ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (120) / 2008

Przemysław Pieniążek,

ZAKOCHANY HOUDINI

A A A
„Gdy byłam bardzo mała, miałam pewien dar. Widziałam rzeczy, których nikt inny nie potrafił dostrzec. To było jak patrzenie na taflę wody. Na rzeczy, które znajdują się po jej drugiej stronie. Gdy dorosłam, dar zniknął. Zupełnie tak, jak to przewidziała moja mama. Dostrzegłam świat takim, jakim był naprawdę. Ze wszystkimi jego słodkimi kłamstwami i oszustwami. Właśnie wtedy w naszym życiu pojawił się Wielki Houdini. I zmienił wszystko. Na zawsze.” (Benji McGregor)

Benji (Saoirse Ronan) mieszka razem z matką Mary (Catherine Zeta-Jones) na edynburskim cmentarzu. Niecodzienne warunki lokalowe nie wynikają bynajmniej z ekscentryczności nadobnych dam, lecz z ich nie najlepszej kondycji finansowej (eufemistycznie rzecz ujmując). Na szczęście wrodzony spryt, złodziejski dryg oraz świetnie opanowane techniki manipulacyjne pozwalają im wiązać koniec z końcem. Mary posiada ponadto pewne zdolności mediumiczne, które wykorzystuje podczas scenicznego show stylizowanego na spirytualistyczny seans, wyłudzając tym samym pieniądze od naiwnych amatorów zjawisk paranormalnych. Nieoczekiwanie na horyzoncie pojawia się wspaniała okazja, która bez wątpienia pomogłaby wyjść bohaterkom z materialnej zapaści. Oto światowej sławy mistrz ucieczek niemożliwych, Harry Houdini (Guy Pearce), ogłasza wszem i wobec, iż ofiaruje dziesięć tysięcy dolarów temu, kto skontaktuje go z jego zmarłą matką, udowadniając mu tym samym zasadność wiary w życie pozagrobowe. Iluzjonista nie potrafi bowiem zrozumieć sensu słów, które skierowała do niego ukochana matka przed swoją śmiercią. Kiedy Houdini przybywa do Edynburga, Mary i Benji natychmiast wkraczają do akcji. Jednak to, co początkowo zapowiadało się na rutynowe oskubanie naiwniaka, z czasem przeobraża się w prawdziwe uczucie, które doprowadzi do nieoczekiwanego finału…

Portrety dam

Gillian Armstrong, obok Jane Campion, jest bez wątpienia jedną z najbardziej znanych filmowych autorek rodem z Antypodów. Na przestrzeni lat udowadniała, że jej specjalnością są wnikliwe portrety kobiet niezależnych, świadomych swoich pragnień, a jednocześnie poszukujących uczucia oraz spełnienia. Bohaterką „Mojej wspaniałej kariery” (1975) jest Sybylla Melvyn (Judy Davis), młoda oraz niepokorna kobieta, buntująca się przeciwko skostniałym konwenansom, marząca o zrobieniu kariery pisarskiej. Chociaż najbliższe otoczenie stara się jej wyperswadować podobne „niedorzeczności”, Sybylla konsekwentnie dąży do upragnionego celu, odrzucając nawet propozycję małżeństwa z zamożnym Harrym Beechamem (Sam Neil). Melodramatyczna opowieść rozgrywająca się w XIX-wiecznej Australii okazała się jednym z największych sukcesów Gillian Armstrong, otrzymując nominację do Złotej Palmy (Cannes 1979) oraz nominację do Złotego Globu w kategorii najlepszego filmu zagranicznego. Obraz zdobył także dwie nagrody BAFTA (1981), które trafiły w ręce Judy Davis – odtwórczyni głównej roli, która była równocześnie jej filmowym debiutem.

Kate Soffel (Diane Keaton), żona dyrektora więzienia, zakochuje się w skazanym na śmierć Edzie Biddle (Mel Gibson), nad którym sprawuje duchową opiekę. Zaślepiona miłością, pomaga ukochanemu oraz jego bratu Jackowi (Matthew Modine) w ucieczce z więzienia, wstępując tym samym na drogę, z której nie będzie już powrotu. Oparta na prawdziwych wydarzeniach „Pani Soffel” (1984) otrzymała nominację do Złotego Niedźwiedzia, natomiast wcielająca się w bogobojną, lecz targaną wewnętrznymi „wichrami namiętności” heroinę Diane Keaton zdobyła nominację do Złotego Globu.

Tytułowymi „Małymi kobietkami” (1994) z kolejnego filmu reżyserki są cztery siostry, wkraczające w dorosłe życie w czasach wojny secesyjnej. Marmee March (Susan Sarandon), pod nieobecność swego męża, wpaja córkom ideały wolności i niezależności, zachęcając je do równoczesnego poszukiwania własnego miejsca w świecie. Nie jest to jednak takie proste, wszak każda z dziewcząt ma własny, unikalny temperament oraz wyrazistą osobowość. Meg (Trini Alvarado) jest zwolenniczką patriarchalnej tradycji, w której funkcja kobiety ogranicza się do roli żony i matki. Jo (nominowana do Oscara Winona Ryder) jest typem artystycznej indywidualistki. Beth (Claire Danes) marzy o karierze społecznej aktywistki, natomiast najmłodsza Amy (Kirsten Dunst, Samantha Mathis) jest niepoprawną, zapatrzoną w siebie romantyczką. Pomimo niewątpliwych różnic charakterologicznych, kobiecy klan Marchów łączą silne więzy, które wytrzymają wszelkie zawirowania losu.

Nie mniej wyraziste portrety kobiece znajdziemy także w najnowszym obrazie Gillian Armstrong o wdzięcznym tytule „Death Defying Acts”. Mary McGregor jest jednostką niezależną, świadomą swojej wartości oraz w skrytości ducha tęskniącą za odmianą nieprzychylnego losu. Benji, będąca narratorką filmu, jest baczną obserwatorką rzeczywistości, której obraz zakrzywia czasem ingerencja sił nadprzyrodzonych. To dwie jednostki samotnie zmagające się z codziennością, której rutynę coś lub ktoś musi wreszcie przełamać. Najlepiej mężczyzna, który – chociaż przez chwilę – wcieli się w rolę męża i ojca.

Tango z Houdinim

O tym, że Catherine Zeta-Jones potrafi świetnie tańczyć i nieźle śpiewać, przekonał się każdy, kto obejrzał jeden z najważniejszych musicali ostatnich lat, czyli „Chicago” Roba Marshalla (2002). Umiejętności taneczne okazały się równie pomocne w pracy na planie baśniowej opowieści o niedoścignionym wzorze wszystkich współczesnych Davidów Copperfieldów – Harrym Houdinim. Zresztą partnerujący aktorce Guy Pearce (niezapomniana kreacja w „Memento” Christophera Nolana, 2000) również może poszczycić się formą, która pozwoliłaby mu zająć wysokie miejsce w australijskiej edycji „Tańca z gwiazdami”. Na szczęście parkietowe popisy są jedynie dodatkiem w tej ciepłej, melodramatycznej opowieści. Chociaż sama fabuła nie budzi większych ekscytacji – wszak temat magii oraz scenicznego kuglarstwa powracał ostatnio za sprawą zrealizowanych w 2006 roku filmów „Prestiż” Christophera Nolana oraz „Iluzjonista” Neila Burgera – produkcja Gillian Armstrong posiada niewątpliwy urok. Pod pewnym względem przypomina „Marzyciela” Marka Forstera (2000), czarującą i nostalgiczną filmową baśń o Jamesie Barriem – literackim „ojcu” Piotrusia Pana. W obu przypadkach rys biograficzny wzmocniony zostaje barwnym pociągnięciem fantazji oraz podretuszowany szczyptą faktograficznych spekulacji. Z całą pewnością jednak „Death Defying Acts” zawiera więcej elementów mroku, co z jednej strony jest zasługą świetnej kreacji Pearce’a (Houdini w jego wykonaniu jest bożyszczem, choć wewnętrznie pokomplikowanym i niejednoznacznym), z drugiej natomiast – efektem operatorskiej pracy Harisa Zambarloukosa. Jego zdjęcia wprowadzają momentami oniryczny, niepokojący klimat, którego nie powstydziłby się twórca „Prestiżu”. W ramach ciekawostki nadmienię, że do swoich najnowszych dokonań Zambarloukos może zaliczyć pracę na planie takich obrazów jak „Pojedynek” Kennetha Branagha (2007) czy „Mamma Mia!” Phyllidy Lloyd (2008), w których tylko potwierdził swoją klasę.

Harry Houdini i czara miłości

„Death Defying Acts” to rzetelnie zrealizowany obraz wykorzystujący elementy kina familijnego, komedii, dreszczowca oraz melodramatu. Jego najmocniejszą stroną jest oczywiście aktorstwo: Zeta-Jones (ten wyrazisty akcent!), przykuwająca uwagę Saoirse Ronan, oszczędny Guy Pearce oraz Timothy Spall wcielający się w postać impresaria Houdiniego, Sugarmana. Całości dopełnia efektowna oprawa wizualna oraz ciekawa ilustracja muzyczna autorstwa naszego rodaka, Cezarego Skubiszewskiego. Nie sposób jednak traktować dzieła Armstrong jako utworu biograficznego. To po prostu ciekawy przykład modnego ostatnimi czasy filmowego palimpsestu biograficznego, dzięki któremu poznajemy romantyczne oblicza takich osobistości jak Szekspir, Molier czy Jane Austen. Niektórzy z pewnością dostrzegą w tym marnotrawstwo niewątpliwego potencjału tematycznego, rozmiękczonego przez nadmierną dawkę sentymentalizmu. Co oczywiście nie będzie zbytnio odbiegać od prawdy…

Ucieczka przed śmiercią

Harry Houdini (właściwie Eryk Weis) zasłynął jako specjalista w uwalnianiu się z więzów, kajdanek, zamkniętych sejfów, wodnych pułapek oraz ucieczek z pilnie strzeżonych cel więziennych. Był praktykiem „ucieczkologii”, który do perfekcji doprowadził dyscyplinę własnego ciała oraz umiejętność budowania scenicznego napięcia. Nieraz rzucał wyzwanie śmierci (stąd oryginalny tytuł filmu), wychodząc cało z sytuacji – nie zawsze tylko pozornie – beznadziejnych. Wielkiego Houdiniego pokonało zapalenie otrzewnej spowodowane pękniętym wyrostkiem robaczkowym. Jednak jego praca i niepowtarzalny styl życia nadal inspirują. Film zamyka przewrotna sentencja: „Jeśli dla kogokolwiek powrót z zaświatów jest możliwy, Harry Houdini to zrobi”. Zważywszy na fakt, iż trwają prace nad musicalową wersją filmu (z Hugh Jackmanem w roli głównej), powrót ten jest więcej niż pewny.
„Death Defying Acts”. Reż.: Gillian Armstrong. Scen.: Tony Grisoni, Brian Ward. Obsada: Catherine Zeta-Jones, Guy Pearce, Timothy Spall, Saoirse Ronan. Gatunek: melodramat / thriller. Australia / Wielka Brytania 2007, 97 min.