ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (51) / 2006

Alicja Pawlikowska,

„OTELLO” WSPÓŁCZESNEJ EUROPY

A A A
Fot. arch. Festiwalu


Podczas III Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Dialog-Wrocław 2005” mieliśmy okazję oglądać inscenizacje aż pięciu dramatów Szekspira. Krystyna Meissner, dyrektor festiwalu, przyznała w programie minionej edycji, że chciała, by wybrane przez nią spektakle, stawiały ważkie pytania o naszą tożsamość, by diagnozowały kondycję współczesnego Europejczyka. Jednym z przedstawień, przez którego pryzmat mieliśmy możność przyjrzeć się tym problemom, był Szekspirowski „Otello”. Spektakl zrealizowany przez Deutsches Schauspielhaus w Hamburgu, którego reżyser – Stefan Pucher, uważany za jednego z najbardziej radykalnych niemieckich twórców teatralnych młodego pokolenia, zasłynął współczesną reinterpretacją klasyki. Podobnie interpretuje „Otella”.

Narracja spektaklu Puchera prowadzona jest na dwóch poziomach: teatralnym i filmowym. Dwie warstwy widowiska, jakie w efekcie dane jest nam obserwować, z jednej strony uzupełniają się, z drugiej powołują do istnienia zupełnie odmienne znaczenia, tworząc tym samym opozycyjne względem siebie interpretacje „Otella”.

Teatr Puchera

Początek spektaklu. Ciemność. Reflektor punktowy oświetla jedną z siedzących na widowni postaci – w mężczyznę, ubranego w ciemny garnitur. Na scenie pojawia się kolejny człowiek, chwilę później także oświetlony reflektorem. Z jednego z miejsc na balkonie powstaje następny, elegancko ubrany mężczyzna. Na scenie pojawiają się Rodrigo, Jago, senatorowie. Zaczyna się trwająca dobrych kilka minut dyskusja, rozmowa, miejscami kłótnia.

Pucher czyta „Otella” ironicznie, pozostając przy tym wierny oryginałowi. Wydobywa pewną sztuczność Szekspirowskiego świata, sztuczność emocji i osób, w których te emocje się rodzą. Wszystko, co wydarza się na scenie, podane jest w konwencji musicalu, a postaci dramatu wydają się karykaturalnie. Otello, który przypomina Michaela Jacksona, śpiewa wraz ze swoją ukochaną tkliwe piosenki o miłości. Desdemona jest stylizowana na święta, choć jej wiecznie roznegliżowane ciało wprost emanuje erotyzmem. Bohaterka pozostanie jednak czysta jak łza aż do tragicznego finału, kiedy pchnięta nożem przez oszalałego z zazdrości męża, zakończy swój anielski żywot. Wreszcie Jago, trzecia z najważniejszych postaci dramatu, przedstawiony jest jako ohydny drań, bezwzględny i przebiegły, który całą energię wkłada w to, by w swoich oczach stać się „kimś”, choć z sekundy na sekundę coraz bardziej staje się nikim. Pucher „ubiera” trójkę głównych bohaterów w sztuczność kostiumów, dekoracji i całej inscenizacji. Ich charaktery zakreśla przerysowaną kreską, odrealniając ich i czyniąc bohaterami jakiejś farsowej „tragedii domowej”. Jej bohaterowie bawią i śmieszą widownię. Bijemy brawo, nucimy piosenki, wiwatujemy. Dobrze bawimy się aż do końca.


Fot. arch. Festiwalu


Film Puchera

Narracja filmowa w spektaklu Puchera ukazuje świat zgoła inny od tego, prezentowanego na scenie, choć występują w nim te same osoby. Sceny filmowe co jakiś czas wytrącają widzów z lekkiej i przyjemnej, musicalowej stylistyki. Pojawia się wyraźny rozdźwięk pomiędzy tym, co rozgrywa się na scenie, a oglądanym przez nas filmem. Ostry, szarpany montaż bliski jest stylistyce „Dogmy”: częste zbliżenia twarzy, uchwycona w kadrze agresywność ruchów i gestów, filmowanie z ręki. Sceny, które obserwujemy na wmontowanym w elementy scenografii telebimie, są jakby ujęciami z teatralnej garderoby. To właśnie tam, gdy aktorzy wychodzą ze swoich ról, narasta zazdrość i budzi się agresja. Otello nie jest już śmiesznym klownem pop-kultury. W wielu scenach pojawia się bez czarnej farby na twarzy, która na scenie znaczyła go jako Murzyna. Otello, odarty ze sztuczności, jest w filmie chorym z zazdrości mężczyzną; człowiekiem, w którym narasta złość. Desdemona zaczyna się go lękać, często drży. Kamera ujawnia to drżenie, ukazuje budzący się na jej twarzy lęk. Obnaża go tak wyraźnie, jak obnażała rodzące się między Desdemoną a Otellem uczucie – ich bliskość i intymność.

Problem Innego

Deutsches Schauspielhaus zaprezentował „Otella” 15 października 2005 roku. Spektakl, w myśl cyklu spotkań zorganizowanych na festiwalu, miał być pretekstem do dyskusji o Innym w kontekście Europa – świat. Słowo pretekst wydaje się tutaj jak najbardziej adekwatne. Nie można przecież – zarówno tekstu Szekspira, jak i spektaklu Puchera – traktować jako przykładu ilustrującego ksenofobię i brak zrozumienia dla odmienności świata. Choć nie da się ukryć, że reżyser przemyca do spektaklu elementy historii współczesnej Europy, które bez wątpienia były momentami całkowitej niezgody na obecność Innego. Takim elementem są chociażby kostiumy bohaterów, swoim stylem i krojem do złudzenia przypominające modę z czasów faszystowskich Niemiec.

Spektakl Puchera to bardzo współczesna interpretacja dramatu zazdrości i pożądania, jednak nie temu poświęciłam uwagę. Interesujące wydało mi się skrzyżowanie dwóch, jakże odmiennych w sposobie wyrazu, stylistyk: filmowej i teatralnej. Pojawiające się w obrębie widowiska teatralnego elementy filmowe nie są oczywiście inscenizacyjną nowością, ale nie o nowość tutaj chodzi. Pucher ukazał dzięki temu dwa oblicza otaczającego nas świata. Z jednej strony widzimy sferę intymną, zamkniętą, można by rzec prywatną, gdzie rodzą się rzeczywiste uczucia i emocje (i tę właśnie Pucher przedstawił językiem filmu). Z drugiej strony obserwujemy to, co dane jest nam na pokaz, niejako pod osąd, gdzie postacie stypizowane i odrealnione stają się nieprawdziwe. Ten świat jest po prostu sztuczny. Nie widzimy w nim tego, co naprawdę wydarza się człowiekowi. Jest tylko poza, figura i teatralny gest.

Na co dzień istniejemy w obu tych światach. Z jednej strony sami gramy, z drugiej –obserwujemy grających. Bardzo często bezwzględnie oceniając to, co dane nam jest pod publiczny osąd, jako jedynie prawdziwe. Jednak świat i ludzie, gdyby tylko można było uczynić w stosunku do nich owo filmowe zbliżenie, ukazują się jako coś zgoła odmiennego. Brak tolerancji wobec Innego to przecież nieumiejętność wyjścia poza zamkniętą w ramy scenę naszej egzystencji. Co więcej, często wydaje się nam, że zbliżenie staje się niepotrzebne, bo widzimy wszystko dokładnie. Czy jednak z zamkniętego świata własnego życia możemy spostrzec dostatecznie wyraźnie to, co znajduje się poza nim? Zwłaszcza jeżeli determinują nas nawyki i uprzedzenia?... Siła spektaklu Puchera tkwi we wzbudzaniu takich wątpliwości.
William Shakespeare „Otello”. Reżyseria: Stefan Pucher. Scenografia: Barbara Ehnes. Deutsches Schauspielhaus Hamburg. Premiera: maj 2004. Spektakl prezentowany na III Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Dialog–Wrocław” w Operze Dolnośląskiej, 15 października 2006.