ŻUADEWIWR: PŁUKANIE I INHALACJE, CZYLI WYZNANIA MĘŻCZYZNY PRZED PIĘĆDZIESIĄTKĄ
A
A
A
„Piszę artykuł i sram co chwilę” - to krótkie zdanie z 574 listu Witkacego do żony można uznać za kwintesencję trzeciego tomu zbierającego korespondencję pisarza do Jadwigi Witkiewiczowej. W tym wypadku sformułowanie „korespondencja” wydaje się odpowiedniejsze od tytułowej kwalifikacji „listy”. Teksty Witkacego trudno bowiem formalnie zakwalifikować jako listy, są raczej komunikatami, które nie dają się zamknąć w jednorodnej strukturze, w formalnym porządku przynależnemu listom. Choć każdorazowo są datowane, zawierają zwroty do adresatki, pozdrowienia oraz podpis, to ich część główna wielokrotnie zostaje ograniczona, albo brakiem papieru, albo też specjalnie udziwniona poprzez wybór niecodziennej papeterii. Witkiewicz pisze na ulotkach reklamowych, zużytych biletach, kartach pocztowych, odwrotach zawiadomień, telegramów, listów. Zapętla się pomiędzy wersami napisanymi przez kogoś innego lub tymi adresowanymi do kogoś innego. Jego korespondencja przypomina palimpsesty. Ich pierwotne warstwy zostają zatarte lub przekreślone, a na ich miejscu pojawia się treść kierowana do żony. Doskonale obrazują to zdjęcia zamieszczone zarówno w głównej, jak i przypisowej warstwie tomu. Dodatkowe komplikacje sprawia częstotliwość pisania i wysyłania korespondencji, czasem nawet kilka razy na dzień. Witkacy dopisuje i dosyła, poszerza wątki z poprzednich kart, akapity kolejnych listów nawiązują do wątków zawartych w poprzednich notach, toteż całość staje się ściśle związana. Poszczególne teksty nie istnieją samodzielnie, akapity robią wrażenie hipertekstów, stają się rozwinięciem posłanych kilka dni wcześniej zagnieżdżeń/linków.
Następną warstwą tej korespondencji pozostają nieobecne, zniszczone przez autora odpowiedzi jego żony. Możemy się ich tylko domyślać z samych pism Witkacego oraz z niejako zastępujących je przypisów Janusza Deglera. Prawie siedemset stron trzeciego tomu „Listów do żony” rozpada się na dwie równoznaczne części: właściwą treść listów oraz część obejmującą wspomniane przypisy objaśniające, które ukazują zarówno kontekst epoki, kontekst historycznoliteracki, jak i kontekst prywatny, rodzinny i zawodowy słów Witkacego. Ogrom przypisów także nie mieści się w tym jednym chronologicznie pomyślanym tomie. Czytelnik wielokrotnie odesłany zostaje do tomów i przypisów wcześniejszych, które, podobnie jak korespondencja Witkiewicza, kontynuują nakreślone już tematy i sytuacje. To wszystko, mimo linearnego zapisu przygotowanego przez Annę Micińską i Janusza Deglera, przywołuje strukturę kłącza o wielokrotnie złożonym jądrze. „Listy” możemy czytać jako zapis realiów epoki, jako zapis detektywistycznej pracy historyka literatury, jako opowieść o starzeniu się męskiego ciała, jako studium socjologii literackiej, rynku książki, jako zapis niestereotypowej relacji małżeńskiej lub jako wykaz narzekań sarkastycznego portrecisty, który musi zarabiać na życie, malując humorzastych klientów, ich żony, kochanki i dzieci.
Korespondencja Witkacego do żony przypomina dzisiejsze wystukiwanie na telefonicznych klawiaturach krótkich wiadomości tekstowych. Nie tylko ze względu na wspomnianą już dużą częstotliwość pisania, ale też przez wzgląd na sam zapis, który nierzadko jest skrótowy i przypomina zapis stenotypisty. Artysta posługuje się inicjałami i symbolami, do czego zresztą przyzwyczaił nas specyficznymi legendami umieszczanymi na malowanych portretach i obrazach. Korzysta z frazeologizmów, nie tylko tych funkcjonujących w języku polskim, równie często w jego notach podsumowujących dzień pojawiają się niemieckie, francuskie czy rosyjskie wtrącenia albo ich spolszczenia podawane w fonetycznym zapisie. Te obok neologizmów są stałym narzędziem pisarskim Witkacego. Korespondencja, która przeznaczona była tylko dla żony, ujawnia „prawdziwy” obraz autora „Nienasycenia”. Sam autor przekonany był, że jego listy, według osobistego żądania, są na bieżąco palone przez ich adresatkę. Toteż zamieszczał w nich to, co nie miało docierać do odbiorców jego pisarstwa, myśli filozoficznej i malarstwa. Wydaje się, że propagator pojęcia „blaga” stronił od niego w listach, które dziś możemy czytać dzięki jego żonie. Powstałe na marginesie, poza główną twórczością prozatorską pisma, w których autor „Niemytych dusz” wymienia się z żoną wiadomościami na temat finansów, zdrowia i codzienności, ujawniają naturalność autorskiego idiolektu, który znamy z lektur dramatów i rozpraw Witkacego.
Forma każdorazowo jest jedną z głównych bohaterek pism i malarstwa Witkiewicza, tak samo dzieje się też w przypadku opisywanej korespondencji. To forma, nie literacka, ale forma fizyczna i psychiczna ich autora staje się ważniejsza nawet od kończonego w okresie pisania listów zebranych w tomie dramatu „Szewcy”, czy wydanego w 1935 roku „główniaka” - traktatu „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie istnienia”. Opisy pracy twórczej, wraz z doniesieniami z ciągłych podróży w celu znalezienia kolejnych klientów Firmy Portretowej, ustępują opisom nieprzerwanej obserwacji własnego ciała. Witkiewicz bez skrępowania pisze o wszystkich aspektach dotyczących jego cielesności. W jednym z listów napisze „Co do przeżyć pierdzeńkowo-sraczkowatych, to można je chiba tylko ustnie opisać. Całuję b.” (List 575). Jedyne, co ograniczało jego wywnętrzenia, to kulawa forma, którą wciąż próbował przełamać, wzbogacić.
Relację, jaką przez dziesięć lat nietypowego, bo żyjącego osobno, lecz wcale nie samotnie, małżeństwa wypracowali Stanisław i Jadwiga, w chwili pisania listów zebranych w trzecim tomie określić można jako przyjaźń. W latach 1932-1935 każde z nich układało sobie życie z innym partnerem, mimo tego pozostawali sobie bliscy, a formalnie cały czas łączyło ich małżeństwo. Jadwiga była dla Stanisława przyjaciółką, której mógł się zwierzyć, i sekretarką, która na polecenie przepisywała jego prace, pilnowała rozesłanych tekstów, wycinała i zbierała recenzje i omówienia jego twórczości. Była idealnym odbiorcą, na którego artysta projektował swoje problemy, rozterki, lęki. Jej wysyłał opisy prób i doświadczeń, jakie przeprowadzał na własnym ciele. Głodówki, specjalne diety, masaże, wszystko po to, by przeciwdziałać skutkom, jakie spowodował wcześniejszy sposób życia oraz uciekające lata. Witkiewicz z trzeciego tomu listów do żony stroni od używek, stroni nawet od herbaty. Poddaje się kuracjom, które mają poprawić jego stan fizyczny. Autor „Pożegnania jesieni” ustawicznie przygląda się swojemu ciału, śledzi zmiany na cerze, wypryski, porównuje jego odporność i wytrzymałość do tej sprzed lat. Nawet spacer w górskiej dolinie staje się sprawdzianem wytrzymałości, po którym Stanisław oceni, jak bardzo czuje się zmęczony w stosunku do wcześniej odbywanych spacerów. Takie autoobserwacje oraz uwaga skupiona na formie zewnętrznej, na ubiorze, na doborze i dopasowaniu koszuli czy dodatków prezentują niespotykany portret dojrzałego mężczyzny. Nie artysty, lecz mężczyzny właśnie. Artystyczne rozterki ustępują tutaj bowiem problemom codziennym i cielesnym, z jakimi boryka się ten dobiegający pięćdziesiątki mężczyzna. To one stają się głównym tematem jego korespondencji. W przypadku Witkacego kondycja fizyczna kształtuje kondycję psychiczną, wpływa na wolę pisania i tworzenia. Dodatkowo autor zmierzyć musi się z obowiązkami narzuconymi przez system i społeczeństwo, w jakim egzystuje. Przymus zarabiania pieniędzy, utrzymywania siebie jest tak samo ważny, jak zachowanie sprawności i zdrowia. Wspomniane aspekty pozostają w prostej zależności wobec siebie. Jako takie, w stereotypowym ujęciu plasują się po stronie męskiego wzorca kulturowego, toteż ukazanie słabości i rozterek, podszewki, drugiej strony „męskości” dopełnia jej dotąd ramowy obraz, ukazuje jej rewers, przez co stać się może ciekawym uzupełnieniem współczesnych opracowań myśli Boya-Żeleńskiego czy Ireny Krzywickiej, którzy w owym czasie weryfikowali utarte wzorce osobowe, wskazując na genderowe, a nie biologiczne pochodzenie kategorii kobiecości i męskości. W tym ujęciu listy dojrzałego Witkacego stają się zajmujące dla potencjalnych badaczy kategorii męskiej cielesności w pierwszej połowie XX wieku.
Następną warstwą tej korespondencji pozostają nieobecne, zniszczone przez autora odpowiedzi jego żony. Możemy się ich tylko domyślać z samych pism Witkacego oraz z niejako zastępujących je przypisów Janusza Deglera. Prawie siedemset stron trzeciego tomu „Listów do żony” rozpada się na dwie równoznaczne części: właściwą treść listów oraz część obejmującą wspomniane przypisy objaśniające, które ukazują zarówno kontekst epoki, kontekst historycznoliteracki, jak i kontekst prywatny, rodzinny i zawodowy słów Witkacego. Ogrom przypisów także nie mieści się w tym jednym chronologicznie pomyślanym tomie. Czytelnik wielokrotnie odesłany zostaje do tomów i przypisów wcześniejszych, które, podobnie jak korespondencja Witkiewicza, kontynuują nakreślone już tematy i sytuacje. To wszystko, mimo linearnego zapisu przygotowanego przez Annę Micińską i Janusza Deglera, przywołuje strukturę kłącza o wielokrotnie złożonym jądrze. „Listy” możemy czytać jako zapis realiów epoki, jako zapis detektywistycznej pracy historyka literatury, jako opowieść o starzeniu się męskiego ciała, jako studium socjologii literackiej, rynku książki, jako zapis niestereotypowej relacji małżeńskiej lub jako wykaz narzekań sarkastycznego portrecisty, który musi zarabiać na życie, malując humorzastych klientów, ich żony, kochanki i dzieci.
Korespondencja Witkacego do żony przypomina dzisiejsze wystukiwanie na telefonicznych klawiaturach krótkich wiadomości tekstowych. Nie tylko ze względu na wspomnianą już dużą częstotliwość pisania, ale też przez wzgląd na sam zapis, który nierzadko jest skrótowy i przypomina zapis stenotypisty. Artysta posługuje się inicjałami i symbolami, do czego zresztą przyzwyczaił nas specyficznymi legendami umieszczanymi na malowanych portretach i obrazach. Korzysta z frazeologizmów, nie tylko tych funkcjonujących w języku polskim, równie często w jego notach podsumowujących dzień pojawiają się niemieckie, francuskie czy rosyjskie wtrącenia albo ich spolszczenia podawane w fonetycznym zapisie. Te obok neologizmów są stałym narzędziem pisarskim Witkacego. Korespondencja, która przeznaczona była tylko dla żony, ujawnia „prawdziwy” obraz autora „Nienasycenia”. Sam autor przekonany był, że jego listy, według osobistego żądania, są na bieżąco palone przez ich adresatkę. Toteż zamieszczał w nich to, co nie miało docierać do odbiorców jego pisarstwa, myśli filozoficznej i malarstwa. Wydaje się, że propagator pojęcia „blaga” stronił od niego w listach, które dziś możemy czytać dzięki jego żonie. Powstałe na marginesie, poza główną twórczością prozatorską pisma, w których autor „Niemytych dusz” wymienia się z żoną wiadomościami na temat finansów, zdrowia i codzienności, ujawniają naturalność autorskiego idiolektu, który znamy z lektur dramatów i rozpraw Witkacego.
Forma każdorazowo jest jedną z głównych bohaterek pism i malarstwa Witkiewicza, tak samo dzieje się też w przypadku opisywanej korespondencji. To forma, nie literacka, ale forma fizyczna i psychiczna ich autora staje się ważniejsza nawet od kończonego w okresie pisania listów zebranych w tomie dramatu „Szewcy”, czy wydanego w 1935 roku „główniaka” - traktatu „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie istnienia”. Opisy pracy twórczej, wraz z doniesieniami z ciągłych podróży w celu znalezienia kolejnych klientów Firmy Portretowej, ustępują opisom nieprzerwanej obserwacji własnego ciała. Witkiewicz bez skrępowania pisze o wszystkich aspektach dotyczących jego cielesności. W jednym z listów napisze „Co do przeżyć pierdzeńkowo-sraczkowatych, to można je chiba tylko ustnie opisać. Całuję b.” (List 575). Jedyne, co ograniczało jego wywnętrzenia, to kulawa forma, którą wciąż próbował przełamać, wzbogacić.
Relację, jaką przez dziesięć lat nietypowego, bo żyjącego osobno, lecz wcale nie samotnie, małżeństwa wypracowali Stanisław i Jadwiga, w chwili pisania listów zebranych w trzecim tomie określić można jako przyjaźń. W latach 1932-1935 każde z nich układało sobie życie z innym partnerem, mimo tego pozostawali sobie bliscy, a formalnie cały czas łączyło ich małżeństwo. Jadwiga była dla Stanisława przyjaciółką, której mógł się zwierzyć, i sekretarką, która na polecenie przepisywała jego prace, pilnowała rozesłanych tekstów, wycinała i zbierała recenzje i omówienia jego twórczości. Była idealnym odbiorcą, na którego artysta projektował swoje problemy, rozterki, lęki. Jej wysyłał opisy prób i doświadczeń, jakie przeprowadzał na własnym ciele. Głodówki, specjalne diety, masaże, wszystko po to, by przeciwdziałać skutkom, jakie spowodował wcześniejszy sposób życia oraz uciekające lata. Witkiewicz z trzeciego tomu listów do żony stroni od używek, stroni nawet od herbaty. Poddaje się kuracjom, które mają poprawić jego stan fizyczny. Autor „Pożegnania jesieni” ustawicznie przygląda się swojemu ciału, śledzi zmiany na cerze, wypryski, porównuje jego odporność i wytrzymałość do tej sprzed lat. Nawet spacer w górskiej dolinie staje się sprawdzianem wytrzymałości, po którym Stanisław oceni, jak bardzo czuje się zmęczony w stosunku do wcześniej odbywanych spacerów. Takie autoobserwacje oraz uwaga skupiona na formie zewnętrznej, na ubiorze, na doborze i dopasowaniu koszuli czy dodatków prezentują niespotykany portret dojrzałego mężczyzny. Nie artysty, lecz mężczyzny właśnie. Artystyczne rozterki ustępują tutaj bowiem problemom codziennym i cielesnym, z jakimi boryka się ten dobiegający pięćdziesiątki mężczyzna. To one stają się głównym tematem jego korespondencji. W przypadku Witkacego kondycja fizyczna kształtuje kondycję psychiczną, wpływa na wolę pisania i tworzenia. Dodatkowo autor zmierzyć musi się z obowiązkami narzuconymi przez system i społeczeństwo, w jakim egzystuje. Przymus zarabiania pieniędzy, utrzymywania siebie jest tak samo ważny, jak zachowanie sprawności i zdrowia. Wspomniane aspekty pozostają w prostej zależności wobec siebie. Jako takie, w stereotypowym ujęciu plasują się po stronie męskiego wzorca kulturowego, toteż ukazanie słabości i rozterek, podszewki, drugiej strony „męskości” dopełnia jej dotąd ramowy obraz, ukazuje jej rewers, przez co stać się może ciekawym uzupełnieniem współczesnych opracowań myśli Boya-Żeleńskiego czy Ireny Krzywickiej, którzy w owym czasie weryfikowali utarte wzorce osobowe, wskazując na genderowe, a nie biologiczne pochodzenie kategorii kobiecości i męskości. W tym ujęciu listy dojrzałego Witkacego stają się zajmujące dla potencjalnych badaczy kategorii męskiej cielesności w pierwszej połowie XX wieku.
Stanisław Ignacy Witkiewicz: „Listy do żony (1932-1935)”. Przygotowała do druku Anna Micińska, opracował i przypisami opatrzył Janusz Degler. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2010.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |