ZDJĘCIA Z "CZARNEJ SKRZYNKI"
A
A
A
Wydarzenia: REGIOFUN 2013
Bohaterem filmu Krzysztofa Kowalskiego jest Tomasz Tomaszewski – artysta doświadczony, który współpracował między innymi z „National Geographic”. Opowiada on o wielu swoich przeżyciach, dzieląc się też z widzem spostrzeżeniami i przemyśleniami związanymi z własnym zawodem.
Początkowo wydaje się, że „Czarna skrzynka” będzie dotyczyć jednego tematu, jednej fotograficznej przygody Tomaszewskiego. Tak się jednak nie dzieje. Film składa się z wielu epizodów – i jest to zarówno jego zaleta, jak i wada. Z jednej strony, dzięki takiej formule można poznać mnóstwo ciekawych anegdot związanych z różnymi wydarzeniami. Z drugiej jednak, strategia ta dramatycznie skraca każdą historię, a chciałoby się, żeby przynajmniej kilka z nich zostało rozwiniętych.
Same zdjęcia Tomaszewskiego pokazywane w wielu momentach są rzeczywiście zdumiewające. Najbardziej w pamięć zapadł mi fragment związany z ludźmi, którzy dawniej pracowali w pegeerach, a obecnie – całkowicie zapomniani – egzystują na marginesie społeczeństwa. Jedna z fotografii przedstawia taką osobę trzymającą przed sobą drabinę wycelowaną w niebo – nieprowadzącą nigdzie indziej, a zarazem taką, po której nie da się wejść. Jest to metafora bardzo prosta, ale może właśnie dlatego tak uderzająca. Tego typu zdjęć pojawia się zresztą w filmie więcej.
Największy problem w związku z dziełem Kowalskiego wynika z faktu, że jest ono bardzo nierówne. Przez pierwszą połowę „Czarna skrzynka” wydaje się fascynująca. Przykładowo, opowieść o robieniu zdjęć w czasie stanu wojennego jest wręcz niesamowita, po raz kolejny udowadniając, że ludzka pomysłowość nie zna granic. W drugiej połowie jednak widz „odkleja” się już od ekranu, a film niestety zaczyna nudzić i wydaje się, że reżyser nie wie, dokąd zmierza.
Niektórym pewnie nie przypadnie też do gustu sama osoba Tomasza Tomaszewskiego. Momentami wyraźnie widać, że jest on, przynajmniej w jakimś stopniu, megalomanem, a jego skromność sprawia wrażenie fałszywej. Nie irytowało mnie to osobiście, bo Tomaszewski wydał mi się jednocześnie całkiem sympatycznym człowiekiem, byłem więc w stanie sporo mu wybaczyć. Podejrzewam jednak, że nie wszyscy odbiorcy będą mieć podobne odczucia.
„Czarna skrzynka” zostawia widza z uczuciem niedosytu. Gdyby całość była tak dobra jak pierwsza połowa, można by powiedzieć, że jest to dokument, który każdy powinien obejrzeć. A tak – film Kowalskiego należy do tych, które można zobaczyć, ale wcale nie trzeba.
Początkowo wydaje się, że „Czarna skrzynka” będzie dotyczyć jednego tematu, jednej fotograficznej przygody Tomaszewskiego. Tak się jednak nie dzieje. Film składa się z wielu epizodów – i jest to zarówno jego zaleta, jak i wada. Z jednej strony, dzięki takiej formule można poznać mnóstwo ciekawych anegdot związanych z różnymi wydarzeniami. Z drugiej jednak, strategia ta dramatycznie skraca każdą historię, a chciałoby się, żeby przynajmniej kilka z nich zostało rozwiniętych.
Same zdjęcia Tomaszewskiego pokazywane w wielu momentach są rzeczywiście zdumiewające. Najbardziej w pamięć zapadł mi fragment związany z ludźmi, którzy dawniej pracowali w pegeerach, a obecnie – całkowicie zapomniani – egzystują na marginesie społeczeństwa. Jedna z fotografii przedstawia taką osobę trzymającą przed sobą drabinę wycelowaną w niebo – nieprowadzącą nigdzie indziej, a zarazem taką, po której nie da się wejść. Jest to metafora bardzo prosta, ale może właśnie dlatego tak uderzająca. Tego typu zdjęć pojawia się zresztą w filmie więcej.
Największy problem w związku z dziełem Kowalskiego wynika z faktu, że jest ono bardzo nierówne. Przez pierwszą połowę „Czarna skrzynka” wydaje się fascynująca. Przykładowo, opowieść o robieniu zdjęć w czasie stanu wojennego jest wręcz niesamowita, po raz kolejny udowadniając, że ludzka pomysłowość nie zna granic. W drugiej połowie jednak widz „odkleja” się już od ekranu, a film niestety zaczyna nudzić i wydaje się, że reżyser nie wie, dokąd zmierza.
Niektórym pewnie nie przypadnie też do gustu sama osoba Tomasza Tomaszewskiego. Momentami wyraźnie widać, że jest on, przynajmniej w jakimś stopniu, megalomanem, a jego skromność sprawia wrażenie fałszywej. Nie irytowało mnie to osobiście, bo Tomaszewski wydał mi się jednocześnie całkiem sympatycznym człowiekiem, byłem więc w stanie sporo mu wybaczyć. Podejrzewam jednak, że nie wszyscy odbiorcy będą mieć podobne odczucia.
„Czarna skrzynka” zostawia widza z uczuciem niedosytu. Gdyby całość była tak dobra jak pierwsza połowa, można by powiedzieć, że jest to dokument, który każdy powinien obejrzeć. A tak – film Kowalskiego należy do tych, które można zobaczyć, ale wcale nie trzeba.
„Czarna skrzynka”. Reżyseria: Krzysztof Kowalski. Scenariusz: Dawid Garncarek, Krzysztof Kowalski. Gatunek: film dokumentalny. Produkcja: Polska 2013, 80 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |