ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (116) / 2008

Przemysław Pieniążek,

JAZZ, KŁAMSTWA I KASETY WIDEO

A A A
Powszechnie uważa się, że stolicą jazzu w latach trzydziestych był Harlem. Według Elroya Fletchera (Danny Glover) jednak, wszystko zaczęło się na przełomie drugiej i trzeciej dekady XX wieku w mieścinie Passaic w stanie New Jersey. Tam właśnie tworzył legendarny jazzman Thomas „Tłuścioch” Waller. Był osobistością, której splendor częściowo przeszedł także na samo miasto – nie wspominając już o kamienicy, w której mieszkał. Waller był smakoszem życia, umiejącym rozkoszować się jego owocami (w tym muzyką, dobrym jedzeniem i kobietami). Niestety, tytana jazzu pokonał wirus grypy. Pociąg, którym jechał, zatrzymał się w środku mrocznej zimy na stacji kolejowej w Kansas City. Tam „Tłuścioch” Waller raczył zejść z tego świata. Taką historię poznajemy dzięki stylizowanej na wiekowy dokument czołówce (widoczny ukłon w stronę „Obywatela Kane’a” Orsona Wellesa) najnowszego filmu Michela Gondry’ego zatytułowanego „Be Kind Rewind”.

Kamienica, w której mieszkał niegdyś „Tłuścioch” Waller, a gdzie znajduje się obecnie wypożyczalnia kaset wideo Elroya Fletchera, przeznaczona jest do rozbiórki, gdyż nie spełnia podstawowych wymogów konstrukcyjnych, przeciwpożarowych oraz instalacyjnych. Jednym słowem – jest tykającą bombą zegarową, która lada chwila może wybuchnąć (w zasadzie – zawalić się). Przed mieszkańcami pojawia się więc widmo przymusowej przeprowadzki. Fletcher postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Wyjeżdżając na uroczyste obchody sześćdziesiątej rocznicy śmierci Thomasa Wallera, Elroy de facto poszukuje nowych sposobów, które pozwolą mu w szybkim tempie zdobyć górę pieniędzy oraz przeprowadzić błyskawiczny kapitalny remont legendarnego budynku. Podpatrując zasady funkcjonowania nowoczesnych wypożyczalni, dochodzi do wniosku, że jedynym ratunkiem jest wprowadzenie do obrotu filmów na nośnikach DVD, które pozwolą jego placówce zrównać się z rynkowymi standardami.

Pod jego nieobecność wypożyczalnią zajmuje się Mike (Mos Def), rzetelny i oddany pracownik kasetowego przybytku. Niestety, wszystko zaczyna się komplikować za sprawą jego przyjaciela, Jerry’ego (Jack Black). Przekonany, iż lokalna elektrownia kontroluje umysły mieszkańców za pomocą mikrofal, Jerry postanawia dokonać sabotażu pracy złowrogiego zakładu. Na skutek niefortunnego zbiegu zdarzeń, bohater zostaje porażony prądem z uszkodzonego transformatora, przez co metalowa płytka w jego głowie zostaje silnie namagnesowana. Kiedy następnego dnia przekracza próg „Be Kind Rewind” (tak nazywa się wypożyczalnia, w której pracuje Mike), ładunek magnetyczny nagromadzony w jego ciele rozpoczyna dzieło zniszczenia, rozmagnesowując wszystkie taśmy. Sytuacja wydaje się beznadziejna, tym bardziej, że klienci – tym razem jak na złość – zaczynają się ustawiać w kolejce po filmy. Gdy pierwsza fala panicznego strachu opada, Mike wpada na ryzykowny pomysł: razem z Jerrym zaczyna kręcić własne, w pełni amatorskie wersje bezpowrotnie utraconych filmów. Jako pierwsi na tapetę trafiają „Pogromcy duchów”. Nieoczekiwany sukces „zamiennej” produkcji wśród lokalnej społeczności sprawia, iż nasi bohaterowie zaczynają się czuć coraz pewniej. Wciągając do interesu dziewczynę z sąsiedztwa, Almę (Melonie Diaz), rozpoczynają lawinowy proces produkcji, kręcąc „szwecjowane” (tak nazywają swoje „autorskie” przeróbki) wersje filmów, począwszy od klasyki, na kinowych blockbusterach kończąc. Okresu doskonałej prosperity nie jest w stanie przerwać nawet powrót zdezorientowanego Fletchera. Problemy pojawiają się dopiero wraz z interwencją ze strony adwokatów wielkich koncernów filmowych, dopominających się respektowania praw autorskich…

„Be Kind Rewind” jest bardzo miłą, filmową niespodzianką. Autor „Zakochanego bez pamięci” (2004) oraz „Jak we śnie” (2006) przygotował bowiem wyborną ucztę dla miłośników kina, w której można się rozsmakowywać na wielu płaszczyznach. Doskonałą zabawę gwarantuje obserwowanie wyczynów komediowego duetu (w zasadzie tria), które robi dosłownie wszystko, aby spełnić oczekiwania klientów. Ich „szwecjowane” (realizowane w ciągu 24 godzin za 20 dolarów) produkcje są przyspieszoną podróżą przez historię kina. Wśród amatorskich (lecz jak najbardziej autorskich!) remake’ów znalazły się takie tytuły jak „2001: Odyseja kosmiczna” (gdzie nakręcona w negatywie stara lodówka imituje tajemniczy monolit), „RoboCop”, „Częstotliwość”, „Komórka”, „Godziny szczytu 2”, „Mortal Kombat”, „Siedem” czy „Maska”. Bohaterowie nie oszczędzili także klasyki z „Wożąc panią Daisy”, „Parasolkami z Cherbourga”, „Byliśmy królami” czy „Ostatnim tango w Paryżu” na czele, o niszowych wersjach „Króla lwa” oraz „Boogie Nights” nie wspominając.

Można zaryzykować pytanie, dlaczego te samowolne imitacje zyskują powszechną aprobatę i poklask? Przecież klienci wypożyczalni doskonale wiedzą, że produkcje spod znaku „Mike/Jerry/Alma” niewiele mają wspólnego z głośnymi oryginałami. Odpowiedź jest zaskakująco prosta: ponieważ sami klienci uczestniczą w procesie powstawania dzieła filmowego! Jeśli bowiem wszyscy partycypują w akcie filmowego stworzenia, nikt nie ma prawa czuć się oszukany. Co więcej, mieszkańcy dzielnicy, uczestnicząc w niezależnych projektach, odzyskają to, co nieświadomie utracili: poczucie grupowej przynależności oraz własnej tożsamości. Ale na jak długo?

Kiedy cenzorski walec bezlitośnie miażdży „nielegalne” taśmy, rozgoryczony Elroy zdradza Mike’owi bolesną prawdę – „Tłuścioch” w gruncie rzeczy nigdy nie mieszkał w tej okolicy. Z pozornie niewinnej opowieści na dobranoc, jaką umysł Mike’a chłonął niczym gąbka, narodziła się legenda, której fałsz trzeba raz na zawsze obnażyć. Jednak kłamstwo utrwalane w nieskończoność staje się prawdą. Przeszłość oraz pamięć o niej nie należą wyłącznie do Fletchera – są także własnością lokatorów kamienicy. Prawdę o dawnych wydarzeniach można dowolnie modelować. Dlatego każdy z mieszkańców, sięgając pamięcią wstecz, ubarwia przeszłość, zapewniając dalsze życie legendzie. Spreparowana w ten sposób wersja wydarzeń tworzy rzeczywistość nowego mitu, dzięki któremu następuje proces społecznej integracji oraz odzyskania poczucia lokalnej tożsamości. Sąsiedzi wspólnymi siłami realizują projekt przekornie zatytułowany „Thomas «Tłuścioch» Waller urodził się tutaj”. I jak sami przyznają, nie potrzebują pozwolenia na to, aby nakręcić własny film tylko dla swoich oczu.

Obraz Gondry’ego, obok serdecznej dawki ciepła i humoru, przynosi także aurę nostalgii, zaskakująco podobnej do tej znanej z „Cinema Paradiso” Giuseppe Tornatore (1988). Ostatni seans filmowy obywa się oczywiście w kamienicy, która tuż po projekcji ma zostać zrównana z ziemią. Zebrana w ciemnym, rozświetlonym jedynie blaskiem bijącym od imitującego ekran rozwieszonego prześcieradła, pomieszczeniu wypożyczalni wspólnota twórców/odbiorców składa hołd odchodzącemu światu. To ukłon w stronę kina kultu, w którym role autora i widza wydają się dwiema stronami tego samego medalu. To wreszcie obraz zmierzchającej prosperity wypożyczalni kaset wideo, z którymi wielu z nas, filmoznawców, łączy szczególne wspomnienia.

„Be Kind Rewind” to świetnie zrealizowany film z wyjątkowo dobraną obsadą. Raper Mos Def tworzy zgrany duet z Jackiem Blackiem, który prywatnie również zajmuje się muzyką (razem z Kylem Gassem jest założycielem grupy Tenacious D uprawiającej komediową odmianę rocka). Rzetelne aktorstwo prezentują także Danny Glover oraz Mia Farrow wcielająca się w postać ekscentrycznej panny Falewicz. Obraz Gondry’ego to doskonałe kino rozrywkowe, które oferuje jednak przysłowiowe „coś więcej” – nostalgiczne spojrzenie na zamierzchły już niemalże system dystrybucji filmów, który dla wielu postmodernistów kina był jedynym systemem artystycznej edukacji.
„Be Kind Rewind”. Scen. i reż.: Michel Gondry. Obsada: Jack Black, Mos Def, Danny Glover, Melonie Diaz. Gatunek: komedia. USA 2008, 101 min.