
W PRZELOCIE
A
A
A
Liczący pięćdziesiąt dwie plansze komiks Mateusza Skutnika został wydany w twardej oprawie, najprawdopodobniej w nadziei, że czytelnicy będą sięgać po „Tetrastych” częściej niż raz. Jednostronicowe historie, podzielone na cztery kadry, za każdym razem zbudowane według zasady „wprowadzenie / element niepokoju / rozwinięcie / zabawna pointa”, przypominają ekskluzywne paski komiksowe z najlepszych gazet. Ekskluzywne, bo dopracowane zarówno pod kątem wspólnej formuły, jak i plastycznej formy.
Odarte z politycznych nawiązań, niejednokrotnie oderwane od rzeczywistości, lekko senne przekazy Skutnika zaskakująco dobrze podsumowują współczesną codzienność. Kompromitacje w interpersonalnych relacjach, fałszywe tezy dotyczące społecznych tematów, hipokryzja i technofobia – wszystko to spowija otoczka absurdalnego humoru i surrealistycznych scenerii. Wydaje się jednak, że trafniejszym miejscem dla „Tetrastychu” aniżeli półka jest przestrzeń sieci. Plansze o zwięzłości i celności internetowego mema przyjęłyby się w niej równie dobrze, co klasyczne wręcz „Głosy w mojej głowie”. Z kolei ich kształt, dopracowana kolorystyka i styl nie odbiegają od równie dobrego, choć nieco odmiennego w klimacie komiksu „A beautiful shambles” Daniela Chmielewskiego. Jako zgrabne połączenie doskonałego humoru i delikatnej techniki malarskiej (głównie akwarela), „Tetrastych” jest z pewnością pomysłem na znacznie dłuższy cykl, tym bardziej, że kwestie, które porusza autor, śmieszyć będą niezależnie od czasu i miejsca.
Obyłoby się bez jakichkolwiek wątpliwości, gdyby nie momentami rażący i nierówny poziom tytułowych czterokadrów*. Plansze takie jak „Żule”, „Lamperia” czy „Entropia” to niekwestionowane perełki, zarówno pod względem pointy, jak i wysokiego poziomu humoru i nonsensu. Sporadycznie pojawiają się jednak w „Tetrastychu” wyraźne luki, karty, zdawałoby się, tworzone naprędce, nie do końca warte druku. Dlatego też, koniec końców, najnowszy komiks Mateusza Skutnika, zamiast być minimalistycznym rarytasem, może zostać przez wielu odebrany jako kolorowa broszura do czytania w pośpiechu. Pozostaje mieć nadzieję, że cecha ta będzie dla czytelników zaletą, w której odkryją oni eklektyzm i różne poziomy wrażliwości autora. Niezaprzeczalnie bowiem Skutnik łączy tragizm z komedią, problemy starszego pokolenia konfrontuje z młodą generacją oraz zgrabnie wykorzystuje materię języka. Upodobał sobie również osobliwych bohaterów i nie boi się pozostawić czytelnika w zawieszeniu. Jeśli więc polecać „Tetrastych”, to jedynie w charakterze wyrywkowej lektury dla odbiorców liczących na szczęśliwy traf.
*Tetrastych – czterowers, najpopularniejszy typ strofy.
Odarte z politycznych nawiązań, niejednokrotnie oderwane od rzeczywistości, lekko senne przekazy Skutnika zaskakująco dobrze podsumowują współczesną codzienność. Kompromitacje w interpersonalnych relacjach, fałszywe tezy dotyczące społecznych tematów, hipokryzja i technofobia – wszystko to spowija otoczka absurdalnego humoru i surrealistycznych scenerii. Wydaje się jednak, że trafniejszym miejscem dla „Tetrastychu” aniżeli półka jest przestrzeń sieci. Plansze o zwięzłości i celności internetowego mema przyjęłyby się w niej równie dobrze, co klasyczne wręcz „Głosy w mojej głowie”. Z kolei ich kształt, dopracowana kolorystyka i styl nie odbiegają od równie dobrego, choć nieco odmiennego w klimacie komiksu „A beautiful shambles” Daniela Chmielewskiego. Jako zgrabne połączenie doskonałego humoru i delikatnej techniki malarskiej (głównie akwarela), „Tetrastych” jest z pewnością pomysłem na znacznie dłuższy cykl, tym bardziej, że kwestie, które porusza autor, śmieszyć będą niezależnie od czasu i miejsca.
Obyłoby się bez jakichkolwiek wątpliwości, gdyby nie momentami rażący i nierówny poziom tytułowych czterokadrów*. Plansze takie jak „Żule”, „Lamperia” czy „Entropia” to niekwestionowane perełki, zarówno pod względem pointy, jak i wysokiego poziomu humoru i nonsensu. Sporadycznie pojawiają się jednak w „Tetrastychu” wyraźne luki, karty, zdawałoby się, tworzone naprędce, nie do końca warte druku. Dlatego też, koniec końców, najnowszy komiks Mateusza Skutnika, zamiast być minimalistycznym rarytasem, może zostać przez wielu odebrany jako kolorowa broszura do czytania w pośpiechu. Pozostaje mieć nadzieję, że cecha ta będzie dla czytelników zaletą, w której odkryją oni eklektyzm i różne poziomy wrażliwości autora. Niezaprzeczalnie bowiem Skutnik łączy tragizm z komedią, problemy starszego pokolenia konfrontuje z młodą generacją oraz zgrabnie wykorzystuje materię języka. Upodobał sobie również osobliwych bohaterów i nie boi się pozostawić czytelnika w zawieszeniu. Jeśli więc polecać „Tetrastych”, to jedynie w charakterze wyrywkowej lektury dla odbiorców liczących na szczęśliwy traf.
*Tetrastych – czterowers, najpopularniejszy typ strofy.
Mateusz Skutnik: „Tetrastych”. Wydawnictwo Komiksowe. Warszawa 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |