FOBIE W CLAYFIELD: „STUCK RUBBER BABY”
A
A
A
Miejscem akcji „Stuck Rubber Baby” jest Clayfield na południu Stanów Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych XX wieku, a głównym bohaterem – Toland Polk, młody chłopak, który zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jest homoseksualistą. Postać wzorowana jest na autorze komiksu, zaś opisane wydarzenia zostały zainspirowane biografią Howarda Cruse’a. Ze względu na poruszaną tematykę trudno nie kojarzyć „Stuck Rubber Baby” z wydaną w Polsce w 2009 roku i budzącą spore zainteresowanie opowieścią „Fun Home – tragikomiks rodzinny”, napisaną i narysowaną przez Alison Bechdel, notabene, autorkę wstępu do historii o Tolandzie Polku. Howard Cruse poszedł jednak o krok dalej; nie skupił się wyłącznie na preferencjach seksualnych swojego bohatera i na jego próbach zaprzeczania temu, kim jest, bądź godzenia się z tym faktem. Ponieważ tłem wydarzeń przedstawionych w „Stuck Rubber Baby” jest przestrzeń Clayfield, scenarzysta postanowił zestawić uprzedzenia wobec homoseksualistów z rasizmem, szczególnie widocznym właśnie na południu Stanów Zjednoczonych. Obserwując to, co dzieje się w jego miejscu zamieszkania, Toland porównuje dwa rodzaje uprzedzeń i, choć na samym początku nikt nie wie, że jest gejem (nawet on sam nie jest o tym do końca przekonany), uświadamia sobie, że gdyby było inaczej, byłby prześladowany za swoją odmienność, tak jak inni, z powodu czarnego koloru skóry. Podświadomie utożsamia się z ofiarami rasizmu i uczestniczy w ich walce o równość.
Kompleksowa narracja „Stuck Rubber Baby” jest świetna. Ilość wątków oraz dobrze i wiarygodnie skonstruowanych postaci budzi ogromny szacunek czytelnika. Choć komiks ma jedynie około dwustu stron, Howard Cruse zdołał w nim zmieścić treść, która mogłaby wystarczyć do wypełnienia kartek nawet o wiele dłuższej historii. Z drugiej strony, przez umieszczenie takiej ilości tekstu na tak niewielkiej przestrzeni, „Stuck Rubber Baby” jest miejscami opowieścią przegadaną, bez miejsca na odpoczynek i chwilę oddechu. Przez cały komiks obowiązuje ten sam schemat: masa dialogów i narracyjnych komentarzy dorosłego, dojrzałego Tolanda, który relacjonuje wydarzenia ze swojej młodości. Nie zmienia to faktu, że Howard Cruse napisał coś bardzo wciągającego, co dotyka skomplikowanych tematów w prosty, ale inteligentny sposób, bez niepotrzebnych żartów, ale – na szczęście – także bez patosu. Jest to interesujące dzieło z wieloma ciekawymi pomysłami, momentami naprawdę poruszającymi: jak na przykład wtedy, gdy ginie jeden z ważniejszych bohaterów komiksu, a kadry pokazują dorosłego Tolanda, którego narracja nagle traci płynność i spokój. Narrator zacina się, wyraźnie potrzebując wsparcia, nie mogąc poradzić sobie ze wspomnieniem śmierci bliskiej mu osoby.
Ilustracje są równie szczegółowe i treściwe jak scenariusz. Od razu widać, ile pracy musiał włożyć Cruse w narysowanie „Stuck Rubber Baby”. Całość powstawała przez pięć lat. Wrażenie robi konsekwencja, z jaką autor tworzył kolejne kadry, nie pozwalając sobie na odstępstwo od dyscypliny ani przy przedstawianiu ludzi, ani przy pozornie mniej ważnych rzeczach, znajdujących się na drugim planie. Nawet jeżeli komuś nie do końca odpowiada styl, jakim posługuje się Cruse, trudno nie docenić tego, co i w jaki sposób dokonał na stronach swojego komiksu jako rysownik.
Poza wspomnianym wcześniej, występującym kilkukrotnie w czasie lektury wrażeniem przegadania, „Stuck Rubber Baby” to historia, której nie brakuje właściwie niczego. Znaleźć tu można interesujące historyczne tło, świetny pomysł połączenia homofobii oraz rasizmu widzianych oczami jednego bohatera, który musi poradzić sobie z pierwszym problemem, ale drugi również nie jest mu obcy ani obojętny, stopniową przemianę Tolanda z osoby przerażonej tym, kim jest, w kogoś w pełni świadomego i pogodzonego z samym sobą, a ponadto wiele dramatycznych i przykuwających uwagę wydarzeń. Ponadto Cruse stara się nie oceniać, jedynie przedstawia fakty; Toland Polk analizuje otoczenie i samego siebie, nie wcielając się w rolę oskarżyciela. Całość jest idealnie wyważona, zaś autor ani razu nie stracił panowania nad swoją opowieścią.
Na okładce „Stuck Rubber Baby” można znaleźć cytat porównujący tę historię do słynnego „Mausa”. Uważam jednak, że (mimo braku wątpliwości co do wagi komiksu napisanego i narysowanego przez Howarda Cruse’a) „Stuck Rubber Baby” w żaden sposób nie dorównuje dziełu Arta Spiegelmana. Nie chodzi tu nawet o porównywanie, który z autorów osiągnął lepszy efekt. To po prostu dwa zupełnie różne komiksy. Przecież „Stuck Rubber Baby” wcale nie potrzebuje podobnych rekomendacji, nie musi być zestawiany z „Mausem” ani nazywany powieścią graficzną, żeby przyciągnąć ludzi zniechęconych do historii obrazkowych, którzy uważają, że powieść graficzna to coś innego i lepszego niż „tylko” komiks. To, co napisał i narysował Howard Cruse, idealnie broni się samo.
Kompleksowa narracja „Stuck Rubber Baby” jest świetna. Ilość wątków oraz dobrze i wiarygodnie skonstruowanych postaci budzi ogromny szacunek czytelnika. Choć komiks ma jedynie około dwustu stron, Howard Cruse zdołał w nim zmieścić treść, która mogłaby wystarczyć do wypełnienia kartek nawet o wiele dłuższej historii. Z drugiej strony, przez umieszczenie takiej ilości tekstu na tak niewielkiej przestrzeni, „Stuck Rubber Baby” jest miejscami opowieścią przegadaną, bez miejsca na odpoczynek i chwilę oddechu. Przez cały komiks obowiązuje ten sam schemat: masa dialogów i narracyjnych komentarzy dorosłego, dojrzałego Tolanda, który relacjonuje wydarzenia ze swojej młodości. Nie zmienia to faktu, że Howard Cruse napisał coś bardzo wciągającego, co dotyka skomplikowanych tematów w prosty, ale inteligentny sposób, bez niepotrzebnych żartów, ale – na szczęście – także bez patosu. Jest to interesujące dzieło z wieloma ciekawymi pomysłami, momentami naprawdę poruszającymi: jak na przykład wtedy, gdy ginie jeden z ważniejszych bohaterów komiksu, a kadry pokazują dorosłego Tolanda, którego narracja nagle traci płynność i spokój. Narrator zacina się, wyraźnie potrzebując wsparcia, nie mogąc poradzić sobie ze wspomnieniem śmierci bliskiej mu osoby.
Ilustracje są równie szczegółowe i treściwe jak scenariusz. Od razu widać, ile pracy musiał włożyć Cruse w narysowanie „Stuck Rubber Baby”. Całość powstawała przez pięć lat. Wrażenie robi konsekwencja, z jaką autor tworzył kolejne kadry, nie pozwalając sobie na odstępstwo od dyscypliny ani przy przedstawianiu ludzi, ani przy pozornie mniej ważnych rzeczach, znajdujących się na drugim planie. Nawet jeżeli komuś nie do końca odpowiada styl, jakim posługuje się Cruse, trudno nie docenić tego, co i w jaki sposób dokonał na stronach swojego komiksu jako rysownik.
Poza wspomnianym wcześniej, występującym kilkukrotnie w czasie lektury wrażeniem przegadania, „Stuck Rubber Baby” to historia, której nie brakuje właściwie niczego. Znaleźć tu można interesujące historyczne tło, świetny pomysł połączenia homofobii oraz rasizmu widzianych oczami jednego bohatera, który musi poradzić sobie z pierwszym problemem, ale drugi również nie jest mu obcy ani obojętny, stopniową przemianę Tolanda z osoby przerażonej tym, kim jest, w kogoś w pełni świadomego i pogodzonego z samym sobą, a ponadto wiele dramatycznych i przykuwających uwagę wydarzeń. Ponadto Cruse stara się nie oceniać, jedynie przedstawia fakty; Toland Polk analizuje otoczenie i samego siebie, nie wcielając się w rolę oskarżyciela. Całość jest idealnie wyważona, zaś autor ani razu nie stracił panowania nad swoją opowieścią.
Na okładce „Stuck Rubber Baby” można znaleźć cytat porównujący tę historię do słynnego „Mausa”. Uważam jednak, że (mimo braku wątpliwości co do wagi komiksu napisanego i narysowanego przez Howarda Cruse’a) „Stuck Rubber Baby” w żaden sposób nie dorównuje dziełu Arta Spiegelmana. Nie chodzi tu nawet o porównywanie, który z autorów osiągnął lepszy efekt. To po prostu dwa zupełnie różne komiksy. Przecież „Stuck Rubber Baby” wcale nie potrzebuje podobnych rekomendacji, nie musi być zestawiany z „Mausem” ani nazywany powieścią graficzną, żeby przyciągnąć ludzi zniechęconych do historii obrazkowych, którzy uważają, że powieść graficzna to coś innego i lepszego niż „tylko” komiks. To, co napisał i narysował Howard Cruse, idealnie broni się samo.
Howard Cruse: „Stuck Rubber Baby”. Tłum. Maria Laura Jędrzejowska. Centrala. East Cover. Poznań 2011.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |