CZYTANIE PRZEZ BRZOZOWSKIEGO
A
A
A
Stanisław Brzozowski nie był pisarzem popularnym za życia. Nic w tym dziwnego, skoro sam kreował się na outsidera. I choć młodopolskie środowiska skłonne były szybko taką kreację wybaczać (wpisywała się przecież nieźle w dekadencki krajobraz), to jednak było w Brzozowskim coś jeszcze, za co jego współcześni odmawiali mu sympatii. Był to krytyczny stosunek do kultury, w jakiej przyszło mu funkcjonować. Krytykował przecież i romantyczny model polaka-szlachcica, i zastępujący go pod koniec XIX wieku ideał inteligenta. Był „burzycielem tradycji”, chcącym wyrwać Polskę z jej swojskości i zaściankowości, co zawsze przekłada się na brak powszechnej akceptacji. Jako taki stał się jednak doceniony przez kolejne pokolenia i jego popularność wzrosła dziś znacząco. Znacząco, ale też paradoksalnie, bo jest to popularność, o którą Brzozowski nigdy nie zabiegał – popularność w kręgach tych samych w gruncie rzeczy intelektualistów, w których wymierzone było ostrze jego krytyki.
Rozpoczynając lekturę „Czytania Brzozowskiego”, ma się wrażenie, że oto w naszych rękach znajduje się faktyczna monografia tytułowego pisarza. Autorka omawia w sposób szczegółowy kolejne powieści Brzozowskiego, zachowując układ historyczny. Wydaje się więc, że do czynienia mamy ze zwartą całością i złudzenie to utrzymuje się długo, bo przez całą pierwszą część, stanowiącą przeszło połowę książki. Jednak na końcu owej części czytelnik poinformowany zostaje, iż przeczytał właśnie przedruk tekstu z 1981 roku, po którym nastąpi część druga, będąca zbiorem przedmów, wstępów, artykułów wcześniej już publikowanych. Nihil novi sub sole zatem. „Czytanie Brzozowskiego” okazuje się przypomnieniem dostępnych publikacji Marty Wyki poświęconych autorowi „Idei” – inicjatywa to cenna, a jednak trochę szkoda, że tylko tyle, jak i tego, że nie przystosowano tekstów do publikacji zwartej.
Część pierwsza, najobszerniejsza i wywołująca – jak już zostało powiedziane – złudzenie monografii, jest tym samym częścią najbardziej ciekawą. Skupiając się na poszczególnych powieściach pisarza, badaczka ukazuje ewolucję jego poglądów, stosunek do rewolucji, romantyzmu, wiary, pracy i innych kluczowych dla Brzozowskiego elementów światopoglądowych. Sporo tu ujęć autobiograficznych, w których tekst powieści, ich protagoniści i przypisywane im poglądy stają się niejako odwzorowaniem tez i stanowisk samego autora lub punktem wyjścia do jego krytyki i polemik.
Autorka przybliża w swej książce nie tylko kontekst samych powieści, ale również obszerny kontekst recepcji dzieł Brzozowskiego, zwłaszcza z drugiej połowy lat 60. i 70. Dokonuje jednak wyraźnego rozłamu pomiędzy Brzozowskim-autorem a Brzozowskim wykreowanym przez późniejszych krytyków i komentatorów. „Chcielibyśmy więc spojrzeć na Brzozowskiego związanego ze swoim czasem, jego literaturą i filozofią, nie zaś na Brzozowskiego uformowanego przez późniejszą recepcję” (s. 83) – pisze. I rzeczywiście: znajdując miejsce dla cudzych odczytań, Wyka stara się w pewnym sensie „powrócić do Brzozowskiego”, ukazać go w oderwaniu od użycia jego tekstów na sposób ideowy czy polityczny. Osiąga to chwalebną metodą – wracając do jego tekstów. I to – podkreślmy raz jeszcze – głównie tekstów powieściowych, ukazując dialog, w jaki wchodzą z tekstami krytycznymi i teoretycznymi, lecz znajdując ich zakotwiczenie właśnie w powieściopisarstwie.
Co więc nowego przynosi Marty Wyki powrót do Brzozowskiego? Przede wszystkim silnie ukazane zostaje w książce zakorzenienie Brzozowskiego w Młodej Polsce. To trudny temat, ponieważ Brzozowski funkcjonuje powszechnie jako autor „Legendy Młodej Polski”, w której rozlicza swoje pokolenie. Rozlicza, przypomnijmy, bardzo krytycznie. Określany mianem „likwidatora”, okazuje się on jednak powiązany z tendencjami swojej epoki dużo silniej, niż to zwykle przyznawano. Brzozowski – a za nim Wyka – postrzega Młodą Polskę jako twór niejednolity. Dlatego wystąpienie przeciwko dekadencji może pójść w parze z krytyczną nowoczesnością, dynamiczną niezgodą na zastaną rzeczywistość. Pisał o tym później Michał Paweł Markowski w „Polskiej literaturze nowoczesnej”, umieszczając Brzozowskiego właśnie w obrębie krytycznej formacji, „drugiej nowoczesności”.
Spojrzenie Marty Wyki na powieści Brzozowskiego jest wielopłaszczyznowe. Z jednej strony „obiektywne” (tak sama je określa, s. 124), do pewnego stopnia hermeneutyczne, uwzględniające polifoniczność prowadzonych przez niego narracji. Z drugiej strony „przyszłościowe”, w obrębie którego postrzega się powieści jako swego rodzaju projekty społeczne, podkreślając ich (ich-powieści, nie zaś ton samego narratora) dydaktyczny charakter. Wreszcie: mamy także podejście od strony poetyki, próba analizy językowej i gatunkowej. Niezwykle cenną i owocną wydaje się podjęta przez badaczkę próba konfrontacji formalnych teorii Brzozowskiego z jego praktyką pisarską. Wyka dochodzi tu do wniosku, że teoretyk wyprzedza pisarza. Że Brzozowski-autor wpada w stylistyczną pułapkę Młodej Polski i nie jest w stanie do końca podjąć się realizacji własnych postulatów. Kontrapunktem dla tych rozważań, solidnych i poważnych zestawień są fragmenty, w których autorka pozwala sobie na intelektualną zabawę, próbując przewidzieć kształty dzieł, których wcześnie zmarły Brzozowski nie ukończył lub w ogóle nie napisał. Chęć filologicznej dywinacji pojawia się w „Czytaniu Brzozowskiego” kilka razy, choć zwykle towarzyszy jej zauważalna pokora. A jednak podjęta w końcu w jednym z rozdziałów daje ciekawe rezultaty i wydaje się być uzasadnioną.
Brzozowski był erudytą. To stwierdzenie pojawia się praktycznie u wszystkich czytelników jego dzieł. Nie jest obce także i Wyce. I przyznać trzeba, że pisząc o erudycie, autorka sama erudytką się stała. Ilość kontekstów filozoficznych i literackich, politycznych i ideologicznych, jakie przytacza, jest imponująca. Różnica pomiędzy erudycją Brzozowskiego a badaczki polega głównie na tym, że ten pierwszy daje wyraz swemu oczytaniu poprzez hermetyczne zagadki, podczas gdy Wyka wskazuje na źródła wiedzy, którą stosuje w swoich tekstach. Jej erudycja jest bardziej przejrzysta, choć istnieje od tego wyjątek: biografia Brzozowskiego. Wszędzie tam, gdzie Wyka znajduje odwołania do biografii pisarza, jego życia rodzinnego, procesów, emigracji, tam pozostawia swego czytelnika w zawieszeniu. Jeśli zna on biografię autora „Płomieni”, zrozumie tok rozumowania Wyki, jeśli nie – będą to dla niego tropy niejasne.
„Czytanie Brzozowskiego” staje się bardzo często czytaniem przez Brzozowskiego. Przybyszewski, Wyspiański, Ibsen, Conrad, Dostojewski – obok dziesiątek innych nazwisk przewijają się przez większość stron publikacji. To zrozumiałe, ponieważ był Brzozowski nie tylko pisarzem podlegającym, jak każdy, rozmaitym wpływom, lecz także krytykiem literackim. Tu przejawia się po raz kolejny wspaniały talent Marty Wyki do scalania różnych oblicz Brzozowskiego: pisarza, teoretyka i krytyka. Sposób, w jaki odczytuje innych pisarzy, przekłada się na jego teoretyczne konstrukcje, te zaś znajdują (przynajmniej częściowe) przełożenie na pisarską praktykę. I może dlatego warto właśnie spoglądać na Brzozowskiego jako pisarza w pierwszej kolejności, aby z tego wyjściowego punktu analizować pozostałe praktyki tego zajmującego autora.
Rozpoczynając lekturę „Czytania Brzozowskiego”, ma się wrażenie, że oto w naszych rękach znajduje się faktyczna monografia tytułowego pisarza. Autorka omawia w sposób szczegółowy kolejne powieści Brzozowskiego, zachowując układ historyczny. Wydaje się więc, że do czynienia mamy ze zwartą całością i złudzenie to utrzymuje się długo, bo przez całą pierwszą część, stanowiącą przeszło połowę książki. Jednak na końcu owej części czytelnik poinformowany zostaje, iż przeczytał właśnie przedruk tekstu z 1981 roku, po którym nastąpi część druga, będąca zbiorem przedmów, wstępów, artykułów wcześniej już publikowanych. Nihil novi sub sole zatem. „Czytanie Brzozowskiego” okazuje się przypomnieniem dostępnych publikacji Marty Wyki poświęconych autorowi „Idei” – inicjatywa to cenna, a jednak trochę szkoda, że tylko tyle, jak i tego, że nie przystosowano tekstów do publikacji zwartej.
Część pierwsza, najobszerniejsza i wywołująca – jak już zostało powiedziane – złudzenie monografii, jest tym samym częścią najbardziej ciekawą. Skupiając się na poszczególnych powieściach pisarza, badaczka ukazuje ewolucję jego poglądów, stosunek do rewolucji, romantyzmu, wiary, pracy i innych kluczowych dla Brzozowskiego elementów światopoglądowych. Sporo tu ujęć autobiograficznych, w których tekst powieści, ich protagoniści i przypisywane im poglądy stają się niejako odwzorowaniem tez i stanowisk samego autora lub punktem wyjścia do jego krytyki i polemik.
Autorka przybliża w swej książce nie tylko kontekst samych powieści, ale również obszerny kontekst recepcji dzieł Brzozowskiego, zwłaszcza z drugiej połowy lat 60. i 70. Dokonuje jednak wyraźnego rozłamu pomiędzy Brzozowskim-autorem a Brzozowskim wykreowanym przez późniejszych krytyków i komentatorów. „Chcielibyśmy więc spojrzeć na Brzozowskiego związanego ze swoim czasem, jego literaturą i filozofią, nie zaś na Brzozowskiego uformowanego przez późniejszą recepcję” (s. 83) – pisze. I rzeczywiście: znajdując miejsce dla cudzych odczytań, Wyka stara się w pewnym sensie „powrócić do Brzozowskiego”, ukazać go w oderwaniu od użycia jego tekstów na sposób ideowy czy polityczny. Osiąga to chwalebną metodą – wracając do jego tekstów. I to – podkreślmy raz jeszcze – głównie tekstów powieściowych, ukazując dialog, w jaki wchodzą z tekstami krytycznymi i teoretycznymi, lecz znajdując ich zakotwiczenie właśnie w powieściopisarstwie.
Co więc nowego przynosi Marty Wyki powrót do Brzozowskiego? Przede wszystkim silnie ukazane zostaje w książce zakorzenienie Brzozowskiego w Młodej Polsce. To trudny temat, ponieważ Brzozowski funkcjonuje powszechnie jako autor „Legendy Młodej Polski”, w której rozlicza swoje pokolenie. Rozlicza, przypomnijmy, bardzo krytycznie. Określany mianem „likwidatora”, okazuje się on jednak powiązany z tendencjami swojej epoki dużo silniej, niż to zwykle przyznawano. Brzozowski – a za nim Wyka – postrzega Młodą Polskę jako twór niejednolity. Dlatego wystąpienie przeciwko dekadencji może pójść w parze z krytyczną nowoczesnością, dynamiczną niezgodą na zastaną rzeczywistość. Pisał o tym później Michał Paweł Markowski w „Polskiej literaturze nowoczesnej”, umieszczając Brzozowskiego właśnie w obrębie krytycznej formacji, „drugiej nowoczesności”.
Spojrzenie Marty Wyki na powieści Brzozowskiego jest wielopłaszczyznowe. Z jednej strony „obiektywne” (tak sama je określa, s. 124), do pewnego stopnia hermeneutyczne, uwzględniające polifoniczność prowadzonych przez niego narracji. Z drugiej strony „przyszłościowe”, w obrębie którego postrzega się powieści jako swego rodzaju projekty społeczne, podkreślając ich (ich-powieści, nie zaś ton samego narratora) dydaktyczny charakter. Wreszcie: mamy także podejście od strony poetyki, próba analizy językowej i gatunkowej. Niezwykle cenną i owocną wydaje się podjęta przez badaczkę próba konfrontacji formalnych teorii Brzozowskiego z jego praktyką pisarską. Wyka dochodzi tu do wniosku, że teoretyk wyprzedza pisarza. Że Brzozowski-autor wpada w stylistyczną pułapkę Młodej Polski i nie jest w stanie do końca podjąć się realizacji własnych postulatów. Kontrapunktem dla tych rozważań, solidnych i poważnych zestawień są fragmenty, w których autorka pozwala sobie na intelektualną zabawę, próbując przewidzieć kształty dzieł, których wcześnie zmarły Brzozowski nie ukończył lub w ogóle nie napisał. Chęć filologicznej dywinacji pojawia się w „Czytaniu Brzozowskiego” kilka razy, choć zwykle towarzyszy jej zauważalna pokora. A jednak podjęta w końcu w jednym z rozdziałów daje ciekawe rezultaty i wydaje się być uzasadnioną.
Brzozowski był erudytą. To stwierdzenie pojawia się praktycznie u wszystkich czytelników jego dzieł. Nie jest obce także i Wyce. I przyznać trzeba, że pisząc o erudycie, autorka sama erudytką się stała. Ilość kontekstów filozoficznych i literackich, politycznych i ideologicznych, jakie przytacza, jest imponująca. Różnica pomiędzy erudycją Brzozowskiego a badaczki polega głównie na tym, że ten pierwszy daje wyraz swemu oczytaniu poprzez hermetyczne zagadki, podczas gdy Wyka wskazuje na źródła wiedzy, którą stosuje w swoich tekstach. Jej erudycja jest bardziej przejrzysta, choć istnieje od tego wyjątek: biografia Brzozowskiego. Wszędzie tam, gdzie Wyka znajduje odwołania do biografii pisarza, jego życia rodzinnego, procesów, emigracji, tam pozostawia swego czytelnika w zawieszeniu. Jeśli zna on biografię autora „Płomieni”, zrozumie tok rozumowania Wyki, jeśli nie – będą to dla niego tropy niejasne.
„Czytanie Brzozowskiego” staje się bardzo często czytaniem przez Brzozowskiego. Przybyszewski, Wyspiański, Ibsen, Conrad, Dostojewski – obok dziesiątek innych nazwisk przewijają się przez większość stron publikacji. To zrozumiałe, ponieważ był Brzozowski nie tylko pisarzem podlegającym, jak każdy, rozmaitym wpływom, lecz także krytykiem literackim. Tu przejawia się po raz kolejny wspaniały talent Marty Wyki do scalania różnych oblicz Brzozowskiego: pisarza, teoretyka i krytyka. Sposób, w jaki odczytuje innych pisarzy, przekłada się na jego teoretyczne konstrukcje, te zaś znajdują (przynajmniej częściowe) przełożenie na pisarską praktykę. I może dlatego warto właśnie spoglądać na Brzozowskiego jako pisarza w pierwszej kolejności, aby z tego wyjściowego punktu analizować pozostałe praktyki tego zajmującego autora.
Marta Wyka: „Czytanie Brzozowskiego”. Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych „Universitas”. Kraków 2012 [seria: „Krytyka XX i XXI wieku”, t. 16].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |