DWA BIEGUNY MORALNOŚCI
A
A
A
Chciałoby się nazwać Michaela Walzera politologiem, bo jego teorie polityczne i wypowiedzi z ostatnich lat (vide: wywiad w „Przekroju” z 20.02.2012) świadczą o skłonności do opisywania i oceniania środowiska oraz zachowań stricte politycznych. W tych sprawach Walzer wydaje się ekspertem o bogatym dorobku publicystycznym. Czasem, z nieco bardziej historycznego punktu widzenia opisuje współczesne machiny polityczne, skłaniając swoich czytelników do refleksji natury filozoficznej. Tymczasem „Moralne maksimum, moralne minimum” to pozycja, która ten aspekt działalności Walzera spycha do przypisu i nawiązań do tekstów wcześniejszych. Wszystkie swoje teorie przestawia zaś autor na przykładach społecznych zachowań, stając się tym samym pełnoetatowym socjologiem.
Niestety, sprawia to, że „Moralne maksimum, moralne minimum” jest książką nieco „przegadaną” i w wielu momentach trywialną. To, co w liceum tłumaczą nam jako względność czy kulturowe uwarunkowanie, Walzer rozwleka na dwa pierwsze rozdziały, próbując wytłumaczyć czytelnikowi, czym owe moralne maksimum oraz minimum są. I tu, w przypadku prostych i jasnych definicji, znów zostajemy wyprowadzeni na manowce niepotrzebnej refleksji. Moralne minimum, które najprościej chyba nazwać ogólnością, u Walzera okraszone jest sporą dawką niepotrzebnej egzemplifikacji, dosyć oczywistej w konkluzjach. Moralne maksimum z kolei obfituje w jeszcze większy zestaw metafor, które mają określać ten termin. Ciekawy wydaje się natomiast wybór tych metafor i przykładów. Minimum Walzer opisuje wychodząc od przykładu demonstrantów w Pradze. Autor podkreśla, jak zbieżne są ich postulaty z ogólnymi pojęciami sprawiedliwości i prawdy. Ważnym dla niego zjawiskiem jest stopień utożsamienia się obserwatorów takiego zjawiska (np. przedstawicieli innej narodowości przed telewizorami) z samym pochodem zdeterminowanych Czechów. Problem ten rozważany jest teoretycznie na podstawie analizy pojęciowej i tła historycznego (choć, jak już wspomniałam, samej refleksji historycznej jest w omawianej książce niewiele). Rozdział o moralnym minimum autor zamyka piękną klamrą kompozycyjną, znów odwołując się do wyobraźni czytelników – podaje bowiem inny przykład oparty na podobnym mechanizmie. W przypadku moralnego maksimum rzecz ma się odwrotnie. Teoretyczne rozważania nad sprawiedliwością dystrybuowaną (wg Walzera idealnym przykładem maksymalizmu moralnego) zajmują jedynie skromne fragmenty na początku i pod koniec rozdziału, podczas gdy podstawową formą wyjaśnienia jest tu podawanie przykładu za przykładem oraz ich obszerne omówienia. Choć autor gorąco przekonuje nas o ogólności moralności minimalnej i jej wszechobecnym charakterze, nie jest w stanie przedstawić jej nam tak bezpośrednio, jak moralności maksymalnej, która miała być tylko teoretycznym rozszerzeniem, uszczegółowieniem moralności minimalnej przekładalnym na doktryny czy systemy polityczne.
Nad wyraz ciekawa jest zaproponowana przez Walzera metafora krytyki społecznej. Pyta on, „dlaczego na przykład faraonowie starożytnego Egiptu albo królowie Babilonii czy Asyrii w najwcześniejszych inskrypcjach zobowiązują się, że będą sprawiedliwi, będą wspierać ubogich, chronić dzieci i wdowy?” (s. 50). Tym pytaniem daje nadzieję swoim czytelnikom na wnikliwą analizę dawnych społeczeństw pod kątem władzy, instytucji społecznych, religii, kategorii sprawiedliwości samej w sobie itp. Tymczasem Walzer odpowiada na to pytanie hipotetycznymi „ A może to…”, „Co, jeśli…”, „Możliwe, że…”, przedstawiając własną wizję skryby, krytykującego swojego faraona. Na pytanie o historię polityczną starożytnego Egiptu odpowiada Walzer z perspektywy absolutnie współczesnej. W „Moralnym minimum, moralnym maksimum” pojawiają się także i inne błędy logiczne. Przykładem może być niesamowity skrót myślowy autora: „tekst biblijny sugerował rodzaj prymitywnego egalitaryzmu: »Gdy Ewa przędła, Adam rył/Kto wtedy jaśniepanem był?«”. Na pierwszy rzut oka widać, że cytowany fragment nie jest „tekstem biblijnym” (jak dowiadujemy się z przypisu, to dwuwiersz angielski z XIV wieku). Choć stanowi on retoryczną perełkę i autorowi udało się przednio zażartować, nie ustrzegł się nieścisłości. Nagromadzenie tego typu uproszczeń na kilku kolejnych stronach sprawia, że pozostałą część książki czyta się z mniejszym zaufaniem. Zwłaszcza, że Walzer stosuje specyficzne chwyty retoryczne, które pozwalają mu już na wstępie odciąć się od potencjalnych zarzutów czy polemik. Większość swoich teorii okrasza wtrąceniami w stylu „jakby”, „powiedzmy” itp. Odbiera przez to swoim sądom stanowczość i bezkompromisowość. Można było się tego spodziewać, kiedy w rozdziale wstępnym zaznaczał Walzer, że nie planuje kolejnej polemiki na temat swoich teorii, że udzieli odpowiedzi na niektóre zarzuty, ale nie będzie podejmować szeroko zakrojonej dyskusji krytycznej, odnośnie do swoich poprzednich dzieł.
Mimo to nie można pozbyć się wrażenia, że „Moralne minimum, moralne maksimum” jest pewnego rodzaju suplementem do całej twórczości autora. Pojawiają się tu zdania typu: „Napisałem dwie książki na temat krytyki społecznej i nie jestem pewien, czy mam wiele więcej do powiedzenia”. Czytelnik jest tu odsyłany do konkretnych pozycji („Interpretacja i krytyka społeczna” oraz „The Company of Critics: Social Criticism and Political Commitment in the Twentietch Century”), bez których znajomości lektura rozdziału trzeciego, noszącego tytuł „Maksymalizm i krytyka społeczna”, może sprawiać wrażenie niepełnej, bo pozbawionej twierdzeń i spojrzenia, na podstawie których Walzer buduje swoje analogie i metafory.
Mimo to, właśnie środek książki Walzera jest najbardziej interesujący. Krytykę opisuje on z kilku, typowych dla niego perspektyw. Najpierw przez pryzmat konkretnego systemu (komunistycznej tyranii), później w odniesieniu do „Sfer sprawiedliwości” i swoich wcześniejszych teorii. Ta wstępna refleksja jest być może nieco nużąca jako pewnego rodzaju powtórzenie, ale z pewnością interesująca jako synteza czy też podsumowanie wcześniejszych prac. W odniesieniu do relacji minimalizmu do maksymalizmu moralnego i odwrotnie Walzer pokazuje w końcu mechanizmy funkcjonowania krytyki filozoficznej. Skupia się tu na konkretnej wizji krytyki, którą wyprowadza z dzieła Charlesa Lindbloma („smutny komentarz na temat jakości współczesnego amerykańskiego życia politycznego, w którym nie ma dobrych i popularnych modeli”, s. 62). W tej opcji nie dysponuje ona swoim podstawowymi narzędziami: humorem i ironią. Walzer zbliża pojęcie krytyki do malkontenckiej postawy permanentnego krytykanctwa z zacięciem do filozofowania. I choć wnioski, które wysnuwa są dobre i interesujące (diagnoza polityki w USA), to schodzą one na dalszy plan w obliczu jego refleksji na temat roli, funkcji i kształtu krytyki samej w sobie. Z jednej strony Walzer pisze, że rolą krytyki jest obalenie maksymalizmów moralnych, a więc podważenie systemów, czy to teoretycznych, czy to politycznych. Jest to możliwe tylko, jeśli zaproponuje się ważniejszą instytucjonalnie alternatywę. Powinno się zatem uskuteczniać swoją „krytykę” w duchu permanentnego stanu podejrzliwości, który reprezentowali niektórzy filozofowie, oraz stałego kwestionowania zastanej rzeczywistości jako nieprawdziwej. Tymczasem jego rozumienie krytyki zbliża się do słownikowego (ujemna ocena wartości czegoś), a to wydaje się mocno niewystarczające.
Moralne maksimum sprowadza więc Walzer do kwestii sposobu rozdawnictwa na każdym praktycznie poziomie życia (od gospodarki, przez system prawny, aż do idei politycznych). Moralnym minimum czyni to, co ogólne – wspólny zbiór wszystkich maksimów moralnych. Jednocześnie zaznacza, że idealne moralne minimum (oderwane od historii czy kultury) nie istnieje, czyli zgadza się, że moralne minima (bo jest ich wiele) to jedynie moralne maksima o większej sile rażenia. W kwestii maksimów dodaje jeszcze, że są chwiejne i łatwe do obalenia. W pewnym sensie mówi to samo o moralnych minimach (choć obalić je zdecydowanie trudniej i nie chwieją się one aż tak bardzo). Jak twierdzi, Moralne Esperanto (termin Walzera) nie ma racji bytu, gdyż sama idea Esperanto wywodzi się z tradycji europejskiej, a nie ogólnoświatowej. Gdy w ten sposób podsumuje się rozważania Walzera, można dojść do wniosku, że mimo ciągłej egzemplifikacji i nieco nużącej analizy społecznej, „Moralne maksimum, moralne minimum” to w istocie teoretyczna refleksja o kategoriach… do których bardzo ciężko znaleźć odpowiednie przykłady.
Niestety, sprawia to, że „Moralne maksimum, moralne minimum” jest książką nieco „przegadaną” i w wielu momentach trywialną. To, co w liceum tłumaczą nam jako względność czy kulturowe uwarunkowanie, Walzer rozwleka na dwa pierwsze rozdziały, próbując wytłumaczyć czytelnikowi, czym owe moralne maksimum oraz minimum są. I tu, w przypadku prostych i jasnych definicji, znów zostajemy wyprowadzeni na manowce niepotrzebnej refleksji. Moralne minimum, które najprościej chyba nazwać ogólnością, u Walzera okraszone jest sporą dawką niepotrzebnej egzemplifikacji, dosyć oczywistej w konkluzjach. Moralne maksimum z kolei obfituje w jeszcze większy zestaw metafor, które mają określać ten termin. Ciekawy wydaje się natomiast wybór tych metafor i przykładów. Minimum Walzer opisuje wychodząc od przykładu demonstrantów w Pradze. Autor podkreśla, jak zbieżne są ich postulaty z ogólnymi pojęciami sprawiedliwości i prawdy. Ważnym dla niego zjawiskiem jest stopień utożsamienia się obserwatorów takiego zjawiska (np. przedstawicieli innej narodowości przed telewizorami) z samym pochodem zdeterminowanych Czechów. Problem ten rozważany jest teoretycznie na podstawie analizy pojęciowej i tła historycznego (choć, jak już wspomniałam, samej refleksji historycznej jest w omawianej książce niewiele). Rozdział o moralnym minimum autor zamyka piękną klamrą kompozycyjną, znów odwołując się do wyobraźni czytelników – podaje bowiem inny przykład oparty na podobnym mechanizmie. W przypadku moralnego maksimum rzecz ma się odwrotnie. Teoretyczne rozważania nad sprawiedliwością dystrybuowaną (wg Walzera idealnym przykładem maksymalizmu moralnego) zajmują jedynie skromne fragmenty na początku i pod koniec rozdziału, podczas gdy podstawową formą wyjaśnienia jest tu podawanie przykładu za przykładem oraz ich obszerne omówienia. Choć autor gorąco przekonuje nas o ogólności moralności minimalnej i jej wszechobecnym charakterze, nie jest w stanie przedstawić jej nam tak bezpośrednio, jak moralności maksymalnej, która miała być tylko teoretycznym rozszerzeniem, uszczegółowieniem moralności minimalnej przekładalnym na doktryny czy systemy polityczne.
Nad wyraz ciekawa jest zaproponowana przez Walzera metafora krytyki społecznej. Pyta on, „dlaczego na przykład faraonowie starożytnego Egiptu albo królowie Babilonii czy Asyrii w najwcześniejszych inskrypcjach zobowiązują się, że będą sprawiedliwi, będą wspierać ubogich, chronić dzieci i wdowy?” (s. 50). Tym pytaniem daje nadzieję swoim czytelnikom na wnikliwą analizę dawnych społeczeństw pod kątem władzy, instytucji społecznych, religii, kategorii sprawiedliwości samej w sobie itp. Tymczasem Walzer odpowiada na to pytanie hipotetycznymi „ A może to…”, „Co, jeśli…”, „Możliwe, że…”, przedstawiając własną wizję skryby, krytykującego swojego faraona. Na pytanie o historię polityczną starożytnego Egiptu odpowiada Walzer z perspektywy absolutnie współczesnej. W „Moralnym minimum, moralnym maksimum” pojawiają się także i inne błędy logiczne. Przykładem może być niesamowity skrót myślowy autora: „tekst biblijny sugerował rodzaj prymitywnego egalitaryzmu: »Gdy Ewa przędła, Adam rył/Kto wtedy jaśniepanem był?«”. Na pierwszy rzut oka widać, że cytowany fragment nie jest „tekstem biblijnym” (jak dowiadujemy się z przypisu, to dwuwiersz angielski z XIV wieku). Choć stanowi on retoryczną perełkę i autorowi udało się przednio zażartować, nie ustrzegł się nieścisłości. Nagromadzenie tego typu uproszczeń na kilku kolejnych stronach sprawia, że pozostałą część książki czyta się z mniejszym zaufaniem. Zwłaszcza, że Walzer stosuje specyficzne chwyty retoryczne, które pozwalają mu już na wstępie odciąć się od potencjalnych zarzutów czy polemik. Większość swoich teorii okrasza wtrąceniami w stylu „jakby”, „powiedzmy” itp. Odbiera przez to swoim sądom stanowczość i bezkompromisowość. Można było się tego spodziewać, kiedy w rozdziale wstępnym zaznaczał Walzer, że nie planuje kolejnej polemiki na temat swoich teorii, że udzieli odpowiedzi na niektóre zarzuty, ale nie będzie podejmować szeroko zakrojonej dyskusji krytycznej, odnośnie do swoich poprzednich dzieł.
Mimo to nie można pozbyć się wrażenia, że „Moralne minimum, moralne maksimum” jest pewnego rodzaju suplementem do całej twórczości autora. Pojawiają się tu zdania typu: „Napisałem dwie książki na temat krytyki społecznej i nie jestem pewien, czy mam wiele więcej do powiedzenia”. Czytelnik jest tu odsyłany do konkretnych pozycji („Interpretacja i krytyka społeczna” oraz „The Company of Critics: Social Criticism and Political Commitment in the Twentietch Century”), bez których znajomości lektura rozdziału trzeciego, noszącego tytuł „Maksymalizm i krytyka społeczna”, może sprawiać wrażenie niepełnej, bo pozbawionej twierdzeń i spojrzenia, na podstawie których Walzer buduje swoje analogie i metafory.
Mimo to, właśnie środek książki Walzera jest najbardziej interesujący. Krytykę opisuje on z kilku, typowych dla niego perspektyw. Najpierw przez pryzmat konkretnego systemu (komunistycznej tyranii), później w odniesieniu do „Sfer sprawiedliwości” i swoich wcześniejszych teorii. Ta wstępna refleksja jest być może nieco nużąca jako pewnego rodzaju powtórzenie, ale z pewnością interesująca jako synteza czy też podsumowanie wcześniejszych prac. W odniesieniu do relacji minimalizmu do maksymalizmu moralnego i odwrotnie Walzer pokazuje w końcu mechanizmy funkcjonowania krytyki filozoficznej. Skupia się tu na konkretnej wizji krytyki, którą wyprowadza z dzieła Charlesa Lindbloma („smutny komentarz na temat jakości współczesnego amerykańskiego życia politycznego, w którym nie ma dobrych i popularnych modeli”, s. 62). W tej opcji nie dysponuje ona swoim podstawowymi narzędziami: humorem i ironią. Walzer zbliża pojęcie krytyki do malkontenckiej postawy permanentnego krytykanctwa z zacięciem do filozofowania. I choć wnioski, które wysnuwa są dobre i interesujące (diagnoza polityki w USA), to schodzą one na dalszy plan w obliczu jego refleksji na temat roli, funkcji i kształtu krytyki samej w sobie. Z jednej strony Walzer pisze, że rolą krytyki jest obalenie maksymalizmów moralnych, a więc podważenie systemów, czy to teoretycznych, czy to politycznych. Jest to możliwe tylko, jeśli zaproponuje się ważniejszą instytucjonalnie alternatywę. Powinno się zatem uskuteczniać swoją „krytykę” w duchu permanentnego stanu podejrzliwości, który reprezentowali niektórzy filozofowie, oraz stałego kwestionowania zastanej rzeczywistości jako nieprawdziwej. Tymczasem jego rozumienie krytyki zbliża się do słownikowego (ujemna ocena wartości czegoś), a to wydaje się mocno niewystarczające.
Moralne maksimum sprowadza więc Walzer do kwestii sposobu rozdawnictwa na każdym praktycznie poziomie życia (od gospodarki, przez system prawny, aż do idei politycznych). Moralnym minimum czyni to, co ogólne – wspólny zbiór wszystkich maksimów moralnych. Jednocześnie zaznacza, że idealne moralne minimum (oderwane od historii czy kultury) nie istnieje, czyli zgadza się, że moralne minima (bo jest ich wiele) to jedynie moralne maksima o większej sile rażenia. W kwestii maksimów dodaje jeszcze, że są chwiejne i łatwe do obalenia. W pewnym sensie mówi to samo o moralnych minimach (choć obalić je zdecydowanie trudniej i nie chwieją się one aż tak bardzo). Jak twierdzi, Moralne Esperanto (termin Walzera) nie ma racji bytu, gdyż sama idea Esperanto wywodzi się z tradycji europejskiej, a nie ogólnoświatowej. Gdy w ten sposób podsumuje się rozważania Walzera, można dojść do wniosku, że mimo ciągłej egzemplifikacji i nieco nużącej analizy społecznej, „Moralne maksimum, moralne minimum” to w istocie teoretyczna refleksja o kategoriach… do których bardzo ciężko znaleźć odpowiednie przykłady.
Michael Walzer: „Moralne maksimum, moralne minimum”. Przeł. J. Erbel. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012 [seria: „Idee”, t. 34].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |