ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (115) / 2008

Maciej Woźniak,

DZIECI LEPSZEGO BOGA

A A A
Atrium Musicae de Madrid / Gregorio Paniagua, „Musique Arabo-Andalouse”, Harmonia Mundi France.
Niełatwo trafić na albumy Atrium Musicae. Z niektórymi jest też ten kłopot, że nie wiadomo, czy w ogóle przeniesiono je z winylowych longplayów na krążki CD. Gregorio Paniagua był jednym z pionierów nagrywania muzyki dawnej w oparciu o wiedzę historyczną i muzyczną erudycję, ale ścieżki, które wydeptywał, zdążyły się zmienić w wyasfaltowane alejki, którymi chadza wielu wykonawców. Więc zdziwiłem się, gdy znalazłem „Muzykę Arabsko-Andaluzyjską” po prostu w sklepie. Oczywiście na CD brak daty wydania i informacji dotyczących wersji cyfrowej. Wiadomo tyle, że nagrania pochodzą sprzed trzydziestu paru lat.

Kiedy w połowie XX wieku z filharmonii wionęło orkiestrowych patosem i pudrem, po cichu zaczęła się dziwna, zwrócona wstecz rewolucja. Alfred Deller wydał pierwsze płyty z renesansowymi pieśniami, Nicolaus Harnoncourt zaczął odsączać z XIX-wiecznego cellulitu muzykę baroku, Thomas Binkley nagrywał utwory Guillaume’a de Machaut, zaś w 1964r. Gregorio Paniagua powołał do życia Atrium Musicae de Madrid. Ten wykształcony na studiach medycznych i w konserwatorium erudyta (przy okazji zakonnik, trudniący się budową średniowiecznych instrumentów) cofnął się jeszcze o krok ku źródłom muzyki europejskiej (nagrywając m.in. ceniony album z utworami antycznej Grecji). A jedno ze źródeł biło akurat tam, gdzie mieszkał: na terenie dzisiejszej Hiszpanii.

Kompozycje z płyty sięgają wstecz do VIII wieku naszej ery, czyli do czasów, gdy muzułmańscy Maurowie podbili Półwysep Iberyjski, wypierając chrześcijańskich Wizygotów. Szybka ekspansja wynikała nie tyle z militarnej przewagi Arabów, co z przewagi cywilizacyjnej i kulturowej: w każdym zdobytym mieście od razu zakładali szpital i bibliotekę, a przywozili ze sobą takie nieznane w Europie wynalazki, jak narzędzia chirurgiczne, pastę do zębów i mydło. Kiedy w 755 roku kalifat w Kordobie ogłosił niezależność, tamtejsza kultura zogniskowała nie tylko wpływy chrześcijańskie i arabskie, ale także greckie, bo to Arabowie odkryli zapomniane zdobycze cywilizacji antycznej i przywrócili je Europie. Kiedy Londyn i Paryż były jeszcze drewniane, a ich mieszkańcy tonęli po kolana w błocie, miasta Andaluzji miały murowane pałace, wodociągi i brukowane ulice z latarniami. Wschodni architekci od dawna stosowali łuki i sklepienia, które potem podpatrzyli u nich budowniczowie gotyckich katedr, a na schematach poezji i muzyki arabskiej (wziętych od starożytnej Greków i Persów) wzorowali się pierwsi trubadurzy, dzięki czemu rozprzestrzeniły się one, dając podstawy zachodniej literaturze i muzyce. Niezbyt okrzesani władcy europejscy, którzy odwiedzali Kordobę, dostawali w podarunku stołowe sztućce, kwiaty ogrodowe i śpiewające na dworach dziewczęta – czyli to wszystko, co chrześcijańska Europa miała dopiero poznać.

To, że możemy dziś posłuchać muzyki z tamtych czasów, zawdzięczamy w dużej mierze przybyłemu do Kordoby w IX w. lutniście z Bagdadu znanemu jako Ziryab (czyli Kos), który założył słynną szkołę muzyczną, a także usystematyzował reguły wykonawcze oraz rodzaje utworów. Na płycie Gregorio Paniagua stara się odtworzyć podstawowa formę muzyczną tamtego okresu: Noubę, czyli rodzaj suity złożonej z melodii pogrupowanych w ustalonych tempach. Podobno istniały 24 Nouby, które odpowiadały 24 godzinom dnia, ale nie wszystkie się zachowały. Nouba jest formą monodyczną, głównie instrumentalna. Tempa suity (z których każde ma odrębną nazwę i ściśle określone miejsce w utworze) stopniowo przyspieszają, zaś każdą z melodii poprzedza – zależne od rodzaju rytmu – preludium. Bywało, że w skład Nouby wchodziły piosenki (o dowolnym rytmie i na wpół improwizowanym charakterze), używane czasem jako preludium, a czasem żeby połączyć części między sobą. Wszystko to wygląda na dość skomplikowane dopóki nie włączymy płyty i nie zaczniemy słuchać muzyki – odegranej tak lekko, płynnie i radośnie, że trudno uwierzyć, jak bardzo jest formalnie zdyscyplinowana. Skomplikowaną strukturę rytmiczną muzycy Atrium Musicae zmieniają w lekką pajęczynę kołysaną rześkim brzmieniem instrumentów. W rytmie tych kawałków można dosłuchać się wiele z tego, na co muzyka europejska musiała poczekać jeszcze ładnych parę wieków i czym dziś możemy się cieszyć na jazzowych koncertach i w klubach tanecznych. Na jasną, promienną atmosferę utworów na pewno miało wpływ miejsce nagrania: słoneczne Arles na południu Francji, zawsze łaskawe na artystów, od okcytańskich trubadurów po van Gogha.

„Chcieliśmy zakończyć tę płytę-mozaikę najpiękniejszych części z kilku Noub fragmentem, który odpowiada porze zachodu słońca, by było to jak pożegnanie pewnej formy życia, tak bujnej i namiętnej, tak delikatnej i wrażliwej, że łatwo poddała się zawieruchom politycznym oraz najazdom silniejszych i bardziej agresywnych sąsiadów, którzy mieli zupełnie inną koncepcję życia” – napisał Gregorio Paniagua w dołączonej do płyty książeczce. Mieszkańcom krainy zwanej Al Andalus sprzyjał bowiem nie tylko klimat i rozwinięta gospodarka, ale także tolerancja arabskich władców, którzy pozwalali na swobodne mieszanie się kultur i nie przesadzali z forsowaniem własnej religii. Islamscy ortodoksi powiadają, że muzyka nie jest pochwalana przez Koran, ale w kraju, gdzie powstawały traktaty łączące sztukę z religią i w cenie były wyrafinowane przyjemności, nawet z Allachem można było negocjować. Wkrótce krok po kroku zaczęli odzyskiwać półwysep wyznawcy chrześcijańskiego Boga, a ten okazał się dużo mniej oczytany i muzykalny.