ALTERNATYWNY WZÓR?
A
A
A
Stereotypowa figura królewny, która w gorsecie i w sukni z trenem przygląda się biernie, jak mężczyźni walczą o jej rękę, od wielu lat jest krytykowana przez ruchy feministyczne. Negatywny wpływ, jaki tego rodzaju wizerunek kobiety wywiera na dzieci, powielany często w baśniach, również jest kwestią nienową, lecz mimo to nie dla każdego oczywistą. Dlatego też wszelkie próby stworzenia alternatywnego żeńskiego wzorca, postaci samodzielnej i samoświadomej oraz osadzenia jej w fabule interesującej dla młodych odbiorców, a zwłaszcza odbiorczyń, okazują się cenne.
„Merida Waleczna” to piękna filmowa baśń, która już samym tytułem (w polskim tłumaczeniu, gdyż oryginalny tytuł nie jest aż tak wymowny) zapowiada, że przedstawi bohaterkę nietuzinkową, obdarzoną temperamentem i niezłomnością. Zewnętrzne i wewnętrzne zalety głównej postaci, szkockiej królewny, jak najbardziej pozwalają na utożsamienie się z nią, i to chyba nie tylko kobiecej części widowni. Ładna buzia ozdobiona wielkimi oczami, a przede wszystkim wspaniale animowane ogniste loki budzą zarazem sympatię i podziw, podobnie jak właściwe Meridzie ciekawość świata, biegłość w strzelaniu z łuku i jeździe konnej.
Emancypacyjna postawa dziewczyny zostaje przedstawiona w sposób, który również jedna jej serca odbiorców. Śmiały pomysł, aby na równi z synami lordów walczyć w turnieju o własną rękę, a przede wszystkim zwycięstwo bohaterki tym bardziej budzą aprobatę, im bardziej karykaturalnie jawią się sylwetki zalotników oraz sztywnej królowej matki, naciskającej na rychły ślub Meridy. Nawet popełniane przez nastolatkę błędy, które sprowadzają nieszczęście na całą rodzinę, nie są w stanie zniechęcić do jej postaci, gdyż panienka okazuje się odpowiedzialną osobą, która potrafi ponosić konsekwencje swoich czynów i naprawiać wyrządzone mimowolnie krzywdy.
Wymogi gatunku nakazują zarówno happy end, jak i łagodzenie napięć oraz podtrzymanie autorytetów. Dlatego też Merida potrafi nie tylko przekonać rodzinę i cały kraj do swojej decyzji o trwaniu w panieństwie, lecz także przeprosić za zamieszanie, które wywołała. Ani młodzieńczy bunt, ani rodzicielski tradycjonalizm nie okazują się na tyle nieprzejednane, by nie mogło dojść do mediacji oraz odtworzenia naderwanej rodzinnej więzi. Wywrotowy charakter baśni jest znacznie złagodzony przez dydaktyczne w swym tonie zakończenie, w którym jedynie córka przeprasza, mimo że zarówno ona, jak i jej matka przeszły wewnętrzną przemianę, która pomogła im nauczyć się porozumiewać oraz nie traktować siebie nawzajem w sposób instrumentalny.
„Merida Waleczna” z pewnością przepełniona jest feministycznymi kliszami oraz uproszczeniami, widocznymi zwłaszcza w temacie binarnych zestawień męskości z żeńskością oraz kultury z naturą. Młodzi widzowie nie odbiorą jednak raczej jako stereotypu rubaszności króla i sztywnej dystynkcji królowej, jawiącej się jako wzorcowy przykład strażniczki patriarchatu, która tępi każdy objaw spontaniczności i indywidualizmu córki. Natomiast ukazany w animacji konflikt pokoleniowy oraz trudności komunikacyjne mogą się okazać bardzo bliskie dziecięcej publiczności. Mimo że współcześni rodzice nie wydają już nastolatek siłą za mąż, jak to próbowano uczynić z Meridą, nadal często roszczą sobie prawo do podejmowania za dorastające pociechy decyzji na temat tego, co jest dla nich dobre, a co złe.
Na fabułę opowieści o szkockiej królewnie można jednak spojrzeć nie jak na zestaw mocno już wyeksploatowanych, emancypacyjnych chwytów, lecz jak na pełną uroku baśń, kreującą alternatywne żeńskie wzorce i przynoszącą wielką radość odbioru. W „Meridzie Walecznej” znajdziemy bowiem elementy, które Pierre Peju, autor „Dziewczynki w baśniowym lesie”, uważa za szczególnie cenne dla edukacji dziecka: fascynującą i poniekąd wrogą tajemniczość lasu i magii, a także motyw wędrówki i przemiany, które służą wprawdzie dorastaniu, lecz – wbrew psychoanalitycznemu ujęciu Bruno Bettelheima – nie musi to być wcale dorastanie do roli matki i żony. W baśniowej przestrzeni bowiem znajduje się także miejsce na „czyste wymykanie się zachowaniom istoty ludzkiej, rolom społecznym czy rodzinnym, ścisłemu rozgraniczeniu gatunków i rodzajów” (Peju 2008: 86). Dlatego też, mimo że zbuntowana rudowłosa bohaterka wraca na łono rodziny, nie zostaje całkowicie podporządkowana jej celom, lecz posiada również własne. Jej indywidualizm zaś znacznie przerasta indywidualizm Śnieżek, Kopciuszków czy Śpiących Królewien.
Zaletą filmu jest daleka od przesłodzonej kiczowatości estetyka kadrów. Realizm barwnej, lecz poniekąd surowej przestrzeni szkockiego zamku i lasu interesująco kontrastuje z bardzo różnorodnymi i nieco przerysowanymi postaciami.
„Merida Waleczna” to na pewno godna polecenia, sprawnie zrealizowana opowieść, która chociaż pozostaje filmem familijnym, to jednak akcentuje, że rodzina nie może więzić i bezwzględnie podporządkowywać sobie żadnego ze swoich członków. Tytułowa bohaterka z pewnością stanowi pozytywny, chociaż nie pozbawiony wad wzorzec dla dziewczynek, zaś chłopcom może pokazać, że druga płeć miewa podobne pragnienia i upodobania jak oni sami. Zgromadzeni na widowni rodzice dowiadują się natomiast od szkockiej królewny, że dzieci mogą nie tylko czerpać od nich wiedzę i opiekę, ale również same niejednego ich nauczyć, obronić ich czy się o nich zatroszczyć.
LITERATURA:
Peju P.: „Dziewczynka w baśniowym lesie”. Warszawa 2008.
„Merida Waleczna” to piękna filmowa baśń, która już samym tytułem (w polskim tłumaczeniu, gdyż oryginalny tytuł nie jest aż tak wymowny) zapowiada, że przedstawi bohaterkę nietuzinkową, obdarzoną temperamentem i niezłomnością. Zewnętrzne i wewnętrzne zalety głównej postaci, szkockiej królewny, jak najbardziej pozwalają na utożsamienie się z nią, i to chyba nie tylko kobiecej części widowni. Ładna buzia ozdobiona wielkimi oczami, a przede wszystkim wspaniale animowane ogniste loki budzą zarazem sympatię i podziw, podobnie jak właściwe Meridzie ciekawość świata, biegłość w strzelaniu z łuku i jeździe konnej.
Emancypacyjna postawa dziewczyny zostaje przedstawiona w sposób, który również jedna jej serca odbiorców. Śmiały pomysł, aby na równi z synami lordów walczyć w turnieju o własną rękę, a przede wszystkim zwycięstwo bohaterki tym bardziej budzą aprobatę, im bardziej karykaturalnie jawią się sylwetki zalotników oraz sztywnej królowej matki, naciskającej na rychły ślub Meridy. Nawet popełniane przez nastolatkę błędy, które sprowadzają nieszczęście na całą rodzinę, nie są w stanie zniechęcić do jej postaci, gdyż panienka okazuje się odpowiedzialną osobą, która potrafi ponosić konsekwencje swoich czynów i naprawiać wyrządzone mimowolnie krzywdy.
Wymogi gatunku nakazują zarówno happy end, jak i łagodzenie napięć oraz podtrzymanie autorytetów. Dlatego też Merida potrafi nie tylko przekonać rodzinę i cały kraj do swojej decyzji o trwaniu w panieństwie, lecz także przeprosić za zamieszanie, które wywołała. Ani młodzieńczy bunt, ani rodzicielski tradycjonalizm nie okazują się na tyle nieprzejednane, by nie mogło dojść do mediacji oraz odtworzenia naderwanej rodzinnej więzi. Wywrotowy charakter baśni jest znacznie złagodzony przez dydaktyczne w swym tonie zakończenie, w którym jedynie córka przeprasza, mimo że zarówno ona, jak i jej matka przeszły wewnętrzną przemianę, która pomogła im nauczyć się porozumiewać oraz nie traktować siebie nawzajem w sposób instrumentalny.
„Merida Waleczna” z pewnością przepełniona jest feministycznymi kliszami oraz uproszczeniami, widocznymi zwłaszcza w temacie binarnych zestawień męskości z żeńskością oraz kultury z naturą. Młodzi widzowie nie odbiorą jednak raczej jako stereotypu rubaszności króla i sztywnej dystynkcji królowej, jawiącej się jako wzorcowy przykład strażniczki patriarchatu, która tępi każdy objaw spontaniczności i indywidualizmu córki. Natomiast ukazany w animacji konflikt pokoleniowy oraz trudności komunikacyjne mogą się okazać bardzo bliskie dziecięcej publiczności. Mimo że współcześni rodzice nie wydają już nastolatek siłą za mąż, jak to próbowano uczynić z Meridą, nadal często roszczą sobie prawo do podejmowania za dorastające pociechy decyzji na temat tego, co jest dla nich dobre, a co złe.
Na fabułę opowieści o szkockiej królewnie można jednak spojrzeć nie jak na zestaw mocno już wyeksploatowanych, emancypacyjnych chwytów, lecz jak na pełną uroku baśń, kreującą alternatywne żeńskie wzorce i przynoszącą wielką radość odbioru. W „Meridzie Walecznej” znajdziemy bowiem elementy, które Pierre Peju, autor „Dziewczynki w baśniowym lesie”, uważa za szczególnie cenne dla edukacji dziecka: fascynującą i poniekąd wrogą tajemniczość lasu i magii, a także motyw wędrówki i przemiany, które służą wprawdzie dorastaniu, lecz – wbrew psychoanalitycznemu ujęciu Bruno Bettelheima – nie musi to być wcale dorastanie do roli matki i żony. W baśniowej przestrzeni bowiem znajduje się także miejsce na „czyste wymykanie się zachowaniom istoty ludzkiej, rolom społecznym czy rodzinnym, ścisłemu rozgraniczeniu gatunków i rodzajów” (Peju 2008: 86). Dlatego też, mimo że zbuntowana rudowłosa bohaterka wraca na łono rodziny, nie zostaje całkowicie podporządkowana jej celom, lecz posiada również własne. Jej indywidualizm zaś znacznie przerasta indywidualizm Śnieżek, Kopciuszków czy Śpiących Królewien.
Zaletą filmu jest daleka od przesłodzonej kiczowatości estetyka kadrów. Realizm barwnej, lecz poniekąd surowej przestrzeni szkockiego zamku i lasu interesująco kontrastuje z bardzo różnorodnymi i nieco przerysowanymi postaciami.
„Merida Waleczna” to na pewno godna polecenia, sprawnie zrealizowana opowieść, która chociaż pozostaje filmem familijnym, to jednak akcentuje, że rodzina nie może więzić i bezwzględnie podporządkowywać sobie żadnego ze swoich członków. Tytułowa bohaterka z pewnością stanowi pozytywny, chociaż nie pozbawiony wad wzorzec dla dziewczynek, zaś chłopcom może pokazać, że druga płeć miewa podobne pragnienia i upodobania jak oni sami. Zgromadzeni na widowni rodzice dowiadują się natomiast od szkockiej królewny, że dzieci mogą nie tylko czerpać od nich wiedzę i opiekę, ale również same niejednego ich nauczyć, obronić ich czy się o nich zatroszczyć.
LITERATURA:
Peju P.: „Dziewczynka w baśniowym lesie”. Warszawa 2008.
„Merdia Waleczna” („Brave”). Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman. Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi. Gatunek: animacja / fantasy / przygodowy. Produkcja: USA 2012, 100 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |