MAŁA RZECZ, A CIESZY
A
A
A
Trzeci numer zinu „Mydło”, jak również miniaturowe komiksy „Malcolm” i „Mała dzika małpa” to pozycje wydane z inicjatywy Jakuba Grocholi oraz Szymona Szelca, czyli redakcji wspomnianego wyżej periodyku. Każdą z tych publikacji można określić mianem „sympatycznej”, ale podobieństwa między nimi kończą się na formacie i nazwiskach autorów.
Zaprezentowanie czytelnikom zbioru świadomie kiepskich, kolokwialnie rzecz ujmując: „suchych” żartów mogłoby wydawać się ryzykownym krokiem. Ze wstępu wynika, że sami redaktorzy „Suchego Mydła” nie są pewni, czy odbiorcy opublikowanych w zinie dowcipów powinni śmiać się w czasie lektury. Zapewne wiele zależy od indywidualnego poczucia humoru, nie da się jednak ukryć, że puentowanie opowieści w sposób mało zabawny, a mimo to taki, że nie da się powstrzymać uśmiechu, to wyjątkowa umiejętność. Pod tym względem zin wypada dobrze, zaś wszechobecny absurd i natłok „sucharów” okazał się ciekawą, dobrze zrealizowaną inicjatywą.
Właściwie trudno wyróżnić któregokolwiek z autorów, głównie dlatego, że większa część „Mydła” to żarty nieudane i… niezbyt zabawne. Czyli – paradoksalnie – zgodne z założeniami. Moimi faworytami są jednak Mikołaj Tkacz (za jednoplanszówkę ze „smutnym człowiekiem”) i Szymon Szelc, przynajmniej w kwestii humoru, a raczej jego braku. Jeśli zaś chodzi o warstwę graficzną, tutaj nie jest już „sucho”. Różnorodność kreski imponuje, można więc znaleźć sporo dobrych prac utrzymanych w różnych konwencjach: od skrajnej prostoty po dopracowany styl Jakuba Grocholi. Wyszło dobrze i, jak widać, warto było zaryzykować.
Jakub Grochola jest również autorem przygód Malcolma, nastoletniego zbuntowanego delfina. Krótka historia z bardzo prostym scenariuszem jest zabawna, choć nie powoduje niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Ku mojemu zaskoczeniu, dużo śmieszniejsze okazało się „Suche Mydło”. Grochola po raz kolejny pokazuje, że potrafi tworzyć dobre plansze w stylu przypominającym kreskówki. To właśnie ilustracje są najciekawszym aspektem „Malcolma”. Przyznam, że chętnie przeczytałbym jakąś dłuższą opowieść zilustrowaną przez tego autora, najlepiej w kolorze. Wydaje mi się, że twórca przygód młodego delfina jest już na nią gotowy. Jego krótki komiks to intrygująca pozycja, chociaż sam scenariusz, pozbawiony przykuwających uwagę pomysłów, raczej nie zagości w mojej pamięci na dłużej.
Podobnie jest z „Małą dziką małpą” Szelca, której autor posługuje się nieestetyczną, prostą kreską (tytułowe zwierzę to po prostu korpus i cztery kończyny). Małpa zostaje zabrana ze swojego naturalnego środowiska i pozostawiona wśród ludzi. W pewnej chwili historia zostaje rozbita na trzy równoległe wątki, przedstawiające różne możliwe warianty dalszych losów zwierzęcia: w jednym z nich trafia ono do zoo, w drugim – do cyrku, a w trzecim zostaje kimś w rodzaju człekokształtnej wersji najlepszego przyjaciela człowieka. Okazuje się, że niezależnie od przebiegu wydarzeń, perypetie małpy nie nastrajają optymistycznie. Wyszedł z tego przyjemny komiks, aczkolwiek nie porażający wyjątkowością.
Zarówno zin, jak i miniatury współtworzone przez Jakuba Grocholę i Szymona Szelca to tytuły udane, choć raczej nie mające szans na pozostania w pamięci czytelnika na dłużej. No, może poza najciekawszym z całego zestawu, opierającym się na interesującym pomyśle „Mydłem”. Teraz pozostaje mi czekać na kolejny zin oraz na przejście autorów od miniatur do rzeczy większych i, być może, donioślejszych.
Zaprezentowanie czytelnikom zbioru świadomie kiepskich, kolokwialnie rzecz ujmując: „suchych” żartów mogłoby wydawać się ryzykownym krokiem. Ze wstępu wynika, że sami redaktorzy „Suchego Mydła” nie są pewni, czy odbiorcy opublikowanych w zinie dowcipów powinni śmiać się w czasie lektury. Zapewne wiele zależy od indywidualnego poczucia humoru, nie da się jednak ukryć, że puentowanie opowieści w sposób mało zabawny, a mimo to taki, że nie da się powstrzymać uśmiechu, to wyjątkowa umiejętność. Pod tym względem zin wypada dobrze, zaś wszechobecny absurd i natłok „sucharów” okazał się ciekawą, dobrze zrealizowaną inicjatywą.
Właściwie trudno wyróżnić któregokolwiek z autorów, głównie dlatego, że większa część „Mydła” to żarty nieudane i… niezbyt zabawne. Czyli – paradoksalnie – zgodne z założeniami. Moimi faworytami są jednak Mikołaj Tkacz (za jednoplanszówkę ze „smutnym człowiekiem”) i Szymon Szelc, przynajmniej w kwestii humoru, a raczej jego braku. Jeśli zaś chodzi o warstwę graficzną, tutaj nie jest już „sucho”. Różnorodność kreski imponuje, można więc znaleźć sporo dobrych prac utrzymanych w różnych konwencjach: od skrajnej prostoty po dopracowany styl Jakuba Grocholi. Wyszło dobrze i, jak widać, warto było zaryzykować.
Jakub Grochola jest również autorem przygód Malcolma, nastoletniego zbuntowanego delfina. Krótka historia z bardzo prostym scenariuszem jest zabawna, choć nie powoduje niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Ku mojemu zaskoczeniu, dużo śmieszniejsze okazało się „Suche Mydło”. Grochola po raz kolejny pokazuje, że potrafi tworzyć dobre plansze w stylu przypominającym kreskówki. To właśnie ilustracje są najciekawszym aspektem „Malcolma”. Przyznam, że chętnie przeczytałbym jakąś dłuższą opowieść zilustrowaną przez tego autora, najlepiej w kolorze. Wydaje mi się, że twórca przygód młodego delfina jest już na nią gotowy. Jego krótki komiks to intrygująca pozycja, chociaż sam scenariusz, pozbawiony przykuwających uwagę pomysłów, raczej nie zagości w mojej pamięci na dłużej.
Podobnie jest z „Małą dziką małpą” Szelca, której autor posługuje się nieestetyczną, prostą kreską (tytułowe zwierzę to po prostu korpus i cztery kończyny). Małpa zostaje zabrana ze swojego naturalnego środowiska i pozostawiona wśród ludzi. W pewnej chwili historia zostaje rozbita na trzy równoległe wątki, przedstawiające różne możliwe warianty dalszych losów zwierzęcia: w jednym z nich trafia ono do zoo, w drugim – do cyrku, a w trzecim zostaje kimś w rodzaju człekokształtnej wersji najlepszego przyjaciela człowieka. Okazuje się, że niezależnie od przebiegu wydarzeń, perypetie małpy nie nastrajają optymistycznie. Wyszedł z tego przyjemny komiks, aczkolwiek nie porażający wyjątkowością.
Zarówno zin, jak i miniatury współtworzone przez Jakuba Grocholę i Szymona Szelca to tytuły udane, choć raczej nie mające szans na pozostania w pamięci czytelnika na dłużej. No, może poza najciekawszym z całego zestawu, opierającym się na interesującym pomyśle „Mydłem”. Teraz pozostaje mi czekać na kolejny zin oraz na przejście autorów od miniatur do rzeczy większych i, być może, donioślejszych.
Jakub Grochola, Szymon Szelc: „Suche Mydło”, „Malcolm”, „Mała dzika małpa”. Piotr Szreniawski i Mydło Zin. Kraków 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |