ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (235) / 2013

Maja Baczyńska, Dariusz Przybylski,

NAJWAŻNIEJSZA PRACA TWÓRCZA

A A A
Maja Baczyńska: Historia zna nie jeden przykład organisty-kompozytora... co w Twoim przypadku było pierwsze, w jaki sposób te dwie dziedziny łączysz?

Dariusz Przybylski: To prawda – wiąże się to z funkcją ówczesnych organistów, którzy mieli za zadanie przygotować także oprawę muzyczną uroczystości kościelnych. W moim przypadku kompozycja rozpoczęła się od improwizacji organowej. Oczywiście organy były pierwsze, potem postanowiłem spróbować sił w kompozycji. To, co pozostało z gry organowej w mojej muzyce, to na pewno myślenie harmoniczne i polifoniczne – są to ważne aspekty, które rozwijam w mojej pracy twórczej.

M.B.: Dzięki połączeniu tych dwóch pasji napisałeś sporo utworów organowych.

D.P.: To naturalne, że organista zaczyna komponować na swój instrument, tak było i w moim przypadku. Cieszę się, że mogłem pracować z profesorem Andrzejem Chorosińskim, który także jest kompozytorem i wspierał mnie w pracy kompozytorskiej, a moje pierwsze kroki twórcze stawiałem także pod okiem organisty i kompozytora – prof. Stanisława Moryto. To właśnie dzięki unikatowemu festiwalowi, który prowadził w Legnicy, miałem możliwość bliżej poznać muzykę nową – od Conversatorium Organowego rozpoczęła się moja pasja kompozytorska, tam poznałem kompozytorów (m. in. Mariana Sawę), którym zaprezentowałem moje kompozycje. Co pewien czas komponuję utwory organowe: w roku 2003 „Bogurodzicę” na poświęcenie największych organów w Polsce w Bazylice Licheńskiej (prawykonanie A. Chorosińskiego), z kolei w roku 2007 skomponowałem „Kölner Fanfare” dla Katedry w Kolonii z okazji wybudowania w instrumencie sekcji Trompeterii w tamtejszych organach (prawykonania dokonał organista tytularny Winfried Bönig). To chyba najbardziej „spektakularne” zamówienia. W moim katalogu utworów znajdują się także utwory pisane dla J. B. Bokszczanina, P. Wilczyńskiego, J. Wróblewskiego. W planach mam także koncert organowy z orkiestrą symfoniczną.

M.B.: Dzięki temu, że jesteś organistą, często zapraszasz zaprzyjaźnionych kompozytorów do różnych muzycznych projektów m.in. „Organ Odyssey”. Opowiedz coś więcej o tym.

D.P.: Kontakt z innymi kompozytorami jest dla mnie szczególnie ważny, już od kilku lat organizuję własne projekty, w których biorą udział kompozytorzy tworzący na organy. Mój ostatni projekt inspirowany „Odyseją” Homera wykonałem pięciokrotnie w Polsce, Niemczech, Białorusi oraz na Ukrainie. Natomiast najnowszy związany jest z zespołem Kwartludium i będzie wykonany w ramach Festiwalu Muzyki Polskiej „Musica Polonica Nova” we Wrocławiu – prawykonamy wspólnie kilka utworów na organy Hammonda oraz kwartet instrumentalny. Organy Hammonda nie są w Polsce łączone z muzyką nową, tymczasem myślę, że jest to doskonały instrument dla współczesnego twórcy – bogaty brzmieniowo, barwowo i dynamicznie. Był wykorzystywany m. in. przez K. Stockhausena czy L. Andriessena.

M.B.: Jesteś laureatem sześciu międzynarodowych i jedenastu ogólnopolskich konkursów kompozytorskich. Imponujące.

D.P.: Z każdej nagrody zawsze bardzo się cieszyłem – było to pewnego rodzaju potwierdzenie, że to, co robię, jest dostrzeżone. Obecnie największą nagrodą dla mnie jest dobry odbiór utworu przez wykonawców i publiczność, co jednak nie znaczy, że komponuję „pod publikę”. W dzisiejszej muzyce jest tak duża różnorodność, że każdy słuchacz może w niej znaleźć coś dla siebie.

M.B.: Powiedz coś dotąd wydanych płytach i planach wydawniczych?

D.P.: Dostępnych jest kilkanaście płyt z moją muzyką, w tym jedna monograficzna zawierająca muzykę symfoniczną i koncertową („Works for Orchestra”, DUX 0721). Pianista Daniel Brylewski nagrywa w tym roku komplet moich utworów fortepianowych oraz cykle pieśni, których solistami są Iwona Sobotka oraz Łukasz Hajduczenia – płyta ukaże się na początku roku 2014 w wydawnictwie DUX..W Berlinie w sierpniu 2013 roku zespół wokalny Phønix16 nagrał skomponowaną dla nich „Pasję wg św. Jana” (2013), którą prawykonał w marcu w Warszawie, płyta ukaże się w okresie pasyjnym. Właśnie planowana jest promocja najnowszej płyty Scontri Duo, czyli Macieja B. Nerkowskiego – baryton, oraz Leszka Lorenta – perkusja. Na tej płycie znajdzie się „Apollo” (2010) oraz kompozycje Iannisa Xenakisa, Ignacego Zalewskiego, a także Miłosza Bembinowa.

M.B.: Sporo zdziałałeś w Niemczech, jesteś tam wydawany – czy jest to kraj przychylniejszy dla młodych kompozytorów?

D.P.: W Niemczech rynek muzyki współczesnej jest bardzo rozwinięty, działają zespoły muzyki nowej dotowane przez landy lub rozgłośnie radiowe. Obecnie mam przyjemność współpracować z Internationale Ensemble Modern Akademie, dla którego skomponowałem dwa utwory, prawykonanie drugiego – „Chamber Concerto” (2013) odbyło się 6-go września podczas Gaudeamus Muziekweek w Utrechcie. Dzięki stypendium dla twórców operowych Deutsche Bank Stifung miałem okazję poznać młodych reżyserów, dramaturgów i menadżerów, z którymi tworzę dwie opery kameralne zamówione przez Deutsche Oper Berlin – premiera jest zaplanowana na czerwiec 2014 roku. W Berlinie także znajduje się wydawnictwo muzyczne Verlag Neue Musik, w którym dostępne są moje utwory oraz materiały wykonawcze. Niemcy na pewno są krajem bardzo otwartym na twórców zagranicznych, lecz tworzy to także dużą konkurencję. Ważne jest, aby odnaleźć się w swojej estetyce brzmieniowej i przekonać innych, że jest to wartościowe.

M.B.: Deutsche Oper Berlin zamówiła u Ciebie dwie opery kameralne. Może parę słów o Twojej koncepcji?

D.P.: Dwie opery kameralne powstają w ścisłej współpracy z reżyserami, dramaturgami i dyrygentami, którzy będą realizować premiery. Pierwszy z projektów opiera się na wykorzystaniu aleatoryzmu, forma jest dość otwarta i uwzględnia element przypadkowości, a mianowicie partytura zawiera trzy równocześnie realizowane warstwy dźwiękowe, które składają się z kilkunastu odcinków wykonywanych w przypadkowej kolejności. Druga z oper jest dramatem div musicalowych, które spotykają się po zagładzie Musical-Landu, a rozwiązanie dla nich znajduje sam A. Schoenberg. Dwa zupełnie różne światy muzyczne.

M.B.: Czy to właśnie opera jest Twoją ulubioną formą kompozytorską?

D.P.: Współczesna opera zawiera w sobie tak wiele gatunków dających nieskończone możliwości kompozytorskie, że jest na pewno intrygującą formą dla kompozytora. Dla mnie najważniejsza jest warstwa muzyczna, i to ona jest dla mnie punktem wyjścia. Oczywiście najpierw musi się pojawić temat, ale on jest tylko pretekstem do stworzenia muzyki. Podobnie z tekstem, o który bardzo trudno, gdyż współcześnie nie ma zbyt wielu librecistów – kompozytorzy często tworzą własne libretta.

M.B.: Wśród Twoich kompozycji możemy znaleźć również formy kantatowo-oratoryjne, jak np. wspomniana wcześniej „Pasja wg św. Jana”.

D.P.: Jako organista, którego ideałem jest muzyka J.S. Bacha, zawsze pragnąłem skomponować własną pasję. Gatunek ten może wprowadzić w zakłopotanie kompozytora, szczególnie biorąc pod uwagę wagę zadania i obciążenie historyczne. Komponując „Pasję wg św. Jana” stworzyłem własny szkielet formy, który ułatwił mi pracę nad 85-minutowym utworem. Cieszę się, iż po wysłuchaniu prawykonania moje zamierzenia się sprawdziły. Prawykonanie odbyło się w kościele ewangelicko-augsburskim, a więc „bachowskim” – cenię sobie nawiązania do muzycznej przeszłości.

M.B.: Które jeszcze z Twoich utworów cenisz sobie szczególnie?

D.P.: Każde prawykonanie pozostaje w mojej pamięci na długo, zdarzają się jednak sytuacje, w których dany utwór wzbudza szczególne uczucia. Są to na pewno dzieła symfoniczne, które wymagają większego nakładu pracy, specyficznego myślenia. Ale też np. brawurowo wykonany w 2011 roku przez Macieja Frąckiewicza i NOSPR „Koncert akordeonowy” (którego prawykonania słuchałem przez Internet, gdyż byłem wówczas w Korei Południowej) czy „Koncert wiolonczelowy” w 2013 roku prawykonany podczas Festiwalu Prawykonań przez Magdalenę Bojanowicz i NOSPR pod dyrekcją Michała Klauzy. „Four Darks in Red” (2012) na wiolonczelę i orkiestrę – utwór skomponowany dla Dominika Połońskiego – także jest szczególny, współpraca z tym muzykiem dała mi dużo do myślenia, pokazała jak wiele może wnieść do utworu interpretator.

M.B.: Odcinasz się od muzyki rozrywkowej czy filmowej?

D.P.: Nigdy nie zajmowałem się muzyką rozrywkową, natomiast aktualnie współpracuję z Wojciechem Tubają, który tworzy kino artystyczne. W produkcji są jego dwa filmy, do których komponuję muzykę. Cieszę się, że mam dużą wolność i także wpłynę na końcowy efekt obrazu.

M.B.: Jakie są Twoje aktualne źródła inspiracji?

D.P.: Inspiracje przychodzą znienacka i trudno je niekiedy wytłumaczyć. Na pewno pewien cykl tworzą utwory związane z dawną mitologią, która inspirowała mnie od zawsze, a ostatnio fascynuje mnie także minimalistyczne malarstwo Marka Rothko. Przed kilkoma dniami wziąłem udział w kursach muzyki K. Stockhausena w Kuerten pod Kolonią, uważam to za jedno z najważniejszych wydarzeń w moim kompozytorskim rozwoju. Kilkudniowa analiza twórczości, skupienie i wysłuchanie koncertów z repertuarem tylko jednego kompozytora pozwoliły mi przemyśleć wiele aspektów własnej twórczości. Spotkanie z twórczością Stockhausena rzuciło nowe światło na moje podejście do muzyki. Podobne przeżycia „inspiracyjne” towarzyszyły mi, gdy pierwszy raz wysłuchałem „Turangalili” O. Messiaena czy „Jagden und Formen” W. Rihma.

M.B.: Jednym z ciekawszych Twoich utworów jest „Nekyia”. Jak próbowałeś przekazać muzycznie pamięć o tragedii, która dokonała się w Auschwitz-Birkenau?

D.P.: „Nekyia” to mityczna kraina zmarłych opisana przez Homera w „Odysei”. Postanowiłem wykorzystać tę inspirację do skomponowania zamówionego utworu upamiętniającego Holocaust. Kompozycja przeznaczona jest na cztery puzony i rozbudowaną perkusję. Skład ten wydaje mi się być bardzo dramatyczny poprzez zastosowanie bogatych możliwości wyrazowych i dynamicznych poszczególnych instrumentów. Utwór składa się z dwóch głównych części: pierwsza jest dramatycznym i dynamicznie nieustającym „pędem” perkusji, po którym następuje „załamanie” w postaci wprowadzenia eksplozji puzonów.

M.B.: Jakie działania na rzecz promocji muzyki nowej są w Polsce potrzebne?

D.P.: Uważam, że wszystkie działania przybliżające muzykę współczesną są bardzo ważne, cieszę się, że mogę brać aktywny udział w kształtowaniu wizerunku muzyki nowej oraz jej twórców poprzez aktywną działalność w Związku Kompozytorów Polskich, Polskim Towarzystwie Muzyki Współczesnej, Fundacji For Music i in.

M.B.: Bycie tak młodym prodziekanem Wydziału Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki na UMFC stanowi dla Ciebie wyzwanie?

D.P.: Praca na uczelni daje mi wiele możliwości rozwoju, szczególnie cenię sobie wymiany studentów i wykładowców z uczelniami partnerskimi. Poprowadziłem wykłady o współczesnej muzyce polskiej oraz własnej w Rzymie, Stambule i Moskwie, wiem więc jak cenne są spotkania z innymi twórcami, wspólne dyskusje. Chciałbym aby moja uczelnia stawała się coraz bardziej międzynarodowa i otwarta na różne zjawiska w muzyce nowej. W lutym 2014 organizuję konferencję naukową poświęconą współczesnej polskiej muzyce symfonicznej, na której chciałbym także poruszyć temat kondycji polskiej muzyki nowej. Stanowisko prodziekana związane jest głównie ze sferą organizacyjną pracy wydziału, jednak przy dobrym rozplanowaniu zajęć możliwa jest także praca twórcza, która dla mnie jako kompozytora jest najważniejsza.
Fot. Michał Bryłka