ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (97) / 2008

Karolina Żaba,

ODKLEJENIE

A A A
Low definition

Czy czujesz się jak eksperyment?” Nie należy oczekiwać, że Norman Leto poważnie odpowie na pytanie o to, czy tkwi w nurcie. Bo nie aspiruje do tego. Jeśli zapytać, co go w sztuce śmieszy, wymieni: pop, gender, queer, prowokacje, sztukę społeczną, zaangażowanie polityczne, religie, Duchampa, modne-niemodne, happening, to już było – nie było, antyglobaliści... i na koniec, z naciskiem doda: wannabie. Klasyfikowanie zjawisk pojawiających się na polu sztuki, nadawanie im etykietek, radykalne opiniowanie na pewno nie jest tym, co go interesuje. Jak mówi, „konkret zabija wszystko w tej dziedzinie, a teraz panuje zabawa w konkret i kategoryzację”. Żyjemy w epoce instant: nie ma czasu na powolne, spokojne dochodzenie do konkluzji i formowanie wniosków, wszystko musi być podane tu i teraz, żeby jak najmniej się wysilać; jak najmniej myśleć. Wszechobecne jest przekonanie, że najgorzej jest być niezdefiniowanym – czytaj nijakim.

Norman Leto nie odnajduje się w jakości high definition, jak pisze: „Brak konkretu czy wygenerowany od środka szum rodzi często nowe pomysły i jest zawsze odświeżający”. Stąd jego taktyka ciągłego uniku: bycie nieobliczalnym, wymykanie się kategoriom i opisom, która jest sposobem na pozostawienie sobie furtki do dalszych eksperymentów, pozwala zachować autonomię i niezależność. W czasach, kiedy nawet ogień można wygenerować na ekranie za pomocą sekwencji cyfr, Leto stara się uciec prostym definicjom i generalizacji – byle nie dać się sprowadzić do elementarnego wzoru, równoznacznego z utratą niepowtarzalności i autentyczności.

Odklejony

Z premedytacją ignoruje sprawy aktualne. To właśnie specyficzne „odklejenie”, wyabstrahowanie z otaczającej rzeczywistości, pozwala mu na badanie zachowań mas, włącznie z przeprowadzaniem symulacji komputerowych, bez niepotrzebnego zaangażowania. Odklejenie od rzeczywistości to główna oś twórczości Leto. Norman bowiem to, co robi, nazywa „sztuką uprawianą w przestrzeni psychologicznej”. „Jeśli masz jakikolwiek rdzeń osobowości, znajdziesz w środku ciekawszy krajobraz, niż to, co dookoła Ciebie” – to zdanie można nazwać wykładnią jego twórczości. Koncentracja na sobie i własnej percepcji jest dla Leto priorytetem nawet podczas portretowania innej osoby. W ten sposób, pomimo odtwarzania cudzych cech zewnętrznych, za każdym razem powstaje specyficzny autoportret Normana: „każdy portret może zatem wyglądać inaczej, jakby malowany przez innego obserwatora – wszystko to zależy od moich wewnętrznych warunków podczas portretowania kogoś. Końcowy efekt zawsze zależy ode mnie i portretowanego – nie jestem aparatem fotograficznym. (…) robię zdjęcie mojego umysłu w danej chwili”. Powstały efekt przypomina zatem nałożenie filtru, w tym wypadku jest nim usposobienie Normana Leto podczas pracy.


Puść kierownicę

Jeśli brać pod uwagę dokonane przez Ericha Fromma rozróżnienie na „wolność do” (pozytywną) i „wolność od” (negatywną), sztuka to wolność do ustanawiania sensów i znaczeń. Współczesny człowiek, żyjąc w świecie, gdzie wartością stał się indywidualizm, zyskał wolność w sensie pozytywnego urzeczywistniania swego „ja”, a więc ekspresji swych indywidualnych uczuciowych i zmysłowych możliwości. Wolność może jednak również prowadzić na rozdroża, jak mówił tytuł jednej z poprzednich indywidualnych wystaw Leto, prezentowanej w warszawskim CSW („Negatywne skutki wolności w wieku lat 26”). W skrajnych przypadkach istnieje zagrożenie, że wolność przerodzi się w permanentny stan negatywny, od którego chce się uciec – nierzadko w uległość, konformizm i podporządkowanie, dające poczucie bezpieczeństwa. Aldous Huxley twierdził, że wolność jest nieefektywna i przykra; że wolność to okrągły kołek w kwadratowej dziurze. W przypadku Normana Leto ta „wolność od” ma jednak znaczenie fundamentalne, przynajmniej jeżeli chodzi o takie dziedziny życia jak muzyka, malarstwo, film – gdzie, według artysty, nie trzeba się niczym przejmować. Każdy z jego obiektów w równym stopniu jest reprezentacją artysty, więc naprawdę nie ma znaczenia, co zostanie ostatecznie wybrane do prezentacji. Wszystkie zrobione przez niego rzeczy mają taką samą rangę. W wyniku takiej metody pracy osnową wystawy w art agendzie nova została piosenka „Buttes Monteaux”. Klip do niej jest w pewnym sensie efektem ubocznym prac nad innym projektem: „rozmyśliłem się z prezentacją tego (…) tuz przed wystawą, a wtedy zrobiliśmy z chłopakami próbę i nagraliśmy bez przygotowania utwór ‘Buttes Monteaux’. Muchy z pomieszczenia z Cobainem wykorzystałem do stworzenia delegatów w klipie do tej piosenki, który w ostatniej chwili trafił do galerii”. Istnienie potencjalnej możliwości nieskończonego przerabiania nie oznacza, że Norman opcję tę wykorzystuje w każdym przypadku: „właściwie to gramy zawsze od razu, nigdy nie wiemy, co to będzie, nigdy niczego nie poprawiamy (…), pozwalamy piosenkom brzmieć tak, jak zostały zagrane (…)”; „obrazów też nie poprawiam i przestałem się czymkolwiek przejmować w tej sprawie”. Nie przyjmuje żadnej strategii marketingowej, nie tworzy dla krytyki. Kwestie formalne schodzą na dalszy plan; celem jest ekspresja. Osiągnąć ją można tylko poprzez spontaniczność, odblokowanie się. Komfort wynikający z braku presji, by osiągnąć sukces i chęci rywalizacji jest tym, co stanowi o przewadze Leto nad pozostałymi: artysta osiąga łatwość tworzenia za pomocą praktycznie każdego medium, którego spróbuje, nie ważne czy akurat maluje, pracuje nad wizualizacją czy nagrywa wideo. Mówi, że „na bycie desperatem przyjdzie czas”. Na razie chciałby po prostu wejść, zrobić swoje, wyjść. Uniknąć powtarzania się, wyeksploatowania. Na pytanie: „Czego nie chciałbyś osiągnąć? Co byłoby dla Ciebie porażką? odpowiada: wpaść w jakąś koleinę czy coś w tym rodzaju.”


Underground. Understatement

Goethe powiedział: „Artysto, twórz, nie gadaj!” Zgodnie z tym postulatem Norman nie inwestuje w PR, o nim samym i za niego ma mówić jego sztuka. Daleko mu do manii wielkości: nie czuje się komfortowo podczas wywiadów, nie pisze manifestów. Twórczość jest jednocześnie projektorem rzutującym emocje z wnętrza, jak i parawanem, za którym się kryje. Nie atakuje swą osobą, by za wszelką cenę zaistnieć. Jest go nawet za mało, z kolei ta anonimowość budzi ciekawość i intryguje. Niechętnie wyjaśnia.

Z odbiorcą komunikuje się poprzez połączenie elementu wizualnego z przekazem czysto werbalnym. Tak więc w novej mamy piosenkę „Buttes Monteaux” z klipem, „Fragmenty scenariusza” wyświetlane na ekranie telewizora (przewijające się numerowane wersety wzbogacone elementem ilustracyjnym w postaci animacji komputerowej) i uzupełniające całość trzy płótna. Zdecydowanie udało się uniknąć przerostu formy nad treścią. Wszystko zdaje się być świeże i niezmanierowane. Efekt jest osiągnięty za pomocą minimum środków: zawężona kolorystyka obrazów, tekst prezentowany na oldschoolowym sprzęcie, ascetyczny klip, czyli żadnych fajerwerków, bez feerii kolorów.

Klip, prezentowany w największym pomieszczeniu galerii, składa się z trzech biegnących równolegle ścieżek: muzyki, wizualizacji i pojawiającego się w dolnej części ekranu tekstu. Wydaje się, że każde z nich biegnie swoim torem (co nie dziwi, biorąc pod uwagę sposób, w jaki te składowe zostały połączone – „piosenki puszczamy na wystawach, albo dodajemy do filmów, do których potrafią nie pasować”. Trzy ścieżki jednak zbiegają się, jeżeli wziąć pod uwagę post-grunge’owy klimat piosenki, plakat z włosami Cobaina, pojawiający się w kilku ujęciach oraz oczywiście rozpatrując wymowę i przekaz całości. Ekspresji językowej towarzyszy dopełniające „znaczące milczenie” czy też niedomknięcie. Każdemu dana jest możliwość osobistego dokonania dekonstrukcji tej twórczości.

Czy jesteś delegatem?

Prezentacja w novej porusza kwestie czysto egzystencjalne, prowokuje do stawiania sobie fundamentalnych pytań. Chyba najwyraźniej zarysowanym problemem całego pokazu jest zagubienie współczesnego człowieka, brak autentyczności. Wszystko sprowadza się do poszukiwaniu mitycznego sensu. Pozostaje ślepe podążanie za tłumem, które w istocie jest pułapką, kolejne cele systematycznie tracą na wartości wraz z pojawieniem się następnych, bardziej atrakcyjnych. Leto wytyka konformizm „z początku XXI wieku”, odcięcie się od swojego prawdziwego „ja”, przyjęcie cudzych wartości i miar za jedyne właściwe, ślepe podążanie za tłumem – „delegatami” – określeniem w tym kontekście pejoratywnym. Norman Leto zadaje pytanie, nad którym wcześniej zastanawiał się Fromm: czy potrzeba wolności jest sprzężona z instynktownym pragnieniem ograniczenia tej wartości? Każdy musi rozważyć, czy to, do czego zmierza, za czym się ugania, ma sens. I na koniec, już po wyjściu z wystawy, zostaje z pytaniem zaadresowanym do siebie: czy jestem delegatem?
Norman Leto, „Piosenka Buttes Monteaux wraz z klipem i trzy obrazy olejne”. art agenda nova, Kraków, ul. Kochanowskiego 10, 23 listopada – 31 grudnia 2007.