ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (248) / 2014

Krzysztof Grudnik,

NAJLEPIEJ SPOŻYĆ DO...

A A A
„Rok niebezpiecznych marzeń” to bardzo typowa książka Slavoja Žižka. Autor analizuje w niej rozmaite wydarzenia polityczne, które kumulację osiągnęły w roku 2011, choć część z nich posiada wcześniejsze korzenie. Przygląda się uważnie ruchom o rewolucyjnym potencjale: arabskiej wiośnie, okupacjom placów w Grecji i Hiszpanii, ruchowi Occupy Wall Street i podobnym zrywom społecznej świadomości rewolucyjnej, które nasilają się w ostatnich czasach. Z heglowym przekonaniem rozpoznaje w nich ślady pewnej większej całości, nie tyle obecnej, co nadchodzącej, ulokowanej w przyszłości. Jest nią wielka komunistyczna rewolucja, o której Žižek marzy wcale nie skrycie. A jednak mimo nadziei, która budzi się za sprawą rzeczonych śladów, autor podchodzi do nich z umiarkowanym entuzjazmem. Przygląda się im zaskakująco krytycznym okiem, dostrzegając ich impotentny wymiar.

Dwa aspekty wszystkich tych wolnościowych zrywów wydają się najbardziej niepokoić słoweńskiego filozofa: ich doczesność oraz systemowość. Doczesność oznacza w tym wypadku pewną aktualną energię, pewien potencjał tkwiący w każdym z tych wydarzeń. Energia ta, rodząca się ze społecznego niezadowolenia, poczucia niesprawiedliwości, politycznego impasu i braku perspektyw znajduje swoje ujście w ruchach rewolucyjnych. Jednakże protesty wydają się tu polem wyładowania a więc i wygaśnięcia owej energii, która w żaden sposób nie projektuje przyszłości. Najdobitniej widać to w hiszpańskim Ruchu Oburzonych i jego europejskich kontynuacjach. Wyraz rzeczonego oburzenia był w ocenie Žižka jedynym podejmowanym działaniem. Postulowana przez ruch klaryfikacja hiszpańskiej sceny politycznej nie jest w istocie żadnym krokiem naprzód. Apolityczny charakter Oburzonych nie pozwala na prawdziwie rewolucyjne - to jest ukierunkowane na konkretne przemiany – działanie.

Tu dochodzimy do kolejnego mankamentu wydarzeń roku 2011, czyli ich systemowości. Wszelkie działania rewolucyjne stały się częścią systemu. Ich antysystemowy charakter okazał się iluzją, ponieważ wszystko odbyło się w ramach dokładnie wytyczonego dyskursu władzy. Różne formy wyrazu społecznego niezadowolenia funkcjonowały na zasadzie swoistego wentylu bezpieczeństwa. Choć mogły przybierać pozornie groźny charakter, w istocie konstytuowały jedynie pozycję siły warstw rządzących, doprowadzając może do pewnych roszad na stanowiskach politycznych, lecz nie naruszając status quo władzy jako takiej.

Co więc proponuje Žižek? Nie daje on konkretnej recepty, choć można ją wyczytać spomiędzy kart, lub... innych wypowiedzi autora. Otóż wydaje się, że współczesna tendencja do działania jest przedwczesna. Porywczość uczestników protestu sprawia, że ich działania nie są przemyślane. Bunt dla samego buntu, dla rozładowania napięcia, nie poprawi sytuacji politycznej czy ekonomicznej. W dzisiejszych czasach być może bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest nam filozofia: myślenie poprzedzające działanie. Trzeba sobie zadać pytanie, o jaką przyszłość walczymy. I z kim walczymy, bo to też nie zawsze jest jasne. Drobne zwycięstwa typu ACTA stają się źródłem rozkoszy niewolnika, który wcale przez nie nie zdobywa wolności. Cóż miałaby znaczyć ta wolność, to kluczowa i zarazem odsuwana na bok kwestia.

A jednak „Rok niebezpiecznych marzeń” sam wpada w pułapkę doczesności. Žižek komentuje wydarzenia, które cechowały się nie tyle doniosłością, ile medialnym wydźwiękiem. Zainteresowanie mediów malało w ten sam sposób, w jaki wygasała energia wszystkich tych rewolucyjnych zrywów. Duża ich ilość jest efektem społecznego ucisku w takiej samej mierze, co medialnego zainteresowania. Być może to właśnie media projektują dziś tego rodzaju reakcje społeczne. W Polsce było to bardzo widoczne w trakcie protestów przeciwko ACTA – internet stał się głównym polem walki. Z jednej strony jest to zrozumiałe, ponieważ był on również jej przedmiotem. Z drugiej strony, zaangażowanie w te protesty było albo wygodne (polegające na podpisywaniu petycji bez wychodzenia z domu) albo medialne w tym sensie, że umożliwiało uczestnikom marszów zaistnienie w mediach, pokazanie swojej twarzy na licznych fotografiach i chwalenie się aktywistyczną postawą przez portale społecznościowe. Słaby punkt tak napędzanej rewolucji polega na tym, że każda trwa tylko chwilę, tyle, ile żyje zainteresowanie gazet i portali. Nikogo więc nie interesują efekty długoterminowe.

Ale czy „Rok niebezpiecznych marzeń” działa w inny sposób? Oczywiście autor opisuje wszystkie te wydarzenia z pewnej czasowej perspektywy i nadal wydają się nam one ciekawe. Obawiam się jednak, że ta ciekawość nie utrzyma się przez, powiedzmy, najbliższą dekadę. Publikacja ta ma zatem równie doraźny charakter – zobaczmy (teraz) co działo się w 2011 roku, zastanówmy się nad tym, wyciągnijmy (aktualne) wnioski i... zapomnijmy o tej książce, bo w perspektywie historycznej nie będzie ona ważna. Nie może być, bo brak jej uniwersalności.

To mankament znacznej części publikacji Žižka. Odwołuje się on do kultury popularnej, a przedstawiane przez niego zrywy rewolucyjne, za sprawą medialnych ram, stają się właśnie jej częścią. Tyle że przez to wzbudzają zainteresowanie przez krótki okres czasu. Nikt dziś nie chce wracać do nagrań New Kids On The Block, i nikt – za kilka lat – nie będzie chciał czytać Roku niebezpiecznych marzeń. Nie odbiera mu to wszakże aktualnej atrakcyjności, zwłaszcza, że mamy tu cały zestaw chwytów uwodzących czytelnika: sensacyjne komentarze o Breiviku, szczegółowe omówienie serialu „The Wire”, odwołania do Ayn Rand, Chestertona, Szekspira i innych, przewrotne (perwersyjne) interpretacje pozornie prostych ciągów zdarzeń, demaskowanie zaskakujących motywacji ideologicznych... po prostu autor Z-boczonej historii kina w swoim żywiole.

„Rok niebezpiecznych marzeń” jest jedną z tych książek, które warto przeczytać, jeśli pretenduje się do miana intelektualisty. Nawet niepretensjonalnego intelektualisty. Temporalność zapisanych w niej myśli nie ujmuje im ani doraźnej wagi, ani osobliwej błyskotliwości. Co więcej – z powodów tej temporalności warto Rok... przeczytać jak najszybciej, nim się... przeterminuje.