CZARNO-BIAŁY KALENDARZ
A
A
A
We wrocławskim „Biurze Literackim” ukazał się niedawno kolejny tomik wierszy Marcina Świetlickiego. „Trzecia połowa” jest wznowieniem tekstów opublikowanych w 1996 roku w Wydawnictwie a5 (wcześniej „Biuro Literackie” wydało rozszerzone i poprawione „39 wierszy o wódce i papierosach”). „Trzecia połowa” to tomik niewielki, ascetyczny, utrzymany oczywiście w charakterystycznej dla Świetlickiego kolorystyce. Jego bohaterem jest dojrzały mężczyzna, samotny i zagubiony między bezużytecznymi przedmiotami, myślami i uczuciami. Czy jest mu dane odnaleźć się w świecie, w którym „dzień się rozkłada po dniu” i „codziennie jest Sąd”, a człowiek mówi do siebie: „skulony na krześle kieruję ruchem ulicznym urojeń”?
Bohater Świetlickiego jest programowo niepełny, niedokończony, „nigdy naprawdę i do końca w środku”. Ta wewnętrzna pustka odbija się w otaczających go przedmiotach i w oczach kobiet, z którymi śpi i które chciałby kochać. Ale miłość się kończy i nawet to bolesne doświadczenie niczego nie potrafi go nauczyć: „To już punkt, w którym / śmiertelność rzeczy martwych / nawet nie przygnębia, straszne upadki przedmiotów niczego nie uczą. [...] Miłość się kończy, / pozostają po niej / wytłuczone naczynia, / żelazko zgubione / i niczyj płaszczyk”. Więc gdzie szukać ocalenia? Rozwiązanie wydaje się być banalne: w miłości właśnie – tej chropowatej, niedoskonałej, budowanej z wysiłkiem i równie szybko unicestwianej, beznadziejnie kruchej i godnej każdego poświęcenia: „tutaj / będziemy kochankami, w odrapanym domu / na skrzyżowaniu, skrzyżujemy się / odrapani, / na wylot”. Jeśli wszystko jest pozorne i nietrwałe, pozostaje tylko wiara (może złudna) w sens i ocalenie: „Mówię do ciebie i bardziej mam imię, / skoro mówię do ciebie. Więc mogę się łudzić, / że bardziej jestem i łatwiej mnie przyjmiesz, / skoro mówię do ciebie. I może na chwilę / zapomnę o tym szarym, emerytowanym / szpiegu we mnie bezsennym”. Pojawia się w wierszach Świetlickiego motyw dziecka – kogoś, kto żyje tylko przyszłością i z zafascynowaniem obserwuje świat, doświadczając go, smakując, bawiąc się nim. Bohater „Trzeciej połowy”, otoczony martwymi przedmiotami, które nie sprawiają mu radości, które są znakiem utraty sensu, w zachowaniu dziecka zauważa coś, co nie pasuje do jego wizji człowieka: „Idzie na chwiejnych nóżkach roczny / niszczyciel! Chłopczyk! Idzie! / Burzy radośnie! Łamie / i tłucze z sensem! Nabożnie / i w skupieniu drze papier”. Lecz nie jest to tylko chwilowa fascynacja dzieckiem, jego sposobem widzenia świata. W tym kryje się autentyczna, szczera i wzruszająca potrzeba opieki wobec kogoś, kogo tak łatwo jest zranić: „Co to? To auto. Auto. / Jedzie – stwierdza – i „jedzie” / brzmi w jego ustach jak jakaś / niesłychana pochwała / świata, wszystkiego [...] On już śpi. A my, / po odsiedzeniu w kuchni / odpowiedniego czasu, wracamy / do pokoju. Przypominam sobie / o nożu pozostawionym / na samym brzegu kuchennego stoł”. Jeśli nie potrafimy odnaleźć w życiu tego, o co warto walczyć, o co warto się troszczyć, przestajemy rozpoznawać w lustrze samych siebie, stajemy się nadzy, bez tożsamości: „Światło w oczy. Nie mam tatuażu. / Nie mogę dojść kim jestem. Żadne hasła, żadne / inicjały i żadne symboliczne obrazki / nie zakrywają mnie i dlatego zupełnie / nie mogę dojść kim jestem. Świat nie oferuje / niczego oprócz blasku [...] Trzymam się papierosa, żeby się nie zgubić”. Jest jeszcze seks, ale dla bohatera „Trzeciej połowy” to tylko szybka, nieco chaotyczna „rozmowa”, która niespodziewanie kończy się i nie przynosi ocalenia: „[...] trzeba mi jakiejś głębszej wiedzy, zostań. / Śpieszy się, odwróciłem budzik. / Dyskutujemy w niej, aż. / Rozśmieszeni ubieramy się, nikt nie puka, jej się / śpieszy”.
Dokąd prowadzi ta nieustanna wędrówka w poszukiwaniu sensu? Gdzie jest jej koniec? Może prawdę o niej przynosi paradoksalny tytuł tomiku – „Trzecia połowa”? Poeta pisze: „SHIT HAPPENS, tak się kończy / napis na ścianie toalety męskiej. To jest najgorsze - / [...] tak to kotku wygląda / i tak się to kończy”. Tu, w tym wierszu (w męskiej toalecie!), Świetlicki wreszcie jest u siebie. Stąd najgłośniej wypowiada ponurą, rozpaczliwą prawdę o człowieku, ale „Trzecia połowa” ma w sobie coś, co pozwala wierzyć, że oprócz wódki, papierosów i ciężkostrawnych książek są jeszcze inne sposoby na przeżywanie rzeczywistości. Bohater tomiku Świetlickiego to osoba, która żongluje rolami: raz jest to czuły ojciec, niespełniony kochanek, a czasami poeta, agitator, osoba zaangażowana („Nie opuścimy tej kawiarni! [...] Jeśli ojczyzna nie przyszła tu z nami / – musimy nazwać ojczyzną to miejsce”).
Chociaż jest w „Trzeciej połowie” kilka wierszy, które trafiły tam przez przypadek (m. in. „Majakowskiring” i „Specyficzna odmiana literatury dla młodzieży”), tomik Świetlickiego czyta się jednym tchem, a w sytuacjach awaryjnych warto mieć go zawsze przy sobie.
Bohater Świetlickiego jest programowo niepełny, niedokończony, „nigdy naprawdę i do końca w środku”. Ta wewnętrzna pustka odbija się w otaczających go przedmiotach i w oczach kobiet, z którymi śpi i które chciałby kochać. Ale miłość się kończy i nawet to bolesne doświadczenie niczego nie potrafi go nauczyć: „To już punkt, w którym / śmiertelność rzeczy martwych / nawet nie przygnębia, straszne upadki przedmiotów niczego nie uczą. [...] Miłość się kończy, / pozostają po niej / wytłuczone naczynia, / żelazko zgubione / i niczyj płaszczyk”. Więc gdzie szukać ocalenia? Rozwiązanie wydaje się być banalne: w miłości właśnie – tej chropowatej, niedoskonałej, budowanej z wysiłkiem i równie szybko unicestwianej, beznadziejnie kruchej i godnej każdego poświęcenia: „tutaj / będziemy kochankami, w odrapanym domu / na skrzyżowaniu, skrzyżujemy się / odrapani, / na wylot”. Jeśli wszystko jest pozorne i nietrwałe, pozostaje tylko wiara (może złudna) w sens i ocalenie: „Mówię do ciebie i bardziej mam imię, / skoro mówię do ciebie. Więc mogę się łudzić, / że bardziej jestem i łatwiej mnie przyjmiesz, / skoro mówię do ciebie. I może na chwilę / zapomnę o tym szarym, emerytowanym / szpiegu we mnie bezsennym”. Pojawia się w wierszach Świetlickiego motyw dziecka – kogoś, kto żyje tylko przyszłością i z zafascynowaniem obserwuje świat, doświadczając go, smakując, bawiąc się nim. Bohater „Trzeciej połowy”, otoczony martwymi przedmiotami, które nie sprawiają mu radości, które są znakiem utraty sensu, w zachowaniu dziecka zauważa coś, co nie pasuje do jego wizji człowieka: „Idzie na chwiejnych nóżkach roczny / niszczyciel! Chłopczyk! Idzie! / Burzy radośnie! Łamie / i tłucze z sensem! Nabożnie / i w skupieniu drze papier”. Lecz nie jest to tylko chwilowa fascynacja dzieckiem, jego sposobem widzenia świata. W tym kryje się autentyczna, szczera i wzruszająca potrzeba opieki wobec kogoś, kogo tak łatwo jest zranić: „Co to? To auto. Auto. / Jedzie – stwierdza – i „jedzie” / brzmi w jego ustach jak jakaś / niesłychana pochwała / świata, wszystkiego [...] On już śpi. A my, / po odsiedzeniu w kuchni / odpowiedniego czasu, wracamy / do pokoju. Przypominam sobie / o nożu pozostawionym / na samym brzegu kuchennego stoł”. Jeśli nie potrafimy odnaleźć w życiu tego, o co warto walczyć, o co warto się troszczyć, przestajemy rozpoznawać w lustrze samych siebie, stajemy się nadzy, bez tożsamości: „Światło w oczy. Nie mam tatuażu. / Nie mogę dojść kim jestem. Żadne hasła, żadne / inicjały i żadne symboliczne obrazki / nie zakrywają mnie i dlatego zupełnie / nie mogę dojść kim jestem. Świat nie oferuje / niczego oprócz blasku [...] Trzymam się papierosa, żeby się nie zgubić”. Jest jeszcze seks, ale dla bohatera „Trzeciej połowy” to tylko szybka, nieco chaotyczna „rozmowa”, która niespodziewanie kończy się i nie przynosi ocalenia: „[...] trzeba mi jakiejś głębszej wiedzy, zostań. / Śpieszy się, odwróciłem budzik. / Dyskutujemy w niej, aż. / Rozśmieszeni ubieramy się, nikt nie puka, jej się / śpieszy”.
Dokąd prowadzi ta nieustanna wędrówka w poszukiwaniu sensu? Gdzie jest jej koniec? Może prawdę o niej przynosi paradoksalny tytuł tomiku – „Trzecia połowa”? Poeta pisze: „SHIT HAPPENS, tak się kończy / napis na ścianie toalety męskiej. To jest najgorsze - / [...] tak to kotku wygląda / i tak się to kończy”. Tu, w tym wierszu (w męskiej toalecie!), Świetlicki wreszcie jest u siebie. Stąd najgłośniej wypowiada ponurą, rozpaczliwą prawdę o człowieku, ale „Trzecia połowa” ma w sobie coś, co pozwala wierzyć, że oprócz wódki, papierosów i ciężkostrawnych książek są jeszcze inne sposoby na przeżywanie rzeczywistości. Bohater tomiku Świetlickiego to osoba, która żongluje rolami: raz jest to czuły ojciec, niespełniony kochanek, a czasami poeta, agitator, osoba zaangażowana („Nie opuścimy tej kawiarni! [...] Jeśli ojczyzna nie przyszła tu z nami / – musimy nazwać ojczyzną to miejsce”).
Chociaż jest w „Trzeciej połowie” kilka wierszy, które trafiły tam przez przypadek (m. in. „Majakowskiring” i „Specyficzna odmiana literatury dla młodzieży”), tomik Świetlickiego czyta się jednym tchem, a w sytuacjach awaryjnych warto mieć go zawsze przy sobie.
Marcin Świetlicki: „Trzecia połowa”. Biuro Literackie, Wrocław 2005.
Książkę udostępniła księgarnia „Akcent” w Białymstoku.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |