ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (247) / 2014

Michał Chudoliński,

A MOŻE TO AMERYKA JEST PROBLEMEM?

A A A
Takie oto pytanie nasuwa się po seansie „Zimowego Żołnierza”. Jest to zdumiewająco dobry, a nawet bardzo dobry film superbohaterski. Jeżeli „Mroczny Rycerz” Christophera Nolana ambitnie mieszał popkulturę z elementami kultury wysokiej, to kontynuacja przygód Kapitana Ameryki idzie o krok dalej. Dosłownie. Bez zbytniego patosu, choć w ramach wyznaczonej konwencji, jej twórcy opowiadają o pułapce panoptykonu, którą sami sobie skonstruowaliśmy. Julian Assange, oglądając ten film, popłakałby się ze wzruszenia, „Zimowy Żołnierz” pokazuje bowiem dokładnie, czego można się obawiać, patrząc na obrońców wolności, zwalczających terrorystów za pomocą coraz bardziej restrykcyjnych procedur bezpieczeństwa.

Akcja „Kapitana Ameryki: Zimowego Żołnierza” toczy się dwa lata po wydarzeniach zaprezentowanych w „Avengers”. Steve Rogers powoli przyzwyczaja się do znanej nam rzeczywistości, aczkolwiek dostrzega spięcia mające miejsce wewnątrz Tarczy (S.H.I.E.L.D.). Okazuje się, że organizacja wywiadowcza pracuje and nowymi formami prewencji, na wypadek powtórzenia inwazji obcych spowodowanej spiskiem Lokiego. Kapitan Ameryka nie znosi tego najlepiej – najnowsze środki zwalczania zła zaaranżowane przez Tarczę kojarzą się mu bardziej z totalitaryzmem aniżeli z demokracją. Jego niepokój wzrasta, gdy okazuje się, że ktoś infiltruje organizację od wewnątrz i próbuje wykorzystać wszelkie jej narzędzia przeciwko niej samej. W związku z tym Rogers z pomocą Czarnej Wdowy musi rozwiązać zagadkę intrygi paraliżującej S.H.I.E.L.D. – już nie jako żołnierz, a raczej jako szpieg nie mogący ufać nikomu.

Produkcja braci Russo to jeden z najciekawszych filmów superbohaterskich w dziejach kina. Chociaż „Zimowy Żołnierz” przepełniony jest rozwiązaniami typu deus ex machina, akcja wydaje się przerysowana i momentami rozwija się wbrew logice, a napięcie wytwarzane przez ostateczną batalię może sprawiać wrażenie kompletnie niedorzecznego, to mamy tu do czynienia z historią mówiącą coś istotnego o otaczającej nas rzeczywistości. Absolutnie nieprawdopodobny wydaje się przy tym sam fakt, że Amerykanie nakręcili blockbuster, który w tak krytyczny sposób odnosi się do ich roli w kształtowaniu historii powszechnej, a w szczególności do walki z terroryzmem.

Film skupia się na wielu istotnych dla współczesnej opinii publicznej tematach – m.in. na zaufaniu do władz, sile oddziaływania cyfrowego świata, inwigilacji w erze nowych mediów oraz możliwości sabotażu. Twórcy „Zimowego Żołnierza” ukazują, w jaki sposób polityka wypracowana i stosowana przez Amerykanów mogłaby doprowadzić ich samych do zguby. Twórcy scenariusza skrzętnie eksponują chociażby fakt, że po II wojnie światowej alianci wykorzystywali hitlerowców do własnych naukowych celów w ściśle tajnych projektach. A, jak wiadomo, współpracowanie z wrogiem w ramach jego rzekomej rehabilitacji odwraca się czasem przeciwko wspaniałomyślnym zwycięzcom… Wszystko to może doprowadzić do sytuacji, w której ci, co mieli nas strzec, okazują się naszymi najgorszymi antagonistami. W tym miejscu pojawia się filozoficzny problem, znany już z opus magnum Alana Moore’a „Strażnicy”: któż będzie strzegł, sprawdzał strażników? Twórcy „Zimowego Żołnierza” proponują atrakcyjne, ale i niezwykle celne, a zarazem dojmujące rozwiązanie tego paradoksu: jest nim kompletna destrukcja aparatu bezpieczeństwa. Efektowne, prawda? Czy w obliczu spychanej na drugi plan wolności istnieje lepsze wyjście w walce z systemem, który zamiast pomagać, dodatkowo zniewala i osacza ze wszystkich stron? Zadziwiające, że kino rozrywkowe w dojrzały sposób podejmuje takie tematy, zwłaszcza w świetle kryzysu krymskiego.

Bracia Russo poprowadzili fabułę tak, że autentycznie się ją przeżywa. Tym samym zakryli wszelkie niedoróbki wychodzące na jaw dopiero po opadnięciu emocji. W „Zimowym Żołnierzu” wiele zwrotów akcji zostało przecież rozwiązanych przy użyciu pomysłów rodem z kreskówek lub produkcji z Arnoldem Schwarzeneggerem. W pewnych kwestiach film jest też przewidywalny. Można jednak na te mankamenty przymknąć oko, gdyż wpisują się one w koncept przerysowanego superbohaterskiego kina.

Z pewnością warto dać się pochłonąć absorbującej fabule „Zimowego Żołnierza” oraz zawartym w nim monumentalnym scenom destrukcji, zwłaszcza że film ten charakteryzuje się całkiem niezłym poziomem gry aktorskiej (Scarlett Johansson oraz Robert Redford kradną show za każdym razem, gdy pojawią się na ekranie). Na uwagę zasługuje także wątek konfliktu dawnych przyjaciół, muszących obecnie stanąć po przeciwnych stronach barykady. Mam tutaj na myśli, rzecz jasna, tytułowe postacie. Film luźno bazuje na historii „Zimowy Żołnierz” Eda Brubakera, rozpoczynającej staż tego autora w komiksach o Kapitanie Ameryce. Twórcom filmu udało się zachować szpiegowski charakter komiksowego oryginału, jak również pewne specyficzne elementy retrospekcji oraz intrygujących dialogów wprowadzanych przez Brubakera. Nic dziwnego, że po pewnym czasie autor przyznał, że sam jest pod wrażeniem pracy ekipy filmowej.

Koniecznie wybierzcie się na „Zimowego Żołnierza”. Jest to typ kina zaskakującego, zajmującego i niezwykle efektownego w odważnym osadzaniu superbohaterskiego gatunku w rejonach do tej pory nieodkrytych. Wychodząc z seansu, byłem podekscytowany dobrym filmem, ale jednocześnie przerażony zagrożeniami wytworzonymi przez paranoję narastającą po 11 września oraz dokonanych w ubiegłym dziesięcioleciu w Europie atakach terrorystycznych. „Zimowy Żołnierz” wydaje się podszyty tezą, że jesteśmy o krok od stworzenia sobie piekła na ziemi, jeśli ci, którym zaufaliśmy, są w rzeczywistości reprezentantami sił chcących nas zwalczyć. Nieprawdopodobna niespodzianka, zarówno na poziomie rozrywki, jak i głębszej wymowy!
„Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz” („Captain America: Winter Soldier”). Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo. Scenariusz: Christopher Markus, Stephen McFeely. Obsada: Chris Evans, Scarlett Johansson, Samuel L. Jackson, Sebastian Stan, Anthony Mackie, Robert Redford, Cobie Smulders i in. Gatunek: superbohaterski thriller polityczny. Produkcja: USA 2014, 128 min.