ZIMA, ZIMA, ZIMA...
A
A
A
Epicki cykl „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina to wydawniczy fenomen, który dawno wykroczył poza sferę literatury. Olbrzymia popularność serii wprawiła w ruch tryby polimedialnej franczyzy. Kolekcjonerskie utensylia, rozmaite gry (planszowe, karciane, RPG oraz komputerowe), ekskluzywne albumy, atlasy geograficzne, przewodniki, a nawet kompilacje złotych myśli Tyriona Lannistera czy książki kucharskie skutecznie podpinają się pod rozpoznawalną na świecie markę atrakcyjną także dla telewizyjnych decydentów. Kolejne sezony „Gry o tron”, realizowanej pod patronatem stacji HBO, wciąż przyciągają niemałą widownię, w równym stopniu chwalącą satysfakcjonujący poziom realizacji, co ganiącą twórców za (pod pewnymi względami) dość swobodne odczytanie literackiego pierwowzoru. Oczywiście proces adaptacji tak obszernego materiału opiera się na gruntownej selekcji oraz zmyślnym dopasowaniu treści oraz technik narracyjnych do wymogów małego ekranu. Z podobnym wyzwaniem spotkali się twórcy próbujący (z pełnym błogosławieństwem oraz merytorycznym doradztwem ze strony brodatego pisarza) przełożyć treść bestsellerowej „Gry o tron” na język komiksu.
Pierwsza z serii graficznych opowieści ukazała się w 2011 roku nakładem wydawnictwa Dynamite Entertainment. Etatowym scenarzystą cyklu został pisarz Daniel Abraham, nominowany (między innymi) do nagród Hugo oraz Nebuli autor znanych także w naszym kraju „Wyprawy łowcy” czy „Cienia w środku lata”. Treść dwóch pierwszych tomów komiksowej adaptacji, pomimo niezbędnych cięć, liftingów oraz modelunków, zachowuje dramaturgiczny szkielet literackiej kanwy. Dlatego czytelnik, mniej lub bardziej zaznajomiony z Martinowskim uniwersum, poznaje okoliczności, w których lord Winterfell, Eddard Stark, trafia na dwór swojego przyjaciela, króla Roberta Baratheona, podczas gdy żona monarchy, ponętna Cersei snuje intrygę, której konsekwencje odbiją się szerokim echem w dotychczasowym życiu bohaterów. W komiksie nie mogło także zabraknąć perypetii jej braci: osławionego królobójcy Jaimie’ego Lannistera oraz nie w ciemię bitego karła Tyriona. Abraham poświęcił również sporo miejsca ukazaniu losów bękarta Starka, Jona Snowa, przywdziewającego czarny płaszcz członka Nocnej Straży, jak również księżniczki Daenerys Targaryen zmuszonej do małżeństwa z dothrackim wodzem, które nieoczekiwanie pozwoli bohaterce odkryć kilka prawd o niej samej. Klamrą spinającą opowieść jest wątek nadchodzącej zimy, zapowiadającej nieuchronny powrót dawno zapomnianej, przerażającej siły.
Za przygotowanie szaty graficznej odpowiada Tommy Patterson, mający w swoim dorobku chociażby komiksową wersję serialu „Ucieczka w kosmos”. Artysta starał się zachować klimat powieści, łącząc surowość pejzażu, nastrojowość rzetelnie odwzorowanych wnętrz z aurą dekadenckiego mroku, przemocą i zakazanymi namiętnościami (wszak w albumach nie brakuje rozlewu krwi oraz bohaterek o ponętnych kształtach). W tym aspekcie Patterson osiągnął zupełnie przyzwoity efekt. Niestety, nieco gorzej spisał się przy projektowaniu sylwetek dramatis personae. Rzecz jasna, podobnie jak w przypadku serialu, wygląd czy wiek bohaterów czasem diametralnie odbiegają od wskazówek podsuwanych przez Martina na kartach jego książek. O ile jednak aktorzy wywiązują się ze swojego zadania z nawiązką, o tyle kreacje Pattersona na dłuższą metę irytują wręcz karykaturalnymi obliczami, w najlepszym wypadku (co szczególnie uderza w pierwszym tomie) budząc skojarzenia z profilami świętych spozierających ze średniej klasy polichromii. Sytuacji nie poprawia przesadnie błyszcząca kolorystyka albumów, za którą odpowiada Ivan Nunes. O wiele ciekawszy efekt estetyczny, znacznie podbudowujący wartość graficznej adaptacji kultowej powieści, przyniosłyby fotorealistyczne prace Aleksa Rossa, notabene będącego jednym z projektantów okładek (wydawanych co miesiąc) odcinków zebranych w ekskluzywnych tomach.
Zgodnie z intencją twórców, ilustrowana „Gra o tron” nigdy nie miała być wierną adaptacją opus magnum George’a R.R. Martina, lecz niezależną „impresją na temat”, wypracowującą nową jakość na bazie przebojowej sagi oraz nie mniej popularnego serialu. „Nową” nie znaczy „lepszą”, ale też nie urągającą pierwowzorowi. Ot, taki niezobowiązujący deser serwowany po sutej literacko-filmowej uczcie. Najlepiej smakuje na zimno!
Pierwsza z serii graficznych opowieści ukazała się w 2011 roku nakładem wydawnictwa Dynamite Entertainment. Etatowym scenarzystą cyklu został pisarz Daniel Abraham, nominowany (między innymi) do nagród Hugo oraz Nebuli autor znanych także w naszym kraju „Wyprawy łowcy” czy „Cienia w środku lata”. Treść dwóch pierwszych tomów komiksowej adaptacji, pomimo niezbędnych cięć, liftingów oraz modelunków, zachowuje dramaturgiczny szkielet literackiej kanwy. Dlatego czytelnik, mniej lub bardziej zaznajomiony z Martinowskim uniwersum, poznaje okoliczności, w których lord Winterfell, Eddard Stark, trafia na dwór swojego przyjaciela, króla Roberta Baratheona, podczas gdy żona monarchy, ponętna Cersei snuje intrygę, której konsekwencje odbiją się szerokim echem w dotychczasowym życiu bohaterów. W komiksie nie mogło także zabraknąć perypetii jej braci: osławionego królobójcy Jaimie’ego Lannistera oraz nie w ciemię bitego karła Tyriona. Abraham poświęcił również sporo miejsca ukazaniu losów bękarta Starka, Jona Snowa, przywdziewającego czarny płaszcz członka Nocnej Straży, jak również księżniczki Daenerys Targaryen zmuszonej do małżeństwa z dothrackim wodzem, które nieoczekiwanie pozwoli bohaterce odkryć kilka prawd o niej samej. Klamrą spinającą opowieść jest wątek nadchodzącej zimy, zapowiadającej nieuchronny powrót dawno zapomnianej, przerażającej siły.
Za przygotowanie szaty graficznej odpowiada Tommy Patterson, mający w swoim dorobku chociażby komiksową wersję serialu „Ucieczka w kosmos”. Artysta starał się zachować klimat powieści, łącząc surowość pejzażu, nastrojowość rzetelnie odwzorowanych wnętrz z aurą dekadenckiego mroku, przemocą i zakazanymi namiętnościami (wszak w albumach nie brakuje rozlewu krwi oraz bohaterek o ponętnych kształtach). W tym aspekcie Patterson osiągnął zupełnie przyzwoity efekt. Niestety, nieco gorzej spisał się przy projektowaniu sylwetek dramatis personae. Rzecz jasna, podobnie jak w przypadku serialu, wygląd czy wiek bohaterów czasem diametralnie odbiegają od wskazówek podsuwanych przez Martina na kartach jego książek. O ile jednak aktorzy wywiązują się ze swojego zadania z nawiązką, o tyle kreacje Pattersona na dłuższą metę irytują wręcz karykaturalnymi obliczami, w najlepszym wypadku (co szczególnie uderza w pierwszym tomie) budząc skojarzenia z profilami świętych spozierających ze średniej klasy polichromii. Sytuacji nie poprawia przesadnie błyszcząca kolorystyka albumów, za którą odpowiada Ivan Nunes. O wiele ciekawszy efekt estetyczny, znacznie podbudowujący wartość graficznej adaptacji kultowej powieści, przyniosłyby fotorealistyczne prace Aleksa Rossa, notabene będącego jednym z projektantów okładek (wydawanych co miesiąc) odcinków zebranych w ekskluzywnych tomach.
Zgodnie z intencją twórców, ilustrowana „Gra o tron” nigdy nie miała być wierną adaptacją opus magnum George’a R.R. Martina, lecz niezależną „impresją na temat”, wypracowującą nową jakość na bazie przebojowej sagi oraz nie mniej popularnego serialu. „Nową” nie znaczy „lepszą”, ale też nie urągającą pierwowzorowi. Ot, taki niezobowiązujący deser serwowany po sutej literacko-filmowej uczcie. Najlepiej smakuje na zimno!
George R.R. Martin, Daniel Abraham, Tommy Patterson: „Gra o tron. Powieść graficzna. Tom 2” („A Game of Thrones: The Graphic Novel: Volume 2”). Tłumaczenie: Katarzyna Przybyś-Preiskorn. Wydawnictwo Amber. Warszawa 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |