ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (111-112) / 2008

Magdalena Boczkowska,

ZAWSZE ZOSTANIE NAM GRECJA

A A A
„Kosmopolita, niekochany mąż niekochanej kobiety, drobny żurnalista z najbardziej siermiężnego krańca Europy, odludek i dziwak, histeryk, egocentryk. Lub krócej i piękniej: nadwrażliwy skurwysyn. Albo pijane dziecko we mgle” – tymi słowami charakteryzuje się Piotr, który dręczony wyrzutami sumienia z powodu wymuszenia na Ewie-żonie dokonania aborcji, zabiera ją na wczasy do Grecji. Rozwód jednakże już wisi w powietrzu. W czasie rejsu mężczyzna nawiązuje romans, a Ewa postanawia skrócić wakacje i wrócić do Polski. Banalna historia miłosna, jakich wiele? Nie do końca... Wystarczy bowiem dodać, że rzecz dzieje się w trudnych latach 80., a Piotr zakochuje się nie, jak można by założyć, w seksownej Greczynce, lecz w angielskim turyście – Jeffie. Tak pokrótce można zarysować fabułę powieści Tadeusza Olszewskiego.

„Zatoka Ostów” – bo taki tytuł nosi omawiana proza – jest książką wyjątkową przede wszystkim ze względu na historię swojego powstania. Napisana w latach 80. (skończona 13 lutego 1988 roku), nigdy nie została wydana, choć plany wydawnicze istniały – historię powieści w niezwykle interesującym posłowiu opisuje Tomasz Kaliściak. Poznanie tych perypetii jest niezbędne do zrozumienia różnic pomiędzy językiem, jakim posługują się bohaterowie książki, czy też ich obyczajowością bądź zachowaniem, a postaciami ze współczesnej polskiej prozy. Rodzi się wtedy już tylko jedno pytanie – czy przez te 20 lat polska homofobia jakkolwiek się zmieniła? I odpowiedź nie jest niestety zbyt optymistyczna.

Piotr wyznaje kochankowi: „przepraszam cię, Jeff. Oto wypieram się ciebie. Robię to ze strachu, z głupiego, prymitywnego lęku przed cudzą pogardą, przed pogardą kogoś, na kim mi zupełnie nie zależy. A więc to lęk nie tylko prymitywny, ale i irracjonalny. A może płynący z mojego zniewolenia, z podporządkowania tak zwanej normie społecznej...? Gdybyś był kobietą, mógłbym na cały świat krzyczeć, że cię kocham. I to by mi zjednywało sympatię ludzi (...) Ale nie jesteś kobietą i chwała Bogu za to. Nie jesteś, dlatego muszę kryć się z tą miłością, muszę udawać, że cię nie ma. Inaczej chcieliby nas rozszarpać, rozdeptać, jak wróble rozszarpują kanarka tylko za to, że jest żółty. Wybacz mi więc. Kłamię nie dlatego, że się ciebie wstydzę. Kłamię, bo chcę, żeby nikt cię nie nazwał złym słowem. Żeby to, co jest tylko nasze, nie zostało oplute brudną śliną, ochlapane błotem wściekłej nienawiści”. Można by pomyśleć, że zdanie o „wściekłej nienawiści” zostało napisane nie w latach 80. zeszłego wieku, ale w tworze zwanym IV RP – tak idealnie definiuje bowiem dyskurs, jakim posługiwał się duet Roman Giertych & Wojciech Wierzejski lub inni przedstawiciele skrajnie prawicowych i ultrakonserwatywnych ugrupowań politycznych. Przez ostatnie lata Polska nie stała się krajem tolerancyjnym. Jedyna różnica polega tylko na tym, że dawniej o homoseksualistach w ogóle nie mówiono, a teraz nazywa się ich wrogami narodu w myśl zasady „gej = Żyd” bądź „gej = pedofil”. Bohaterowie nie mogą więc przyznać się do swej orientacji, nie mogą żyć w Polsce razem, tak jakby pragnęli, dlatego jednak Piotr, mimo wszystko, decyduje się na emigrację i wyjazd do Wielkiej Brytanii. Powieść Olszewskiego nie kończy się jednakże happy endem. Szczęśliwe zakończenie wypaczyłoby sens opowiadanej historii, czyniąc ją tylko i wyłącznie wakacyjnym czytadłem.

Tło polityczne jest dla omawianej prozy bardzo ważne. Przemiany, jakie zachodzą w Polsce, wywołują w Piotrze głębokie poczucie zakorzenienia i silny patriotyzm. Mógł zostać z ukochanym w Grecji, w Merihas, czyli tytułowej Zatoce Ostów, nie musiał wracać do ojczyzny. Wielu nie wróciło, bo jak powiedział bohaterowi taksówkarz: „po cholerę pan wracał? Przecież tu się żyć nie daje”. W powieści pojawiają się obrazy typowe dla tamtego okresu – Lech Wałęsa z wielkim długopisem i wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej w klapie marynarki podpisuje porozumienia z rządem; komunikacja strajkuje; na ulicach zamieszki; telefony nie działają; w końcu rząd podejmuje decyzję o zamknięciu granic i wprowadzeniu stanu wojennego. Mówi się, że miłość jest najsilniejszym uczuciem na świecie, które może pokonać już tylko śmierć. W powieści Olszewskiego ma ona jeszcze jednego wroga – historię, która toczy się na oczach Piotra. To ona bowiem uniemożliwia mu osiągnięcie spełnienia w życiu z Jeffem.

Autor „Jesieni z Audenem” porusza nie tylko problem, ciągle istniejącej, homofobii, ale i równie istotną kwestię tożsamości gejów, łamiąc przy tym liczne stereotypy głęboko zakorzenione w naszym społeczeństwie. Piotr uważa się za biseksualistę, przez lata żyje przecież w heteroseksualnym związku. Jednakże pożądanie (a potem miłość) do mężczyzny bierze w nim górę. Co ciekawe, nasz bohater dręczony jest wyrzutami sumienia. Homoseksualne pożądanie nazywa „ciemnym” – pojawia się zatem kolejny stereotyp – pociąg do mężczyzny jest „zły” („ciemny”) w przeciwieństwie do pragnienia kobiecego ciała, które jest „jasne” (w domyśle: „słuszne”, „zdrowe”, „naturalne” itp.). Piotr przechodzi nawet okres, w którym kolejne kobiety mają być potencjalnymi „uzdrowicielkami”. Eksperymenty nie udają się aż do momentu, w którym w jego życiu pojawia się Ewa – wydaje mu się wówczas, że jest „uleczony”. Wszystko jednak i tak zmienia się w konfrontacji z prawdziwą miłością. Do Jeffa. Piotr przekonuje się bowiem, że nie można zmienić własnej natury. Nie można wyprzeć się samego siebie. Olszewski przełamuje zatem kolejny stereotyp – uczucie, łączące obu bohaterów, to prawdziwa wielka miłość, a nie tylko pożądanie czysto cielesne. Zazwyczaj w kontekście potępiania partnerów homoseksualnych w niektórych środowiskach mówi się bowiem tylko i wyłącznie o seksie, a nie o miłości. Dlaczego? Zapewne dlatego, że danie „seksualnie niepoprawnym” prawa do miłości jeszcze bardziej niwelowałoby różnicę pomiędzy związkiem mężczyzna/mężczyzna bądź kobieta/kobieta a mężczyzna/kobieta.

„Zatoka Ostów” powinna szybko znaleźć należne jej miejsce na mapie polskiej literatury homoerotycznej. Od głośnego coming out’u Michała Witkowskiego w 2005 roku książek o mniejszościach seksualnych (i pisanych przez homoseksualistów) powstaje w naszym kraju coraz więcej i coraz więcej osób decyduje się na „wyjście z szafy”. Powieść Olszewskiego mogła zapoczątkować tę sytuację o wiele wcześniej, ale nie dano jej na to szansy. Chociaż może to i lepiej, bo zapewne rację ma Kaliściak, pisząc, iż proza ta albo zostałaby całkowicie niezauważona, albo wywołałaby burzę. Burzę – dodajmy, na którą wtedy nie byliśmy przygotowani. Problem polega tylko na tym, że po 20 latach nadal nie jesteśmy. Choć chyba wykonaliśmy mały kroczek naprzód, o czym świadczą liczne Parady Równości w wielu polskich miastach czy medialna Kampania Przeciw Homofobii (na przykład akcja „Niech nas zobaczą”). A jak wiadomo, jeden mały kroczek pojedynczego (tolerancyjnego) człowieka może okazać się wielkim krokiem całej homofobicznej polskiej społeczności...
Tadeusz Olszewski: „Zatoka Ostów”. Instytut Wydawniczy Latarnik. Michałów – Grabina 2008.