ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (203) / 2012

Olga Knapek,

BO NAJWAŻNIEJSZE TO MIEĆ „FUN.”

A A A
Znacie to zapewne z radia: zaczyna się nieco musicalowo. Zadziwiająco delikatnym głosem młody mężczyzna śpiewa. Skala jego głosu robi wrażenie – śpiewa wysoko. Osiąga z dużą lekkością górne C, można go też podejrzewać o E dwukreślne. Zaczyna opowiadać nam jakąś historię. Po chwili do jego wokalu dołączają się inne, młode, pełne fantazji, entuzjazmu i ochoty do zabawy. Przy refrenie nie mamy już wątpliwości – impreza rozkręciła się na dobre.

Taki to utwór grupa fun. wybrała sobie jako singiel i wypuściła na rynek muzyczny jako promocję swojej pierwszej płyty „Some Nights”. Utwór „We Are Young”, bo o nim mowa, ma w sobie tę musicalowość. Sceniczny charakter śpiewu widać w sposobie wypowiadania słów, akcentowaniu, odpowiedniej retoryce. Retardacje tempa też są tu istotne, ciekawe i z pewnością zwracają uwagę słuchającego. Właśnie tym piosenka „We Are Young” wybiła się z jednakowego brzmienia sekcji pop. Zespół fun., choć utrzymany w stylizacji kultury popularnej i masowej stanowi, mimo to, ciekawą alternatywę dla bezładnej sieczki serwowanej przez stacje typu RMF MAXXX czy Eska. Fun. wprowadza nas w konwencję musicalu. W całą płytę zespołu wplecione są elementy retro, które uszlachetniają gatunek i nadają mu znamiona artystyczności. Przywodzi to na myśl także cyrk. Fun. to bowiem zabawa w dosłownym znaczeniu. W warstwie brzmieniowej grupa prezentuje luz, psoty, dokazywanie i jarmarczność. Piosenkom towarzyszy tzw. background noise, symulujący odgłosy imprezy młodych ludzi. Wywołuje to wrażenie wspomnianej już cyrkowości.

Kompozycja utworów nawiązuje nieco do Queen, skala głosu wokalisty również. Różnica między Queen a fun. jest jednak oczywista: to właśnie ów popowy lans, luz w wykonaniu współczesnych młodzieniaszków. Tak wokalnie, jak i kompozycyjnie fun. od Queen odróżnia płytkość. Nie wynika to jednak z braku talentu, a z założeń artystycznych grupy. Fun. ma być lekkie i przyjemne, zabawowe właśnie. Muzycy wchodzą w ten sposób w konwencję gry. Z zestawienia gry i owej lekkości wynikają pogrywanie z konwencjami, kontynuacje czy nawiązania, które pojawiają się w warstwie brzmieniowej i znaczeniowej utworu.

Fun. na swojej pierwszej płycie przypomina nieco ścieżkę dźwiękową do popularnego ostatnio w Stanach Zjednoczonych serialu „Glee”. Produkcja utrzymana jest bowiem w podobnej konwencji: lekkość formy serialu i tematyki połączona jest tu z wysokimi gatunkami prezentowanych utworów i z dużymi kompetencjami wokalnymi muzyków. Co ciekawe – tematyka jest podobna, głosy niemalże takie same. „We Are Young” zostało nawet wykorzystane w jednym z epizodów „Glee”. Można z tego wnioskować, że poza oczywistymi atutami muzycznymi, przez taką paralelę fun. to głos pokoleniowy, wyraz dystansu od bufonady i patetycznej wzniosłości na rzecz… zabawy. Idą wakacje, to zdecydowanie dobry pomysł.
Fun: „Some nights” [Fueled by Ramen, 2011].