
KORZENIE, CZYLI SŁODKIE I OSTRE PRZYPRAWY (NOWEGO) REGIONALIZMU
A
A
A
Chociaż określenie „proza korzenna” można traktować z przymrużeniem oka, nazywa ono zjawisko, które całkiem skutecznie zakorzeniło się (nomen omen) nie tylko w polskim pisarstwie ostatnich dekad. Co więcej, żelazny kanon naszej literatury koncentruje się wokół małych ojczyzn, z obecnej perspektywy peryferyjnych (wystarczy wspomnieć o plejadzie autorów rodem z Kresów czy o tym, że Polak ponoć w okolicy Nowogródka szczególnie się „napije, nadysze Ojczyzny”). Tymczasem literatura regionów, po pierwsze, sytuuje się w opozycji do kanonu, po drugie, przekracza ramy prozy mitograficznej, korzennej, opowiadając o odarciu z korzeni albo ich niełatwym zapuszczaniu. Nad pytaniem o to, jak ów fenomen należałoby rozumieć, pochylają się autorzy tomu „Nowy regionalizm w badaniach literackich. Badawczy rekonesans i zarys perspektyw”, stanowiącego pokłosie konferencji zorganizowanej jesienią 2012 r. m.in. przez Pracownię Badań nad Literaturą Regionalną Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Wydawałoby się, iż zarówno tzw. zwrot topograficzny, zainteresowanie poetyką kulturową czy geopoetyką, jak i boom na wszelką marginalność sprzyjają dziś twórczości regionalnej oraz analizowaniu jej przez literaturoznawców. Ci jednak natrafiają na przeszkody większe bodaj niż np. przedstawiciele gender studies. Utarło się przekonanie, że chodzi o pisarstwo trzeciorzędne, pozbawione artyzmu, schematyczne, wręcz grafomańskie – gdy spoglądamy bardziej od strony formalnej, w treści zaś dające wyraz tradycjonalizmowi i zaściankowości lub, mówiąc dosadniej, zacofaniu; przypominałoby zatem (takie porównanie nie pojawia się w rzeczonej książce) plewy, od których trzeba oddzielić ziarno, mianowicie dokonania godne uwagi, przeniknięcia do obiegu „wysokiego” i miejsca w historii literatury. Oto jeden smak „przypraw” okraszających dyskusje nad tą literaturą – piętnujące ją ostre słowa.
Drugim smakiem byłaby słodycz, prostoduszne wielbienie pisarzy i poetów gloryfikujących ziemię, w której „tkwią korzeniami”; zachwyt nad „ukochaniem rodzimych krajobrazów”, wizją sielankową i wyidealizowaną. Oba stanowiska, pod nazwą „dyskursu dumy” (postawa badacza „od środka”, idiograficzna) oraz „dyskursu uprzedzenia” (podejście nomotetyczne i zewnętrzne), zestawia Małgorzata Mikołajczak, a pozostali autorzy omawianej publikacji – świadomi opinii, iż „badania” regionalistów polegają na apologii utworów tego niewartych – obwarowują się zastrzeżeniami dowodzącymi braku naiwności. Aczkolwiek z rozmaitych punktów widzenia rozpatrują różne aspekty swego przedmiotu, łączy ich mimo wszystko właśnie aprobata literatury regionów, w której upatrują – jak stwierdza we wprowadzeniu Elżbieta Rybicka – „innowacyjny i krytyczny potencjał” (s. 7). Czerwoną nicią przez owe teksty przewijają się motywy zogniskowane wokół takich pojęć, jak topografia literacka, dyskurs zależnościowy, hybrydyczność i wielokulturowość, decentralizacja, mikronarracje, wynajdywanie tradycji, miejsca autobiograficzne, pamięć kolektywna, doświadczenie, długie trwanie, genius loci… Współautorzy tomu unisono przekonują, że pisarstwo regionów nie sprowadza się do patriotyzmu lokalnego i postawy sentymentalnej, sama zaś kategoria regionu jest nieoczywista i w znacznej mierze konstruowana za pomocą literatury, ale też narzuconego dyskursu ideologicznego, z kolei tożsamość, zwłaszcza na pograniczach, jakimi często są regiony, nigdy nie jest zastygła, na zawsze ustalona.
Po 1989 roku możliwe stało się ukazanie splątanej historii różnych regionów Polski, a to, co wcześniej działało na niekorzyść narracji lokalnych (bycie „gorszym” biegunem binarnych przeciwstawień typu centrum – peryferie), przekształciło się w atut w dobie postkolonializmu, krachu „wielkich opowieści” (np. narodowościowych), zwrotu w stronę Innego, sprzeciwu wobec monokulturowości i sztywnych demarkacji, ponowoczesnego nomadyzmu etc. Co jednak istotne, we wstępnych artykułach tomu podkreśla się, że owe warunki wpłynęły na epitet „nowy”, lecz sam regionalizm nie „wyskoczył” niczym Atena z głowy Zeusa dopiero w ostatnim czasie. Zbigniew Chojnowski przypomina o jego odmianie międzywojennej, uwypuklając idee prekursorskie względem jego dzisiejszego rozumienia u Stefanii Skwarczyńskiej oraz… Czesława Miłosza, u którego już w okresie młodzieńczym dostrzega lokalizację tekstu w perspektywie „komparatystycznej, uwzględniającej odmienne punkty widzenia, uwarunkowane momentem dziejowym i zmieniającą się geowyobraźnią, (…) fluktuacjami świadomości historycznej, mechanizmami i praktyką kulturowego dziedziczenia itd.” (s. 19). Badacza zajmuje również kwestia tego, co począć z uprzedzeniami wobec literatury regionów i samego regionalizmu, którego recepcja została wypaczona w latach PRL-u. Można chyba bez przesady powiedzieć, że ów tom znacząco przyczynia się do jego odkłamywania.
Tradycyjnie książka podzielona została na część zasadniczo teoretyczną oraz praktyczną, w której z kolei teksty zgrupowano albo w rozdziale „Literaturoznawstwo regionów”, albo w bardziej sprecyzowanym „Region, pamięć, pogranicze”. Poniższy ich przegląd dotyka tylko wybranych zagadnień spośród licznych poruszanych przez autorów, kolejność zaś nie zależy od spisu treści, ale od powinowactw wartych, moim zdaniem, zaznaczenia. Do wszystkich regionów, o których tu mowa, dałoby się zastosować miano „ziemi przechodów”, choć ową formułą Maurycego Mochnackiego posłużyła się Elżbieta Dąbrowicz w artykule mającym charakter najbardziej historyczny. Chodzi o obszar podległy zmiennym władzom, narażony na ciągłe niepokoje polityczne, teren migracji, kolonizacji, ale też przemieszczeń nie tylko ludnościowych. Prototypowym regionem tego typu są Kresy, głównie Podlasie, na którego przykładzie Katarzyna Sawicka-Mierzyńska analizuje pojmowanie kategorii „prowincja” i „centrum”, wyraźnie nacechowanych aksjologicznie. Wskazuje, że prowincjonalizm jest raczej sprawą mentalności niż geografii, a rzecz nie tyle w „zapóźnieniu”, ile w poczuciu gorszości. Zarazem autorka wprowadza nieco patetyczną kategorię metafizycznego losu – swoistego naznaczenia prowincją jako zobowiązania. Tak swoje pochodzenie traktował np. Sokrat Janowicz, który pojawia się w każdym z tekstach poświęconych Podlasiu, wliczając ten Elżbiety Konończuk. Ona również akcentuje poczucie odpowiedzialności za miejsce przedstawiane, przyglądając się obrazom podlaskiej lokalności „w narracjach socjologicznych, magicznych i satyrycznych”, co może być nieco mylącym tytułem, ponieważ nie chodzi np. o opracowania socjologów (które dziś też bywają postrzegane jako narracje), ale o prozę artystyczną, poza Janowiczem – Edwarda Redlińskiego, Michał Androsiuka, Jana Kamińskiego oraz Ignacego Karpowicza. Paleta barw na tych „obrazach” rozciąga się od quasi-reportaży przez realizm magiczny po autoironię i dystans. Z kolei Danuta Zawadzka pożycza od Janowicza metaforę rafy, by mówić o uprawianej przez twórców na pograniczu polsko-białoruskim archeologii pamięci rodzinnego miasta lub raczej miasteczka: „Miasto Białystok bowiem nie ma szans dorównać atrakcyjnością miastu Warszawa, ale Waliły Stacja paradoksalnie mają” (s. 266). Z jednej strony autorka argumentuje, że określenie „nomada outsider” nazywa postawę typową nie tylko dla określonych czasów, lecz także miejsc będących amalgamatami, które wymykają się normatywnym rozporządzeniom, z drugiej pisze też o obawie Janowicza przed asymilacją Białorusinów oraz nieufności wobec identyfikowania się przez „tutejszość” jako możliwego wyrazu oportunizmu.
