CUDOWNY, TEATRALNY MROK
A
A
A
To płyta, która zdecydowanie wpisała się w mainstream ostatnich lat. W czasach, kiedy triumfy święciły motywy nieco wampiryczne, zbytnio spoetyzowane światy, czy romantyczne niesamowitości, artystka nagrała album pełen podobnych niepokojów. Nie zrobiła tego jednak w popularnym, popowym stylu (do którego jeszcze wcześniejsza płyta momentami się odwoływała). Utwory zawarte na „Night of hunters” są liryczne, mroczne i niepokojące w zadziwiająco dobrym stylu. To płyta, której najbliżej chyba do konwencji musicalowej. Szczególnie utwór „Cactus Practice” jest tu wykonywany w formie mocno udialogizowanej. Słuchacze muszą z uwagą śledzić, kto do nich przemawia i niczym właśnie w musicalu, pierwszeństwo oddać nie tyle muzyce, ile samej historii. Ta narracyjna strona „Night of Hunters” jest szczególnie wyraźna. Każdy utwór to inna forma opowiadania wsparta coraz ciekawszymi aranżacjami.
Absolutnie powalający kawałek „Job’s Coffin” przywołuje na myśl ścieżkę dźwiękową do takich produkcji jak „True Blood” czy „Kill Bill”. Tu również główny koncept opiera się na mocnym zestawieniu kontrastów – ciężkiej i depresyjnej tematyki utworu z dziecinną formą wokalną. Temu wszystkiemu wtórują silne i mocne uderzenia w klawisze fortepianu. Można spokojnie odnieść tu wrażenie parodii artystek pokroju Nory Jones. Utwór przypomina bowiem produkcje Jones. Na mocnym instrumentalnym tle Amos umieszcza analogicznie swój spokojny i (tym razem) trzymany w ryzach wokal. Różnica, najwyraźniej krytyczna, polega w tym przypadku na przerysowaniu dramaturgii instrumentów klawiszowych. „Job’s coffin” sprawia przez to wrażenie paradoksalnego zestawienia dziecięcego niemal głosu z powagą instrumentu (jak w „True Blood”).
Zupełnie inne wrażenia konotuje z kolei „Nautical Twilight”. Mimo prezentowanej słuchaczom pełnej skali głosu Amos, utwór nie wydaje się zbyt intensywny. Artystka sprytnie manewruje opowieścią, czasem zbliżając się do melorecytacji, by za chwilę wystrzelić swą charakterystyczną, operową manierą. Całość ubrana jest w symfoniczne, nokturnowe tło. Musicalowego wrażenia dopełnia otwarta kompozycja utworu, a w zasadzie wszystkich kawałków na „Night of Hunters”. Słuchając całej płyty można spokojnie uznać ją za koncept album, który składa się z jednej, obszernej i mocno narracyjnej piosenki. Z jednej sceny przenosimy się prosto do drugiej, z jednego dialogu w liryczny monolog, z operowej uwertury w przerażający nokturn. Tytułowy „Night of Hunters” dopełnia całości kolorytu rozpoczynając się niczym lokalna ballada. Orkiestra w tle rozpoczyna utwór od delikatnych fletów i obojów, a te z kolei ustępują miejsca sekcji smyczkowej. Głos Amos staje się wyższy, bardziej wyrazisty – zajmuje miejsce pierwszego bohatera. Chwilę później wiolonczele sprawiają, że atmosfera gęstnieje (wraz z wchodzeniem w wyimaginowany las pełen łowców). Artystka śpiewa też nieco inaczej – wprowadza kolejnego bohatera. W partiach środkowych pokazuje zaś zupełnie inny plan wydarzeń, ogólny rys tak charakterystyczny dla dworskiej muzyki średniowiecznej. By za chwilę teatralnie, czy nawet operowo wyśpiewać sedno utworu w aranżacji mocnej, silnej, bardzo filmowej, pełnej niskich, basowych brzmień, ale i lekkich, wirujących dźwięków smyczków. To ponad pięciominutowa opowieść o całej płycie.
Na „Night of Hunters” znajdziemy więcej takich perełek. Ponad ośmiominutowy „Battle of Trees”, czy choćby, mający ponad sześć minut, „Fearlessness”. Całość jest zdecydowanie poruszająca. Jeśli nawet teksty wyśpiewywane przez Amos zachowują swoją specyficzną indywidualność, to sama muzyka ewoluuje mocno w stronę dobrze zrobionego, studyjnego koncept albumu. Niemożliwym jest streszczenie nastroju całej płyty. Nie da się też jednoznacznie dookreślić, jakich sztuczek narracyjnych używa tu Amos, czym bardziej nas uwodzi – aranżacjami, czy wokalem. Samo jednak wykorzystanie popularnych i mrocznych motywów w tak wysublimowany i wysoce artystyczny sposób, nie pozostawia żadnych złudzeń co do geniuszu artystki. Płyta ta teraz właśnie powinna powrócić, kiedy brzmieniem odpowiada nastrojowi przemijania za oknami, kiedy wirujące liście przeganiać się będą z szybko biegającymi palcami po klawiaturze fortepianu.
Absolutnie powalający kawałek „Job’s Coffin” przywołuje na myśl ścieżkę dźwiękową do takich produkcji jak „True Blood” czy „Kill Bill”. Tu również główny koncept opiera się na mocnym zestawieniu kontrastów – ciężkiej i depresyjnej tematyki utworu z dziecinną formą wokalną. Temu wszystkiemu wtórują silne i mocne uderzenia w klawisze fortepianu. Można spokojnie odnieść tu wrażenie parodii artystek pokroju Nory Jones. Utwór przypomina bowiem produkcje Jones. Na mocnym instrumentalnym tle Amos umieszcza analogicznie swój spokojny i (tym razem) trzymany w ryzach wokal. Różnica, najwyraźniej krytyczna, polega w tym przypadku na przerysowaniu dramaturgii instrumentów klawiszowych. „Job’s coffin” sprawia przez to wrażenie paradoksalnego zestawienia dziecięcego niemal głosu z powagą instrumentu (jak w „True Blood”).
Zupełnie inne wrażenia konotuje z kolei „Nautical Twilight”. Mimo prezentowanej słuchaczom pełnej skali głosu Amos, utwór nie wydaje się zbyt intensywny. Artystka sprytnie manewruje opowieścią, czasem zbliżając się do melorecytacji, by za chwilę wystrzelić swą charakterystyczną, operową manierą. Całość ubrana jest w symfoniczne, nokturnowe tło. Musicalowego wrażenia dopełnia otwarta kompozycja utworu, a w zasadzie wszystkich kawałków na „Night of Hunters”. Słuchając całej płyty można spokojnie uznać ją za koncept album, który składa się z jednej, obszernej i mocno narracyjnej piosenki. Z jednej sceny przenosimy się prosto do drugiej, z jednego dialogu w liryczny monolog, z operowej uwertury w przerażający nokturn. Tytułowy „Night of Hunters” dopełnia całości kolorytu rozpoczynając się niczym lokalna ballada. Orkiestra w tle rozpoczyna utwór od delikatnych fletów i obojów, a te z kolei ustępują miejsca sekcji smyczkowej. Głos Amos staje się wyższy, bardziej wyrazisty – zajmuje miejsce pierwszego bohatera. Chwilę później wiolonczele sprawiają, że atmosfera gęstnieje (wraz z wchodzeniem w wyimaginowany las pełen łowców). Artystka śpiewa też nieco inaczej – wprowadza kolejnego bohatera. W partiach środkowych pokazuje zaś zupełnie inny plan wydarzeń, ogólny rys tak charakterystyczny dla dworskiej muzyki średniowiecznej. By za chwilę teatralnie, czy nawet operowo wyśpiewać sedno utworu w aranżacji mocnej, silnej, bardzo filmowej, pełnej niskich, basowych brzmień, ale i lekkich, wirujących dźwięków smyczków. To ponad pięciominutowa opowieść o całej płycie.
Na „Night of Hunters” znajdziemy więcej takich perełek. Ponad ośmiominutowy „Battle of Trees”, czy choćby, mający ponad sześć minut, „Fearlessness”. Całość jest zdecydowanie poruszająca. Jeśli nawet teksty wyśpiewywane przez Amos zachowują swoją specyficzną indywidualność, to sama muzyka ewoluuje mocno w stronę dobrze zrobionego, studyjnego koncept albumu. Niemożliwym jest streszczenie nastroju całej płyty. Nie da się też jednoznacznie dookreślić, jakich sztuczek narracyjnych używa tu Amos, czym bardziej nas uwodzi – aranżacjami, czy wokalem. Samo jednak wykorzystanie popularnych i mrocznych motywów w tak wysublimowany i wysoce artystyczny sposób, nie pozostawia żadnych złudzeń co do geniuszu artystki. Płyta ta teraz właśnie powinna powrócić, kiedy brzmieniem odpowiada nastrojowi przemijania za oknami, kiedy wirujące liście przeganiać się będą z szybko biegającymi palcami po klawiaturze fortepianu.
Tori Amos: “Night of Hunters” [Universal Music Polska, 2011].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |