczną mozaikę”, to była prawdziwa podróż i chłonięcie teatru niemal wszystkimi zmysłami, choć poziom prezentacji okazał się zróżnicowany.

Pierwsza etiuda choreograficzna „Rumänische Volkstänze” autorstwa Antonia Lanzo (wyk. Barbara Derleta, Paulina Magier i Alan Polański) wyraźnie odstawała nastrojem i kolorystyką na tle innych. W moim osobistym odczuciu była też najmniej dopracowana i przemyślana jako teatralna całość, a fakt, że otwierała całe wydarzenie, należy zapewne wiązać z faktem, iż podjęta tu została próba swoistej reinterpretacji „Tańców rumuńskich” Bartóka. Raziły neonowe, pomarańczowe kostiumy w kontekście utrzymanego w ciepłej kolorystyce tła (projekcje: Claire Barrow), mimo że zapewne miało to służyć wyróżnieniu tańczących na scenie. Zwykle cenię abstrakcje kolorystyczne współtworzone przez tancerzy i scenografię, lecz w tym wypadku pomysł wydał mi się nie do końca wykorzystany. Uderzyło mnie także strywializowanie muzyki Bartóka, jakbyśmy oglądali bohaterów baletowego Tindera – jeden tancerz „popisywał się” przed dwiema, rozbawionymi tym tancerkami. Oczywiście, można i tak, niemniej układ nie został nawet dość precyzyjnie wykonany, jeśli chodzi o synchronizację ruchu w sekwencjach trójkowych. Wprawdzie warto docenić elementy rytmiczne (klaskanie, tupanie) wplecione w taniec – i poniekąd nawiązujące do ludowych inspiracji – oraz świeżość i spontaniczność widoczną szczególnie w gestach i mimice tancerek, niemniej była to raczej rozgrzewka przed główną częścią spektaklu, bardziej sprawne ćwiczenie choreograficzne niż domknięte dzieło choreografa. Dziwi to, biorąc pod uwagę, jak przecież doświadczony choreograf pracował przy tej części, aczkolwiek na pewno odbiór jest korzystniejszy po zapoznaniu się z zamieszczoną w programie jego wypowiedzią o swojej pracy – jak się okazuje dedykowanej ważnej osobie.

Tymczasem druga etiuda choreograficzna „Cherchez la Femme” autorstwa Olgi Yaroshenko zasługuje już na najwyższe słowa uznania (wyk. Oliwia Górecka, Agnieszka Jankowska, Karolina Kiermut, Eliza Walaszczyk i Olga Yaroshenko). Pomysł połączenia muzyki na żywo (wyk. Agata Gałach, Karolina Sienkiewicz, Klaudia Fedyryszyn / Aleksandra Kiszka-Stefanek) z teatrem performatywnym i zainscenizowaną lekcją baletu okazał się wprost znakomity. Muzyka Sienkiewicz na głos, skrzypce i wiolonczelę doskonale dopełniała klimatu całości – liryczna, tajemnicza, subtelna, minimalistyczna, rozwijająca się stopniowo niczym kwiat. W pamięć zapadła mi przepiękna wokaliza Agaty Gałach, drżąca w powietrzu i jednocześnie niezłomna niby ukształtowana cierpkimi doświadczeniami pieśń; to zarazem zew wolności i dzikości duszy głównej bohaterki – tancerki niestrudzenie pragnącej pozostać sobą, na przekór wszystkim przekazom, jakie są jej na każdym kroku wpajane, a które w skrócie można by zawrzeć w jednym zdaniu: kobieta ma być perfekcyjna i pod żadnym pozorem nie sprawiać kłopotów. Nie jest to może – już w obecnych czasach – zbyt oryginalne spostrzeżenie, ale bez wątpienia podsumowujące osobisty stosunek choreografki i jej zespołu do niepokojów społecznych, jakie jakiś czas temu przetoczyły się przez Polskę wraz ze strajkami kobiet i zamanifestowanie swojego sprzeciwu wobec wszelkich schematów i stereotypów. Choreografia interesująca formalnie, bardzo przemyślana, psychologiczna, z ciekawym elementem gry maskami kolejno odrzucanymi przez bohaterkę, co mogło nasunąć skojarzenia zarówno z teatrem antycznym, jak i z japońskim teatrem Nō – tutaj ledwie zacytowanym. Nowy wymiar teatru, do tego świetna solistka, chociaż bez wątpienia poziom aktorstwa całego zespołu można by jeszcze w przyszłości podnieść.

Trzecia etiuda choreograficzna „Imago” autorstwa Kristófa Szabó (wyk. Aoi Choji, Barbara Derleta, Yuka Ebihara, Natalia Pasiut, Yana Shtanhei, Vanessa Vestita oraz Mikołaj Czyżowski, Gianni Melfi, Ivan Pal i Patryk Walczak) urzekła arcypięknymi, żywymi obrazami, czemu sprzyjały też zwiewne, delikatne kostiumy (zaprojektował, nomen omen, sam Kristóf Szabó). Bardzo ciekawie wykorzystano tutaj rekwizyty (m.in. efektowne wachlowanie, wytyczanie ścieżek piaskiem etc.). Mieliśmy tu narrację prowadzącą nas od świata maszyn do romantycznych korzeni, od ludzkich konstrukcji po wizję tradycyjnego ślubu uwikłanego w społeczne oczekiwania, jakby zderzenie starego z nowym, dojrzewanie dwojga ludzi do relacji, symboliczną transformację z jego stanu w drugi (w psychoanalizie „imago” oznacza wyidealizowany we wczesnym dzieciństwie obraz danej osoby, zaś w świecie owadów ostateczną formę ich rozwoju). „Gdyby Bach układał choreografię, tak by wyglądała” – skomentowała po jednym z przedstawień Dagny Baczyńska-Kissas, specjalizująca się w badaniu baletowej interpretacji muzyki, odnosząc się do wszechobecnej w tej części tanecznej polifonii. Na pochwałę zasługuje także doskonała reżyseria świateł (Tomasz Fabiański), naprawdę świetne jej wykorzystanie względem choreografii.

W kolejnej etiudzie choreograficznej „Tożsamość względna” autorstwa Joanny Drabik, znanej szerszej widowni m.in. z filmu „Święto ognia” Kingi Dębskiej, znów mieliśmy do czynienia z tematyką kobiecą, tym razem z perspektywy tancerki utrudzonej mozołem baletowych ćwiczeń i presją widzów i krytyków. Odrobinę było to wszystko może przeintelektualizowane, ale nadal ciekawe i przez bodaj wszystkie kobiety z Polskiego Baletu Narodowego wykonane z porażającym autentyzmem (zatańczyły: Barbara Derleta, Joanna Drabik, Yuka Ebihara, Oliwia Górecka, Karolina Kiermut oraz Mar Bonet Sans, Eugénie Hecquet, Agnieszka Jankowska, Natalia Kamińska, Paulina Magier, Magda Studzińska, Eliza Walaszczyk, Olga Yaroshenko i Michela Zanzottera). I mimo że była to propozycja mniej spójna niż poprzednie, dało się wyczuć i tęsknotę, i szczerą potrzebę wyzwalania kobiecości, budzącą się tożsamość kobiety, zachętę do bycia sobą. Kontrasty muzyczne pozwoliły wyeksponować przemianę zachodzącą w bohaterkach – od ruchów sztywnych, jakby matematycznie wyliczonych, po swobodne, pełne życia i prawdy. Zwracało też uwagę obszerne wykorzystanie materiałów audiowizualnych (projekcja filmowa: Piotr Bednarczyk wg koncepcji Joanny Drabik) i dobre dopasowanie kostiumów (również projektu Drabik) i dźwięku (Paweł Czekaja) względem świateł.

Następna etiuda choreograficzna „Muse(s)” autorstwa Eugénie Hecquet (wyk. Aoi Choji, Nikola Dworecka, Agnieszka Jankowska, Natalia Kamińska oraz Laurence Elliott, Gregor Giselbrecht, Hector Ortega Gonzalez i Cezary Wąsik) okazała się wręcz hipnotyczna. Jakbyśmy trwali w dziwnym, transowym śnie, eksponującym fantazje seksualne pewnej kobiety lub mężczyzny fantazjującego na jej temat. Jak czytamy w programie, choreograf powołał się na słowa Marcina Ostrychacza: „Każdy artysta jest uzależniony od swojej muzy. Jej brak rodzi pustkę. Pustkę, która sprowadza zniszczenie. Zniszczenie... albo już cię to nie obchodzi”. Wspaniały warsztat baletowy, silna – co chyba najszlachetniejsze w każdego rodzaju teatrze – obecność tancerzy na scenie, odważna opowieść o tym, co czasem być może wstyd wypowiedzieć na głos.

Wspaniałym pomysłem okazało się natomiast zaprezentowanie baletowego małżeństwa Yaroshenko w etiudzie choreograficznej „Momenty”, najprawdopodobniej inspirowanej tangiem. Dzięki takim zabiegom możemy nieco lepiej poznać członków i członkinie Polskiego Baletu Narodowego, ich myśli i relacje, stają nam się bliżsi, z krwi i kości. Za wizerunek sceniczny tancerzy odpowiadał tu Hubert Grabowski, kostiumy wykonał Parus Dancewear, taniec zaś był ekspresyjny, pełen pasji – jak i zachłanna i pełna pasji może być chęć cieszenia się w życiu z tytułowych momentów, chwil.

Cały spektakl zamknęła etiuda choreograficzna „Voices” zespołu wytańczona składzie: Mar Bonet Sans, Eugénie Hecquet, Natalia Kamińska, Paulina Magier, Yume Okano, Vanessa Vestita oraz Marco Esposito, Alan Polański i Kristóf Szabó. Oto choreografia z uniwersalnym przekazem – voice over nawoływał do równości (z inspiracji „Powszechną deklaracją praw człowieka” z 1948 roku), w sposób dość oczywisty (a przynajmniej wyrazisty!). Symbolicznie i pięknie ukazano nam  emocje nie tylko kobiety i mężczyzny, ale i męskiej pary. Równość była także wyczuwalna w kostiumach – unifikacji zaprzeczały jedynie... nogi tancerzy i tancerek, bo baletnice nosiły już, rzecz jasna, baletki.

Podsumowując, „Kreacje 16…” to popis kreatywności tancerzy Teatru Wielkiego–Opery Narodowej i doskonale przemyślana koncepcja całego spektaklu, którego leitmotivem były świetnie zrealizowane filmiki ukazujące fragmenty prób. Teatr w pełnej krasie, próba przybliżenia widowni tancerzy jako interesujących, utalentowanych i pełnych refleksji artystów, pełna gama narodowości – tu w służbie Polskiego Baletu Narodowego.