ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (103) / 2008

Wojciech Brzoska, Magdalena Boczkowska,

WSZYSTKO PRZEZ JUDASZA

A A A
Z Wojciechem Brzoską rozmawia Magdalena Boczkowska.
Magdalena Boczkowska: Wojtku, kwestia Boga czy szerzej – religii, często pojawia się w Twojej książce „Sacro casco”, w najnowszym tomiku odwołania do Biblii, choćby przez używanie stylu addytywnego, są jeszcze wyraźniejsze. Skąd takie zainteresowanie tematyką religijną? Czy trudno było Ci pisać w ten sposób?

Wojciech Brzoska: Nie nazwałbym tego „kwestią Boga”, jeśli już, to raczej swego rodzaju poetyckim drążeniem wątku metafizyczno-religijnego, chociaż i tutaj z kolei musiałbym rozgraniczyć te dwa tematy. Od dawna w moich wierszach, jeszcze tych sprzed tomu „Sacro casco”, pojawiały się wątki związane z „wiarą”, ale sprowadzaną raczej do problematyki metafizycznej z kręgu sacrum/profanum, do układania poetyckiego świata w rodzaj „boskich” puzzli. Do tego dochodziły pytania o rolę przypadku, przeznaczenia… W nowych wierszach coraz silniej wybrzmiewa problematyka religii samej w sobie, stosunku człowieka do niej, jego relacji z Bogiem i z drugim człowiekiem… A skąd to się bierze? To chyba oczywiste, że bodajże większość ludzi ma jakieś tam swoje, nazwijmy to górnolotnie, egzystencjalne pytania, na które szuka odpowiedzi, tematy, które zaprzątają umysł… Jedni szukają odpowiedzi w religii, inni w filozofii, poeta porusza się w przestrzeni języka. Jeśli pytasz, czy trudno było mi pisać wiersze z nowego tomu w stylu quasi-biblijnym, odpowiedź brzmi – zatrważająco łatwo, pomimo, że nigdy wcześniej nie zaczytywałem się raczej w tej pozycji…

M.B.: Kiedy w takim razie wiersz jest dla Ciebie skończony? Czy nieustannie coś poprawiasz, pracujesz nad tekstem? Czy po prostu piszesz? Zdarza Ci się, na przykład, wstać w nocy, by zanotować jakąś frazę, która akurat wpadła Ci do głowy?

W.B.: Nie mam w zwyczaju w nieskończoność pracować nad wierszem, przeważnie „załatwiam” wszystko w kilka godzin, czasem proces ten wydłuża się do paru dni. Tekst uznaję za „gotowy” w momencie, kiedy – najogólniej mówiąc – jestem już z niego zadowolony. Kiedy po wstępnej euforii przyglądam się słowom z kilkugodzinnego, czasem kilkudniowego dystansu i nadal uważam, że wszystkie elementy układanki do siebie pasują i znajdują się na swoim miejscu, wtedy wiersz uważam za „skończony”. Co nie znaczy, że nie zdarzyło mi się zrezygnować z jakichś utworów nawet po paru tygodniach, czy nawet po kilku miesiącach od ich napisania, na przykład podczas pracy nad książką czy arkuszem. Nie mam więc jakichś specjalnych reguł w tym względzie. A co do wstawania w nocy w celu zanotowania jakiejś frazy – raczej mi się to nie zdarza.
M.B.: Część wierszy z tomiku było wcześniej publikowanych w arkuszu poetyckim „dwanaście modlitw judasza”. I tam i tu w tytule pojawia się Judasz. Dlaczego akurat on? Chyba nie chodzi tylko o ową dwuznaczność, sugerowaną choćby przez zdjęcie na okładce?

W.B.: Nie, nie chodzi tylko o tę dwuznaczność, chociaż jest ona w koncepcji całego tomu z pewnością bardzo ważna… Biblijny Judasz jest, jak wiadomo, postacią arcyciekawą i, co ważne, w ocenie historyków właśnie niejednoznaczną. W najpowszechniejszej opinii stał się synonimem zła – zdrady, kłamstwa, fałszu, chciwości. W 1978 roku podobno odnaleziono jednak w Egipcie kopię gnostyckiego apokryfu nazwanego „Ewangelią Judasza”, według którego to Jezus poprosił Judasza, aby ten go wydał… Pytanie – czy Judasz był więc konieczny, aby dokonał się boski plan zbawienia? Czy był przeznaczony do spełnienia swojej, jakże niewdzięcznej roli, po czym popełnił samobójstwo? Coraz częściej w ostatnich latach odzywają się głosy „oczyszczające” Judasza z zarzutów, mówi się też o politycznych uwarunkowaniach jego postępowania… A może właśnie wierzący potrzebowali kogoś, kogo mogliby winić za męczeńską śmierć Jezusa i mówić, że to wszystko przez judasza, właśnie. Bo zrzucanie winy na kogoś od wieków leży przecież niestety w ludzkiej naturze… Podobnie jak podglądanie i obserwowanie. Judasz, jak nikt inny, jest więc odzwierciedleniem ludzkich słabości, być może również przez to wydaje mi się dziwnie bliski… Jako outsider, czarna owca.

M.B.: No właśnie. Powiedziałeś – czarna owca. Czy dzisiaj poeta też jest tak traktowany? Jak wyklęty, outsider, który zawsze mówi „nie” światu?
W.B.: To pytanie powinno być chyba raczej adresowane do czytelników albo też po prostu – do tzw. „zwykłych ludzi”. Wydaje mi się, że wciąż, przynajmniej w Polsce, w opinii osób nie związanych z literackim obiegiem, pokutuje mit romantycznego wizerunku poety jako jakiegoś natchnionego wieszcza, trochę zbuntowanego, mocno oderwanego od tzw. szarej rzeczywistości. Tymczasem większość współczesnych poetów nie utrzymuje się przecież tylko i wyłącznie z pisania, wykonuje przeróżne zawody, często czerpiąc inspirację właśnie z codzienności. Poezja bywa więc tylko jedną z wielu form ich aktywności, na pewno ważną, ale jednak jedną z wielu... Jest jednak chyba wciąż coś wstydliwego i podejrzanego w publicznym przyznaniu się do bycia poetą, bo rodzi to dziwne skojarzenia – ludzie wyobrażają sobie kogoś nie do końca zrównoważonego psychicznie, jakiegoś wariata, który po kryjomu, w samotności dłubie sobie coś, czego i tak nikt nie czyta. I z czego na pewno nie ma pieniędzy. Innymi słowy – nie ma się chyba po prostu czym chwalić!
M.B.: Na przestrzeni wszystkich Twoich książek widać wyraźną zmianę poetyki. Początkowo byłeś takim „podsłuchiwaczem” codzienności, z czasem Twoje wiersze stały się bardziej osobiste, emocjonalne. Co wpłynęło na zmianę postawy? Chęć spróbowania czegoś nowego czy też jakieś doświadczenia lekturowe?

W.B.: Nie wydaje mi się, a przynajmniej ja sam nie odnoszę takiego wrażenia, aby moje nowsze wiersze były bardziej „osobiste” czy też „emocjonalne”. Wiersze zrodzone z, jak to określiłaś, „podsłuchiwania codzienności” mogą przecież równie mocno oddziaływać jak i te, które powstały na bazie rzekomo własnych doświadczeń… Ja ten punkt ciężkości widzę w poezji raczej gdzie indziej… A co wpływa na zmianę? Ciągłe poszukiwanie…

M.B.: Poszukiwanie nowego, jak rozumiem. Na ile w takim razie ważna jest dla Ciebie tradycja literacka? Czy utożsamiasz się na przykład z tzw. rocznikami 70.?

W.B.: Tradycja literacka jest ważna dlatego, że zawsze stanowi jakiś tam punkt odniesienia… Dla mnie jednak ważniejsi są raczej konkretni poeci i ich konkretne wiersze, aniżeli „pokolenia” czy „roczniki”. To są kategorie bardziej istotne chyba raczej dla krytyków aniżeli dla samych poetów.

M.B.: Pewnie tak jest. Ale, czy pisząc, myślisz o tym, dla kogo piszesz, o czytelniku? Czy czujesz się w jakiś sposób odpowiedzialny za słowo?

W.B.: Nie, niestety nigdy nie pomyślę o czytelniku, zanim nie napiszę wiersza, przenigdy… I nigdy nie wiem, dla kogo piszę, oprócz samego siebie. Tego przecież nigdy nie można być pewnym! I czuję się wciąż bardziej nieodpowiedzialny niż odpowiedzialny. Wciąż jestem przed słowem, a nie po. Niech sobie czytelnicy robią z tymi wierszami, co zechcą, takie ich święte prawo czy lewo… Niech tylko chociaż te moje wiersze odwiedzą, a już będę z tego bardzo rad.

M.B.: Ostatnio zacząłeś pisać również teksty prozatorskie. Dlaczego? Czy w prozie można wyrazić coś innego niż w poezji?

W.B.: Z pewnością proza daje inne możliwości niż poezja. Ale „teksty prozatorskie” w moim przypadku to za dużo powiedziane, póki co popełniłem zaledwie jeden tekst, który został opublikowany w „Lampie”… Nie wiem, czy kiedyś jeszcze wrócę do prozy.

M.B.: Czy jest coś, czego nie potrafisz opisać?

W.B.: Pewnie tak, ale w tym momencie nie mam pojęcia, co by to mogło być…

M.B.: Możesz powiedzieć parę słów o płycie „NIE- takty”?

W.B.: Żeby powiedzieć o płycie „NIE-takty”, muszę najpierw wspomnieć o poetycko-muzycznym duecie Brzoska & Mosquito. Mniej więcej w połowie zeszłego roku wraz z Adamem Kusiakiem z Mosquito Project zaczęliśmy łączyć moje wiersze z muzyką. Adam od kilku lat z pasją tworzy muzykę instrumentalną, ilustracyjną, spotkaliśmy się kilka lat temu przy okazji filmu „Scrafitto”. W zeszłym roku, w studio Adama, przez parę miesięcy pracowaliśmy nad melodeklamacjami moich wierszy, które ostatecznie ułożyły się w ponad czterdziestominutowy materiał płytowy, zatytułowany właśnie „NIE- takty”. Dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie, miałem wrażenie jakby, zwłaszcza te starsze wiersze, mówione w rytm muzyki nabierały zupełnie nowego „życia”. Pod koniec zeszłego roku zagraliśmy kilka koncertów, a płyta, mam nadzieję, ukaże się pod koniec tego roku, najprawdopodobniej jako dodatek do pisma literackiego „RED”. Póki co, utworów można posłuchać na stronie internetowej Mosquito Project: http://www.mosquito.pl/projekty.htm I pomimo, że na płycie nie znalazł się żaden wiersz z tomiku „przez judasza”, do jej posłuchania serdecznie zapraszam. Zapraszamy również na najbliższy koncert zespołu Brzoska & Mosquito do Domu Kultury w Chwałowicach, w Rybniku, 4 kwietnia o godz.18.00. O kolejnych koncertach i spotkaniach będę na pewno informował na bieżąco na swojej stronie w serwisie www.literackie.pl.

M.B.: Zapraszamy. Dziękuję za rozmowę.
marzec 2008. „artPAPIER” jest patronem medialnym tomiku Wojciecha Brzoski „przez judasza”.