
NAGIE KRAJOBRAZY SPENCERA TUNICKA
A
A
A
Magda Jeziorek
Adam ujrzawszy, że Ewa jest naga,
innego raju już się nie domaga.
(Jan Sztaudynger)
W starożytnych Indiach była symbolem boskości. W wielu społeczeństwach oznacza brak przywiązania do dóbr doczesnych. W sztuce jest często oznaką szczerości i niewinności. Nagość. Dlaczego w XXI wieku, po dziełach Goi i Tycjana, po „Trzech Gracjach” i freskach kaplicy Sykstyńskiej, dzieła Spencera Tunicka wzbudzają kontrowersje?
Gołym okiem obiektywu
Spencer Tunick jest 43-letnim fotografem z Nowego Jorku. Mieszka na obrzeżach Wielkiego Jabłka z żoną i dwójką dzieci. Nic nie wskazuje na to, że żyje z rozbierania ludzi. Za swoje działania na terenie Stanów Zjednoczonych był pięciokrotnie aresztowany. Namówił do udziału w swoich projektach ponad 100 tysięcy osób na całym świecie. Techniczny termin określający jego prace to instalacja. Mniej oficjalny to „rozbieranie do naga tłumu ludzi”, jak definiuje swoją twórczość artysta w wywiadzie dla magazynu „Whitehot”. „Bez butów, bez skarpetek, bez kapeluszy” – powtarza zawsze przez megafon. A ludzie go słuchają. Potulnie zrzucają dla niego ubrania i kładą się na środku Times Square, stają na szczycie lodowca, chwytają się za ręce w centrum Mexico City.
Modele i modelki Tunicka pozują dla niego często w miejscach publicznych. Tunick robi zdjęcia i filmuje upozowane ciała. Stara się oddać ich piękno oraz fascynującą naturalność, od której nasza cywilizacja coraz bardziej się oddala. Miękkie kształty ciał nagich ochotników wobec ostro zarysowanej miejskiej architektury mówią o chęci powrotu do świata, w którym triumfuje przyroda. Grupa ludzi oglądających w muzeum akt pokazuje, jak odmienne jest nasze podejście do nagości obserwowanej w realnym życiu i w sztuce, na papierze. Artysta tworzy portrety indywidualne i grupowe, a także dzieła masowe, w których rozebrani modele stają się bezimienną masą nagości, wymownym symbolem człowieka, jego wpływu na planetę, a przy tym jego kruchości wobec otoczenia.
Zaangażowany
Ostatnimi czasy Tunick zaangażował się w kampanię Greenpeace dotyczącą walki z globalnym ociepleniem. I chociaż wysoko postawieni politycy prawdopodobnie machną ręką na kolejny społeczny sprzeciw, sztuka zyska kilka imponujących przykładów nie tylko zbiorowych aktów, ale też międzyludzkiej solidarności, uwiecznionej na fotograficznej kliszy. Tłum zebrany na szczycie lodowca w Szwajcarii był elementem ekologicznego protestu. Wrażliwe ludzkie ciało i niewzruszony lód: „To, co wygląda na mocne, wcale takie nie jest. Topnieje i kurczy się. Słabnie. Lodowiec jest tak samo wrażliwy, jak ludzkie ciało” – opisuje swoją instalację autor.
Podobne dzieło powstało w jednej z francuskich winnic – 700 osób wyraziło swój niepokój co do stanu środowiska naturalnego, wpływającego bezpośrednio na rolnictwo i przemysł winiarski w tym kraju. Tunick nie ogranicza się zresztą do przyrody. W 2004 roku zorganizował zbiorową sesję zdjęciową w Nowym Jorku, w której wzięli udział tylko ludzie zarażeni wirusem HIV.
Trudne golizny początki
Swoje pierwsze projekty Tunick realizował w latach 90. w tajemnicy. Pocztą pantoflową zwoływał modeli należących do artystycznego półświatka Nowego Jorku, spotykał się z nimi w środku nocy, robił zdjęcia w ciągu kwadransa i zazwyczaj lądował po wszystkim w areszcie. Rudi Giuliani – ówczesny burmistrz miasta – ścigał artystę przez sześć lat, aż do procesu w 2000 roku, kiedy to Sąd Najwyższy uznał, że zgodnie z Pierwszą Poprawką do Konstytucji Stanów Zjednoczonych Tunick ma prawo do robienia zdjęć w miejscach publicznych. Purytańska tradycja kraju choć raz trochę się ugięła.
Kontrowersje wokół prac fotografa są tylko kolejnym echem niesłusznej pruderii, charakterystycznej dla kultury zachodniej, której podwaliny wydają się generować w kwestii nagości pewien paradoks. Podczas gdy religijna, chrześcijańska tradycja nakazuje nam zachowanie wstydu i skromności, antyk i kontynuujące jego wzory nurty w sztuce opiewają piękno ciała. Antyczna rzeźba nie tylko przedstawia bogów, ale i odzwierciedla ludzki charakter.
Niewinne, otwarte i bezbronne nagie ciało kojarzone jest niestety w wielu kręgach jedynie z erotyką, co automatycznie czyni je sferą tabu. A przecież nie wolno nam wrzucić do jednego worka wszędobylskiej w dzisiejszych czasach seksualności i nagich krajobrazów artysty fotografika, jakim jest Spencer Tunick. Ciała na jego fotografiach stają się plastyczne – choć tak bardzo różnią się od martwego otoczenia, zlewają się z nim, stają się nierozerwalną częścią Ziemi, jej oddechem. Z prostoty publicznej przestrzeni i szczerości nieozdobionego ciała rodzi się dzieło sztuki. Bez rozkrzyczanej prowokacji, bez wulgarności, bez ukrytych zamiarów. Taka właśnie jest nagość według Spencera Tunicka.
Twórczość artysty można podziwiać na jego oficjalnej stronie internetowej: http://www.spencertunick.com/artwork.html.
Adam ujrzawszy, że Ewa jest naga,
innego raju już się nie domaga.
(Jan Sztaudynger)
W starożytnych Indiach była symbolem boskości. W wielu społeczeństwach oznacza brak przywiązania do dóbr doczesnych. W sztuce jest często oznaką szczerości i niewinności. Nagość. Dlaczego w XXI wieku, po dziełach Goi i Tycjana, po „Trzech Gracjach” i freskach kaplicy Sykstyńskiej, dzieła Spencera Tunicka wzbudzają kontrowersje?
Gołym okiem obiektywu
Spencer Tunick jest 43-letnim fotografem z Nowego Jorku. Mieszka na obrzeżach Wielkiego Jabłka z żoną i dwójką dzieci. Nic nie wskazuje na to, że żyje z rozbierania ludzi. Za swoje działania na terenie Stanów Zjednoczonych był pięciokrotnie aresztowany. Namówił do udziału w swoich projektach ponad 100 tysięcy osób na całym świecie. Techniczny termin określający jego prace to instalacja. Mniej oficjalny to „rozbieranie do naga tłumu ludzi”, jak definiuje swoją twórczość artysta w wywiadzie dla magazynu „Whitehot”. „Bez butów, bez skarpetek, bez kapeluszy” – powtarza zawsze przez megafon. A ludzie go słuchają. Potulnie zrzucają dla niego ubrania i kładą się na środku Times Square, stają na szczycie lodowca, chwytają się za ręce w centrum Mexico City.
Modele i modelki Tunicka pozują dla niego często w miejscach publicznych. Tunick robi zdjęcia i filmuje upozowane ciała. Stara się oddać ich piękno oraz fascynującą naturalność, od której nasza cywilizacja coraz bardziej się oddala. Miękkie kształty ciał nagich ochotników wobec ostro zarysowanej miejskiej architektury mówią o chęci powrotu do świata, w którym triumfuje przyroda. Grupa ludzi oglądających w muzeum akt pokazuje, jak odmienne jest nasze podejście do nagości obserwowanej w realnym życiu i w sztuce, na papierze. Artysta tworzy portrety indywidualne i grupowe, a także dzieła masowe, w których rozebrani modele stają się bezimienną masą nagości, wymownym symbolem człowieka, jego wpływu na planetę, a przy tym jego kruchości wobec otoczenia.
Zaangażowany
Ostatnimi czasy Tunick zaangażował się w kampanię Greenpeace dotyczącą walki z globalnym ociepleniem. I chociaż wysoko postawieni politycy prawdopodobnie machną ręką na kolejny społeczny sprzeciw, sztuka zyska kilka imponujących przykładów nie tylko zbiorowych aktów, ale też międzyludzkiej solidarności, uwiecznionej na fotograficznej kliszy. Tłum zebrany na szczycie lodowca w Szwajcarii był elementem ekologicznego protestu. Wrażliwe ludzkie ciało i niewzruszony lód: „To, co wygląda na mocne, wcale takie nie jest. Topnieje i kurczy się. Słabnie. Lodowiec jest tak samo wrażliwy, jak ludzkie ciało” – opisuje swoją instalację autor.
Podobne dzieło powstało w jednej z francuskich winnic – 700 osób wyraziło swój niepokój co do stanu środowiska naturalnego, wpływającego bezpośrednio na rolnictwo i przemysł winiarski w tym kraju. Tunick nie ogranicza się zresztą do przyrody. W 2004 roku zorganizował zbiorową sesję zdjęciową w Nowym Jorku, w której wzięli udział tylko ludzie zarażeni wirusem HIV.
Trudne golizny początki
Swoje pierwsze projekty Tunick realizował w latach 90. w tajemnicy. Pocztą pantoflową zwoływał modeli należących do artystycznego półświatka Nowego Jorku, spotykał się z nimi w środku nocy, robił zdjęcia w ciągu kwadransa i zazwyczaj lądował po wszystkim w areszcie. Rudi Giuliani – ówczesny burmistrz miasta – ścigał artystę przez sześć lat, aż do procesu w 2000 roku, kiedy to Sąd Najwyższy uznał, że zgodnie z Pierwszą Poprawką do Konstytucji Stanów Zjednoczonych Tunick ma prawo do robienia zdjęć w miejscach publicznych. Purytańska tradycja kraju choć raz trochę się ugięła.
Kontrowersje wokół prac fotografa są tylko kolejnym echem niesłusznej pruderii, charakterystycznej dla kultury zachodniej, której podwaliny wydają się generować w kwestii nagości pewien paradoks. Podczas gdy religijna, chrześcijańska tradycja nakazuje nam zachowanie wstydu i skromności, antyk i kontynuujące jego wzory nurty w sztuce opiewają piękno ciała. Antyczna rzeźba nie tylko przedstawia bogów, ale i odzwierciedla ludzki charakter.
Niewinne, otwarte i bezbronne nagie ciało kojarzone jest niestety w wielu kręgach jedynie z erotyką, co automatycznie czyni je sferą tabu. A przecież nie wolno nam wrzucić do jednego worka wszędobylskiej w dzisiejszych czasach seksualności i nagich krajobrazów artysty fotografika, jakim jest Spencer Tunick. Ciała na jego fotografiach stają się plastyczne – choć tak bardzo różnią się od martwego otoczenia, zlewają się z nim, stają się nierozerwalną częścią Ziemi, jej oddechem. Z prostoty publicznej przestrzeni i szczerości nieozdobionego ciała rodzi się dzieło sztuki. Bez rozkrzyczanej prowokacji, bez wulgarności, bez ukrytych zamiarów. Taka właśnie jest nagość według Spencera Tunicka.
Twórczość artysty można podziwiać na jego oficjalnej stronie internetowej: http://www.spencertunick.com/artwork.html.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |