JAZDA OBOWIĄZKOWA
A
A
A
Fernand Léger „Od malarstwa do architektury”. Zachęta. Warszawa, pl. Małachowskiego 3. 8 czerwca – 20 sierpnia 2006.
„W samym centrum uwagi”. Część 7. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Galeria 2. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. 22 maja – 2 lipca 2006. Rafał Bujnowski, Robert Kuśmirowski, Robert Maciejuk.
Na pierwszy rzut oka artyści prezentowani w ramach Części VII "W samym centrum uwagi" odtwarzają rzeczywistość zgodnie z tradycją mimetyzmu i realizmu. Każdy z nich jednak w pełni zdaje sobie sprawę z utopijności tych zamierzeń, wprowadzając do swoich prac związane z tym wątpliwości. Robert Kuśmirowski, Rafał Bujnowski i Robert Maciejuk reprodukują rzeczywistość ze wszystkimi zakrzywieniami, deformacjami i przesunięciami wynikającymi z jej postrzegania i wysiłków utrwalenia tego, co się zobaczyło.
W pracy Roberta Kuśmirowskiego "prawdziwy" obraz historii okazuje się być syntezą wspomnień, wiedzy czerpanej z literatury i naukowych opracowań, przefiltrowanej przez niezliczone skojarzenia, konwencje i wyobrażenia. Nieco surrealistyczna opowieść o doktorze Vernier rozwijająca się wśród stosów dawnych inkunabułów i tworzonych z wielką precyzją fikcyjnych rekwizytów to w istocie konglomerat wywołanych z pamięci obrazów, marzeń i oczekiwań wobec przeszłości. Podstawy tej quasi-historycznej narracji są na wskroś współczesne - tak naprawdę jest ona zaledwie powieleniem aktualnych wzorów konstruowania wyobrażeń o przeszłości.
O ile Kuśmirowski tworzy własną historię czy mitologię w oparciu o istniejące konwencje, to Robert Maciejuk mnoży schematy, starannie zacierając kryjące się za nimi opowieści. Kolejne poziomy jego pozornie realistycznych przedstawień są jak kolejne zasłony, które na dodatek ukrywają przed naszymi oczami nie tyle widok z albertiańskiego okna, ile jego makietę. Jest to mimetyzm ale mimetyzm odnoszący się do filtrów znajdujących się między widzem a obrazem. Maciejuk precyzyjnie odtwarza schematy realistycznego przedstawiania, jednak efektem, jaki dzięki temu osiąga, jest zaledwie sztuczny krajobraz niczym z animowanej bajki dla dzieci.
Ostatni z prezentowanych w tej odsłonie artystów Rafał Bujnowski podejmuje prostą, choć pociągającą za sobą skomplikowane konsekwencje grę z malarską tradycją. Gruntownie wykształcony w malarskim rzemiośle, posługuje się nim w sposób z jednej strony pragmatyczny - gdy traktuje je np. jako narzędzie umożliwiające fałszerstwo czy też wykonanie użytecznych transparentów; z drugiej konceptualny - gdy zakłóca przy jego pomocy pozornie oczywiste rozróżnienia na to, co mimetyczne i to, co abstrakcyjne. Jego obrazy przedstawiają realne przedmioty, ale równocześnie same o status takich przedmiotów się ubiegają. I jak dowodzi Bujnowski, ich istnienie w świecie jest w stanie pociągać za sobą jak najbardziej realne konsekwencje...
„W samym centrum uwagi”. Część 8. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Galeria 2. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. 2 czerwca – 9 lipca 2006. Michał Budny, Jarosław Kozakiewicz, Julita Wójcik.
Prace trojga artystów biorących udział w ósmej odsłonie projektu w samym centrum uwagi – bardzo odmienne koncepcyjnie i formalnie – nawiązują bezpośredni dialog z otoczeniem współczesnego człowieka i tym, czego doświadczamy w zwykłym, codziennym postrzeganiu. Dialog ten odbywa się na różnych płaszczyznach, ale zawsze prowadzi do reinterpretacji znanych i zastanych zjawisk. Reinterpretacji, która odkrywa utopię codzienności, zaprzecza istnieniu zwykłych, stereotypowych sytuacji, pokazuje bogactwo ich sensów i tworzy możliwości wykorzystania czynnika kreacyjnego, zmieniającego zastaną rzeczywistość.
Julita Wójcik wprowadza do swojej sztuki idiom bardzo osobisty, a co za tym idzie, także kobiecy. Z prywatnej perspektywy odczytuje społeczne konwencje i kody, które następnie „oswaja” i wykorzystuje w swoich akcjach. Często są to bardzo prozaiczne działania, typowe dla „prowincjonalnej dziewczyny”, jak określa się sama artystka. Szydełkowanie, zamiatanie, uprawianie ogródka i zakładanie oczek wodnych w miejscach publicznych, budowanie karmników dla ptaków czy puszczanie latawców nie kojarzy się bezpośrednio ze sztuką, tylko z doświadczeniami życia codziennego, trochę jakby z niegdysiejszej, powoli odchodzącej w zapomnienie epoki. Te proste czynności nabierają rangi dopiero wpisane w kontekst artystyczny, który z jednej strony nobilituje, z drugiej zaś pozbawia sztuk waloru elitarności. Pokazuje, jak może ona negocjować z rzeczywistością na równych prawach.
Jarosław Kozakiewicz tworzy dzieła na pograniczu monumentalnej rzeźby i architektury, dla większości których punktem wyjścia jest ludzkie ciało. Przywołując nowożytną tradycję astrologiczną artysta umieszcza człowieka w perspektywie uniwersum kosmicznego i traktuje jego ciało jako odzwierciedlenie w mikroskali Układu Słonecznego. Jego „Wieże Miłości”, „Wieże Tlenowe” i „Geometria Wnętrza” to projekty budowli o rzeźbiarskich formach wywiedzionych z mapy ludzkiego ciała. Ich przeznaczenie jest funkcjonalne i użyteczne, stanowią jednak nową jakość w myśleniu o najbliższym środowisku człowieka żyjącego w wielkim mieście: maj zaspokoić przede wszystkim jego potrzeby estetyczne i relaksacyjne. Projekty Kozakiewicza, pokrewne w swojej filozofii trosce o poprawę jakości funkcjonowania człowieka w jego środowisku, wskazują na możliwości, jakie posiada sztuka w realnym kształtowaniu obrazu rzeczywistości.
Michał Budny nie wkracza, tak jak Julita Wójcik i Jarosław Kozakiewicz, bezpośrednio i aktywnie w najbliższe otoczenie człowieka. Wydobywa jednak z niego pewne przedmioty i kształty, które następnie rekonstruuje w galerii w postaci form przestrzennych. Nie są to jednak kopie, a raczej wariacje lub opowieści o pierwowzorach. Budny odtwarza ich ideę sprowadzoną do poetyckiego znaku przedstawionego w minimalistycznym zapisie z tektury i szarego papieru. Pozbawione szczegułów, wyjęte z kontekstu, czasami sprowadzone do własnego negatywu zbliżają się do abstrakcyjnej kwintesencji formy. Na trop ich pochodzenia naprowadzają tytuły, dzięki którym zidentyfikowany obraz nakłada się na wizję artysty. Pojawia się nowy sens tego, co pierwotnie mogło wydawać się abstrakcyjną grą z formą.
„W samym centrum uwagi: Nowi dokumentaliści. Fotografia”. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Piwnice Zamku. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. 12 czerwca – 31 sierpnia 2006. Anna Bedyńska, Agnieszka Brzeżańska, Mikołaj Grospierre, Aneta Grzeszykowska, Andrzej Kramarz, Zuzanna Krajewska, Weronika Łodzińska, Franciszek Mazur, Rafał Milach, Igor Omulecki, Krzysztof Pijarski, Przemysław Pokrycki, Igor Przybylski, Konrad Pustoła, Szymon Rogiński, Jan Smaga, Wojciech Wilczyk, Albert Zawada, Krzysztof Zieliński, Zorka Project, Ireneusz Zjeżdżałka
Wśród najbardziej wyrazistych tendencji w sztuce polskiej ostatnich lat – obok młodego malarstwa i posługującej się ironią sztuki „postkrytycznej” – wyróżnić można oparty na fotograficznej rejestracji rzeczywistości nurt nowych dokumentalistów. Wpisując się zdecydowanie w kontekst sztuki współczesnej nowi dokumentaliści świadomie zrywają z dominującym do niedawna w fotografii rodzajem działania artystycznego rozumianego w kategoriach „gestu plastycznego”. Zamiast tworzyć estetyczny azyl, konfrontują oni odbiorcę z obrazami realnego uzyskanymi przy pomocy aparatu fotograficznego. Do nowych dokumentalistów odnieść można aktualnie brzmiące słowa Jerzego Buszy, pisane w czasie stanu wojennego, kiedy to po raz kolejny wyzwaniem dla polskiej sztuki okazała się rzeczywistość. „Gdy chwyty artystyczne już się przejadły i straciły na swojej aktualności, przychodzi czas minimalizmu i oszczędności środków, rzeczywistość dochodzi do głosu, a wyobraźnia tam właśnie szuka podniet (a nie w samej sobie). Wtedy pojawiają się myślące kamery”. Busza, któremu bliskie były działania neoawangardy lat 70. nieprzypadkowo kładzie tak wyraźny akcent właśnie na myślenie fotografa posługującego się kamerą. W nowym dokumencie pomimo pozornego powinowactwa z reportażem istotniejszy jest aspekt analitycznej postawy jego twórców.
„Teatr niemożliwy. Performatywność w sztuce Pawła Althamera, Tadeusza Kantora, Katarzyny Kozyry, Roberta Kuśmirowskiego i Artura Żmijewskiego.” Zachęta Narodowa Galeria Sztuki. Warszawa, pl. Małachowskiego 3.9 maja – 2 lipca 2006.
Artysta – demiurg i producent przedmiotów czy szaman. Fałszerz rzeczywistości czy „produkt reakcji wstrętu na dojmującą rzeczywistość”? Reżyser inscenizujący przestrzeń swej własnej ekspresji, główny aktor czy tworzywo i narzędzie w rękach innych? Twórca spektaklu czy również jego element? Jaka była kiedyś a jaka jest dziś rola – pozycja artysty wobec otaczającej rzeczywistości i jak a była/jest jego pozycja w dziele sztuki.
Paweł Susid „Obrazy w szkole i w domu”. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki. Warszawa, pl. Małachowskiego 3.11 kwietnia – 4 lipca 2006.
Prezentowana w Zachęcie wystawa „Obrazy w szkole i w domu” jest pewnego rodzaju eksperymentem, na który zdecydował się Paweł Susid. Artysta postanowił bowiem pogrupować swoje malowane od połowy lat 80. obrazy według znanej z edukacji klasyfikacji (z naciskiem na historię, geografię, biologię, plastykę i rachunki) lub przypisać je sprawom prywatnym i intymnej praktyce. W ten sposób w dwóch przestrzeniach: szkoły i domu zmieścił całe spektrum swoich przemyśleń na temat świata i jego rozumienia.
Susid, który debiutował w końcu lat 70., początkowo fascynował się ekspresyjną formą i narracyjną strukturą malarstwa, dbając jednak zawsze o odniesienia do tradycji sztuki współczesnej i o zaskakujące puenty. W latach 80., wśród eksplozji malarskiej ekspresji, gdy ukształtowała się ostatecznie koncepcja sztuki Susida, skrył on ironię i swoistą poezję w niedużej formie klasycznego obrazu, której pozostaje wierny do dzisiaj. Susid jest twórcą obrazów-komunikatów o wyrazistej, z pozoru niedbałej plakatowej formie, zestawionej często z charakterystycznym, odbitym z szablonu krótkim tekstem. Lakoniczne spostrzeżenia stanowią komentarz dla geometrycznych znaków, symboli i niemal abstrakcyjnych form przenoszonych na płótno. Wyrażona za pomocą tekstu myśl towarzyszy temu, co w najbardziej uproszczonej formie ma przedstawiać obraz: „Stażewski, Strzemiński mylą mi się”, „Pożądanie wzięło się i jest z wielkości różnicy płci, chyba”, „My tam w Polsce cierpimy od słabej telewizji”, „Przewidzieliśmy to (z żoną) w 1996” czy „Rzeczy już w sztuce wykonane do 1990”.
Ta interesująca i intrygująca praktyka artystyczna została doceniona, stając się ważną inspiracją zarówno dla młodego pokolenia artystów (jak m.in. Rafał Bujnowski, Wilhelm Sasnal, Marcin Maciejowski czy grupa Twożywo), jak i dla tzw. przeciętnych Polaków, dzięki przeniesieniu pracy „Złe życia kończą się śmiercią” w 1998 roku na uliczne billboardy (w ramach inauguracji Zewnętrznej Galerii AMS).
Za pośrednictwem swoich obrazów Susid zwraca naszą uwagę zarówno na sprawy ważne, jak i na te zupełnie błahe: światowa polityka przeplata się u niego z refleksją nad stosunkiem malarza do modelki, a wielkie historyczne wydarzenia z architektonicznymi detalami. Nie bez poczucia humoru uczy nas odkrywać wieloznaczność wszędzie, gdziekolwiek zdarza się nam spojrzeć, i tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy. Jego uwagi zaskakują trafnością, chociaż zdarza się, że w pierwszym momencie wydają się absurdem. Susid za pomocą obrazów tworzy zapis własnych doświadczeń, opisuje i komentuje otaczający nas świat. Poruszając sprawy aktualne, unika jednak publicystyki. Wierzy w malarstwo, a jego prace są najlepszym świadectwem tego, że nawet dzisiaj może być ono ciągle na czasie.
Susid, aby mówić o sobie i świecie, maluje niewielkie obrazy, obliczone na indywidualną komunikację, a nawet wymagające nawiązania intymnego wręcz kontaktu. Budowaniu takich relacji sprzyja metoda ironiczna, będąca przyjaznym mrugnięciem oka czy kumpelskim wydęciem warg. Dzięki niej znajdujemy się na antypodach oficjalności, wykluczających osobisty ton. Tę bliskość obrazów Susida podtrzymuje też sposób ich eksponowania oraz dobrze znane wszystkim elementy języka wizualnego. Susida fascynują bowiem proste formy, monochromatyczne tła, geometryczne figury; pospolite wykresy, widoczne kontury i długie pasy koloru. Nic więc dziwnego, że geometrii granic i kolorystyce flag państwowych poświęcił wiele uwagi. Pomimo używania literniczego szablonu i akrylowej farby w sprayu, indywidualizm wizualnego pisma podkreślany jest prześwitującym szkicem, rozmazanymi konturami i widocznymi retuszami; w ten sposób nawet tekst staje się barwną plamą. Za zestawem kolorowych prostokątów, kół, trójkątów i kwadratów, często znanych z historii, sztuki czy religii, kryje się próba przywrócenia znaczenia obciążonym kulturowo i historycznie symbolom (krzyż, swastyka, półksiężyc, gwiazda Dawida itp.). Dzięki tym powszechnym i silnie zakorzenionym w kulturze znakom oraz za pomocą słów konstruuje świat na nowo. Dla Susida nie ma więc tematów, których nie byłoby warto podjąć, dzieł na tyle kanonicznych, aby nie można było im było nadać nowych znaczeń, oraz językowych klisz, których nie można wypełnić indywidualną treścią. W ten sposób jeszcze raz przekonujemy się, że rzeczywistość nie została nam raz na zawsze dana, ale
że jej kształt konstruowany jest w procesie, który artysta może inicjować, ale za którego przebieg w równym stopniu odpowiada każdy z nas.
Marcin Maciejowski „Struktura dobra”. Galeria Raster. Warszawa, ul. Hoza 42 m 8. 27 maja - 8 lipca 2006.
Mariola Przyjemska „Sektor 9”. Galeria Le Guern. Warszawa, ul. Widok. 24 czerwca – 26 sierpnia 2006.
Najnowsza seria prac Marioli Przyjemskiej obejmuje zdjęcia, których przedstawienia na pierwszy rzut oka mogą być mylnie interpretowane. Wóz strażacki, ujęte w tondo zdjęcie samolotu na kamiennym tle, figurki Mikołajów, biały zajączek, barwne kwiaty, połyskliwe dekoracje. Po chwili okazuje się, że Mikołaje, zajączek, domek to wymyślne formy zniczy, egzotyczny kwiat w śniegu jest sztuczny, wóz strażacki to zabawka, a wszystko to dekoracje układane na nagrobkach. Rodzaj współczesnych vanitas będących mimetycznym refleksem nieobecności, rytuałów, w których równie, a może nawet bardziej, znaczące jest to, czego w nich nie ma. Pamięć odnosząca się do życia, nie do śmierci, której tabu mocno utrwalone we współczesnej kulturze odwraca uwagę ku doczesności, symbolicznym formom jej trwania.
Fotografie wykonane na jednym z warszawskich cmentarzy pokazują, jak rynek wychodzi naprzeciw potrzebom zaprzeczania lub co najmniej łagodzenia śmierci, egzorcyzmowania jej nostalgią obrzędowych gadżetów. Jak dalece dawna wzniosłość eschatologii jest obszarem konsumpcyjnej pomysłowości.
„Stil Biuti. O pięknie nieokiełznanym”. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Galeria 2. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. Wystawa czynna od 27 maja 2006.
Artyści biorący udział w wystawie: Miki Guadamur (Meksyk) – udział w wystawie + koncert, Betsabee Romero (Meksyk), Nadin Ospina (Kolumbia), Dario Escobar (Gwatemala), Gabriel Acevedo Velarde (Peru – Brazylia – Meksyk), Grupa artystyczna Cacahuates Japoneses (Meksyk – Japonia – USA), Richard Moszka (Meksyk – Kanada), Ulises Figueroa (Meksyk), Monica Espinosa (Meksyk), Txema Novelo (Meksyk), Rene Hayashi & Eder Castillo (Meksyk), Xavier Rodriguez (Meksyk), Virginia Bonilla (Meksyk)
Prezentowane prace (obiekty, instalacje, malarstwo, fotografia, video, akcje oraz koncert) są komentarzem do współczesnej kondycji społeczeństw postkolonialnych, w tym przypadku Ameryki Łacińskiej, włączonych w proces światowej globalizacji. Centralnym tematem jest rozumienie i wyobrażenie „piękna” w środowiskach kszałtujących się na styku dwóch cywilizacji: w odniesieniu do zachodniego stylu życia - modelu rozpowszechnianego za pośrednictwem mass mediów, a zarazem w silnym związku z tradycją własnej kultury lokalnej.
Istotnym elementem jest tu równie funkcjonowanie koncepcji „piękna” jako kryterium w moralnej ocenie rzeczywistości. W tym sensie wystawa zachęca do stawiania pytań o to, jaki jest obecnie obowiązujący kanon „piękna”; jakie znaczenie odgrywa on w naszym pojmowaniu dobrego, szczęśliwego życia; za sprawą czego przekłada się on na społeczne aspiracje i w końcu jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą instrumentalne wykorzystywanie tego pojęcia w środkach masowego przekazu. Możliwe odpowiedzi kryją się w samych pracach. Ilustrują one współczesny, kulturowy eklektyzm krajów postkolonialnych, a zarazem mogą być metaforycznym przykładem wykształconych tam alternatywnych strategii produkcji (tj. piractwo, recycling, „low-tech” i „made by yourself production”) - rozwiązań, które w warunkach trudnej sytuacji ekonomicznej i ze względu na skomplikowane podłoże kulturowe, są często jedynym skutecznym sposobem na zaspokojenie aspiracji wykreowanych przez globalne media.
Twożywo i Wojtek Pakier „Herostrates”. Projekt w przestrzeni publicznej.
12 – 18 czerwca: prezentacja 27 plakatów grupy Twożywo na ulicach Warszawy
13 – 18 czerwca: prezentacja całego projektu w Galerii Wejście w CSW Zamek Ujazdowski
18 czerwca: finisaż projektu i prezentacja katalogu
Twożywo i Wojtek Pakier prezentują 27 plakatów inspirowanych wczesnym opowiadaniem Jean-Paul Sartre’a „Herostrates”. Zaprojektowane przez artystów postery zawisną na słupach ogłoszeniowych Warszawy (od 12 do 18 czerwca). Potem akcja powtórzy się w innych miastach Polski. Autorzy podzielili tekst na 26 numerowanych rozdziałów. Stąd liczba plakatów. Każdy z nich odnosi się do odpowiedniego fragmentu Herostratesa; poza tym autorzy dodali jeszcze jedną, 27 pracę – pełni ona rolę „strony tytułowej” projektu. Na każdym z plakatów znalazł się cytat z Sartre’a – jedno zdanie, wybrane, najzupełniej arbitralnie, przez artystów z każdego rozdziału. Reszta jest wizualną interpretacją i dyskusją z „Herostratesem”.
Prace najprościej byłoby zidentyfikować jako cykl ilustracji do opowiadania sławnego pisarza. Sławnego zresztą bardziej kiedyś niż dzisiaj, bo, jak pisze w tekście do katalogu projektu Małgorzata Kowalska, „Od Sartre’a, uważanego niegdyś za ‘sumienie epoki’, dzieli nas, nomen omen, epoka.” Sartre’a mało kto dziś czyta i, cytując dalej Małgorzatę Kowalską: „trudno brać dziś za dobrą monetę jego radykalną filozofię wolności, zwłaszcza że łączył ją – z pozoru paradoksalnie – z równie radykalną krytyką tzw. wolnych społeczeństw. Ściślej: z żywą niechęcią do kapitalizmu, do mieszczaństwa, do liberalnej demokracji i – o zgrozo – do państwa prawa, w których widział ‘fałszywą uniwersalność’, czyli system obłudy, za wolnościową i praworządną retoryk skrywający zniewolenie większości. Z tych i tym podobnych powodów wypada dziś od Sartre’a się odżegnywać, albo – co bardziej skuteczne – pomijać jego dzieło milczeniem.”
Marek Wasilewski „Polski Las”. Galeria Klimy Bocheńskiej. Warszawa, ul. Ząbkowska 27/31. 12 – 22 czerwca 2006.
„Polski las” praca z 2006 roku składa się z kolekcji fotografii cyfrowych oraz filmu wideo. Jest to pełna, przewrotnego poczucia humoru gra z konwencjami telewizyjnych programów przyrodniczych. Tytuł, który w dosłowny sposób określa miejsce akcji, staje się jednocześnie rodzajem ironicznej metafory, która poddaje w wątpliwość wszystko to co wydaje się oswojone i niezmienne.
Kamil Kuskowski „Nagroda Arteonu”. Galeria Stary Browar. Poznań, ul. Płwiejska 42. 9 czerwca – 9 lipca 2006.
Wystawa uhonorowanego Nagrodą Artoenu za rok 2005 Kamila Kuskowskiego ma formę przekrojowej prezentacji jego dotychczasowej twórczości. Dorobek łódzkiego artysty, jak przystało nad spadkobiercę racjonalistycznej awangardy, układa się klarownie w kolejne cykle, które podporządkowane zostały określonym problemom artystycznych. Podział na problemowe cykle wyznacza także rytm prezentowanej wystawy. Głównym akcentem twórczości Kuskowskiego jest świadome i konsekwentne poszukiwanie nowej formuły malarskiej, odwołującej się z jednej strony do awangardowej tradycji malarstwa abstrakcyjnego (szczególnie silnej w kontekście łódzkimi), a z drugiej strony odniesienia do współczesnej popkultury. Ta problematyka podjęta została w takich cyklach jak: „Dekonstrukcje” oraz „Barwy klubowe”. Cykl „Panny łódzkie”, „Monochromy” oraz „Motywy malarskie” poszerzają tę problematykę o dodatkowy wymiar gry z kontekstem instytucji artystycznych, takich jak muzeum i wpisanych w nie mechanizmów wystawienniczych. Z kolei cykl „Artysta jałmużny” dotyka aktualnej kwestii roli artysty i jego społecznego statusu. Natomiast najświeższa grupa obrazów pt. „Cycki” oraz towarzyszą im film „Egzorcysta” stanowi prowadzony językiem konstruktywistycznej awangardy komentarz do zagadnień z obszaru tzw. „sztuki ciała”. Wszystkie te malarskie cykle przenika duch inteligencji i ironicznego dystansu, także wobec stosowanej przez siebie konwencji, stanowiący wyraźną, niematerialną sygnaturę Kamila Kuskowskiego.
„W samym centrum uwagi”. Część 7. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Galeria 2. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. 22 maja – 2 lipca 2006. Rafał Bujnowski, Robert Kuśmirowski, Robert Maciejuk.
Na pierwszy rzut oka artyści prezentowani w ramach Części VII "W samym centrum uwagi" odtwarzają rzeczywistość zgodnie z tradycją mimetyzmu i realizmu. Każdy z nich jednak w pełni zdaje sobie sprawę z utopijności tych zamierzeń, wprowadzając do swoich prac związane z tym wątpliwości. Robert Kuśmirowski, Rafał Bujnowski i Robert Maciejuk reprodukują rzeczywistość ze wszystkimi zakrzywieniami, deformacjami i przesunięciami wynikającymi z jej postrzegania i wysiłków utrwalenia tego, co się zobaczyło.
W pracy Roberta Kuśmirowskiego "prawdziwy" obraz historii okazuje się być syntezą wspomnień, wiedzy czerpanej z literatury i naukowych opracowań, przefiltrowanej przez niezliczone skojarzenia, konwencje i wyobrażenia. Nieco surrealistyczna opowieść o doktorze Vernier rozwijająca się wśród stosów dawnych inkunabułów i tworzonych z wielką precyzją fikcyjnych rekwizytów to w istocie konglomerat wywołanych z pamięci obrazów, marzeń i oczekiwań wobec przeszłości. Podstawy tej quasi-historycznej narracji są na wskroś współczesne - tak naprawdę jest ona zaledwie powieleniem aktualnych wzorów konstruowania wyobrażeń o przeszłości.
O ile Kuśmirowski tworzy własną historię czy mitologię w oparciu o istniejące konwencje, to Robert Maciejuk mnoży schematy, starannie zacierając kryjące się za nimi opowieści. Kolejne poziomy jego pozornie realistycznych przedstawień są jak kolejne zasłony, które na dodatek ukrywają przed naszymi oczami nie tyle widok z albertiańskiego okna, ile jego makietę. Jest to mimetyzm ale mimetyzm odnoszący się do filtrów znajdujących się między widzem a obrazem. Maciejuk precyzyjnie odtwarza schematy realistycznego przedstawiania, jednak efektem, jaki dzięki temu osiąga, jest zaledwie sztuczny krajobraz niczym z animowanej bajki dla dzieci.
Ostatni z prezentowanych w tej odsłonie artystów Rafał Bujnowski podejmuje prostą, choć pociągającą za sobą skomplikowane konsekwencje grę z malarską tradycją. Gruntownie wykształcony w malarskim rzemiośle, posługuje się nim w sposób z jednej strony pragmatyczny - gdy traktuje je np. jako narzędzie umożliwiające fałszerstwo czy też wykonanie użytecznych transparentów; z drugiej konceptualny - gdy zakłóca przy jego pomocy pozornie oczywiste rozróżnienia na to, co mimetyczne i to, co abstrakcyjne. Jego obrazy przedstawiają realne przedmioty, ale równocześnie same o status takich przedmiotów się ubiegają. I jak dowodzi Bujnowski, ich istnienie w świecie jest w stanie pociągać za sobą jak najbardziej realne konsekwencje...
„W samym centrum uwagi”. Część 8. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Galeria 2. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. 2 czerwca – 9 lipca 2006. Michał Budny, Jarosław Kozakiewicz, Julita Wójcik.
Prace trojga artystów biorących udział w ósmej odsłonie projektu w samym centrum uwagi – bardzo odmienne koncepcyjnie i formalnie – nawiązują bezpośredni dialog z otoczeniem współczesnego człowieka i tym, czego doświadczamy w zwykłym, codziennym postrzeganiu. Dialog ten odbywa się na różnych płaszczyznach, ale zawsze prowadzi do reinterpretacji znanych i zastanych zjawisk. Reinterpretacji, która odkrywa utopię codzienności, zaprzecza istnieniu zwykłych, stereotypowych sytuacji, pokazuje bogactwo ich sensów i tworzy możliwości wykorzystania czynnika kreacyjnego, zmieniającego zastaną rzeczywistość.
Julita Wójcik wprowadza do swojej sztuki idiom bardzo osobisty, a co za tym idzie, także kobiecy. Z prywatnej perspektywy odczytuje społeczne konwencje i kody, które następnie „oswaja” i wykorzystuje w swoich akcjach. Często są to bardzo prozaiczne działania, typowe dla „prowincjonalnej dziewczyny”, jak określa się sama artystka. Szydełkowanie, zamiatanie, uprawianie ogródka i zakładanie oczek wodnych w miejscach publicznych, budowanie karmników dla ptaków czy puszczanie latawców nie kojarzy się bezpośrednio ze sztuką, tylko z doświadczeniami życia codziennego, trochę jakby z niegdysiejszej, powoli odchodzącej w zapomnienie epoki. Te proste czynności nabierają rangi dopiero wpisane w kontekst artystyczny, który z jednej strony nobilituje, z drugiej zaś pozbawia sztuk waloru elitarności. Pokazuje, jak może ona negocjować z rzeczywistością na równych prawach.
Jarosław Kozakiewicz tworzy dzieła na pograniczu monumentalnej rzeźby i architektury, dla większości których punktem wyjścia jest ludzkie ciało. Przywołując nowożytną tradycję astrologiczną artysta umieszcza człowieka w perspektywie uniwersum kosmicznego i traktuje jego ciało jako odzwierciedlenie w mikroskali Układu Słonecznego. Jego „Wieże Miłości”, „Wieże Tlenowe” i „Geometria Wnętrza” to projekty budowli o rzeźbiarskich formach wywiedzionych z mapy ludzkiego ciała. Ich przeznaczenie jest funkcjonalne i użyteczne, stanowią jednak nową jakość w myśleniu o najbliższym środowisku człowieka żyjącego w wielkim mieście: maj zaspokoić przede wszystkim jego potrzeby estetyczne i relaksacyjne. Projekty Kozakiewicza, pokrewne w swojej filozofii trosce o poprawę jakości funkcjonowania człowieka w jego środowisku, wskazują na możliwości, jakie posiada sztuka w realnym kształtowaniu obrazu rzeczywistości.
Michał Budny nie wkracza, tak jak Julita Wójcik i Jarosław Kozakiewicz, bezpośrednio i aktywnie w najbliższe otoczenie człowieka. Wydobywa jednak z niego pewne przedmioty i kształty, które następnie rekonstruuje w galerii w postaci form przestrzennych. Nie są to jednak kopie, a raczej wariacje lub opowieści o pierwowzorach. Budny odtwarza ich ideę sprowadzoną do poetyckiego znaku przedstawionego w minimalistycznym zapisie z tektury i szarego papieru. Pozbawione szczegułów, wyjęte z kontekstu, czasami sprowadzone do własnego negatywu zbliżają się do abstrakcyjnej kwintesencji formy. Na trop ich pochodzenia naprowadzają tytuły, dzięki którym zidentyfikowany obraz nakłada się na wizję artysty. Pojawia się nowy sens tego, co pierwotnie mogło wydawać się abstrakcyjną grą z formą.
„W samym centrum uwagi: Nowi dokumentaliści. Fotografia”. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Piwnice Zamku. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. 12 czerwca – 31 sierpnia 2006. Anna Bedyńska, Agnieszka Brzeżańska, Mikołaj Grospierre, Aneta Grzeszykowska, Andrzej Kramarz, Zuzanna Krajewska, Weronika Łodzińska, Franciszek Mazur, Rafał Milach, Igor Omulecki, Krzysztof Pijarski, Przemysław Pokrycki, Igor Przybylski, Konrad Pustoła, Szymon Rogiński, Jan Smaga, Wojciech Wilczyk, Albert Zawada, Krzysztof Zieliński, Zorka Project, Ireneusz Zjeżdżałka
Wśród najbardziej wyrazistych tendencji w sztuce polskiej ostatnich lat – obok młodego malarstwa i posługującej się ironią sztuki „postkrytycznej” – wyróżnić można oparty na fotograficznej rejestracji rzeczywistości nurt nowych dokumentalistów. Wpisując się zdecydowanie w kontekst sztuki współczesnej nowi dokumentaliści świadomie zrywają z dominującym do niedawna w fotografii rodzajem działania artystycznego rozumianego w kategoriach „gestu plastycznego”. Zamiast tworzyć estetyczny azyl, konfrontują oni odbiorcę z obrazami realnego uzyskanymi przy pomocy aparatu fotograficznego. Do nowych dokumentalistów odnieść można aktualnie brzmiące słowa Jerzego Buszy, pisane w czasie stanu wojennego, kiedy to po raz kolejny wyzwaniem dla polskiej sztuki okazała się rzeczywistość. „Gdy chwyty artystyczne już się przejadły i straciły na swojej aktualności, przychodzi czas minimalizmu i oszczędności środków, rzeczywistość dochodzi do głosu, a wyobraźnia tam właśnie szuka podniet (a nie w samej sobie). Wtedy pojawiają się myślące kamery”. Busza, któremu bliskie były działania neoawangardy lat 70. nieprzypadkowo kładzie tak wyraźny akcent właśnie na myślenie fotografa posługującego się kamerą. W nowym dokumencie pomimo pozornego powinowactwa z reportażem istotniejszy jest aspekt analitycznej postawy jego twórców.
„Teatr niemożliwy. Performatywność w sztuce Pawła Althamera, Tadeusza Kantora, Katarzyny Kozyry, Roberta Kuśmirowskiego i Artura Żmijewskiego.” Zachęta Narodowa Galeria Sztuki. Warszawa, pl. Małachowskiego 3.9 maja – 2 lipca 2006.
Artysta – demiurg i producent przedmiotów czy szaman. Fałszerz rzeczywistości czy „produkt reakcji wstrętu na dojmującą rzeczywistość”? Reżyser inscenizujący przestrzeń swej własnej ekspresji, główny aktor czy tworzywo i narzędzie w rękach innych? Twórca spektaklu czy również jego element? Jaka była kiedyś a jaka jest dziś rola – pozycja artysty wobec otaczającej rzeczywistości i jak a była/jest jego pozycja w dziele sztuki.
Paweł Susid „Obrazy w szkole i w domu”. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki. Warszawa, pl. Małachowskiego 3.11 kwietnia – 4 lipca 2006.
Prezentowana w Zachęcie wystawa „Obrazy w szkole i w domu” jest pewnego rodzaju eksperymentem, na który zdecydował się Paweł Susid. Artysta postanowił bowiem pogrupować swoje malowane od połowy lat 80. obrazy według znanej z edukacji klasyfikacji (z naciskiem na historię, geografię, biologię, plastykę i rachunki) lub przypisać je sprawom prywatnym i intymnej praktyce. W ten sposób w dwóch przestrzeniach: szkoły i domu zmieścił całe spektrum swoich przemyśleń na temat świata i jego rozumienia.
Susid, który debiutował w końcu lat 70., początkowo fascynował się ekspresyjną formą i narracyjną strukturą malarstwa, dbając jednak zawsze o odniesienia do tradycji sztuki współczesnej i o zaskakujące puenty. W latach 80., wśród eksplozji malarskiej ekspresji, gdy ukształtowała się ostatecznie koncepcja sztuki Susida, skrył on ironię i swoistą poezję w niedużej formie klasycznego obrazu, której pozostaje wierny do dzisiaj. Susid jest twórcą obrazów-komunikatów o wyrazistej, z pozoru niedbałej plakatowej formie, zestawionej często z charakterystycznym, odbitym z szablonu krótkim tekstem. Lakoniczne spostrzeżenia stanowią komentarz dla geometrycznych znaków, symboli i niemal abstrakcyjnych form przenoszonych na płótno. Wyrażona za pomocą tekstu myśl towarzyszy temu, co w najbardziej uproszczonej formie ma przedstawiać obraz: „Stażewski, Strzemiński mylą mi się”, „Pożądanie wzięło się i jest z wielkości różnicy płci, chyba”, „My tam w Polsce cierpimy od słabej telewizji”, „Przewidzieliśmy to (z żoną) w 1996” czy „Rzeczy już w sztuce wykonane do 1990”.
Ta interesująca i intrygująca praktyka artystyczna została doceniona, stając się ważną inspiracją zarówno dla młodego pokolenia artystów (jak m.in. Rafał Bujnowski, Wilhelm Sasnal, Marcin Maciejowski czy grupa Twożywo), jak i dla tzw. przeciętnych Polaków, dzięki przeniesieniu pracy „Złe życia kończą się śmiercią” w 1998 roku na uliczne billboardy (w ramach inauguracji Zewnętrznej Galerii AMS).
Za pośrednictwem swoich obrazów Susid zwraca naszą uwagę zarówno na sprawy ważne, jak i na te zupełnie błahe: światowa polityka przeplata się u niego z refleksją nad stosunkiem malarza do modelki, a wielkie historyczne wydarzenia z architektonicznymi detalami. Nie bez poczucia humoru uczy nas odkrywać wieloznaczność wszędzie, gdziekolwiek zdarza się nam spojrzeć, i tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy. Jego uwagi zaskakują trafnością, chociaż zdarza się, że w pierwszym momencie wydają się absurdem. Susid za pomocą obrazów tworzy zapis własnych doświadczeń, opisuje i komentuje otaczający nas świat. Poruszając sprawy aktualne, unika jednak publicystyki. Wierzy w malarstwo, a jego prace są najlepszym świadectwem tego, że nawet dzisiaj może być ono ciągle na czasie.
Susid, aby mówić o sobie i świecie, maluje niewielkie obrazy, obliczone na indywidualną komunikację, a nawet wymagające nawiązania intymnego wręcz kontaktu. Budowaniu takich relacji sprzyja metoda ironiczna, będąca przyjaznym mrugnięciem oka czy kumpelskim wydęciem warg. Dzięki niej znajdujemy się na antypodach oficjalności, wykluczających osobisty ton. Tę bliskość obrazów Susida podtrzymuje też sposób ich eksponowania oraz dobrze znane wszystkim elementy języka wizualnego. Susida fascynują bowiem proste formy, monochromatyczne tła, geometryczne figury; pospolite wykresy, widoczne kontury i długie pasy koloru. Nic więc dziwnego, że geometrii granic i kolorystyce flag państwowych poświęcił wiele uwagi. Pomimo używania literniczego szablonu i akrylowej farby w sprayu, indywidualizm wizualnego pisma podkreślany jest prześwitującym szkicem, rozmazanymi konturami i widocznymi retuszami; w ten sposób nawet tekst staje się barwną plamą. Za zestawem kolorowych prostokątów, kół, trójkątów i kwadratów, często znanych z historii, sztuki czy religii, kryje się próba przywrócenia znaczenia obciążonym kulturowo i historycznie symbolom (krzyż, swastyka, półksiężyc, gwiazda Dawida itp.). Dzięki tym powszechnym i silnie zakorzenionym w kulturze znakom oraz za pomocą słów konstruuje świat na nowo. Dla Susida nie ma więc tematów, których nie byłoby warto podjąć, dzieł na tyle kanonicznych, aby nie można było im było nadać nowych znaczeń, oraz językowych klisz, których nie można wypełnić indywidualną treścią. W ten sposób jeszcze raz przekonujemy się, że rzeczywistość nie została nam raz na zawsze dana, ale
że jej kształt konstruowany jest w procesie, który artysta może inicjować, ale za którego przebieg w równym stopniu odpowiada każdy z nas.
Marcin Maciejowski „Struktura dobra”. Galeria Raster. Warszawa, ul. Hoza 42 m 8. 27 maja - 8 lipca 2006.
Mariola Przyjemska „Sektor 9”. Galeria Le Guern. Warszawa, ul. Widok. 24 czerwca – 26 sierpnia 2006.
Najnowsza seria prac Marioli Przyjemskiej obejmuje zdjęcia, których przedstawienia na pierwszy rzut oka mogą być mylnie interpretowane. Wóz strażacki, ujęte w tondo zdjęcie samolotu na kamiennym tle, figurki Mikołajów, biały zajączek, barwne kwiaty, połyskliwe dekoracje. Po chwili okazuje się, że Mikołaje, zajączek, domek to wymyślne formy zniczy, egzotyczny kwiat w śniegu jest sztuczny, wóz strażacki to zabawka, a wszystko to dekoracje układane na nagrobkach. Rodzaj współczesnych vanitas będących mimetycznym refleksem nieobecności, rytuałów, w których równie, a może nawet bardziej, znaczące jest to, czego w nich nie ma. Pamięć odnosząca się do życia, nie do śmierci, której tabu mocno utrwalone we współczesnej kulturze odwraca uwagę ku doczesności, symbolicznym formom jej trwania.
Fotografie wykonane na jednym z warszawskich cmentarzy pokazują, jak rynek wychodzi naprzeciw potrzebom zaprzeczania lub co najmniej łagodzenia śmierci, egzorcyzmowania jej nostalgią obrzędowych gadżetów. Jak dalece dawna wzniosłość eschatologii jest obszarem konsumpcyjnej pomysłowości.
„Stil Biuti. O pięknie nieokiełznanym”. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Galeria 2. Warszawa, Al. Ujazdowskie 6. Wystawa czynna od 27 maja 2006.
Artyści biorący udział w wystawie: Miki Guadamur (Meksyk) – udział w wystawie + koncert, Betsabee Romero (Meksyk), Nadin Ospina (Kolumbia), Dario Escobar (Gwatemala), Gabriel Acevedo Velarde (Peru – Brazylia – Meksyk), Grupa artystyczna Cacahuates Japoneses (Meksyk – Japonia – USA), Richard Moszka (Meksyk – Kanada), Ulises Figueroa (Meksyk), Monica Espinosa (Meksyk), Txema Novelo (Meksyk), Rene Hayashi & Eder Castillo (Meksyk), Xavier Rodriguez (Meksyk), Virginia Bonilla (Meksyk)
Prezentowane prace (obiekty, instalacje, malarstwo, fotografia, video, akcje oraz koncert) są komentarzem do współczesnej kondycji społeczeństw postkolonialnych, w tym przypadku Ameryki Łacińskiej, włączonych w proces światowej globalizacji. Centralnym tematem jest rozumienie i wyobrażenie „piękna” w środowiskach kszałtujących się na styku dwóch cywilizacji: w odniesieniu do zachodniego stylu życia - modelu rozpowszechnianego za pośrednictwem mass mediów, a zarazem w silnym związku z tradycją własnej kultury lokalnej.
Istotnym elementem jest tu równie funkcjonowanie koncepcji „piękna” jako kryterium w moralnej ocenie rzeczywistości. W tym sensie wystawa zachęca do stawiania pytań o to, jaki jest obecnie obowiązujący kanon „piękna”; jakie znaczenie odgrywa on w naszym pojmowaniu dobrego, szczęśliwego życia; za sprawą czego przekłada się on na społeczne aspiracje i w końcu jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą instrumentalne wykorzystywanie tego pojęcia w środkach masowego przekazu. Możliwe odpowiedzi kryją się w samych pracach. Ilustrują one współczesny, kulturowy eklektyzm krajów postkolonialnych, a zarazem mogą być metaforycznym przykładem wykształconych tam alternatywnych strategii produkcji (tj. piractwo, recycling, „low-tech” i „made by yourself production”) - rozwiązań, które w warunkach trudnej sytuacji ekonomicznej i ze względu na skomplikowane podłoże kulturowe, są często jedynym skutecznym sposobem na zaspokojenie aspiracji wykreowanych przez globalne media.
Twożywo i Wojtek Pakier „Herostrates”. Projekt w przestrzeni publicznej.
12 – 18 czerwca: prezentacja 27 plakatów grupy Twożywo na ulicach Warszawy
13 – 18 czerwca: prezentacja całego projektu w Galerii Wejście w CSW Zamek Ujazdowski
18 czerwca: finisaż projektu i prezentacja katalogu
Twożywo i Wojtek Pakier prezentują 27 plakatów inspirowanych wczesnym opowiadaniem Jean-Paul Sartre’a „Herostrates”. Zaprojektowane przez artystów postery zawisną na słupach ogłoszeniowych Warszawy (od 12 do 18 czerwca). Potem akcja powtórzy się w innych miastach Polski. Autorzy podzielili tekst na 26 numerowanych rozdziałów. Stąd liczba plakatów. Każdy z nich odnosi się do odpowiedniego fragmentu Herostratesa; poza tym autorzy dodali jeszcze jedną, 27 pracę – pełni ona rolę „strony tytułowej” projektu. Na każdym z plakatów znalazł się cytat z Sartre’a – jedno zdanie, wybrane, najzupełniej arbitralnie, przez artystów z każdego rozdziału. Reszta jest wizualną interpretacją i dyskusją z „Herostratesem”.
Prace najprościej byłoby zidentyfikować jako cykl ilustracji do opowiadania sławnego pisarza. Sławnego zresztą bardziej kiedyś niż dzisiaj, bo, jak pisze w tekście do katalogu projektu Małgorzata Kowalska, „Od Sartre’a, uważanego niegdyś za ‘sumienie epoki’, dzieli nas, nomen omen, epoka.” Sartre’a mało kto dziś czyta i, cytując dalej Małgorzatę Kowalską: „trudno brać dziś za dobrą monetę jego radykalną filozofię wolności, zwłaszcza że łączył ją – z pozoru paradoksalnie – z równie radykalną krytyką tzw. wolnych społeczeństw. Ściślej: z żywą niechęcią do kapitalizmu, do mieszczaństwa, do liberalnej demokracji i – o zgrozo – do państwa prawa, w których widział ‘fałszywą uniwersalność’, czyli system obłudy, za wolnościową i praworządną retoryk skrywający zniewolenie większości. Z tych i tym podobnych powodów wypada dziś od Sartre’a się odżegnywać, albo – co bardziej skuteczne – pomijać jego dzieło milczeniem.”
Marek Wasilewski „Polski Las”. Galeria Klimy Bocheńskiej. Warszawa, ul. Ząbkowska 27/31. 12 – 22 czerwca 2006.
„Polski las” praca z 2006 roku składa się z kolekcji fotografii cyfrowych oraz filmu wideo. Jest to pełna, przewrotnego poczucia humoru gra z konwencjami telewizyjnych programów przyrodniczych. Tytuł, który w dosłowny sposób określa miejsce akcji, staje się jednocześnie rodzajem ironicznej metafory, która poddaje w wątpliwość wszystko to co wydaje się oswojone i niezmienne.
Kamil Kuskowski „Nagroda Arteonu”. Galeria Stary Browar. Poznań, ul. Płwiejska 42. 9 czerwca – 9 lipca 2006.
Wystawa uhonorowanego Nagrodą Artoenu za rok 2005 Kamila Kuskowskiego ma formę przekrojowej prezentacji jego dotychczasowej twórczości. Dorobek łódzkiego artysty, jak przystało nad spadkobiercę racjonalistycznej awangardy, układa się klarownie w kolejne cykle, które podporządkowane zostały określonym problemom artystycznych. Podział na problemowe cykle wyznacza także rytm prezentowanej wystawy. Głównym akcentem twórczości Kuskowskiego jest świadome i konsekwentne poszukiwanie nowej formuły malarskiej, odwołującej się z jednej strony do awangardowej tradycji malarstwa abstrakcyjnego (szczególnie silnej w kontekście łódzkimi), a z drugiej strony odniesienia do współczesnej popkultury. Ta problematyka podjęta została w takich cyklach jak: „Dekonstrukcje” oraz „Barwy klubowe”. Cykl „Panny łódzkie”, „Monochromy” oraz „Motywy malarskie” poszerzają tę problematykę o dodatkowy wymiar gry z kontekstem instytucji artystycznych, takich jak muzeum i wpisanych w nie mechanizmów wystawienniczych. Z kolei cykl „Artysta jałmużny” dotyka aktualnej kwestii roli artysty i jego społecznego statusu. Natomiast najświeższa grupa obrazów pt. „Cycki” oraz towarzyszą im film „Egzorcysta” stanowi prowadzony językiem konstruktywistycznej awangardy komentarz do zagadnień z obszaru tzw. „sztuki ciała”. Wszystkie te malarskie cykle przenika duch inteligencji i ironicznego dystansu, także wobec stosowanej przez siebie konwencji, stanowiący wyraźną, niematerialną sygnaturę Kamila Kuskowskiego.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |