ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (489) / 2024

Wojciech Brzoska,

WIERSZE

A A A
listy obecności

wchodzę do budynku.

składam podpis na liście wykładowców.



wrażenie powrotu do przeszłości i portier:

idziemy pod górę, czuje pan? szkoła zapada się.



jestem tu nowy, na ścianie tablica pamiątkowa.

w drodze powrotnej czytam:



tu mieściła się

żydowska szkoła.




zapadam się.



raz jeszcze w myślach

podpisuję listę.



***

na meczu koszykówki spotykam bardzo dawno

nie widzianą koleżankę z przedszkola

i podstawówki.



najpierw wpatrujemy się w siebie

dłuższą chwilę, nie potrafiąc



rozpoznać.



później, mój siedzący obok kolega

z branży kryminalnej mówi:



zaciera ślady.



nie mając na myśli czasu,

tylko człowieka, wycierającego z parkietu

pot, po upadłym człowieku.



***

tymczasem zima przegląda się w lecie, w plażowym

koszu pokrytym śniegiem.



wychodzą z knajpy na papierosa.

na razie musi im wystarczyć, zamiast siebie.



ona zalotnie podciąga rajstopy.

on ciągle się śmieje.



***

to nie senne ślady

po soku z pomidorów.



ona wciąż zmywa krew

z fasady swojego domu.



to po bitwie

w jej głowie.



po zbrodni

na samej sobie.



ona wciąż zmywa

poczucie winy za dziecko,

do którego się tylko

przyzwyczaiła.



które zabiło

najbliższe

otoczenie.



***

zagrać w berka z cieniem i w kółko

i krzyżyk ze światem,



układać go w ciągi znaczeń.



moim bratem drzewo,

ale siostrą niepołączone



lasy.



książki z antykwariatów.

w pudełkach - stosy fotografii.



czy tu i teraz jestem bliżej zera

czy buddyjskiego koła?



kiedy w kółko podlewam.

nie mówię. nie wołam.



prześwietlenie

to mi się nie śni.



jeżdżę z tobą na wózku, po korytarzach,

żeby prześwietlić.



twój płacz. 

pomylone windy.



pomylony, awanturujący się na szpitalnym łózku

wielki facet najpierw, z ogromnym trudem próbuje



wstać.



potem, wznosząc ręce ku niebu, sięga po gaśnicę

ze ściany, jakby jakiś pożar usiłował



ugasić.