ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (226) / 2013

Agata Goraj,

FOTO GRAFIK

A A A
Andrzej Tobis robi zdjęcia, odkąd tylko pamięta. Fotografuje, a jednak fotografem się nie czuje. Z definicji artysta wykonujący fotografie mające walory dzieł sztuki jest fotografem. Cóż to zatem? Andrzej Tobis przekornie i pokornie, nawet jeśli nie maluje, malarzem się mianuje. Tak siebie nazywa i za takiego się uważa. Jego wykształcenie i praca ku temu go nawraca. Malarz niepraktykujący jest jak alkoholik niepijący, do końca życia pozostaje uzależniony i niejako naznaczony przez swój akt. Strony są zawsze dwie: bierna i czynna. Każdy czyn lub zaniechanie wpływa na kształt ludzkiego dzieła stworzenia.

Pierwsze fotografie, których dopuścił się Andrzej Tobis, miały motyw bardzo banalny, a charakter nieco brutalny. Po krwawym losowym przypadku malarskiego władania z ramienia jego prawej ręki wychodzą już tylko mechaniczne odbicia realnego obrazu. Dłoń nie podaje dłoni pędzlowi, odmawiając posłuszeństwa. Ręka jest teraz czym innym zajęta, (z)ręcznie robi zdjęcia. Jeszcze jako młodociany sprawca licznych dzieł sztuki artysta strzelał foty w co i kogo popadło. Przywłaszczał sobie cudze mienie i kradł spojrzeniem obce ziemie. Okradał i obdzierał ludzi żywcem z obrazów. Każdy swój występ(ek) dokumentował i utrwalał. Wszystko miało miejsce w czasie turystycznych eskapad. Otaczające Tobisa nowopoznane miejsca wabiły i kusiły, zmuszając do zdjęcia z nich kopii obrazu. Na ich tle zwykła, codzienna, szara rzeczywistość wychodziła blado. Wydawała się dla twórcy za mało egzotyczna i interesująca, więc niewarta ujęcia.

Kolejnym fizycznym wykorzystaniem fotografii i wykroczeniem malarza były serie zdjęć poprzedzających pracę nad obrazem. Fotografia pozostawała na ten czas w służbie malarstwa. Początkowo stanowiła jedynie punkt wyjścia, po czym stopniując nasycenie wyobraźni, przeszła do jaźni. W miarę rosnącego zainteresowania artysty potocznym krajobrazem stała się kluczem do projektowania precyzyjniejszych wrażeń i marzeń. Rysunkowo doskonaliła rozwiązania malarskie oraz dopełniała oddawanie światła. Proces ten był obronnym i technicznym mechanizmem sztuki, który ćwiczył percepcję Tobisa. Ona to budowała kształt wrażliwej jego tkanki płótna. Uwypukliła i napięła mięsistości farby, która polała się ostro. Fotograficzna sztuka patrzenia na świat pomogła zobaczyć rzeczywistość na świeżo. Zdjęcie obrazów z rzeczywistości, niczym zdjęcie z krzyża, było zmartwychwstaniem twórcy.

Zarejestrowane odbicia światła uwspółcześniały myślenie Tobisa i utrwalały jego bardzo konkretny stosunek do przedstawionego miejsca, czyli Katowic. Wizerunek miasta, pozbawiony stylizacyjnych ingerencji, wymusił akceptację jego czystej formy w brudnej postaci. Prawda obrazu zaczęła mieć coraz większe znaczenie. Doszło do takiego rozwidlenia urbanistycznego dzieła, że aby dało się pójść dalej, musiało nastąpić subiektywne załamanie i obiektywne przekłamanie. Malarstwo ujawniło swoją iluzję i aluzję do świata. Rzeczywistość realna stała się ważniejsza. Naturalizm miejskich scen Tobisa przerażał. Sięgnięcie po najnowszą technologię artystycznej broni z użyciem aparatury widzenia, czyli fotografii, wydawało się w tym przypadku malarstwa jedynym ratunkiem i rozwiązaniem.

Fotografia - nowe medium, czyli komunikacja (z) siłami ponadnaturalnymi

Fotografia to medium, które rządzi się swoimi, odmiennymi niż malarstwo prawami. Wszystkie prace Andrzeja Tobisa, niezależnie od techniki wykonania, noszą w sobie ten sam martwy spokój i nabrzmiałą od oczekiwania ciszę. Wspólny mianownik dzieł, uzyskany za magiczną sprawą estetycznego wysmakowania, wyznacza ich identyfikację i tożsamość. Noszą one wyraźne piętno twórcy, które fachowo zwykło się nazwać dość niezwykle: stylem. Estetyka fotografii jest zupełnie czym innym niż malarskość. Główną rolę na zdjęciu odgrywa światło. Ten jasny lub ciemny bohater jest równocześnie jedynym narzędziem oraz materialnym środkiem wyrazu. Fotografia w artystycznym języku stanowi zapis promieniowania, które w konkretnym dniu, o konkretnej godzinie odbiło się od ludzi i przedmiotów. Jest to utrwalony ślad ich obecności. Medium aparatu pozwoliło człowiekowi zatrzymać chwilę i uzyskać bardziej obiektywny obraz z natury bez cenzury. Zdjęcie stało się bezpośrednim odbiciem prawdziwego życia. To bardzo ważne, zdjęcie jest odbiciem, nie zaś samym życiem! O ile obraz malowany pod okiem świadomości był zawsze kreacją, o tyle zdjęcie jako rejestracja przyniosło nadzieję i nowe możliwości uchwycenia oraz ocalenia fragmentu bytu bądź bycia. Wierność zapisu godna jest podziwu, a zarazem pogardy co do swojej mechanicznej doskonałości, która może być odbierana jako trywialna w kontekście pięknej tradycji historii sztuki wysokiej.

Technika fotografii pozwala na uchwycenie najbardziej ulotnego obrazu materialnego życia w jego najbardziej efemerycznych przejawach. W każdym użyciu optycznej maszyny drzemie agresja, która ujawnia się na językowym poziomie. Mówi się o namierzaniu, celowaniu i tym podobnych czynnościach, wyrażających panowanie nad fotografowana materią (Sontag 2009). Strzelenie zdjęcia uśmierca i uwiecznia. Zabija, aby zmumifikować w trofea, a następnie wystawić w ram(k)ach rodowego muzeum. Ludzie pragną posiąść na własność i używać zdjęcia jako dowodu istnienia, że się było, że się zobaczyło i zrobiło (zdjęcia). Fotografia zdaje się bronią współczesnego człowieka w walce ze śmiercią. Można na tę sytuację spojrzeć także z innej dziury, upatrując gestu agresji nie z (dziurawej) perspektywy aparatu. a rzeczywistości, która utrwalana na światłoczułym materiale przez osobę, winna jest wywołanego zainteresowania w jej temacie. Bardzo zasadnie interpretuje jej wodzenie na pokuszenie Roland Barthes, określając je rodzajem ludzkiej podległości, którą człowiek odczuwa w stosunku do narzucającego mu się z wielką siłą świata. W tej sytuacji to nie autor zdjęć panuje nad przedstawianym światem, lecz świat manipuluje aparatem (człowieka) (Barthes 1996). Andrzej Tobis nie wie, czy twórcą jego prac jest on sam?

Zramowany… cdn.

LITERATURA:

Barthes R.: „Światło obrazu: uwagi o fotografii”, Warszawa 1996.

Sontag S.: „O fotografii”, przeł. S. Magala, Kraków 2009.