RODZINNY PERFORMANS
A
A
A
Teatr znów zabiera głos w debacie o przemocy w rodzinie, opowiadając tragiczną historię nieszczęśliwego dziecka. Jednak poruszenie ważnego społecznie tematu nie musi gwarantować scenicznego sukcesu.
„Stój! Nie ruszaj się!” wpisuje się w modny nurt teatru zaangażowanego i wrażliwego na społeczne problemy. Rodzinne brudy prał wcześniej Łukasz Witt-Michałowski, Grzegorz Chrapkiewicz i paru innych, którzy pokazali rodzinę jako mikrokosmos patologii. Temat ojcostwa, który zgrał się z dyskusją na łamach „Gazety Wyborczej” poruszali w swych dramatach Artur Pałyga, Michał Walczak czy Szymon Bogacz. Zatem uczynienie z rodziny głównego bohatera zbiorowego utworu nie jest niczym zaskakującym. Dlatego też najważniejszy w wypadku teatralnych realizacji owych „rodzinnych” dramatów staje się sposób, w jaki o tym bohaterze się opowiada, co w przypadku spektaklu Banialuki budzi sporo zastrzeżeń.
Kwestię miejsca dziecka w rodzinie, w bielskim Teatrze Lalek podjął Bogusław Kierc (aktor i reżyser, odznaczony 22 marca 2010 roku Srebrnym Medalem Gloria Artis nadanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego). Jego „Stój! Nie ruszaj się!” ukazuje historię chłopca, który dla swoich rodziców jest dosłownie i w przenośni mniej istotny niż mebel (krzesło). Wyłania się z wazonu (przypominającego probówkę lub zbiornik z wyimaginowaną formaliną) i staje się człowiekiem o niesprecyzowanej tożsamości – może jest chłopczykiem, a może dziewczynką. Tym bardziej, że przecież tak łatwo można zmieniać dziecku płeć społeczną - nawet nie trzeba ingerować w wygląd – wystarczy gest, dobór odpowiednich zabawek i z młodego człowieka powstaje a to mały mężczyzna, a to młodziutka kobieta.
Niesamowite wrażenie robi ascetyczna scenografia autorstwa Katarzyny M. Borkowskiej z wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Na scenie widzimy tylko stół, krzesło, wazon, kwiaty (każdy z tych rekwizytów występuje w dwóch rozmiarach – rzeczywistych, jak i dostosowanych do wielkości lalek). Z boku sceny stoi fortepian, na którym gra jeden z bohaterów (postać bez lalki) – Demiurg, reżyser, terapeuta?
Pytania się mnożą, a w scenach, w których padają słowa – „Co to za gra?” wśród widowni dają się słyszeć glosy – „No właśnie. O czym to w ogóle jest?”. Trudność w odbiorze niewątpliwie wynika z faktu multiplikacji znaczeń oraz nakładania się dwóch przestrzeni – świata przedstawionego i teatru w teatrze. Wspomniana wcześniej postać reżysera – stojącego z boku, a jednocześnie prowokującego sceniczne sytuacje, pozwala sądzić, że widz ma do czynienia z planem gry na dwóch płaszczyznach – uczestniczymy w próbie do jakiegoś spektaklu: aktorzy wybierają dla siebie role – kto będzie synem, kto matką, a kto ojcem, animują niewielkiej wielkości, proste, drewniane lalki, a jednocześnie śledzimy historię opowiadaną w owym próbnym przedstawieniu. Gra odbywa się na dwóch płaszczyznach – w świecie ludzkim i lalkowym. Zamazują się jednak granice, co w tym akurat przedsięwzięciu Bogusława Kierca zdecydowanie nie zdało egzaminu. Spektakl, w którym czuć ogromny potencjał i zalążek pomysłu, staje się w pewnym momencie mało czytelny, a widz zamiast wniknąć w świat przedstawiony, próbuje nadążyć za pomysłami reżysera.
Najnowsze przedstawienie Banialuki pozostawia zatem pewien niedosyt. Mam wrażenie, że oprócz aktorstwa na bardzo wysokim poziomie (w sztuce występują: Małgorzata Bulska, Katarzyna Pohl, Konrad Igniatowski i Piotr Tomaszewski), świetnej scenografii i rewelacyjnie dopracowanych niektórych chwytów (między innymi wspomnianej wcześniej sytuacji z dookreślaniem płci dziecka czy ciągłe igranie z kontrowersyjnym zestawieniem dziecko-krzesło), w przedstawieniu jest jakaś luka, którą nazwałabym brakiem spójności. Reżyser niby swoją wizję konsekwentnie prowadzi do samego końca, jednocześnie nie ułatwiając widzowi zrozumienia tego, o co mu dokładnie chodzi. Zabrakło zatem przysłowiowej kropki nad „i”, czego nie rekompensuje nawet próba sklamrowania całości tańcem bohaterów.
„Stój! Nie ruszaj się!” wpisuje się w modny nurt teatru zaangażowanego i wrażliwego na społeczne problemy. Rodzinne brudy prał wcześniej Łukasz Witt-Michałowski, Grzegorz Chrapkiewicz i paru innych, którzy pokazali rodzinę jako mikrokosmos patologii. Temat ojcostwa, który zgrał się z dyskusją na łamach „Gazety Wyborczej” poruszali w swych dramatach Artur Pałyga, Michał Walczak czy Szymon Bogacz. Zatem uczynienie z rodziny głównego bohatera zbiorowego utworu nie jest niczym zaskakującym. Dlatego też najważniejszy w wypadku teatralnych realizacji owych „rodzinnych” dramatów staje się sposób, w jaki o tym bohaterze się opowiada, co w przypadku spektaklu Banialuki budzi sporo zastrzeżeń.
Kwestię miejsca dziecka w rodzinie, w bielskim Teatrze Lalek podjął Bogusław Kierc (aktor i reżyser, odznaczony 22 marca 2010 roku Srebrnym Medalem Gloria Artis nadanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego). Jego „Stój! Nie ruszaj się!” ukazuje historię chłopca, który dla swoich rodziców jest dosłownie i w przenośni mniej istotny niż mebel (krzesło). Wyłania się z wazonu (przypominającego probówkę lub zbiornik z wyimaginowaną formaliną) i staje się człowiekiem o niesprecyzowanej tożsamości – może jest chłopczykiem, a może dziewczynką. Tym bardziej, że przecież tak łatwo można zmieniać dziecku płeć społeczną - nawet nie trzeba ingerować w wygląd – wystarczy gest, dobór odpowiednich zabawek i z młodego człowieka powstaje a to mały mężczyzna, a to młodziutka kobieta.
Niesamowite wrażenie robi ascetyczna scenografia autorstwa Katarzyny M. Borkowskiej z wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Na scenie widzimy tylko stół, krzesło, wazon, kwiaty (każdy z tych rekwizytów występuje w dwóch rozmiarach – rzeczywistych, jak i dostosowanych do wielkości lalek). Z boku sceny stoi fortepian, na którym gra jeden z bohaterów (postać bez lalki) – Demiurg, reżyser, terapeuta?
Pytania się mnożą, a w scenach, w których padają słowa – „Co to za gra?” wśród widowni dają się słyszeć glosy – „No właśnie. O czym to w ogóle jest?”. Trudność w odbiorze niewątpliwie wynika z faktu multiplikacji znaczeń oraz nakładania się dwóch przestrzeni – świata przedstawionego i teatru w teatrze. Wspomniana wcześniej postać reżysera – stojącego z boku, a jednocześnie prowokującego sceniczne sytuacje, pozwala sądzić, że widz ma do czynienia z planem gry na dwóch płaszczyznach – uczestniczymy w próbie do jakiegoś spektaklu: aktorzy wybierają dla siebie role – kto będzie synem, kto matką, a kto ojcem, animują niewielkiej wielkości, proste, drewniane lalki, a jednocześnie śledzimy historię opowiadaną w owym próbnym przedstawieniu. Gra odbywa się na dwóch płaszczyznach – w świecie ludzkim i lalkowym. Zamazują się jednak granice, co w tym akurat przedsięwzięciu Bogusława Kierca zdecydowanie nie zdało egzaminu. Spektakl, w którym czuć ogromny potencjał i zalążek pomysłu, staje się w pewnym momencie mało czytelny, a widz zamiast wniknąć w świat przedstawiony, próbuje nadążyć za pomysłami reżysera.
Najnowsze przedstawienie Banialuki pozostawia zatem pewien niedosyt. Mam wrażenie, że oprócz aktorstwa na bardzo wysokim poziomie (w sztuce występują: Małgorzata Bulska, Katarzyna Pohl, Konrad Igniatowski i Piotr Tomaszewski), świetnej scenografii i rewelacyjnie dopracowanych niektórych chwytów (między innymi wspomnianej wcześniej sytuacji z dookreślaniem płci dziecka czy ciągłe igranie z kontrowersyjnym zestawieniem dziecko-krzesło), w przedstawieniu jest jakaś luka, którą nazwałabym brakiem spójności. Reżyser niby swoją wizję konsekwentnie prowadzi do samego końca, jednocześnie nie ułatwiając widzowi zrozumienia tego, o co mu dokładnie chodzi. Zabrakło zatem przysłowiowej kropki nad „i”, czego nie rekompensuje nawet próba sklamrowania całości tańcem bohaterów.
Philippe Dorin „Stój! Nie ruszaj się!”. Inscenizacja i reżyseria: Bogusław Kierc. Scenografia: Katarzyna M. Borkowska (ASP Wrocław). Muzyka: Jacek Wierzchowski. Ruch sceniczny: Michał Pietrzak. Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |