ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (215) / 2012

Grzegorz Mucha,

POETYCKI MIKS

A A A
W „artPapierze” już zetknęliśmy się z artystyczną działalnością Pani Moniki. Opisywałem projekt „Wiolonczele z Miasta” (płyta „No i Monika”), jak i album poświęcony poetce Emily Dickinson – „Moja Emily”. O ile w tym pierwszym Monika Wierzbicka brała jedynie udział, to drugi był już jej wspólnym, stworzonym wraz z Andrzejem Bonarkiem, dziełem. Tu Pani Monika jest zdecydowaną liderką. Pomogli jej Andrzej Turczynowicz (bębny, gitara, programowanie) oraz Paweł Gawlik (gitara basowa, programowanie). Zaproszono także gości: Marię Kulowską (wiolonczela), Roberta Żelazko (puzon), Łukasza Korybalskiego (trąbka), Andrzeja Bonarka (programowanie), Janusza Tylmana (pianino) oraz Tomasza Dudę (saksofon, flet poprzeczny, klarnet basowy).

Wyżej wymienionych muzyków słychać w oszczędnych (gościnnych właśnie) partiach instrumentalnych, co nadaje muzyce szczególną atmosferę. Jej podstawą jest bowiem mocny głos liderki. Trudno zdefiniować rodzaj wykonywanej przez Ninę Nu muzyki. Dość przewrotnie można by ją określić jako taneczna poezja śpiewana. Oczywiście nic takiego nie istnieje, ale kto wie, czy właśnie nie zaistniało. Bo teksty, pisane w większości przez liderkę projektu, są tu ważne. Świetnie sprawdzają się strofy Wisławy Szymborskiej, wykorzystane w utworze „Ja Kilkunastoletnia”, o spotkaniu samej siebie sprzed lat. Podbarwione odrobiną goryczy frazy, zdecydowanie wzmacniają efekt końcowy. Na długo zapada w pamięć także, kończąca album piosenka „Jesień”. Dotyczy to w równej mierze melodii, jak i tekstu.

Brzmienie muzyki jest niezwykle soczyste, a instrumenty dodane tworzą, zmieniający się z utworu na utwór, nastrój. Ale całość utrzymana jest w tonie nostalgicznym, a nawet powiedziałbym, nieco polsko-romantycznym. Ale bez typowego dla dawnej poezji śpiewanej zadęcia. Nikt tu nadmiernie nie szarpie strun gitary akustycznej i nie zdziera sobie gardła. Słowa podkreślają jedynie (aż!) nastrój muzyki, a ich dodatkowym walorem jest fakt, iż tworzą własny świat.

Wydawnictwo zawiera jeszcze drugą płytę, na której są dwa dodatkowe (czyt. nowe) utwory i kilka miksów z płyty pierwszej. Podtytuły typu electhrobeat mix, electhrobeat remix, electhrobeat dub mix, a nawet electhrobeat dirty dub, wydają się nieco przesadzone. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z tym samym typem muzyki, którą tu jedynie studyjnie „podkręcono”.

Pani Monika Wierzbicka pewnie nas jeszcze nie raz zaskoczy. Jak dotąd robi rzeczy na wysokim poziomie i odrębne. A to ważne.
NINA NU: „Szepty” [LUNA Music, 2012].