ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (114) / 2008

Grzegorz Wysocki,

O TYM, W JAKI SPOSÓB, WSPOMAGAJĄC SIĘ PORAŻENIEM PIORUNA, OPOWIEDZIEĆ O SOBIE

A A A
To zbyt piękna historia, żeby ją trzymać pod korcem. Mam zamiar napisać powieść. (Mircea Eliade ustami Teda Jonesa, fikcyjnego korespondenta „Time Magazine”)
1. Pisząc w chwili obecnej o „Młodości stulatka” Eliadego, powinno pisać się jednocześnie o co najmniej trzech utworach. Oprócz samej powieści mam na myśli świetne posłowie autorstwa tłumacza książki – Ireneusza Kanii, oraz niedawno wyświetlaną w kinach ekranizację „Młodości” zrealizowaną przez Francisa Forda Coppolę. Do tego dorzucić można by i inne konteksty w rodzaju „Dzienników” i dwóch tomów wspomnień Eliadego (koniecznych do jak najpełniejszego odczytania wątków autobiograficznych dzieła), pozostałych (licznych) utworów beletrystycznych jego autorstwa czy opowiedzianej polskiemu czytelnikowi przez Kanię baśni rumuńskiej, której trawestacją i modyfikacją jest właśnie „Młodość stulatka”. Jeszcze przed streszczeniem tej baśni, wydobytej z „nadzwyczajnie zasobnej skarbnicy rumuńskiego folkloru”, winny jestem czytelnikowi ważną informację: często i gęsto będę korzystał ze szkicu Ireneusza Kanii i chociażby już z tego powodu nie śmiem nawet nazwać niniejszego tekstu recenzją. Co najwyżej mają tutaj Państwo do czynienia ze skromnym omówieniem polecanym tylko tym, którzy z całą pewnością nie sięgną do dzieła Eliadego/Kanii. Pozostałych już w tym miejscu odsyłam do pełnych wersji omawianych tutaj utworów.

2. Baśń, którą przytacza Kania, a która stała się punktem wyjścia dla powieści Eliadego, rozpoczyna się od problemów młodej i szczęśliwej pary królewskiej nie mogącej doczekać się upragnionego potomka. Po interwencji pustelnika słynącego z mądrości i znajomości czarów królewna zachodzi w ciążę, jednak jakiś czas przed porodem „królewicz zaczyna miotać się w łonie matki, krzyczeć i płakać, i nie sposób go udobruchać”. Zdesperowany ojciec obiecuje mu więc „młodość bez starości i życie bez śmierci” – w tym momencie chłopiec milknie i „spokojnie przychodzi na świat”. Po latach syn domaga się od ojca spełnienia danej dawno temu obietnicy, co oczywiście nie leży w zasięgu możliwości zrozpaczonego tą prośbą króla. Królewicz mimo to postanawia wyruszyć w drogę, by odnaleźć obiecane „życie bez śmierci”. „Po licznych perypetiach i próbach Fat-Frumos dociera do celu”. W tej nieznanej krainie królewicz może żyć wiecznie, niczym się nie martwiąc i nie starzejąc się nigdy, nie może jednak pod żadnym pozorem zapuścić się w miejsce nazywane Doliną Płaczu. Jak się domyślamy, Fat-Frumos łamie zakaz, co kończy się dla niego tragicznie: wraca „pamięć przeszłości”, tęsknota za miejscem urodzenia i potrzeba ponownego ujrzenia rodziców. Młodzieniec rusza więc w drogę powrotną, która jest jego ostatnią drogą. Królewski pałac dawno już rozpadł się w gruzy, rodzice nie żyją od setek lat, a ich dawny kraj od dawna nie istnieje. W krótkim czasie zmienił się też stan fizyczny królewicza: „wyrosła mu długa biała broda, wzrok mu się przyćmił, kolana zaczęły drżeć”.

3. Streszczona powyżej historia jest jedną z najbardziej znanych baśni rumuńskich. Po raz pierwszy opublikowana została ona pod tytułem „Młodość bez starości i życie bez śmierci” przez słynnego zbieracza i badacza folkloru P. Ispirescu. Natomiast oryginalny tytuł „Młodości stulatka” Eliadego brzmi „Młodość bez młodości” – taki też tytuł nosi film Coppoli („Youth without youth”). Oczywiście, Eliade wykorzystuje schemat baśniowy w sobie właściwy sposób, odpowiednio go modyfikując, zachowując z niego pewne tylko elementy, inne odrzucając lub przynajmniej spychając na margines. Bohaterem powieści jest Dominik Matei, siedemdziesięcioletni profesor, któremu nie udało się spełnić życiowych ambicji – nie dane było mu nauczyć się licznych orientalnych języków, których naukę wciąż na nowo rozpoczynał i porzucał, nie dane było mu wybić się ponad przeciętność, nie udało mu się posiąść nadludzkiej wiedzy, a przede wszystkim nie wystarczyło mu na to wszystko czasu. W Wielkanoc roku 1938 profesor Matei zostaje porażony piorunem w centrum Bukaresztu (znaczący jest i rok wydarzenia – moment przed rozpętaniem kolejnej wielkiej wojny, kolejnej epoki wstrząsów i rewolucji – jak i konkretna chwila: M. Calinescu, autor eseju o „Młodości stulatka”, zwraca uwagę na symboliczną wymowę momentu, w którym kończy się „świecka” egzystencja bohatera i zaczyna „odrodzenie” Dominika). Cudownym zrządzeniem losu (Boga? innych demonów? za sprawą eksperymentujących z elektrycznością nazistów?) Dominik żyje, a konkretniej – przeżywa drugą młodość: jest energicznym i żywiołowym staruszkiem w ciele trzydziestolatka. Zaczyna się długotrwała obserwacja „cudownego przypadku”, a do wzmożonego i dość zrozumiałego zainteresowania ze strony środowiska medycznego dochodzi jeszcze ciekawość świata mediów, Siguranty i Gestapo.

4. Myliłby się jednak ten, kto posądziłby Eliadego o stworzenie fantastycznonaukowego kryminału – mimo że znajdziemy tutaj elementy kryminalnej intrygi. Przede wszystkim jest „Młodość stulatka” esejem, a może „eseistycznym brykiem” (esencją?) i zbiorem różnych hipotez zaczerpniętych z naukowych dzieł Eliadego, w którym fabuła, choć starannie prowadzona, jest zaledwie pretekstem do prezentowania innych treści. Interesujące jest również określenie zaczerpnięte z pierwszego już zdania posłowa Kanii – jego zdaniem mamy tutaj do czynienia z „kryptoautobiografią fantastyczną Mircei Eliadego”. Kania, znawca i tłumacz sporej części dorobku Eliadego, jak nikt inny zauważa, jak wiele własnych pasji, dążeń, marzeń i preżyć udało się w powieści zawrzeć autorowi „Historii wierzeń i idei religijnych”. Zdaniem Kanii, Eliade, który zaczął tę powieść pisać, gdy dobiegał siedemdziesiątki, wyrusza przy jej pomocy w podróż do miejsc z kraju dzieciństwa, w poszukiwaniu „utraconego czasu”. Sugeruje również, że sam Dominik Matei to jego alter ego z czasów młodości, kiedy to był „przepełniony ambicją zostania drugim Pico della Mirandolą” i utyskiwał na swą mierną pamięć nie pozwalająca mu na przyswojenie wielu języków obcych, które pragnął poznać. Nawiązując zaś do miłosnych wątków powieści, ledwie naszkicowanych, choć znaczących przy zgłębianiu autobiograficznych jej aspektów, zapytuje retorycznie: „A czy Laura, z którą Dominik musi się rozstać, aby zrealizowaćswe powołania polihistora, to nie owa tajemnicza fiołkowooka R... z 'Zapowiedzi równonocy', którą – acz z ciężkim sercem – opuszcza dwudziestojednoletni Eliade, aby jechać do Indii i studiować tam sanskryt oraz indyjską filozofię? Czyż epizod z Weroniką, jej druga osobowość, anamneza – to nie echa owych studiów, a może tej przygody z Majtreji Dasgupta tudzież praktyk jogicznych w Ryszikesz?”.

5. Powieść Eliadego nie należy do wielkich dzieł literatury światowej, mimo że wolno wymienić ją jednym tchem z innymi kanonicznymi już tytułami traktującymi o micie wiecznej młodości i warunkowej nieśmiertelności w rodzaju „Fausta” Goethego czy „Portretu Doriana Graya”. Nie jest to też utwór szczególnie oryginalny pod względem formalnym czy stylistycznym, nie jest to dzieło domagające się bezwarunkowo lektury od deski do deski, gdyż i intryga fabularna nie stanowi jego największej wartości. Po powieść sięgnąć powinni obowiązkowo wszyscy badacze i miłośnicy życia i twórczości Eliadego (tych jednak do lektury zachęcać dwa razy nie trzeba), detektywi-literaturoznawcy śledzący każdy przejaw autobiograficznych odniesień i tropów, wreszcie osobnicy zainteresowani zjawiskami i pojęciami takimi jak eschatologia i demonologia elektryczności, wojny atomowe, historia języka, reinkarnacja, człowiek posthistoryczny, anamneza czy hypermnezja, bo z tymi wszystkimi kwestiami w mniejszym lub większym stopniu mierzy się w „Młodości stulatka” jej autor. Ostatnią grupą czytelników, którzy powinni z zainteresowaniem przebrnąć przez historię odmłodzonego profesora, są oczywiście kinomani, widzowie „Youth without youth” Coppoli, obrazu, za sprawą którego ukazało się u nas drugie już wydanie doskonale przetłumaczonej oraz skomentowanej przez Ireneusza Kanię powieści Eliadego.
Mircea Eliade: „Młodość stulatka”. Przeł. Ireneusz Kania. Wyd. II. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2008.