KOGOŚ TRZEBA BYŁO ZDRADZIĆ
A
A
A
Najnowsze dzieło Marcina Krzyształowicza budzi słuszne skojarzenia z „Różą” Wojciecha Smarzowskiego. Oba filmy łączy nie tylko pierwszoplanowy aktor, Marcin Dorociński, wcielający się w żołnierza Armii Krajowej, ale również mroczna atmosfera oraz rewizjonistyczny stosunek do II wojny światowej.
Słowem, które najlepiej charakteryzuje świat przedstawiony w „Obławie”, jest „brud”. Brudne są nie tylko wygłodzone ciała i podarte ubrania ukrywających się w lesie partyzantów, ale również ich czyny. Bohaterowie Krzyształowicza nie mówią o Bogu, honorze ani ojczyźnie, raczej klną i ubliżają sobie nawzajem. Nie zdradzają też wątpliwości i dylematów, nie dywagują nad słusznością rozkazów o eksterminowaniu konfidentów. Są precyzyjnymi, bezlitosnymi maszynami do mordowania, zaś zadawana przez nich śmierć jest obrzydliwa, zarówno estetycznie, jak też moralnie i nie czyni z nich wcale bohaterów. Naturalistyczne sceny, w których kapral Wydra (Marcin Dorociński) zabija defekującego pod krzakiem i jednocześnie czytającego gazetę żołnierza Wermachtu, czy inne, w których kamera pokazuje gnijące zwłoki, odzierają wojnę z romantycznego nimbu. Przez kilka minut, gdy mężczyzna strzela z ukrycia do kolejnych wrogów, ucztujących przy puszczanych z gramofonu niemieckich szlagierach, film przyjmuje wręcz konwencję teledysku czy gry komputerowej. Jednak muzyka cichnie razem ze strzałami, a kapral Wydra, zamiast zostać nagrodzony dodatkowymi „życiami” czy amunicją, dowiaduje się o zdradzie swojego oddziału przez dziewczynę, w której kochał się bez wzajemności.
Bohaterowie „Obławy” zostają postawieni w sytuacji, w której muszą kogoś zdradzić. Henryk (Maciej Stuhr) jest szpiclem gestapo, co pozwala mu na zapewnienie dobrobytu żonie, Hance (Sonia Bohosiewicz). Ta jednak, brzydząc się procederem męża, donosi na niego partyzantom. Kapral Wydra otrzymuje rozkaz wykonania egzekucji na Henryku, który okazuje się jego kolegą ze szkoły. Natomiast Pestka (Weronika Rosati) wydaje partyzantów w ręce Niemców w zamian za wolność dla aresztowanej za roznoszenie ulotek czternastoletniej siostry.
Wydaje się, że motywacje Henryka są najbardziej płytkie, a jego zdrada najbardziej obrzydliwa moralnie, w dodatku to właśnie ona stawia również pozostałych bohaterów przed koniecznością dokonania takiej czy innej zdrady. Jednakże kolejne sceny filmu, zmontowanego w zaskakujący, achronologiczny sposób, zyskują dla tej postaci sympatię, współczucie, a nawet szacunek i podziw widzów. Równocześnie wizerunek Hanki coraz bardziej odbiega od uciśnionej żony kata, ewoluując raczej w stronę bezwzględnej, konsumpcyjnej femme fatale.
Również druga żeńska postać pojawiająca się w „Obławie” stopniowo traci zrozumienie publiczności. Chyba nie przez przypadek kamera ani razu nie pokazuje siostry Pestki, dla której poświęca ona życie partyzantów. Reżyser zdecydowanie przyznaje moralną rację kapralowi Wydrze, reprezentującemu zdradzony oddział, co widać zwłaszcza w scenie, gdy wspaniałomyślnie rezygnuje on z dokonania zemsty na Pestce ze względu na jej płeć. U podstaw tej decyzji tkwi więcej pogardy oraz chęci poczucia się „tym lepszym” aniżeli współczucia.
Kobiety w filmie Marcina Krzyształowicza zostają zatem ukazane jako grupa specjalnej troski, istoty podstępne i wyrachowane, a jednak niemogące stać się równoprawnym wrogiem w walce z mężczyznami. Co ważne, autor nie udziela im też głosu. Hanka nie odpowiada na zarzuty męża, że mimo pogardy wobec niego, korzysta z jego majątku i pozycji, „je trzy razy w tygodniu mięso i chodzi do fryzjera, ile chce”. Trudno stwierdzić, czy nie zgadza się z argumentami Henryka, czy może budzą w niej one wstyd. Również Pestka nie tłumaczy kapralowi Wydrze powodów swojej zdrady, pokornie wysłuchując tyrady o jego podeptanej miłości i o zawiedzionym zaufaniu oddziału.
Historia przedstawiona w „Obławie” posiada głęboko egzystencjalistyczny wymiar. Okupacyjna rzeczywistość, stanowiąca wzorcowy przykład absurdu istnienia, wymusza na bohaterach trudne decyzje, każe im nieustannie dokonywać wyborów oraz odpowiadać za ich konsekwencje. Każda z postaci w wojennej zawierusze, stanowiącej świat bez wartości, musi ustalić indywidualną hierarchię wartości, określić własne priorytety. Chociaż film nie ukazuje momentów wahań i rozterek bohaterów, widz może się ich domyślić. Jakiekolwiek decyzje oni podejmują, przekonują się bezustannie, że piekło to inni oraz że ani życie, ani śmierć nie mają żadnego usprawiedliwienia, poza tym, które sami im nadają.
Siła obrazu Marcina Krzyształowicza tkwi w wyrzekaniu się idealizacji oraz tematów tabu. Świat przedstawiony w „Obławie” nie jest jednak całkowicie ponury, gdyż nawet najczarniejszy charakter (poza Hanką) jest w nim w stanie zdobyć się czasami na odwagę, miłość, współczucie. Partyzant bezlitośnie pastwiący się nad wrogami oswaja zatem szczura i nie pozwala go zjeść wygłodniałym kolegom, kapral Wydra częstuje więźnia papierosem, zaś Henryk przed śmiercią prosi go o opiekę nad żoną. Wartością, która zdołała ocaleć w bezwzględnej, okupacyjnej rzeczywistości, jest też z pewnością męska solidarność w oddziale, której sprzeniewierza się jedynie kobieta. Motyw gloryfikowania męskiej przyjaźni i demonizowania żeńskich postaci, podobnie jak egzystencjalistyczny wymiar filmu, upodabnia dzieło do twórczości Marka Hłaski.
„Obławę” na pewno warto zobaczyć. Film ten poniekąd pokazuje prawdę o wojnie i jej wpływie na ludzką psychikę, obyczaje oraz decyzje. Poniekąd zaś, za pomocą ułożonych achronologicznie i pokazywanych szczątkowo retrospekcji, uświadamia widzom, że prawdy nie sposób dociec i że zawsze znamy tylko jej część, co widać zwłaszcza w sposobie prezentowania skomplikowanej relacji erotycznej między Henrykiem a Hanką. Jedyną, ale za to poważną wadą dzieła Marcina Krzyształowicza, zmniejszającą wiarygodność jego diagnozy świata, pozostaje tendencyjne ukazanie żeńskich postaci.
Słowem, które najlepiej charakteryzuje świat przedstawiony w „Obławie”, jest „brud”. Brudne są nie tylko wygłodzone ciała i podarte ubrania ukrywających się w lesie partyzantów, ale również ich czyny. Bohaterowie Krzyształowicza nie mówią o Bogu, honorze ani ojczyźnie, raczej klną i ubliżają sobie nawzajem. Nie zdradzają też wątpliwości i dylematów, nie dywagują nad słusznością rozkazów o eksterminowaniu konfidentów. Są precyzyjnymi, bezlitosnymi maszynami do mordowania, zaś zadawana przez nich śmierć jest obrzydliwa, zarówno estetycznie, jak też moralnie i nie czyni z nich wcale bohaterów. Naturalistyczne sceny, w których kapral Wydra (Marcin Dorociński) zabija defekującego pod krzakiem i jednocześnie czytającego gazetę żołnierza Wermachtu, czy inne, w których kamera pokazuje gnijące zwłoki, odzierają wojnę z romantycznego nimbu. Przez kilka minut, gdy mężczyzna strzela z ukrycia do kolejnych wrogów, ucztujących przy puszczanych z gramofonu niemieckich szlagierach, film przyjmuje wręcz konwencję teledysku czy gry komputerowej. Jednak muzyka cichnie razem ze strzałami, a kapral Wydra, zamiast zostać nagrodzony dodatkowymi „życiami” czy amunicją, dowiaduje się o zdradzie swojego oddziału przez dziewczynę, w której kochał się bez wzajemności.
Bohaterowie „Obławy” zostają postawieni w sytuacji, w której muszą kogoś zdradzić. Henryk (Maciej Stuhr) jest szpiclem gestapo, co pozwala mu na zapewnienie dobrobytu żonie, Hance (Sonia Bohosiewicz). Ta jednak, brzydząc się procederem męża, donosi na niego partyzantom. Kapral Wydra otrzymuje rozkaz wykonania egzekucji na Henryku, który okazuje się jego kolegą ze szkoły. Natomiast Pestka (Weronika Rosati) wydaje partyzantów w ręce Niemców w zamian za wolność dla aresztowanej za roznoszenie ulotek czternastoletniej siostry.
Wydaje się, że motywacje Henryka są najbardziej płytkie, a jego zdrada najbardziej obrzydliwa moralnie, w dodatku to właśnie ona stawia również pozostałych bohaterów przed koniecznością dokonania takiej czy innej zdrady. Jednakże kolejne sceny filmu, zmontowanego w zaskakujący, achronologiczny sposób, zyskują dla tej postaci sympatię, współczucie, a nawet szacunek i podziw widzów. Równocześnie wizerunek Hanki coraz bardziej odbiega od uciśnionej żony kata, ewoluując raczej w stronę bezwzględnej, konsumpcyjnej femme fatale.
Również druga żeńska postać pojawiająca się w „Obławie” stopniowo traci zrozumienie publiczności. Chyba nie przez przypadek kamera ani razu nie pokazuje siostry Pestki, dla której poświęca ona życie partyzantów. Reżyser zdecydowanie przyznaje moralną rację kapralowi Wydrze, reprezentującemu zdradzony oddział, co widać zwłaszcza w scenie, gdy wspaniałomyślnie rezygnuje on z dokonania zemsty na Pestce ze względu na jej płeć. U podstaw tej decyzji tkwi więcej pogardy oraz chęci poczucia się „tym lepszym” aniżeli współczucia.
Kobiety w filmie Marcina Krzyształowicza zostają zatem ukazane jako grupa specjalnej troski, istoty podstępne i wyrachowane, a jednak niemogące stać się równoprawnym wrogiem w walce z mężczyznami. Co ważne, autor nie udziela im też głosu. Hanka nie odpowiada na zarzuty męża, że mimo pogardy wobec niego, korzysta z jego majątku i pozycji, „je trzy razy w tygodniu mięso i chodzi do fryzjera, ile chce”. Trudno stwierdzić, czy nie zgadza się z argumentami Henryka, czy może budzą w niej one wstyd. Również Pestka nie tłumaczy kapralowi Wydrze powodów swojej zdrady, pokornie wysłuchując tyrady o jego podeptanej miłości i o zawiedzionym zaufaniu oddziału.
Historia przedstawiona w „Obławie” posiada głęboko egzystencjalistyczny wymiar. Okupacyjna rzeczywistość, stanowiąca wzorcowy przykład absurdu istnienia, wymusza na bohaterach trudne decyzje, każe im nieustannie dokonywać wyborów oraz odpowiadać za ich konsekwencje. Każda z postaci w wojennej zawierusze, stanowiącej świat bez wartości, musi ustalić indywidualną hierarchię wartości, określić własne priorytety. Chociaż film nie ukazuje momentów wahań i rozterek bohaterów, widz może się ich domyślić. Jakiekolwiek decyzje oni podejmują, przekonują się bezustannie, że piekło to inni oraz że ani życie, ani śmierć nie mają żadnego usprawiedliwienia, poza tym, które sami im nadają.
Siła obrazu Marcina Krzyształowicza tkwi w wyrzekaniu się idealizacji oraz tematów tabu. Świat przedstawiony w „Obławie” nie jest jednak całkowicie ponury, gdyż nawet najczarniejszy charakter (poza Hanką) jest w nim w stanie zdobyć się czasami na odwagę, miłość, współczucie. Partyzant bezlitośnie pastwiący się nad wrogami oswaja zatem szczura i nie pozwala go zjeść wygłodniałym kolegom, kapral Wydra częstuje więźnia papierosem, zaś Henryk przed śmiercią prosi go o opiekę nad żoną. Wartością, która zdołała ocaleć w bezwzględnej, okupacyjnej rzeczywistości, jest też z pewnością męska solidarność w oddziale, której sprzeniewierza się jedynie kobieta. Motyw gloryfikowania męskiej przyjaźni i demonizowania żeńskich postaci, podobnie jak egzystencjalistyczny wymiar filmu, upodabnia dzieło do twórczości Marka Hłaski.
„Obławę” na pewno warto zobaczyć. Film ten poniekąd pokazuje prawdę o wojnie i jej wpływie na ludzką psychikę, obyczaje oraz decyzje. Poniekąd zaś, za pomocą ułożonych achronologicznie i pokazywanych szczątkowo retrospekcji, uświadamia widzom, że prawdy nie sposób dociec i że zawsze znamy tylko jej część, co widać zwłaszcza w sposobie prezentowania skomplikowanej relacji erotycznej między Henrykiem a Hanką. Jedyną, ale za to poważną wadą dzieła Marcina Krzyształowicza, zmniejszającą wiarygodność jego diagnozy świata, pozostaje tendencyjne ukazanie żeńskich postaci.
„Obława”. Scenariusz i reżyseria: Marcin Krzyształowicz. Obsada: Marcin Dorociński, Weronika Rosati, Sonia Bohosiewicz, Maciej Stuhr. Gatunek: dramat wojenny / thriller. Produkcja: Polska 2012, 136 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |