ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (116) / 2008

Monika Kozioł,

LUKIER

A A A
Wystawa prac Aleksandry Urban prezentowana w Galerii Nova to kontynuacja poszukiwań artystycznych młodej malarki, które szerzej można oglądać na jej stronie autorskiej. Jest to także jej pierwsza wystawa indywidualna zorganizowana w Krakowie.

Pozornie niejednorodny cykl, przy głębszej analizie ujawnia podobny rdzeń ideologiczny. Świat jaki kreuje artystka jest wypadkową połączenia świata dzieci i dorosłych, które artystka wywodzi z własnych doświadczeń. Sama Urban podkreśla, jak ważna jest rola wspomnień: „Wyjęte z mojej pamięci echa snów, wspomnień i fantazji są melanżami tego co różowe, słodkie i pluszowe z irracjonalnym, ale nie tylko, strachem i złowrogością. Kiedy byłam małym dzieckiem, moja świadomość przypominała gabinet osobliwości, z latami jednak nic się nie zmieniło, a wyobrażone strachy nabrały realnych kształtów.”
Niejednorodne pod względem stylistycznym obrazy budowane są często na zasadzie kontrastu, na płaszczyźnie obrazu koegzystują realistycznie namalowane fragmenty z domalowanymi w niedbałej manierze postaciami, znakami często o symbolice erotycznej. W większości wypadków wokół centralnego motywu artystka buduje nawarstwiającą się opowieść. Poszczególne części kompozycji pozornie nie pasują do siebie, a zachodzący między nimi dysonans pogłębia wrażenie nieprzystawalności tych dwóch światów. Artystka nie waha się czerpać z kultury popularnej, stąd skojarzenia z kreskówkami, na jednym z obrazów pojawia się choćby wyidealizowana postać kobieca o twarzy lalki Barbie („Sweet Sweet Blondie”), za która czają się: mały słonik, kotek i ptaszek. Jednak tą idyllicznie różową wizję zakłócają dwa fallusy, które nawiązując do seksualności głównej bohaterki niszczą jej niewinność.

Istotny jest także mroczny klimat, jaki wkrada się w te pozornie pogodne kompozycje. Nic bowiem nie jest tu jednoznaczne. Kolor różowy, który w tym kontekście powinien przywoływać niewinność okresu dzieciństwa, użyty jest tutaj do namalowania kości („Lisiu”). Podobnie jest z króliczymi uszami, które kojarzone z pluszowymi zabawkami na obrazie „Trupek” zestawione są ze śmiercią – postać martwego dziecka ubrana jest w różowy kostium królika. Z jednaj strony zachodzi tutaj przewartościowanie pewnych symboli kojarzonych właśnie z przestrzenią dziecka, z drugiej natomiast zanika realny tragizm, a całość jawi się jako mroczna i surrealistyczna wizja z baśni braci Grimm.
Bardzo ciekawym kluczem interpretacyjnym jest wypowiedź artystki, która genezę powstania tych prac łączy z okresem wchodzenia przez młodą osobę w dorosłość. Lęki, jakie towarzyszą wszystkim przemianom życiowym w tym czasie kumulują się, a ich efektem są wizje na pograniczu niepełnoletności i dojrzałości. Przytulna i znajoma rzeczywistość zostaje zaatakowana przez koszmary, które w tym wypadku przybierają postać duchów, gryzmołów anektujących przestrzeń dzieciństwa.
Jednakże mimo niepokojącego, przesyconego strachem i lękiem klimatu, świat, jaki kreśli Urban nie jest aż tak groźny. Efekt ten niwelują tytuły, począwszy od „Mały miś mówi… Oj!”, który bezpośrednio nawiązuje do niemieckiego filmu animowanego, a skończywszy na „Za górami”, „Lisiu”, „Lukier”. Podobnie dzieje się za sprawą stylistyki, jaką autorka używa do wykreowania duchów i dziwnych stworów osaczających postaci na obrazach, są one malowane najczęściej linearnie i transparentnie, co jeszcze bardziej podkreśla ich nierealność.

Dodatkowo Urban kładzie nacisk na terapeutyczny wymiar tego typu malarstwa: „Ja-człowiek dorosły czuję ciągłe napięcie i to samo czuje zachowane we mnie dziecko. Malarstwo jest zarówno sposobem na rozprawienie się z tym napięciem, jak i sposobem zwalczania arachnofobii przez oswajanie pacjenta z widokiem pająka”. Koszmary i mary dają się więc okiełznać, a sam tytuł wystawy, „Mały miś mówi...Oj!”, stanowi najlepszą puentę. Oj!... przecież nic nie może być aż tak straszne, jak się wydaje.
Aleksandra Urban „Mały miś mówi... Oj!”. Galeria Nova w Krakowie, 26 września – 31 października 2008.