ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (114) / 2008

Radosław Sobotka,

WIERSZE

A A A
Spotkanie z ekscentrycznym architektem, Peterem Semoličem

widok jak ze słoweńskiej pocztówki:
siedzimy na czerwonej ławeczce w
długich, białych koszulach z szerokimi
rękawami, trochę czytamy, oglądam okolicę:

rozchodzi się zapach kawy parzonej
przez gospodynie - dobre, stare, wszechwiedzące
zaklinaczki-plotkareczki, a czasem nawet
fryzjerki ze zgrabnymi palcami.

ich mężowie o tłustych policzkach, drobnych,
grubych palcach, cisnących obrączkach, czytają
gazetę, kręcą młynki kciukami, wyjmują karty,
znoszą beczki - jest wesoło, brakuje tylko katarynki.

patrzymy na wzgórza porośnięte trawą -
- rykowisko. polowań brak. niedawno odbyły się gody,
dalej gościniec, pasieki, zagajnik, dwaj chłopcy
codziennie zostawiają słupy soli i naprawiają żłób,

wyglądają zabawnie - jak dwaj młodzi poganie
z furmanką, mają ciemne, grube
brwi i podciągnięte murawą koszule,
ich obręcze barkowe wyglądają solidnie, zdrowo.

siedzimy kolejny dzień, spożywamy sałatki,
próbuję wydobyć plany, części mowy,
nadające się na fundamenty, okiennice,
pokrycie dachu. na własne zorganizowanie.

właściwie nie wiem, czemu chciałem
kupić dom ze słów, ustalić znaczenie, położenie i miejsca,
czemu szukałem utopii, czemu ziemi obiecanej,
miałem wolne, nosiłem luźne koszule, podróżowałem autostopem.

nadal chcę szukać. zaznaczyć miejsce.



Roznosiciel gazet Adolf H. zostaje napadnięty w małej austriackiej miejscowości w północno-zachodniej części kraju.

wstaje, przeciera zaropiałe oczy,
wychyla głowę przez zieloną ramę.
zaogniło się i wstało, śpiewają ptaki,
pani Cohen rozwiesza pranie,
sznur ugina się, słupy trzymają mocno.

schodzi, matka wyciera ziemiste policzki,
poprawia tracht, nakaz ojca
(on sam preferuje żółtą kamizelkę).

Wychodzi, pan Haider zamówił dzisiaj
„dodatek sportowy” oraz „poradnik patrioty”,
ciężko, wokół cholerne wąskie okna,
brukowa kostka, duszno.

stacja kolejowa, cztery puste perony,
cztery krawędzie, peronowa kasa
jeszcze nieczynna, przejście podziemne,
nadziemne, brak. zostawia paczkę,

powiedzmy, że idzie dalej.
czterech wyrostków, jeden facet
rzuca kamieniami i wykrzykuje:
„Adolf, drobniutki, tępy Adolf-gazeciarz
z sąsiedztwa”, krew spływa, kolana pieką.

Schnauze!
ja wam pokażę,
ja wam jeszcze pokażę.



Lato z Julianem Kawalcem

obserwowałem wzorowe, tłuste krowy.
ich twarde kopyta wbijały się w
rozgrzany asfalt, jakby zostawiając
znaki dla późniejszej cywilizacji.

dom babci Jadwigi, pachnący świeżymi grzybami
i starym ubraniem, mocno i orzeźwiająco.
siedzieliśmy z Julianem. kurzyło się. na polu
stary człowiek poprawiał czapkę. słońce smarowało
nam plecy, karki, policzki, pot rozcierał białe koszule.

myśleliśmy o Zuzalinie tak, jak można myśleć,
kiedy masz naście lat i wiesz, że jesteś cwany,
a białe, odsłonięte łydki działają jak zaproszenie
do myślenia o białych, odsłoniętych łydkach.

potem zachmurzyło się i spadło.
wał pękł, woda poszła, zbierając sztachety,
okiennice, tłuste krowy, koty, konie, nawet
czapki. babcia Jadwiga odsłoniła swoje
białoniebieskie jak nić pająka pęciny.

nie było czasu na strach.
myślałem - tak umierają starzy ludzie
i krowy, i konie.
konie również.



***

nie będę pisał o przodownikach
ich ezopowych występkach
o tym co mnie kręci
internet informacja inflacja

nie będę wymyślał brutalnych obrazków
dajmy na to kobieta w czerwonym bikini
topi się meszki kąsają pomost jezioro
kelnerka dudni w blat
podaje piwo nie widziała nic nie wie

nie obchodzi mnie jaki program kryminalny
poświęciłby odcinek niewątpliwie nieprzyjemnej
śmierci św. Wojciecha ani kto miał czelność podbić
rozwiniętych traków i jakie były potem ich perypetie

nie powiem o tym po co przyszedłem bo nie wiem
ani o tym że przyszliśmy się kochać
wszystko w tym względzie jest ustalone
wstydzę się o tym pisać

nie wytłumaczę czemu prawdziwy fan Legii
rzuca się na grupkę czerwonych kibiców
jak samiec broniący swojego terytorium
jakby byli z obcego stada

ja chciałbym tylko pisać juwenilia
o wzrastaniu na przykład stadionów
i rosnącej sprzedaży trampek
w ramach nadchodzącego lata