ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (147) / 2010

Ewa Szkudlarek,

LEKCJA CIEMNOŚCI

A A A
Spektakl „Mistrz i Małgorzata” w Teatrze Polskim w Poznaniu w reżyserii Grigorija Lichanowa pokazuje świat rozbity na sceny zarówno tragiczne, jak i komiczne. A życie człowieka, cóż okazuje się, że jest utkane z mniej lub bardziej istotnych momentów. Tylko niektóre z nich pretendują do kategorii spełnień budujących treść życia. Los jest człowiekowi dany nie wiadomo skąd – z nieba czy z piekła? Zmienna w życiu polega na tym, że raz można pląsać w niebie, a innym razem być strąconym do piekła. Tego typu doświadczenie zawsze ociera się o lęk: utraty tego, co boskie i poddania się temu, co szatańskie.

Spektakl w poszczególnych scenach barwnych (przygotowania do balu) i czarno-białych (Moskwa na przedwojennej pocztówce), rozpaczliwych (płacz wdów) i radosnych (liryczny song Małgorzaty) zawsze jest lekcją anatomii zła. Kiedy na scenę wkracza Woland pojawia się pytanie, które trapi ludzkość od wieków – unde malum? Zło pojawia się niespodziewanie jak specjalista od czarnej magii i nikt nie jest przygotowany na jego nadejście. Piotr B. Dąbrowski jako Woland to wyrazista postać przedstawienia, metafizyczna przeciwwaga Boga, ludzkości i Mistrza. Zło triumfuje, gdyż ma niezwykłą osobowość i siłę przyciągania, fascynuje zagadkowością i odpycha zagrożeniem. Pierwsza rozmowa Wolanda z poetą i redaktorem uświadamia jednak tragiczną uniwersalność problemu. Woland jako uczony pełni rolę wewnętrznego głosu, który z bezwzględnością filozoficznej precyzji nazywa zasadnicze wątpliwości - diabelskość może zaistnieć tylko w perspektywie boskości. Zła nie da się zrozumieć i wyjaśnić w wymiarze racjonalnym, ale nader często można dostrzec skłonność człowieka do jego popełniania. Wolandowi na każdym miejscu towarzyszy doborowa świta: Korowiow (Sebastian Cybulski), Asasello (Piotr Szrajber), Behemot (Jakub Papuga) oraz Hella (Magdalena Płaneta). Powołane do szatańskich zadań jednostki specjalne są nieprzewidywalne w swoim działaniu. Ich szyderczy śmiech zwiastuje niebezpieczeństwo, a namiętna i jednocześnie wyuzdana Hella przypomina o nieodpartej pokusie i jakże zwodniczej obietnicy miłości.

Przedstawienie „Mistrz i Małgorzata” to ekspresywna, surrealistyczna karuzela obrazów. W sposób szczególny zostają one eksponowane podczas balu w piekielnym kręgu. Somnambuliczne kreatury na wybiegu wciąż błądzą w zaświatach, podrygują niezgrabnie jak w opiumicznym transie. Muzyka pełni tutaj znaczącą funkcję, otóż jest nie tylko stosowną oprawą, ale przede wszystkim wyraża stan udręczenia zmysłów, wewnętrzne rozedrganie i metafizyczny niepokój. Małgorzata partnerująca Wolandowi ma w sobie wiele anielskiego wdzięku i lekkości, a zarazem jest jak mefistofeliczna pokusa wciągająca w otchłań namiętności. Jako sceniczna para ukazują dualizm ludzkiej duszy. To, co wzniosłe i duchowe stawiane jest chłodno i sceptycznie pod znakiem zapytania. Mimo woli pojawia się przeświadczenie o nicości ludzkiego i boskiego porządku. Szatański bal ukazuje dysharmonię duchowego bogactwa Małgorzaty i pytanie, kim jest muzą Mistrza czy pierwszą damą piekieł? Małgorzata w wykonaniu Anna Wodzyńskej pokazuje piękno zewnętrzne, uroczo wygląda, gdy naciera ciało cudownym balsamem i wkłada balową suknię. Postać nie jest jednak pełna, zabrakło jej wewnętrznej głębi, fantastyczności bogini, przed którą padał na kolana Mistrz.

Podczas antraktu w jednej z sali przylegającej do balkonu widz spotka Małgorzatę. To zupełnie tak, jakby można było wejść na chwilę do pokoju jej i Mistrza. Ciasno, nieco mrocznie, tlą się z wolna knoty świec, trzaska ogień w piecyku. Małgorzata czyta powieść, ale chyba lepiej gdyby pozostała skupiona i milcząca z demonicznie półprzymkniętymi powiekami. Żelazne łóżko, na którym Małgorzata odwraca kartki jest znakiem rozpoznania. Na podobnie skonstruowanym i ustawionym poprzecznie na scenie łóżku zmaga się z zagadkami bytu w szpitalu psychiatrycznym jej Mistrz. Ten motyw podkreśla afirmację ich twórczego świata i miłość erotyczną, ale i tak paradoksalną przyczyną osiągnięcia pełni okazuje się tylko świadomość istnienia śmierci. Michał Kaleta jako Mistrz nie jest wyraźnym przeciwnikiem Wolanda, gdyż funkcjonuje w świecie istniejącym poza oddziaływaniem przeciwieństw: światła i ciemności. Oczywiście nazywa siebie mistrzem, ale nie jest pośrednikiem między sferą sacrum (Bogiem), a sferą profanum (światem, który odrzucił Boga). To Mistrz historii, faktów i dat, który zna reguły tworzenia literackiej gry – przywołuje wydarzenia historyczne i modyfikuje zdarzenia z życia Chrystusa. Nie zasłużył na światłość, gdyż nie doświadczył ciemności. W chaosie kliniki psychiatrycznej myśli o śmierci własnej, artystycznej duszy. Czy chory psychicznie Mistrz walczy duchowo, czy może raczej jest duchowo obezwładniony i stąd jego walkę traktujemy jako oznakę choroby? Cierpienie psychiczne Mistrza jest wieloznaczne, to opętanie w klasyfikacji psychiatrycznej (zespół psychopatologiczny z kategorii zaburzeń dysocjacyjnych) i teologicznej (stan zniewolenia przez szatana), niemoc geniusza (furor poeticus) wreszcie szaleństwo miłości (obłęd myśli dotyczących ukochanej). Niemniej jednak zainscenizowana choroba psychiczna stanowi zarówno zasłonę, jak i odsłonę dla zmagań o charakterze duchowym.

„Mistrz i Małgorzata” to spektakl budzący ambiwalentne uczucia. Barwny i muzyczny, pełen poetyckich obrazów, jednak poprzez ociosanie scen z Piłatem, z owej literackiej tkanki oryginału, budzi niedosyt. Przedstawienie stało się nieco powierzchowne, zubożone w swojej wykładni, brakuje tutaj głębi filozoficznej, tak istotnej w powieści Bułhakowa. Oczywiście można jednak przyjąć zasadę, że brak scenicznych przesłanek dotyczących rozmowy Prokuratora Judei z oskarżonym Jaszuą oznacza degradację wzniosłej idei w świecie, w którym ostatecznie i tak zwycięża ontologicznie zło. Lekcja ciemności uczy jednak, że dopiero z czarnej otchłani i przerażającej pustki może nieśmiało zacząć prześwitywać jasność.

Małgorzata odnalazła swojego Mistrza, ale mnie nie udało się zobaczyć mojego Mistrza. I nawet niebiański srebrny deszcz z pierwszego aktu nie zapełni tej pustki po Nim. Dla kogo będzie kroczył ten „w białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika, posuwistym krokiem kawalerzysty, wczesnym rankiem”. Wychodzę późnym wieczorem, może uda się odnaleźć Jego najdrobniejszy ślad na zasypywanej biało-srebrnym puchem ulicy.
Michaił Bułhakow „Mistrz i Małgorzata”. Reżyseria i adaptacja: Grigorij Lichanow. Scenografia i kostiumy: Anna Tomczyńska. Opracowanie muzyczne: Aleksander Żedeliow. Ruch sceniczny: Filip Szatarski. Projekcje: Jaśmina Joanna Wójcik i Jakub Wróblewski. Efekty specjalne: Igor Adventure. Teatr Polski w Poznaniu. Premiera: 15 października 2009.