ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (213) / 2012

Magdalena Boczkowska,

POZA KSIĄŻKĄ, POZA LIRYKĄ, POZA METAFORĄ

A A A
Na białej fasadzie budynku Centrum Kultury im. Krystyny Bochenek przy Placu Sejmu Śląskiego w Katowicach od 2003 roku znajduje się jedno tylko słowo, umieszczone w różnych miejscach – „Lub”. Z pewnością nie raz mieszkańcy Katowic zastanawiali się, co to takiego. Z pewnością niestety i większość studentów pobliskiej polonistyki nie potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie. Tymczasem to – wcześniej prezentowana również na billboardach w ramach projektu Galerii Zewnętrznej AMS – praca Stanisława Dróżdża, zmarłego trzy lata temu (a dokładnie 29 marca 2009 roku we Wrocławiu) konkrecisty, jednego z najwybitniejszych polskich artystów awangardowych, którego dzieła prezentowane były na wystawach sztuki konceptualnej i poezji konkretnej na całym świecie, między innymi w Stedelijk Museum w Amsterdamie, na 50. Biennale Sztuki w Wenecji, na wystawie Poljska Avangarda w Galeriji Studenckogo Centra w Zagrzebiu czy w County Museum of Art w Los Angeles. W kwestionariuszu wypełnionym na potrzeby Festiwalu Sztuki Polskiej Atelier 72 w Edynburgu, zorganizowanym przez Richarda Demarco, sam Dróżdż pisał natomiast o własnej sztuce tak: „Sądzę, że moja twórczość jest na tyle p o l s k a, na ile jestem POLAKIEM i na tyle u n i we r s a l n a, na ile jestem CZŁOWIEKIEM”.

Nakładem wydawnictwa Ha!art ukazał się właśnie tom rozmów ze Stanisławem Dróżdżem przeprowadzonych przez Małgorzatę Dawidek Gryglicką, a zatytułowanych „Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi”. O czy zatem mówi nam poeta? Jakim jest człowiekiem i twórcą?

Całość rozmów, przeprowadzonych w listopadzie i grudniu 2006 roku, podzielona została na pięć działów tematycznych: wspomnienia z dzieciństwa i młodości oraz dyskusje – o historii, sztuce i polityce; o przynależności gatunkowej, odniesieniach historyczno-artystycznych i galeriach; o tworzeniu; a także o języku, jego dźwiękach i przedmiotowości. Rozmowy uzupełniają liczne zdjęcia, pochodzące zarówno z prywatnego archiwum rodziny, jak i ogólnie dostępne przedruki prac Dróżdża, fotografie z jego wystaw czy skany dokumentów i tekstów (artykułów, recenzji, nawet fragmentów pracy magisterskiej). Całość dostajemy w dwóch wersjach, po polsku i po angielsku, dzięki czemu także czytelnik niepolskojęzyczny ma szansę zapoznać się z „kuluarami” twórczości poety.

Bez wątpienia najciekawsze są te fragmenty, w których autor „Alea iacta est” mówi o poezji konkretnej, o samych jej początkach (na przykład o debiucie w nieistniejącej już wrocławskiej Galerii Pod Moną Lizą) i o tym, co tego typu twórczość oznaczała dla niego. W końcu sam jest autorem książki opartej na własnej pracy magisterskiej, a zatytułowanej „Poezja konkretna. Wybór tekstów polskich oraz dokumentacja 1967–77”. Konkretystyczny projekt pojawił się u Dróżdża już u schyłku lat 60. ubiegłego wieku, czyli krótko po ogłoszeniu światowego manifestu konkrecistów. Poeta wyznaje: „z mojego punktu widzenia – a jestem praktykiem – poezja konkretna jest osobną dziedziną niełączącą się z niczym, posiada integralny język. Tyle. Oczywiście ma ona swoje korzenie, bo nic się nie bierze z niczego”. Przy czym „[...] poezja konkretna jako taka trwa krótko [...] jest dużym odskokiem od poezji w ogóle. Jeśli na obszarach sztuki, muzyki można mówić o ciągłości tych dziedzin i ich przekształcaniu, to o poezji konkretnej tak powiedzieć nie można. Są korzenie, ale ewolucji nie ma. To jest tak, jak z tym biegnącym zającem – on biegnie, biegnie razem ze stadem, nagle odskakuje, też biegnie, ale już w zupełnie innym kierunku. Tak jest z tą poezją. Odprysk. Odskocznia poezji”.

Według badaczy twórczość Dróżdża znajdowałaby się zatem gdzieś pomiędzy konceptualistami a konkretystami. To swoista inwazja konkretyzmu, u którego podstaw znajduje się matematyczny porządek. Poetę interesuje przy tym to, co przed początkiem, a co po końcu, oraz bezkontekstowość, bo kontekst jest dopiero produktem tekstu. „Poezja konkretna nie jest taką wartością ornamentalną, której trzeba dotknąć, bo inaczej się jej nie odbierze. Taką atrakcją to jest może kobieta” – stwierdza w jednej z rozmów. Twórczość konkrecistów polegałaby zatem na wyizolowaniu słowa z różnego rodzaju kontekstów. Słowo musi znaczyć samo w sobie i dla siebie. Musi być autonomiczne na płaszczyźnie semantycznej, fonicznej, graficznej. Wiersz staje się kompozycją wizualną. „Poza książką, poza liryką, poza metaforą” – jak w pracy „Między literami. Szkice o poezji konkretnej” (Wrocław 1989) pisał Tadeusz Sławek.

Na podstawie rozmów Dawidek Gryglickiej można zrekonstruować więc poglądy Dróżdża na własną, ale nie tylko własną, twórczość konkretną. Widzimy ją oczami poety, który jednak niczego nie narzuca swojej rozmówczyni, nie podaje gotowych rozwiązań interpretacyjnych. Teksty autora pojęciokształtów można podzielić według różnych stylów. Mielibyśmy zatem utwory literowe jak między innymi „Klepsydra” (1967), cyfrowe jak „Samotność” (1967), znakowe jak „Tryptyk (Niepewność – Wahanie – Pewność)” (1968) czy teksty-obiekty, do których można na przykład wejść jak „między” (1977). Próba kompleksowego przedstawienia wszystkich pojęciokształtów Dróżdża tylko w postaci rozmów wydawałaby się jednak karkołomna bez ogromnej dokumentacji, zgromadzonej przez autorkę i jej wiedzy na temat poezji konkretnej w ogóle. Trzeba również zauważyć, że poeta nie był przy tym łatwym rozmówcą, w swym relacjach z ludźmi, tak jak i w swej twórczości, dążył do esencji, był – jak przyznaje Gryglicka Dawidek w posłowiu – „bardzo oszczędnym w słowach i formie swoich wypowiedzi”. Dlatego należą się jej więc słowa uznania za to, że potrafiła wydobyć od niego zarówno bardziej osobiste zwierzenia o niełatwym, bo naznaczonym chorobą, dzieciństwie w Sosnowcu, jak i niezwykle ciekawe spojrzenie na tak unikalne zjawisko, jakim jest poezja konkretna, zjawisko, którym zajmował się czterdzieści pięć lat. Tym bardziej, że rozmowy te to ostatni udzielnony przez Dróżdża wywiad.

Najlepszym podsumowaniem pisania o „Odprysku poezji...” wydają się słowa Pawła Majerskiego, który tak powiada w książce „Hybrydy. O >młodej poezji< lat sześćdziesiątych” (Katowice 2012): „Klamrowa perspektywa początku i końca, ograniczenia i nieskończoności obecna jest w całej twórczości Dróżdża, która wprawdzie została osadzona w mikroświatach języka, lecz pojęciową rozgrywkę prowadzi w wyeksponowanej przestrzeni obrazu. Jego >>pojęciokształty<< potrzebują przestrzeni, nie tylko oddechu dużej płaszczyzny, ale i oddechu kolejnych >>wymiarów<<. W ramach tej świadomości przestrzeni, odległości oraz czasu, konkretyzm Dróżdża okazuje się konsekwentną sztuką fragmentu, co więcej – sztuką zwielokrotnionej fragmentaryzacji”. Tom „Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi” jest również takim kolejnym fragmentem, składającym się na niezwykle bogatą mozaikę twórczości autora „Klepsydry” i mozaikę tekstów o poezji konkretnej w ogóle.

Warto na koniec przytoczyć jeszcze wiersz samego poety. Tym razem jest to wiersz „tradycyjny”. Czwartego grudnia 1963 roku tak napisał w utworze nagrodzonym na Turnieju Jednego Wiersza IV Kłodzkiej Wiosny Poetyckiej:

Nie chciałem być
    kim byłem
Nie chcę być
     kim jestem
Nie chcę być
     kim byłem i kim będę
     kim mogłem być i kim być mogę
     kim chciałem, chcę lub mogę chcieć być
Nie będę chciał być
     kim będę
Nie chcę nie być

Byłem kim byłem
Jestem kim jestem
Będę kim będę.
Małgorzata Dawidek Gryglicka: „Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi”. Korporacja Ha!art – Narodowe Centrum Kultury. Kraków-Warszawa 2012.