ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (55) / 2006

Łukasz Folda,

STEALPOT

A A A
“Mass Mess. Age”. Vivo Record 2005.
Zainteresowanie muzyką elektroniczną w IV. Rzeczypospolitej jest znikome. Jej prezentacja w mediach kończy się na kilku audycjach w Polskim Radio oraz portalach prezentujących sylwetki najważniejszych artystów tego nurtu. Sytuację ratują nieco radia internetowe, np. program „Stare brzmienia” w, znanym nielicznym, http://radiowoz.pl. Z drugiej strony, muzyka stricte elektroniczna odchodzi do lamusa, a raczej jest wdrażana do niemal wszystkich gatunków muzyki tworzonej współcześnie. Twórcy nie ustają w bojach, C.H. District czy Agressiva 69 próbują czerpać z tradycji komputerowych dźwięków, by stworzyć nową jakość. Ci ostatni prowadzą wytwórnię płytową (2-47 Records) skupiającą artystów tego nurtu. Gdzieś na peryferiach głównego obiegu funkcjonują pasjonaci, dla których samplowanie nie jest wyrazem braku inwencji twórczej, a brzmienia syntezatora nie jest plastikowe. Jednym z nich jest Szymon Folwarczny, dwudziestolatek z Katowic.

Jego debiut fonograficzny mogliśmy usłyszeć na składance Kasi „Noviki” Nowickiej (kiedyś zespół Futro, DJka, wokalistka) „Polskie leniwe”, gdzie wraz ze swoim kolegą współtworzył projekt nazwany Drift Jako inspiracje Folwarczny wymieniał wtedy m. in. The Future Sound of London. Po kilku latach zabawy z komputerami, już jako Stealpot, postanowił nagrać i wydać oficjalną, solową płytą długogrającą – debiut nazwany „Mass Mess.AGE”. Przewrotny tytuł jest grą słów, można ją interpretować jako Przesłanie dla mas lub Masowy chaos pokolenia, czyli nawiązanie do sytuacji zagubionych w natłoku informacji, próbujących się realizować, poszukujących pracy ludzi urodzonych w latach 80. Tym razem w pełni odpowiada za programowanie beatów, sample, wstawki klawiszowe (Rhodes, Hammond) i przestrzenne frazy trąbki, na której nauczył się grać przed nagraniem płyty, by dopełnić całość lekką mgiełką instrumentu dętego.

Mass Mess.AGE najbliżej do szufladki muzycznej nazwanej niegdyś nu-jazz Pierwszy kontakt z tą płytą może mylnie sprowokować słuchacza do wrzucenia tych dźwięków do nagrań z miękkimi dźwiękami chillout. Zabiegany, zapracowany odbiorca kultury może z przyjemnością relaksować się przy delikatnych frazach klawiszy i lekkich rytmach, jednak nazywanie muzyki Stealpota muzyką tła ujmuje jej nieco wartości – ostatecznie nie jest to składanka Smooth jazz cafe, ma w sobie głębsze pokłady barw, niż sugeruje dziewiczy kontakt z muzyką Folwarcznego. Syczące, generowane komputerowo szumy, flet Gosi Warszawskiej i przestrzenny bas w „I’m not Under Control” zapowiadają, z jaka muzyką mamy do czynienia. Zmienny rytm i solówki dętego instrumentu w połowie utworu są przejściem do chaotycznej końcówki, tytułowej utraty kontroli. Wraz z jazzującym „Mass Message’ wkraczamy na klubowe parkiety, gdzie rządzi Cinematic Orchestra, swingująca trąbka porusza biodrami tancerzy, funk prowokuje dziwną dynamikę, dłonie wystukują rytm, a głowa nonszalancko kiwa się we wszystkie strony. W tle słyszymy sample wokali moderowanych wokoderem. Nie jest to szalony taniec, raczej skromne ruchy w zadymionym, ciemnym klubie, atmosfera, którą najlepiej definiuje angielskie słowo cool. Następnie przesiadamy się do ciasnego pociągu, czyli „Narrow Guage Train” – odpoczywamy, a w przestrzeni wokół wybrzmiewa syrena pojazdu szynowego zsynchronizowana z trąbką, koła stukoczą o szyny, pasażerowie krzątają się wraz ze scratchem winyla. Patrzymy w jasne niebo, leniwe pianino prowokuje do letargu, jest przyjemnie.

By usłyszeć te smaczki potrzebna jest chwila skupienia, wyciszenia i samotności, bądź towarzystwo osoby bliskiej. W zależności od kontekstu inny jest odbiór płyty Folwarcznego, może być tłem zakrapianej winem imprezy z gadatliwymi znajomymi, ale pasuje też do pikniku na zielonej trawce z piękną nieznajomą. Jest to muzyka raczej „dzienna”, choć –testowana podczas niesamowitej nocy w wiecznym mieście („Amazing Night In Eternaltown”) – staje się bardziej mroczna. Nie jest to muzyka tylko i wyłącznie instrumentalna, w skład Stealpot na Mass Mess.AGE poza Warszawską wchodzi również enigmatyczna wokalistka Kassandra Essence Adebowale.

Warto wspomnieć o „Chain reactor”. Utwór, którego początek budzi skojarzenia z Sigur Ros. Co nie znaczy, że to porównanie sugeruje inspirację czy kopiowanie pomysłów – Stealpotowi udało się wytworzyć podobny nastrój w początkowej fazie tego numeru. Później utwór rozkręca się niczym kompozycja tradycyjnego, jazzowego big bandu, by znowu stonować nastrój za pomocą fletu i rozpędzić się po raz kolejny z lekkimi zgrzytami sampli i przyspieszającym rytmem – znowu wracamy na parkiet. „Keynote” i „Soda” są najbardziej elektronicznymi z utworów na tej płycie –sama syntetyka, pokręcona motoryka i ambientowe pejzaże w stylu Warp Records. „Stealing the Pot”, „Pursuit” i „Foze” niech pozostaną niespodzianką do odkrycia.

Muzyka Stealpot jest lekka, ale nie zwiewna. Choć jest produkowana komputerowo, nie ma w niej nic ze sztuczności, ma duszę. Jest pionierska, ale równocześnie czerpie inspirację z tradycji muzyki, nadając jej indywidualny rys. Stealpot być może nie funkcjonuje w mediach jako narodowy talent, ale kto by się tym przejmował? Najważniejsze, by słuchać, doceniać i cieszyć się dźwiękiem. Folwarczny jest nominowany do Biserów w Polskim Radio. Oby zaistniał szerzej – nie jest jedynym artystą z Górnego Śląska, któremu należy się rozgłos.