ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (189) / 2011

Bolesław Racięski,

KINOWE SNY WILLA GLUCKA

A A A
W świat filmu Will Gluck wszedł krokiem lekkim, delikatnie rozkołysanym, ale pewnym – jego „Ale czad!” (2009) był odtrutką na epidemię kloacznego humoru, jaką wśród teenage movies rozpętał cykl „American Pie”. Bezpretensjonalny, lekkostrawny, ale przede wszystkim autentycznie dowcipny debiut Glucka okazał się jednak tylko przymiarką do młodzieżowego arcydziełka. W „Łatwej dziewczynie” (2010) reżyser jak w soczewce przekrzywionych okularów szkolnego nerda skupił pokaźną część dziedzictwa Johna Hughesa. Drugi film Glucka bez przerwy obnażał podstawowe schematy gatunku, jednocześnie je aktualizując. Uszyty z cytatów, często traktowanych prześmiewczo, pokazywał jednak, że życie może być jak film, a wymarzony mężczyzna naprawdę potrafi przyjechać po ciebie na kosiarce. Warto dodać, że „Łatwa dziewczyna” wystrzeliła w stratosferę popularności Emmę Stone, która właśnie u Glucka rozbłysła pięknym, rudym blaskiem.

Do „To tylko seks” Gluck zaprosił gwiazdy na hollywoodzkim firmamencie już świecące. Craig Brewer („Black Snake Moan”, 2007) i David Fincher („Social Network”, 2010) udowodnili, że postawienie Justina Timberlake’a przed kamerą nie musi skończyć się katastrofą. Mila Kunis natomiast z nieatrakcyjnej Meg Griffin („Family Guy” Setha McFarlane’a) przedzierzgnęła się w wytatuowanego demona uwodzącego emocjonalnie niedorozwinięte dziewczynki („Czarny łabędź” Darrena Aronofsky’ego). „To tylko seks” był dla Glucka próbą ognia – duże nazwiska, duża promocja, duże oczekiwania.. Wobec takiego wyzwania reżyser postanowił zastosować środki, które w „Łatwej dziewczynie” opanował do perfekcji – teraz jednak wydają się one niczym więcej, jak tylko nużącym powtórzeniem.

Dylan (Timberlake), wyluzowany twórca popularnego serwisu internetowego z Los Angeles, trafia do Nowego Jorku, by zostać dyrektorem artystycznym GQ. Zwerbowała go Jamie (Kunis), która zostaje jego najlepszą przyjaciółką, a wkrótce również partnerką do łóżka. Oczywiście nie ma tu mowy o emocjonalnym zaangażowaniu, układ jest wynikiem potrzeby czysto fizjologicznej. Bohaterowie przysięgli na aplikację „Biblia” w iPadzie, więc sprawa jest poważna.

Dylan i (zwłaszcza) Jamie są wariacjami na temat „łatwej” Olive z poprzedniego filmu Glucka – ukształtowani przez kinowe mitologie, zachowują względem nich bezpieczny dystans. Johna Hughesa zastąpiła Nora Ephron, ale ogólne założenie pozostaje bez zmian. Tak jak w „Łatwej dziewczynie”, bohaterowie „To tylko seks” obśmiewają konwencje i schematyczność, po czym gładko wślizgują się w najpowszedniejsze szablony. Jamie i Dylan oglądają razem fikcyjną komedię romantyczną – tak wzorcową, że nakręconą najprawdopodobniej w Sèvres. Gdy Dylan kpi z charakterystycznej dla rom-comów ścieżki dźwiękowej, nucąc najbardziej typowe motywy, towarzyszyć mu zaczyna muzyka skomponowana dla filmu Glucka. Dwie rzeczywistości nakładają się, a zastosowane w oglądanej komedii banalne rozwiązania przenikną do życia bohaterów. Zupełnie jak w poprzednim filmie Glucka: on odtworzy sceny z kina, by zaspokoić jej potrzebę życia w bajce. Charakterystyczne, że po napisach końcowych „To tylko seks” zobaczymy wpadki nie z planu tego filmu, tylko z produkcji, którą oglądają bohaterowie.

Fakt, że Will Gluck obnaża schematy, jednocześnie je realizując, odebrać można jako swoiste wyznanie wiary. Wiary w siłę odwiecznych, w nieskończoność powtarzanych w kinie opowieści, prostych schematów i szablonów. Gluck bez przerwy udowadnia, że historię gatunku zna na wskroś; teraz dokłada po prostu kolejną cegiełkę. Cegiełkę, dodajmy, wymodelowaną idealnie, nie ma tu bowiem mowy o jakiejkolwiek próbie dekonstrukcji. Dla bohaterek Glucka – zarówno Olive, jak i Jamie – kinowe mitologie będą co prawda źródłem cierpień (bo nie odpowiadają rzeczywistości), ale i szczęścia (bo doprowadzą do połączenia z ukochanym). U Willa Glucka filmowe sny, mimo że często wyśmiewane, w końcu się spełniają. Naiwne historie ze szklanego ekranu stają się rzeczywistością, w kino jednak warto wierzyć.

Niestety, wspomniane wyznanie wiary naprawdę przypomina wyuczoną na pamięć formułkę, wypowiadaną niemal automatycznie, zawsze niezmienną. „To tylko seks” jest transpozycją „Łatwej dziewczyny” w inny gatunek, filmem opartym na tych samych założeniach, bez przerwy przywodzącym na myśl historię Olive Penderghast. Twórcza droga Glucka każe nam myśleć, że postanowił on wyspecjalizować się w filmach metagatunkowych, przeróżnych wariacjach na te same tematy. Pytanie tylko, gdzie kończy się autorska konsekwencja, a zaczyna brak inwencji.

Nie oznacza to jednak, że oglądając „To tylko seks” nie można się bawić, bo jest to kolejny film Glucka skrojony kapitalnie, utrzymany w rytmie wybijanym zręcznymi dialogami i zabawnymi sytuacjami. Nie na darmo nad łóżkiem Jamie wisi plakat „Ich nocy” (1934) Franka Capry. Obecne tu echa screwball comedies trudno zresztą przegapić – bohaterowie Glucka, i to od czasów „Ale czad!”, mają nadzwyczajną umiejętność wyrzucania z siebie w ekspresowym tempie zgrabnych zdań i dowcipnych ripost. W tle szaleją Woody Harrelson, który ostatnio wyspecjalizował się w (zbyt) wyrazistych rolach („2012”, „Zombieland”) i Patricia Clarkson, rolę matki z „Łatwej dziewczyny” wzbogacająca o elementy absolutnie niewychowawcze. Perfekcyjna konstrukcja trzeszczy tylko wtedy, gdy reżyser postanawia wprowadzić element poważny – cierpiącego na schorzenie Alzheimera ojca Dylana (pamiętany ze „Spotkania” Richard Jenkins). Dramat choroby zupełnie nie przystaje do formuły filmu, a jego wątpliwa fabularna motywacja nie rekompensuje widzowi momentów nieprzyjemnej konfuzji przed ekranem. Nie zmienia to jednak faktu, że swoim ostatnim filmem Gluck udowadnia, iż jest jednym z najsprawniejszych twórców kina popularnego. Teraz pozostaje tylko czekać, aż przekonanie o krótkiej pamięci widzów zastąpi kilkoma nowymi pomysłami.
„To tylko seks” („Friends with Benefits”). Reż.: Will Gluck. Scen.: Will Gluck, Keith Merryman, David A. Newman. Obsada: Justin Timberlake, Mila Kunis, Patricia Clarkson, Woody Harrleson i in. Gatunek: komedia. Produkcja: USA 2011, 109 min.