MISTYKA ZDEMISTYFIKOWANA?
A
A
A
„Mistyka kobiecości” Betty Friedan to klasyczna, drugofalowa pozycja feminizmu liberalnego, dotycząca „syndromu gospodyni domowej”, która nie znajduje zadowolenia ani w zajmowaniu się luksusowym domem na przedmieściu, ani też w byciu na każde zawołanie męża i dzieci. Dlatego też popada w poczucie monotonii, frustrację, nerwowość, otyłość, alkoholizm czy uzależnienie od seksu – nawet mimo braku orgazmu – zaś obowiązki domowe wykonuje przez cały dzień, zamiast uporać się z nimi w ciągu kilku godzin dzięki nowoczesnym odkurzaczom, mikserom i pralkom automatycznym, w które jest wyposażona.
Chociaż zdiagnozowanie bolączek pań domu w „Mistyce kobiecości” zapoczątkowało istotne przemiany w obyczajowości i ustawodawstwie Stanów Zjednoczonych, czekała ona na polskie tłumaczenie czterdzieści dziewięć lat. Za tak duże opóźnienie importu myśli amerykańskiej badaczki winić należy nie tylko ograniczone zainteresowanie nad Wisłą kwestiami równouprawnienia, ale również trudności z przełożeniem na rodzime realia analizowanej w książce sytuacji. Polki ani współcześnie, ani tym bardziej za czasów socjalizmu nie żyły w takim dobrobycie, jak opisywane przez Friedan przeciętne panie domu, utrzymujące z mężowskiej pensji piątkę dzieci, dwa samochody oraz elegancki dom z basenem. Znacznie częściej decydowały się zatem na pracę zawodową, zwykle nie czerpiąc z niej żadnej satysfakcji, zaś, wierne wizerunkowi Matki Polki, odrabiały „drugi etat” w postaci obowiązków domowych, nie dzieląc ich z mężami i dziećmi. Ze względu na odmienną sytuację materialną, polityczną oraz obyczajową, feminizm w naszym kraju boryka się więc z odmiennymi problemami, niż miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych przed pięcioma dekadami.
Czy zatem w ogóle warto podejmować trud udostępniania polskim czytelniczkom (a może również czytelnikom) „Mistyki kobiecości”, czy też pozycja ta, nigdy nieprzystająca do nadwiślańskich realiów, niesie z sobą treści nieaktualne dziś już nawet za oceanem? Dylemat ten stara się rozwiązać Magdalena Środa we wstępie do książki. Nie przemilcza jednocześnie zarzutów, jakie dziełu Friedan stawiał sam feminizm, oskarżając je o skupianie się wyłącznie na problemach białych, heteroseksualnych kobiet z klasy średniej, a wręcz o homofobię. Środa zauważa: „Mimo wszystkich swoich ograniczeń jest to pozycja klasyczna, a przy tym istotny kawałek kobiecej historii. (…) Jednak klasyka klasyką, seria serią, a książki czytamy po to, by usłyszeć coś nowego. (…) Niektóre z odkryć Friedan wydają się dziś truizmami czy wręcz banałami. Czytając po raz enty, że kobieta ma prawo do samorealizacji, a mycie podłogi kiepsko nadaje się na źródło »orgazmu«, zastanawiałam się, czy istotnie ówczesnym kobietom z klasy średniej trzeba było to aż tyle razy powtarzać? (…) Czy one naprawdę tego nie wiedziały? (…) A jeśli czuły się tak bardzo zdesperowane, tak bardzo przytłoczone swoim udomowieniem, to czy nie mogły zwyczajnie z tego domu wyjść?” (s. 21). Odpowiedź Środy pozwala ocalić decyzję o przekładzie książki Friedan: „Rzecz tym, że nie mogły. (…) Fakt, że dziś jest inaczej, zawdzięczamy między innymi Betty Friedan. (…) Paradoks polega na tym, że książka ta się zestarzała, bo wywołała zmianę. Świat, który opisuje, nie istnieje, między innymi dlatego, że Friedan go opisała” (s. 22). I chociaż wielu współczesnym Polkom pytanie, dlaczego amerykańskie panie domu nie potrafiły wyjść ze swojego luksusowego więzienia, może wydać się co najmniej abstrakcyjne, wbrew pozorom „Mistyka kobiecości” może pomóc im zrozumieć siebie i ich obecną sytuację…
Zaletą dzieła Friedan jest ukazanie obowiązującego w Stanach Zjednoczonych wzoru kulturowego jako mozaiki złożonej z wielu, wzajemnie warunkujących się elementów, zgodnie z koncepcją Ruth Benedict. W kolejnych rozdziałach autorka analizuje, jaki wpływ na żeńską część społeczeństwa miała sytuacja społeczno-ekonomiczna po drugiej wojnie światowej, a także reklamy, prasa kobieca, popularyzacja uproszczonej wersji psychoanalizy, religia, czy edukacja sprofilowana pod kątem płci. Badaczka pokazuje również negatywne skutki udomowienia kobiet oraz proponuje – zarówno samym housewifes, jak i systemowi społecznemu – realne możliwości rozwiązania niekorzystnej sytuacji. Friedan pisze prostym językiem, powołując się zarówno na naukowe badania i przedstawiając ich wyniki w przystępny sposób, jak też na osobiste doświadczenie amerykańskich kobiet, w tym swoje własne. W przeciwieństwie do opierającej się na podobnych założeniach, a wcześniejszej o czternaście lat, „Drugiej płci” Simone de Beauvoir, „Mistyka kobiecości” jest dziełem zdecydowanie mniej naukowym i mniej wieloaspektowym, lecz za to znacznie bardziej zrozumiałym dla swojej bohaterki – gospodyni domowej żyjącej w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie. W podobny sposób Adrienne Rich napisze trzynaście lat później „Zrodzone z kobiety”, gdzie stwierdzi, że macierzyństwo nie jest tożsamością na całe życie.
Friedan pokazuje, że droga jej rodaczek ku równouprawnieniu wcale nie wiedzie prosto przed siebie – po drugiej wojnie światowej zrobiły one bowiem gwałtowny odwrót do luksusowych domków na przedmieściach, rezygnując z prawa do studiowania lub przerywając studia bądź pracę zarobkową, aby około dwudziestego roku życia wyjść za mąż, po czym wydać na świat gromadkę potomstwa. Społeczeństwo, łącznie z wykładowcami akademickimi i zastępem psychoanalityków, wmówiło im bowiem, że nie sposób łączyć obowiązków żony i matki z karierą zawodową, że aby spełnić się „jako kobieta”, trzeba zredukować się do biologicznej roli pasywnego obiektu seksualnego, rodzicielki, karmicielki i służącej. Panie zrezygnowały zatem z wywalczonych przez swoje matki i babki wolności, obawiając się, że nadmierny intelektualizm oraz samodzielność uczyni je nieatrakcyjnymi erotycznie dziwadłami, bądź też każe im stworzyć patologiczne rodziny, w których, niezdolne do orgazmu i nadmiernie zmaskulinizowane, kastrować będą swoich mężów i synów.
Porównując czasopisma kobiece z dwudziestolecia międzywojennego z czasopismami z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, amerykańska badaczka zauważa przejście od propagowania niezależnej silnej niewiasty, która wykonuje zawody uznawane odtąd za męskie i spełnia społeczną misję, a obok tego przeżywa miłość, do gloryfikowania typowej małej kobietki, która poluje na mężczyznę, potem rodzi mu kolejne dzieci, robi kanapki do pracy, wybiera zasłony do salonu, zaś jej horyzont nie sięga dalej niż na przyjęcie znajomych z sąsiedniej ulicy. Co znamienne, kontrolę nad żeńską prasą z biegiem lat przejmowali mężczyźni, którzy dyktowali nielicznym, piszącym paniom, w tym Friedan, czego pragną czytelniczki-kobiety: „W czasach, gdy pisałam dla czasopism kobiecych, nieustannie mi przypominano: »Tylko pamiętaj, że kobieta musi się utożsamić«. Kiedyś chciałam napisać artykuł o artystce. No i napisałam: o tym, jak gotuje, jak robi zakupy, jak się zakochuje w mężu i jak maluje kołyskę dla dziecka. Musiałam natomiast pominąć malowanie obrazów, jej poważne zajęcie, oraz jej nastawienie do własnej twórczości” (s. 101-102).
Zdaniem Friedan, przyczyną powrotu do dziewiętnastowiecznej wizji kobiecości, wzbogaconej jedynie o wybujałą seksualność, była sytuacja po drugiej wojnie światowej, gdy weterani pragnęli zająć zajmowane przez panie stanowiska pracy oraz znaleźć w nich uległe, macierzyńskie partnerki, z którymi mogliby schronić się w prywatny, wyidealizowany świat przytulnego domku na przedmieściu. Jednocześnie fabrykanci, którzy z przemysłu zbrojeniowego przerzucili się na wytwarzanie pralek, lodówek, odkurzaczy oraz różnorakich środków czyszczących, potrzebowali rynku zbytu, toteż za pośrednictwem reklam oraz prasy kobiecej manipulowali żeńską częścią społeczeństwa, wmawiając jej, że powinna pozostać w domu, aby co drugi dzień zmieniać pościel i froterować posadzkę.
Demistyfikacja obrazu idealnej pani domu z przedmieścia przez Friedan opiera się na wykazaniu, że izolacja kobiet ze sfery publicznej powoduje skutki odwrotne od zamierzonych. Jak wynika z badań Kinseya oraz Maslowa – niestety nie rozpowszechnianych w Ameryce tak ochoczo, jak myśl Freuda o negatywnym wpływie silnej matki na potomstwo – wykształcenie i samorealizacja na polu zawodowym nie tylko nie przeszkadza paniom osiągać satysfakcji seksualnej, ale wręcz w niej pomaga, gdyż housewife, skupiona przede wszystkim na sferze erotycznej, tak wiele wymaga na tym polu od siebie i od partnera, że nie potrafi się odprężyć w łóżku. Również dzieci wychowywane przez realizujące się zawodowo kobiety okazują się bardziej samodzielne, gdyż matki nie wyręczają ich w obowiązkach i nie przelewają na nie własnej frustracji. Ponadto zaś, zamknięcie pań w domu, chociaż zwiększa sprzedaż proszków piorących i odkurzaczy, stanowi ogromne marnotrawstwo ich potencjału twórczego oraz tej edukacji, którą zdążyły posiąść, zanim nie wyszły za mąż.
Oczywiste dla Magdaleny Środy oraz dla wielu świadomych osób obojga płci argumenty i wnioski zawarte w „Mistyce kobiecości” warto zatem przedstawić raz jeszcze. Być może będą one w stanie zmienić życie tych Polek, które mimo że egzystują w odmiennych warunkach niż Amerykanki z klasy średniej przed pięcioma dekadami, cierpią dziś na podobny „syndrom gospodyni domowej”, a do tego – jak na dobre Matki Polki przystało – uznają spełnienie w sferze publicznej za „niekobiece” oraz krzywdzące dla męża i dzieci.
Chociaż zdiagnozowanie bolączek pań domu w „Mistyce kobiecości” zapoczątkowało istotne przemiany w obyczajowości i ustawodawstwie Stanów Zjednoczonych, czekała ona na polskie tłumaczenie czterdzieści dziewięć lat. Za tak duże opóźnienie importu myśli amerykańskiej badaczki winić należy nie tylko ograniczone zainteresowanie nad Wisłą kwestiami równouprawnienia, ale również trudności z przełożeniem na rodzime realia analizowanej w książce sytuacji. Polki ani współcześnie, ani tym bardziej za czasów socjalizmu nie żyły w takim dobrobycie, jak opisywane przez Friedan przeciętne panie domu, utrzymujące z mężowskiej pensji piątkę dzieci, dwa samochody oraz elegancki dom z basenem. Znacznie częściej decydowały się zatem na pracę zawodową, zwykle nie czerpiąc z niej żadnej satysfakcji, zaś, wierne wizerunkowi Matki Polki, odrabiały „drugi etat” w postaci obowiązków domowych, nie dzieląc ich z mężami i dziećmi. Ze względu na odmienną sytuację materialną, polityczną oraz obyczajową, feminizm w naszym kraju boryka się więc z odmiennymi problemami, niż miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych przed pięcioma dekadami.
Czy zatem w ogóle warto podejmować trud udostępniania polskim czytelniczkom (a może również czytelnikom) „Mistyki kobiecości”, czy też pozycja ta, nigdy nieprzystająca do nadwiślańskich realiów, niesie z sobą treści nieaktualne dziś już nawet za oceanem? Dylemat ten stara się rozwiązać Magdalena Środa we wstępie do książki. Nie przemilcza jednocześnie zarzutów, jakie dziełu Friedan stawiał sam feminizm, oskarżając je o skupianie się wyłącznie na problemach białych, heteroseksualnych kobiet z klasy średniej, a wręcz o homofobię. Środa zauważa: „Mimo wszystkich swoich ograniczeń jest to pozycja klasyczna, a przy tym istotny kawałek kobiecej historii. (…) Jednak klasyka klasyką, seria serią, a książki czytamy po to, by usłyszeć coś nowego. (…) Niektóre z odkryć Friedan wydają się dziś truizmami czy wręcz banałami. Czytając po raz enty, że kobieta ma prawo do samorealizacji, a mycie podłogi kiepsko nadaje się na źródło »orgazmu«, zastanawiałam się, czy istotnie ówczesnym kobietom z klasy średniej trzeba było to aż tyle razy powtarzać? (…) Czy one naprawdę tego nie wiedziały? (…) A jeśli czuły się tak bardzo zdesperowane, tak bardzo przytłoczone swoim udomowieniem, to czy nie mogły zwyczajnie z tego domu wyjść?” (s. 21). Odpowiedź Środy pozwala ocalić decyzję o przekładzie książki Friedan: „Rzecz tym, że nie mogły. (…) Fakt, że dziś jest inaczej, zawdzięczamy między innymi Betty Friedan. (…) Paradoks polega na tym, że książka ta się zestarzała, bo wywołała zmianę. Świat, który opisuje, nie istnieje, między innymi dlatego, że Friedan go opisała” (s. 22). I chociaż wielu współczesnym Polkom pytanie, dlaczego amerykańskie panie domu nie potrafiły wyjść ze swojego luksusowego więzienia, może wydać się co najmniej abstrakcyjne, wbrew pozorom „Mistyka kobiecości” może pomóc im zrozumieć siebie i ich obecną sytuację…
Zaletą dzieła Friedan jest ukazanie obowiązującego w Stanach Zjednoczonych wzoru kulturowego jako mozaiki złożonej z wielu, wzajemnie warunkujących się elementów, zgodnie z koncepcją Ruth Benedict. W kolejnych rozdziałach autorka analizuje, jaki wpływ na żeńską część społeczeństwa miała sytuacja społeczno-ekonomiczna po drugiej wojnie światowej, a także reklamy, prasa kobieca, popularyzacja uproszczonej wersji psychoanalizy, religia, czy edukacja sprofilowana pod kątem płci. Badaczka pokazuje również negatywne skutki udomowienia kobiet oraz proponuje – zarówno samym housewifes, jak i systemowi społecznemu – realne możliwości rozwiązania niekorzystnej sytuacji. Friedan pisze prostym językiem, powołując się zarówno na naukowe badania i przedstawiając ich wyniki w przystępny sposób, jak też na osobiste doświadczenie amerykańskich kobiet, w tym swoje własne. W przeciwieństwie do opierającej się na podobnych założeniach, a wcześniejszej o czternaście lat, „Drugiej płci” Simone de Beauvoir, „Mistyka kobiecości” jest dziełem zdecydowanie mniej naukowym i mniej wieloaspektowym, lecz za to znacznie bardziej zrozumiałym dla swojej bohaterki – gospodyni domowej żyjącej w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie. W podobny sposób Adrienne Rich napisze trzynaście lat później „Zrodzone z kobiety”, gdzie stwierdzi, że macierzyństwo nie jest tożsamością na całe życie.
Friedan pokazuje, że droga jej rodaczek ku równouprawnieniu wcale nie wiedzie prosto przed siebie – po drugiej wojnie światowej zrobiły one bowiem gwałtowny odwrót do luksusowych domków na przedmieściach, rezygnując z prawa do studiowania lub przerywając studia bądź pracę zarobkową, aby około dwudziestego roku życia wyjść za mąż, po czym wydać na świat gromadkę potomstwa. Społeczeństwo, łącznie z wykładowcami akademickimi i zastępem psychoanalityków, wmówiło im bowiem, że nie sposób łączyć obowiązków żony i matki z karierą zawodową, że aby spełnić się „jako kobieta”, trzeba zredukować się do biologicznej roli pasywnego obiektu seksualnego, rodzicielki, karmicielki i służącej. Panie zrezygnowały zatem z wywalczonych przez swoje matki i babki wolności, obawiając się, że nadmierny intelektualizm oraz samodzielność uczyni je nieatrakcyjnymi erotycznie dziwadłami, bądź też każe im stworzyć patologiczne rodziny, w których, niezdolne do orgazmu i nadmiernie zmaskulinizowane, kastrować będą swoich mężów i synów.
Porównując czasopisma kobiece z dwudziestolecia międzywojennego z czasopismami z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, amerykańska badaczka zauważa przejście od propagowania niezależnej silnej niewiasty, która wykonuje zawody uznawane odtąd za męskie i spełnia społeczną misję, a obok tego przeżywa miłość, do gloryfikowania typowej małej kobietki, która poluje na mężczyznę, potem rodzi mu kolejne dzieci, robi kanapki do pracy, wybiera zasłony do salonu, zaś jej horyzont nie sięga dalej niż na przyjęcie znajomych z sąsiedniej ulicy. Co znamienne, kontrolę nad żeńską prasą z biegiem lat przejmowali mężczyźni, którzy dyktowali nielicznym, piszącym paniom, w tym Friedan, czego pragną czytelniczki-kobiety: „W czasach, gdy pisałam dla czasopism kobiecych, nieustannie mi przypominano: »Tylko pamiętaj, że kobieta musi się utożsamić«. Kiedyś chciałam napisać artykuł o artystce. No i napisałam: o tym, jak gotuje, jak robi zakupy, jak się zakochuje w mężu i jak maluje kołyskę dla dziecka. Musiałam natomiast pominąć malowanie obrazów, jej poważne zajęcie, oraz jej nastawienie do własnej twórczości” (s. 101-102).
Zdaniem Friedan, przyczyną powrotu do dziewiętnastowiecznej wizji kobiecości, wzbogaconej jedynie o wybujałą seksualność, była sytuacja po drugiej wojnie światowej, gdy weterani pragnęli zająć zajmowane przez panie stanowiska pracy oraz znaleźć w nich uległe, macierzyńskie partnerki, z którymi mogliby schronić się w prywatny, wyidealizowany świat przytulnego domku na przedmieściu. Jednocześnie fabrykanci, którzy z przemysłu zbrojeniowego przerzucili się na wytwarzanie pralek, lodówek, odkurzaczy oraz różnorakich środków czyszczących, potrzebowali rynku zbytu, toteż za pośrednictwem reklam oraz prasy kobiecej manipulowali żeńską częścią społeczeństwa, wmawiając jej, że powinna pozostać w domu, aby co drugi dzień zmieniać pościel i froterować posadzkę.
Demistyfikacja obrazu idealnej pani domu z przedmieścia przez Friedan opiera się na wykazaniu, że izolacja kobiet ze sfery publicznej powoduje skutki odwrotne od zamierzonych. Jak wynika z badań Kinseya oraz Maslowa – niestety nie rozpowszechnianych w Ameryce tak ochoczo, jak myśl Freuda o negatywnym wpływie silnej matki na potomstwo – wykształcenie i samorealizacja na polu zawodowym nie tylko nie przeszkadza paniom osiągać satysfakcji seksualnej, ale wręcz w niej pomaga, gdyż housewife, skupiona przede wszystkim na sferze erotycznej, tak wiele wymaga na tym polu od siebie i od partnera, że nie potrafi się odprężyć w łóżku. Również dzieci wychowywane przez realizujące się zawodowo kobiety okazują się bardziej samodzielne, gdyż matki nie wyręczają ich w obowiązkach i nie przelewają na nie własnej frustracji. Ponadto zaś, zamknięcie pań w domu, chociaż zwiększa sprzedaż proszków piorących i odkurzaczy, stanowi ogromne marnotrawstwo ich potencjału twórczego oraz tej edukacji, którą zdążyły posiąść, zanim nie wyszły za mąż.
Oczywiste dla Magdaleny Środy oraz dla wielu świadomych osób obojga płci argumenty i wnioski zawarte w „Mistyce kobiecości” warto zatem przedstawić raz jeszcze. Być może będą one w stanie zmienić życie tych Polek, które mimo że egzystują w odmiennych warunkach niż Amerykanki z klasy średniej przed pięcioma dekadami, cierpią dziś na podobny „syndrom gospodyni domowej”, a do tego – jak na dobre Matki Polki przystało – uznają spełnienie w sferze publicznej za „niekobiece” oraz krzywdzące dla męża i dzieci.
Betty Friedan: „Mistyka kobiecości”. Tłumaczyła Agnieszka Grzybek, wstępem opatrzyła Magdalena Środa. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |