ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (115) / 2008

Tyberiusz Piankowski,

SZKOCKIE ROZMEMŁANIE, CZYLI POST-ROCK POD RESPIRATOREM

A A A
Mogwai: The Hawk Is Howling. Wall of Sound, 2008.
Grupy Mogwai przedstawiać nikomu nie trzeba. Jeśli jednak komuś zdarzyło się przespać ostatnie jedenaście lat, śpieszę z wyjaśnieniami. To właśnie między innymi dzięki tej szkockiej formacji zawdzięczamy równie burzliwą co krótką karierę post-rocka na światowym rynku fonograficznym. Spotkali się w 1995 i natychmiast wypracowali charakterystyczny styl, łączący gitarowe pejzaże z gąszczem perkusyjnych blach. Od 1997 roku, kiedy to wydali pierwszą płytę, z dużą regularnością otrzymujemy kolejne. W tym roku również uraczyli swoich słuchaczy świeżą porcją twórczości, wydając album The Hawk Is Howling.

Nie spodziewałem się niczego zaskakującego, bo i jakże, w post-rocku? Miało być emocjonalnie, melancholijnie i z przytupem w finale, jak na ten gatunek przystało. W końcu Mogwai – z estymą ojców założycieli – to marka nie do zakwestionowania. A przynajmniej chciałoby się tak myśleć. Jednak nowo wydany album po raz kolejny przywołuje dyskusję o nieuniknionej śmierci gatunku, którego upadek według niektórych, trwać ma już od kilku lat.

Dziesięć atrakcyjnych pudełeczek a w każdym, ku mojemu rozczarowaniu, danie w proszku. Rozczarowanie tym większe, że pudełeczka sugerowały jakoby zawartość miała być intrygująca i wciągająca. Zachęcany atrakcyjnymi tytułami, przesłuchiwałem kawałek po kawałku, napotykając na coraz głębsze pokłady nudy i poprawności. Trudno jednak poprawność uznać za zaletę w przypadku formacji, która nagrywa kolejny już album o niezmienionej formule. Brak tu szczerości, brak emocji, brak pazura, czyli elementów, które sprawiały, że pozornie monotonny gatunek wywoływał ciarki na plecach, oczarowywał i wciągał.

Mimo że na płycie pojawia się kilka intrygujących motywów, nie tuszuje to niesmaku, jaki wywołuje całość materiału. Niesmak ten jednak spowodowany jest tym, że podaje się nam po raz kolejny ten sam odgrzany kotlet, z cichą sugestią, że jest smaczny i nie powinien nam się znudzić. Niestety jest już lekko suchy. Przy czym z pewnością fanom Mogwai`a przeszkadzać to nie będzie. Oczywiście, warsztat i produkcja stoją na najwyższym poziomie, nie dziwi to jednak, biorąc pod uwagę staż i budżet kapeli. Za to nasuwa mi się baśniowe skojarzenie. Niby królewna, niby piękna, ale śpi.