Problem tożsamości i przynależności narodowej żywy jest także na Górnym i Dolnym Śląsku. W swoim omówieniu piśmiennictwa tego pierwszego w XIX wieku Krystyna Kossakowska-Jarosz zwraca uwagę, że tacy działacze, jak Karol Miarka czy Konstanty Damrot rozmyślnie uprawiali literaturę popularną, podporządkowując ją budzeniu i obronie polskiej świadomości narodowej. Dotyka ponadto dziejów późniejszych, szczególnie tabuizowania i ideologizacji śląskości połączonych z negowaniem różnorodności Śląska i „presją kolonizacyjną”. Dyskurs postkolonialny uwidacznia się zaś w pełni w tekście Daniela Kalinowskiego poświęconemu Kaszubom „cywilizowanym” m.in. przez pewnego niemieckiego pastora. Ważne wydaje się zwrócenie przez autora uwagi, że mimo dominacji tendencji autonomicznych postrzeganie siebie przez część Kaszubów jako równocześnie Polaków nie musi być przejawem fałszywej świadomości.
Elementy orientacji postkolonialnej obecne są w większości artykułów – bo czyż nie wiąże się z nią omawiana przez Arkadiusza Kalina na przykładzie Ziem Zachodnich geopolityka, czyli kształtowanie estetycznych reprezentacji przestrzeni z punktu widzenia centralnych ośrodków władzy? Podkreśla on symboliczną rolę pograniczy w samodefiniowaniu państwa, skupiając się zwłaszcza na powojennej kolonizacji Pomorza i Dolnego Śląska, traktowanych niczym białe plamy, przestrzenie bez przeszłości. Ażeby poznać spojrzenie wysiedlanych autochtonów, warto czytać niemiecką literaturę dotyczącą ich kresów wschodnich – mowa wszak o tej samej ziemi. O wypędzeniu Niemców pisze też Katarzyna Taborska, aczkolwiek koncentruje się na twórczości Gottfrieda Benna, który pobyt w Landsbergu (dzisiaj Gorzów Wielkopolski) w charakterze lekarza w koszarach ukazał z perspektywy Berlina jako pępka świata. Przemilczał on tragedię mieszkańców, jaka rozegrała się po wkroczeniu do miasta wojsk radzieckich, choć zachowały się na ten temat zapiski mniej może literackie, ale nietrudno zgadnąć, że bardziej przejmujące.
Do wypowiadających się o pograniczu zachodnim i dramacie przesiedleńców należy również Kamila Gieba, która podobnie jak kilkoro innych autorów dotyka traktowania dziedzictwa niemieckiego w latach PRL-u oraz powrotu do owej przeszłości w literaturze najnowszej. Wojciech Browarny zastanawia się nad swoistą pustką w pamięci, jaka zapanowała na Dolnym Śląsku, i śledzi przeobrażenia dyskursu o południowo-zachodnich rubieżach – po wojnie służącego unifikacji obywateli, natomiast w ostatnich dwóch dekadach „pączkującego” mikrohistoriami prywatnych ojczyzn (pojedynczych miast i miasteczek nawet w obrębie Śląska) jako przejawami „śląz(n)aczenia”, kreowania przestrzeni symbolicznej ponad podziałami i nacjonalizmami. Do języka narracji nacjonalizujących odnosi się też Marek Mikołajec, który jego opresywności przeciwstawia dzisiejszą „literaturę śląską” niwelującą narodowy partykularyzm. Przywołuje m.in. uniwersyteckich polonistów-eseistów – Aleksandra Nawareckiego, Stefana Szymutkę, Zbigniewa Kadłubka – pokazujących, „jak w kontekście współczesnej myśli konfrontować się z lokalną i zbiorową historycznością. (…) [Ich] teksty mają chyba wspólny mianownik, którym jest (…) »królewski gest człowieka niewolnego«, hołd dla niewzniosłej wzniosłości praktyki” (s. 190). O owej (śląskiej) praktyce jako o doświadczeniu regionu pisze z kolei Elżbieta Dutka, eksponująca pojęcie punctum – tego, co rani i uwiera, a u Nawareckiego przybiera postać „fenomenologii śląskiego ducha”.
Znacznie mniej jawne jest odniesienie do regionu u Mariana Jachimowicza, który z okolic Drohobycza trafił do Wałbrzycha, wszakże Ewa Kraskowska przekonuje, że w jego poezji nafta, węgiel i sfera „podziemna” łączy to, co lokalne, z obrazem dziejów Ziemi i kosmosu. O Sudetach i pograniczu polsko-czeskim pisze też Renata Makarska, ukazująca funkcje lokalnej topografii m.in. w utworach Olgi Tokarczuk oraz Jaromira Švejdika (ilustratora jednej z jej powieści, a także autora komiksów). Makarska również sięga do „podziemnej” metaforyki, kiedy pisze zarówno o poniemieckich tunelach, jak i „odkopywaniu” lokalnej mitologii. Ciekawe jednak, że na końcu zapytuje, czy pogranicza nie są przypadkiem utopią, a do pojęcia tego nawiązuje także Elżbieta Rybicka, roztrząsająca problemy konstytuowania „regionu”, jego demitologizacji i mitologizacji, zastępowania w najnowszej literaturze regionów utopii regresywnej przez prospektywną oraz podkreślająca znaczenie „pamięci protetycznej”, tj. zapośredniczonej przez kulturę. Pamięć taka może być zaś nie tylko nostalgiczna, ale też krytyczna – a owa konkluzja przenosi nas z powrotem do myśli przewodniej niniejszego omówienia: spolaryzowanych stanowisk wobec regionalizmu.
W tym kontekście trzeba zauważyć, że w publikacji „Universitasu” jednym głosem mówią profesorowie i młodzi literaturoznawcy z różnych stron kraju, co nie pozostaje bez znaczenia, zazwyczaj bowiem piszą o własnym regionie i korzeniach: „Ważnym uczestnikiem sytuacji komunikacyjnej, której celem jest transmisja poprzez literaturę treści przechowywanych w pamięci lokalnej, staje się – oprócz pisarza – także badacz” (s. 167). Ów intymny stosunek i zaangażowanie mogą nieść zagrożenia: „hurraoptymizm” (regionalizm jako nowe światło, nowa jakość, nowe siły duchowe dla uwiędłej literatury narodowej) i w rezultacie ogólniki (szansa „rewindykacji przeszłości i zapełnienia białych plam” (s. 244), „generowanie wywrotowych dyskursów”, „rewizja historii” itd.), a ponadto symplifikację (proste przykłady deprecjonowania tubylców jako przejaw kolonializmu centrum czy postrzeganie pograniczy jako „mieszaniny kultur”, przez co ich specyfika ulega rozmyciu). Na szczęście autorzy tomu zasadniczo nie poprzestają na odwróceniu czarno-białego dyskursu na korzyść literatury regionów, która oto „wybija się na niepodległość”. Nurtuje mnie jednak chyba niezbyt dobitnie zwerbalizowany w tej publikacji problem: czy literaturę regionów można utożsamić z literaturą regionalną? O ile pierwsza wnika do obiegu ogólnego, mając „wystarczająco dużo” walorów artystycznych (wiele przykładów „prozy korzennej”, Huelle, Chwin albo Pilch z prześmiewczą czułością opowiadający o Śląsku Cieszyńskim), o tyle druga nadal byłaby trzeciorzędną twórczością domorosłych „pisarzy” i „poetów” propagowanych przez przysłowiowe gazetki parafialne; twórczością, w której w najlepszym razie widzieć można świadectwo czasu (np. zapiski przesiedleńców), ale nie utwory literackie. Czy nowy regionalizm jako optyka badawcza winien silniej dążyć do zacierania owej dysproporcji, czy też jest ona nieusuwalna, a na dodatek niezbędna, aby zapobiec zlaniu się literatury z antropologią?
Może na to i inne pytania środowisko skupione wokół Małgorzaty Mikołajczak i Elżbiety Rybickiej wkrótce nam odpowie. Podtytuł książki wskazuje, że zawarte w niej treści stanowią „rozpoznanie terenu”, lecz przecież (pomimo ograniczonej objętości artykułów) eksplorują także terrae incognitae. O planach na przyszłość oprócz sformułowania „zarys perspektyw” świadczy też widniejący na okładce napis „Tom 1”, a ponieważ następny wolumin obejmie zapewne wystąpienia wygłoszone podczas drugiej konferencji zorganizowanej przez badaczy z kręgu nowego regionalizmu w czerwcu 2013 r., będzie on poświęcony „geografii wyobrażonej regionu, literackim figurom przestrzeni”. Jeśli tempo publikacji będzie podobne, to istnieje szansa, że wydawnictwo to ujrzymy już na początku przyszłego roku – a warto na nie czekać, gdyż tom, z którym teraz się zapoznajemy, może otwierać naprawdę wartościową serię.
Wydawałoby się, iż zarówno tzw. zwrot topograficzny, zainteresowanie poetyką kulturową czy geopoetyką, jak i boom na wszelką marginalność sprzyjają dziś twórczości regionalnej oraz analizowaniu jej przez literaturoznawców. Ci jednak natrafiają na przeszkody większe bodaj niż np. przedstawiciele gender studies. Utarło się przekonanie, że chodzi o pisarstwo trzeciorzędne, pozbawione artyzmu, schematyczne, wręcz grafomańskie – gdy spoglądamy bardziej od strony formalnej, w treści zaś dające wyraz tradycjonalizmowi i zaściankowości lub, mówiąc dosadniej, zacofaniu; przypominałoby zatem (takie porównanie nie pojawia się w rzeczonej książce) plewy, od których trzeba oddzielić ziarno, mianowicie dokonania godne uwagi, przeniknięcia do obiegu „wysokiego” i miejsca w historii literatury. Oto jeden smak „przypraw” okraszających dyskusje nad tą literaturą – piętnujące ją ostre słowa.
Drugim smakiem byłaby słodycz, prostoduszne wielbienie pisarzy i poetów gloryfikujących ziemię, w której „tkwią korzeniami”; zachwyt nad „ukochaniem rodzimych krajobrazów”, wizją sielankową i wyidealizowaną. Oba stanowiska, pod nazwą „dyskursu dumy” (postawa badacza „od środka”, idiograficzna) oraz „dyskursu uprzedzenia” (podejście nomotetyczne i zewnętrzne), zestawia Małgorzata Mikołajczak, a pozostali autorzy omawianej publikacji – świadomi opinii, iż „badania” regionalistów polegają na apologii utworów tego niewartych – obwarowują się zastrzeżeniami dowodzącymi braku naiwności. Aczkolwiek z rozmaitych punktów widzenia rozpatrują różne aspekty swego przedmiotu, łączy ich mimo wszystko właśnie aprobata literatury regionów, w której upatrują – jak stwierdza we wprowadzeniu Elżbieta Rybicka – „innowacyjny i krytyczny potencjał” (s. 7). Czerwoną nicią przez owe teksty przewijają się motywy zogniskowane wokół takich pojęć, jak topografia literacka, dyskurs zależnościowy, hybrydyczność i wielokulturowość, decentralizacja, mikronarracje, wynajdywanie tradycji, miejsca autobiograficzne, pamięć kolektywna, doświadczenie, długie trwanie, genius loci… Współautorzy tomu unisono przekonują, że pisarstwo regionów nie sprowadza się do patriotyzmu lokalnego i postawy sentymentalnej, sama zaś kategoria regionu jest nieoczywista i w znacznej mierze konstruowana za pomocą literatury, ale też narzuconego dyskursu ideologicznego, z kolei tożsamość, zwłaszcza na pograniczach, jakimi często są regiony, nigdy nie jest zastygła, na zawsze ustalona.
Po 1989 roku możliwe stało się ukazanie splątanej historii różnych regionów Polski, a to, co wcześniej działało na niekorzyść narracji lokalnych (bycie „gorszym” biegunem binarnych przeciwstawień typu centrum – peryferie), przekształciło się w atut w dobie postkolonializmu, krachu „wielkich opowieści” (np. narodowościowych), zwrotu w stronę Innego, sprzeciwu wobec monokulturowości i sztywnych demarkacji, ponowoczesnego nomadyzmu etc. Co jednak istotne, we wstępnych artykułach tomu podkreśla się, że owe warunki wpłynęły na epitet „nowy”, lecz sam regionalizm nie „wyskoczył” niczym Atena z głowy Zeusa dopiero w ostatnim czasie. Zbigniew Chojnowski przypomina o jego odmianie międzywojennej, uwypuklając idee prekursorskie względem jego dzisiejszego rozumienia u Stefanii Skwarczyńskiej oraz… Czesława Miłosza, u którego już w okresie młodzieńczym dostrzega lokalizację tekstu w perspektywie „komparatystycznej, uwzględniającej odmienne punkty widzenia, uwarunkowane momentem dziejowym i zmieniającą się geowyobraźnią, (…) fluktuacjami świadomości historycznej, mechanizmami i praktyką kulturowego dziedziczenia itd.” (s. 19). Badacza zajmuje również kwestia tego, co począć z uprzedzeniami wobec literatury regionów i samego regionalizmu, którego recepcja została wypaczona w latach PRL-u. Można chyba bez przesady powiedzieć, że ów tom znacząco przyczynia się do jego odkłamywania.
Tradycyjnie książka podzielona została na część zasadniczo teoretyczną oraz praktyczną, w której z kolei teksty zgrupowano albo w rozdziale „Literaturoznawstwo regionów”, albo w bardziej sprecyzowanym „Region, pamięć, pogranicze”. Poniższy ich przegląd dotyka tylko wybranych zagadnień spośród licznych poruszanych przez autorów, kolejność zaś nie zależy od spisu treści, ale od powinowactw wartych, moim zdaniem, zaznaczenia. Do wszystkich regionów, o których tu mowa, dałoby się zastosować miano „ziemi przechodów”, choć ową formułą Maurycego Mochnackiego posłużyła się Elżbieta Dąbrowicz w artykule mającym charakter najbardziej historyczny. Chodzi o obszar podległy zmiennym władzom, narażony na ciągłe niepokoje polityczne, teren migracji, kolonizacji, ale też przemieszczeń nie tylko ludnościowych. Prototypowym regionem tego typu są Kresy, głównie Podlasie, na którego przykładzie Katarzyna Sawicka-Mierzyńska analizuje pojmowanie kategorii „prowincja” i „centrum”, wyraźnie nacechowanych aksjologicznie. Wskazuje, że prowincjonalizm jest raczej sprawą mentalności niż geografii, a rzecz nie tyle w „zapóźnieniu”, ile w poczuciu gorszości. Zarazem autorka wprowadza nieco patetyczną kategorię metafizycznego losu – swoistego naznaczenia prowincją jako zobowiązania. Tak swoje pochodzenie traktował np. Sokrat Janowicz, który pojawia się w każdym z tekstach poświęconych Podlasiu, wliczając ten Elżbiety Konończuk. Ona również akcentuje poczucie odpowiedzialności za miejsce przedstawiane, przyglądając się obrazom podlaskiej lokalności „w narracjach socjologicznych, magicznych i satyrycznych”, co może być nieco mylącym tytułem, ponieważ nie chodzi np. o opracowania socjologów (które dziś też bywają postrzegane jako narracje), ale o prozę artystyczną, poza Janowiczem – Edwarda Redlińskiego, Michał Androsiuka, Jana Kamińskiego oraz Ignacego Karpowicza. Paleta barw na tych „obrazach” rozciąga się od quasi-reportaży przez realizm magiczny po autoironię i dystans. Z kolei Danuta Zawadzka pożycza od Janowicza metaforę rafy, by mówić o uprawianej przez twórców na pograniczu polsko-białoruskim archeologii pamięci rodzinnego miasta lub raczej miasteczka: „Miasto Białystok bowiem nie ma szans dorównać atrakcyjnością miastu Warszawa, ale Waliły Stacja paradoksalnie mają” (s. 266). Z jednej strony autorka argumentuje, że określenie „nomada outsider” nazywa postawę typową nie tylko dla określonych czasów, lecz także miejsc będących amalgamatami, które wymykają się normatywnym rozporządzeniom, z drugiej pisze też o obawie Janowicza przed asymilacją Białorusinów oraz nieufności wobec identyfikowania się przez „tutejszość” jako możliwego wyrazu oportunizmu.
Problem tożsamości i przynależności narodowej żywy jest także na Górnym i Dolnym Śląsku. W swoim omówieniu piśmiennictwa tego pierwszego w XIX wieku Krystyna Kossakowska-Jarosz zwraca uwagę, że tacy działacze, jak Karol Miarka czy Konstanty Damrot rozmyślnie uprawiali literaturę popularną, podporządkowując ją budzeniu i obronie polskiej świadomości narodowej. Dotyka ponadto dziejów późniejszych, szczególnie tabuizowania i ideologizacji śląskości połączonych z negowaniem różnorodności Śląska i „presją kolonizacyjną”. Dyskurs postkolonialny uwidacznia się zaś w pełni w tekście Daniela Kalinowskiego poświęconemu Kaszubom „cywilizowanym” m.in. przez pewnego niemieckiego pastora. Ważne wydaje się zwrócenie przez autora uwagi, że mimo dominacji tendencji autonomicznych postrzeganie siebie przez część Kaszubów jako równocześnie Polaków nie musi być przejawem fałszywej świadomości.
Elementy orientacji postkolonialnej obecne są w większości artykułów – bo czyż nie wiąże się z nią omawiana przez Arkadiusza Kalina na przykładzie Ziem Zachodnich geopolityka, czyli kształtowanie estetycznych reprezentacji przestrzeni z punktu widzenia centralnych ośrodków władzy? Podkreśla on symboliczną rolę pograniczy w samodefiniowaniu państwa, skupiając się zwłaszcza na powojennej kolonizacji Pomorza i Dolnego Śląska, traktowanych niczym białe plamy, przestrzenie bez przeszłości. Ażeby poznać spojrzenie wysiedlanych autochtonów, warto czytać niemiecką literaturę dotyczącą ich kresów wschodnich – mowa wszak o tej samej ziemi. O wypędzeniu Niemców pisze też Katarzyna Taborska, aczkolwiek koncentruje się na twórczości Gottfrieda Benna, który pobyt w Landsbergu (dzisiaj Gorzów Wielkopolski) w charakterze lekarza w koszarach ukazał z perspektywy Berlina jako pępka świata. Przemilczał on tragedię mieszkańców, jaka rozegrała się po wkroczeniu do miasta wojsk radzieckich, choć zachowały się na ten temat zapiski mniej może literackie, ale nietrudno zgadnąć, że bardziej przejmujące.
Do wypowiadających się o pograniczu zachodnim i dramacie przesiedleńców należy również Kamila Gieba, która podobnie jak kilkoro innych autorów dotyka traktowania dziedzictwa niemieckiego w latach PRL-u oraz powrotu do owej przeszłości w literaturze najnowszej. Wojciech Browarny zastanawia się nad swoistą pustką w pamięci, jaka zapanowała na Dolnym Śląsku, i śledzi przeobrażenia dyskursu o południowo-zachodnich rubieżach – po wojnie służącego unifikacji obywateli, natomiast w ostatnich dwóch dekadach „pączkującego” mikrohistoriami prywatnych ojczyzn (pojedynczych miast i miasteczek nawet w obrębie Śląska) jako przejawami „śląz(n)aczenia”, kreowania przestrzeni symbolicznej ponad podziałami i nacjonalizmami. Do języka narracji nacjonalizujących odnosi się też Marek Mikołajec, który jego opresywności przeciwstawia dzisiejszą „literaturę śląską” niwelującą narodowy partykularyzm. Przywołuje m.in. uniwersyteckich polonistów-eseistów – Aleksandra Nawareckiego, Stefana Szymutkę, Zbigniewa Kadłubka – pokazujących, „jak w kontekście współczesnej myśli konfrontować się z lokalną i zbiorową historycznością. (…) [Ich] teksty mają chyba wspólny mianownik, którym jest (…) »królewski gest człowieka niewolnego«, hołd dla niewzniosłej wzniosłości praktyki” (s. 190). O owej (śląskiej) praktyce jako o doświadczeniu regionu pisze z kolei Elżbieta Dutka, eksponująca pojęcie punctum – tego, co rani i uwiera, a u Nawareckiego przybiera postać „fenomenologii śląskiego ducha”.
Znacznie mniej jawne jest odniesienie do regionu u Mariana Jachimowicza, który z okolic Drohobycza trafił do Wałbrzycha, wszakże Ewa Kraskowska przekonuje, że w jego poezji nafta, węgiel i sfera „podziemna” łączy to, co lokalne, z obrazem dziejów Ziemi i kosmosu. O Sudetach i pograniczu polsko-czeskim pisze też Renata Makarska, ukazująca funkcje lokalnej topografii m.in. w utworach Olgi Tokarczuk oraz Jaromira Švejdika (ilustratora jednej z jej powieści, a także autora komiksów). Makarska również sięga do „podziemnej” metaforyki, kiedy pisze zarówno o poniemieckich tunelach, jak i „odkopywaniu” lokalnej mitologii. Ciekawe jednak, że na końcu zapytuje, czy pogranicza nie są przypadkiem utopią, a do pojęcia tego nawiązuje także Elżbieta Rybicka, roztrząsająca problemy konstytuowania „regionu”, jego demitologizacji i mitologizacji, zastępowania w najnowszej literaturze regionów utopii regresywnej przez prospektywną oraz podkreślająca znaczenie „pamięci protetycznej”, tj. zapośredniczonej przez kulturę. Pamięć taka może być zaś nie tylko nostalgiczna, ale też krytyczna – a owa konkluzja przenosi nas z powrotem do myśli przewodniej niniejszego omówienia: spolaryzowanych stanowisk wobec regionalizmu.
W tym kontekście trzeba zauważyć, że w publikacji „Universitasu” jednym głosem mówią profesorowie i młodzi literaturoznawcy z różnych stron kraju, co nie pozostaje bez znaczenia, zazwyczaj bowiem piszą o własnym regionie i korzeniach: „Ważnym uczestnikiem sytuacji komunikacyjnej, której celem jest transmisja poprzez literaturę treści przechowywanych w pamięci lokalnej, staje się – oprócz pisarza – także badacz” (s. 167). Ów intymny stosunek i zaangażowanie mogą nieść zagrożenia: „hurraoptymizm” (regionalizm jako nowe światło, nowa jakość, nowe siły duchowe dla uwiędłej literatury narodowej) i w rezultacie ogólniki (szansa „rewindykacji przeszłości i zapełnienia białych plam” (s. 244), „generowanie wywrotowych dyskursów”, „rewizja historii” itd.), a ponadto symplifikację (proste przykłady deprecjonowania tubylców jako przejaw kolonializmu centrum czy postrzeganie pograniczy jako „mieszaniny kultur”, przez co ich specyfika ulega rozmyciu). Na szczęście autorzy tomu zasadniczo nie poprzestają na odwróceniu czarno-białego dyskursu na korzyść literatury regionów, która oto „wybija się na niepodległość”. Nurtuje mnie jednak chyba niezbyt dobitnie zwerbalizowany w tej publikacji problem: czy literaturę regionów można utożsamić z literaturą regionalną? O ile pierwsza wnika do obiegu ogólnego, mając „wystarczająco dużo” walorów artystycznych (wiele przykładów „prozy korzennej”, Huelle, Chwin albo Pilch z prześmiewczą czułością opowiadający o Śląsku Cieszyńskim), o tyle druga nadal byłaby trzeciorzędną twórczością domorosłych „pisarzy” i „poetów” propagowanych przez przysłowiowe gazetki parafialne; twórczością, w której w najlepszym razie widzieć można świadectwo czasu (np. zapiski przesiedleńców), ale nie utwory literackie. Czy nowy regionalizm jako optyka badawcza winien silniej dążyć do zacierania owej dysproporcji, czy też jest ona nieusuwalna, a na dodatek niezbędna, aby zapobiec zlaniu się literatury z antropologią?
Może na to i inne pytania środowisko skupione wokół Małgorzaty Mikołajczak i Elżbiety Rybickiej wkrótce nam odpowie. Podtytuł książki wskazuje, że zawarte w niej treści stanowią „rozpoznanie terenu”, lecz przecież (pomimo ograniczonej objętości artykułów) eksplorują także terrae incognitae. O planach na przyszłość oprócz sformułowania „zarys perspektyw” świadczy też widniejący na okładce napis „Tom 1”, a ponieważ następny wolumin obejmie zapewne wystąpienia wygłoszone podczas drugiej konferencji zorganizowanej przez badaczy z kręgu nowego regionalizmu w czerwcu 2013 r., będzie on poświęcony „geografii wyobrażonej regionu, literackim figurom przestrzeni”. Jeśli tempo publikacji będzie podobne, to istnieje szansa, że wydawnictwo to ujrzymy już na początku przyszłego roku – a warto na nie czekać, gdyż tom, z którym teraz się zapoznajemy, może otwierać naprawdę wartościową serię.
„Nowy regionalizm w badaniach literackich. Badawczy rekonesans i zarys perspektyw”. Pod redakcją Małgorzaty Mikołajczak i Elżbiety Rybickiej. TAiWPN „Universitas”. Kraków 2013 [seria: „Nowy regionalizm w badaniach literackich”, t. I].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |