GRA W TOŻSAMOŚĆ
A
A
A
Dwugłos o „Tajemniczym ogrodzie”
Zapomnijcie o „Tajemniczym ogrodzie”, jaki znacie. Ten jest zupełnie inny. Opowiada o schematach gry rodzącej się wewnątrz społeczeństwa; o manipulacji, procesie kształtowania hierarchii, poszukiwaniu akceptacji i trudnych zasadach wtórnej socjalizacji; o strachu, samotności, wewnętrznych fobiach i wiecznym dorastaniu. Na pewno nie jest to znana nam bajka z happy endem w tle.
Wrocławski „Tajemniczy ogród” to nadal skomplikowana wędrówka Mary (Maria Kania) – córki zmarłych Anglików – jednak jest to podróż przede wszystkim wewnętrzna, symboliczna i także na scenie upstrzona symbolami. Katarzyna Szyngiera zbudowała we Wrocławskim Teatrze Współczesnym dwie odrębne strefy – tę, którą reprezentuje Mary jako przybysz „stamtąd”, i tę, po której stronie stają pozostali bohaterowie, a więc tubylcy. Reżyserka podzieliła świat „Tajemniczego ogrodu” dokładnie na pół, ukazując granicę za pomocą języka, kostiumów, wewnętrznych rozterek bohaterów. Wszyscy spotykają się na platformie komputerowej gry, gdzie koncentrują się ich emocje, lęki, uczucia i przyzwyczajenia.
Kreator postaci
Bohaterowie noszą jedynie znamiona postaci rozpisanych przez Frances Hodgson Burnett. Colin (Maciej Kowalczyk) pozostaje tym samym hipochondrykiem, a Dick (Piotr Bondyra) poskromicielem zwierząt, ale przy okazji, w ujęciu Agnieszki Jakimiak, obaj stają się bezwzględnymi manipulatorami, których Mary skrzętnie próbuje zbić z pantałyku. Dick, huśtając się na zwisającej z nieba ławeczce o kształcie co najmniej dwuznacznym, mami dziewczynę opowieściami o tajemniczych, magicznych grabkach. Z kolei Colin próbuje przywiązać ją do siebie, wzbudzając podszyte wyrzutami sumienia współczucie „należące się” choremu, garbatemu nieszczęśnikowi. Z wampirycznej niemal, stanowczej i silnej Marty (Anna Kieca) ulatuje natomiast duch literackiej dobrotliwej, ckliwej piastunki i duchowej przewodniczki. Wrocławska Marta to stanowcza hetera, która trwając silnie przy swoich przekonaniach, próbuje bezapelacyjnie narzucić je Mary.
Trudności w przystosowaniu się do panujących wokół reguł wynikają nie tylko z przeprowadzki Mary, ale również z wewnętrznej podróży, jaką bohaterka odbywa. Okres buntu, jawiący się jako próba odnalezienia własnej tożsamości, rozpoczyna się dla niej w chwili, gdy poznaje inny świat. Próbując zaakceptować nowe otoczenie, dziewczyna napotyka na problem, z którym trudno jej sobie poradzić – nie potrafi zaakceptować siebie samej.
Mary znajduje się pośród „ujmującego” i „zachwycającego” wrzosowiska, jednak przyroda zdaje się wcale jej nie fascynować. W opozycji do kwiatów, łąk i ciepłego wiatru pojawiają się: sprzęt grający współczesną muzykę, luźny, sportowy strój i – co najważniejsze – dystans Mary. Dziewczyna buduje barierę, za którą nikogo nie wpuszcza. Tworzony na zasadzie antytez świat przedstawiony to relacja poszukującego swojej tożsamości dziecka z przedstawicielami skostniałych systemów, zestawienie natury z cywilizacją, oswajanie się z dystansem.
Potyczki słowne
Mary uczy się na nowo siebie, a także języka – nie tyle jego konstrukcji, co metod komunikacji i wtórnej socjalizacji. Język spektaklu także jest językiem dwóch światów. To mieszanka dzikiej, niemal pierwotnej mowy z dialektyką świadomych, działających według utartego schematu ludzi. Komunikacja między nimi opiera się na zasadzie niedomówień, słownych lapsusów, qui pro quo. W języku pobrzmiewają współczesny slang, echa Grotowskiego, ale też mowa urzędowa, niemal korporacyjna.
Tak skonstruowany świat języka tworzy niezwykle ciekawą przestrzeń, będącą jednym z atutów „Tajemniczego ogrodu”. Nie byłoby jednak enigmatycznych, a przez to niezwykle frapujących słownych potyczek, budujących niejednolitą, zaskakującą konstrukcję słowną, gdyby nie doskonały sposób ich ogrania. Warstwa lingwistyczna idzie w parze ze znakomitymi umiejętnościami aktorskimi czwórki artystów.
Gra w tożsamość
Maria Kania tka postać złożoną. Mary to odszczepieniec, który próbuje znaleźć odpowiedzi na graniczne pytania, więc szuka ich w sobie, chcąc dowiedzieć się, kim i jaka jest, na co ją stać, do czego dąży. Od tłumu, w którym jest zmuszona się odnaleźć, odróżnia ją niemal wszystko: fizyczność, mentalność, percepcja świata. Mary przyjechała z Indii, gdzie normy społeczne znacznie odbiegały od tych, których musiała nauczyć się w Anglii. Nie zachwyca ją absolutnie piękne wrzosowisko, nie chce nosić białej, zwiewnej sukienki, nie potrafi dopasować się do reguł gry panujących w jej nowym świecie. Zewsząd atakują ją nachalne symbole, ilustrujące jej ścieżkę dojrzewania, przechodzenia przez barierę płci, w dorosłość.
Game over
Jakimiak i Szyngiera przenoszą nas w przestrzeń komputerowego świata. Kiedy bohaterowie chwytają wyimaginowaną broń i strzelają do siebie, zabierając sobie kolejne „życia”, dostrzegamy następny level tej opowieści. Chwilę później trudną grę rozegra Mary, próbująca przejść jak najdłuższy dystans, utrzymując na głowie książkę – jej upadek zatrzymuje rozgrywkę, stopuje czas, wyłącza muzykę i zamyka usta narratorowi tej historii. Mary nie potrafi i nie chce czerpać wiedzy, którą tutaj usilnie wkłada się jej do głowy.
Zawieszone nad sceną imię i nazwisko głównej bohaterki jest, jak się zdaje, nie tylko nagłówkiem tego widowiska. Stanowi również pole do zabawy dla realizatorów spektaklu, którzy przygaszając i zapalając wybrane litery, tworzą z hasła nowe wyrazy, tytuły właśnie rozgrywających się na scenie wydarzeń. Podłoga upstrzona geometrycznymi, skontrastowanymi wzorami i mikroskopijnej wielkości drzwiczki ewokują świat baśni jako takiej, jednakże zupełnie odrzucają konwencję tradycyjnego, znanego czytelnikom „Tajemniczego ogrodu”. To nadal nieodkryty świat, jednak zdecydowanie bliższy realiom XXI wieku. A Mary, która nie chciała poddać się jego regułom, przegrywa. Awangardowa scenografia zgrabnie dopełniająca całości jest dziełem Agaty Baumgart.
Wrocławski Teatr Współczesny serwuje zupełnie nowe, inne odczytanie powieści. Jakimiak stworzyła, a Szyngiera wyreżyserowała tekst, który oddaje pierwszeństwo teatrowi. Ze współpracy artystek zrodził się spektakl spójny, doskonały aktorsko, wizualnie i językowo, ale przede wszystkim w najczystszej postaci teatralny. Nie odpowiada on widzom ani samej Mary na pytania, które dziewczyna stawia na początku spektaklu, ale pokazuje, dlaczego w ogóle warto je zadawać.
Wrocławski „Tajemniczy ogród” to nadal skomplikowana wędrówka Mary (Maria Kania) – córki zmarłych Anglików – jednak jest to podróż przede wszystkim wewnętrzna, symboliczna i także na scenie upstrzona symbolami. Katarzyna Szyngiera zbudowała we Wrocławskim Teatrze Współczesnym dwie odrębne strefy – tę, którą reprezentuje Mary jako przybysz „stamtąd”, i tę, po której stronie stają pozostali bohaterowie, a więc tubylcy. Reżyserka podzieliła świat „Tajemniczego ogrodu” dokładnie na pół, ukazując granicę za pomocą języka, kostiumów, wewnętrznych rozterek bohaterów. Wszyscy spotykają się na platformie komputerowej gry, gdzie koncentrują się ich emocje, lęki, uczucia i przyzwyczajenia.
Kreator postaci
Bohaterowie noszą jedynie znamiona postaci rozpisanych przez Frances Hodgson Burnett. Colin (Maciej Kowalczyk) pozostaje tym samym hipochondrykiem, a Dick (Piotr Bondyra) poskromicielem zwierząt, ale przy okazji, w ujęciu Agnieszki Jakimiak, obaj stają się bezwzględnymi manipulatorami, których Mary skrzętnie próbuje zbić z pantałyku. Dick, huśtając się na zwisającej z nieba ławeczce o kształcie co najmniej dwuznacznym, mami dziewczynę opowieściami o tajemniczych, magicznych grabkach. Z kolei Colin próbuje przywiązać ją do siebie, wzbudzając podszyte wyrzutami sumienia współczucie „należące się” choremu, garbatemu nieszczęśnikowi. Z wampirycznej niemal, stanowczej i silnej Marty (Anna Kieca) ulatuje natomiast duch literackiej dobrotliwej, ckliwej piastunki i duchowej przewodniczki. Wrocławska Marta to stanowcza hetera, która trwając silnie przy swoich przekonaniach, próbuje bezapelacyjnie narzucić je Mary.
Trudności w przystosowaniu się do panujących wokół reguł wynikają nie tylko z przeprowadzki Mary, ale również z wewnętrznej podróży, jaką bohaterka odbywa. Okres buntu, jawiący się jako próba odnalezienia własnej tożsamości, rozpoczyna się dla niej w chwili, gdy poznaje inny świat. Próbując zaakceptować nowe otoczenie, dziewczyna napotyka na problem, z którym trudno jej sobie poradzić – nie potrafi zaakceptować siebie samej.
Mary znajduje się pośród „ujmującego” i „zachwycającego” wrzosowiska, jednak przyroda zdaje się wcale jej nie fascynować. W opozycji do kwiatów, łąk i ciepłego wiatru pojawiają się: sprzęt grający współczesną muzykę, luźny, sportowy strój i – co najważniejsze – dystans Mary. Dziewczyna buduje barierę, za którą nikogo nie wpuszcza. Tworzony na zasadzie antytez świat przedstawiony to relacja poszukującego swojej tożsamości dziecka z przedstawicielami skostniałych systemów, zestawienie natury z cywilizacją, oswajanie się z dystansem.
Potyczki słowne
Mary uczy się na nowo siebie, a także języka – nie tyle jego konstrukcji, co metod komunikacji i wtórnej socjalizacji. Język spektaklu także jest językiem dwóch światów. To mieszanka dzikiej, niemal pierwotnej mowy z dialektyką świadomych, działających według utartego schematu ludzi. Komunikacja między nimi opiera się na zasadzie niedomówień, słownych lapsusów, qui pro quo. W języku pobrzmiewają współczesny slang, echa Grotowskiego, ale też mowa urzędowa, niemal korporacyjna.
Tak skonstruowany świat języka tworzy niezwykle ciekawą przestrzeń, będącą jednym z atutów „Tajemniczego ogrodu”. Nie byłoby jednak enigmatycznych, a przez to niezwykle frapujących słownych potyczek, budujących niejednolitą, zaskakującą konstrukcję słowną, gdyby nie doskonały sposób ich ogrania. Warstwa lingwistyczna idzie w parze ze znakomitymi umiejętnościami aktorskimi czwórki artystów.
Gra w tożsamość
Maria Kania tka postać złożoną. Mary to odszczepieniec, który próbuje znaleźć odpowiedzi na graniczne pytania, więc szuka ich w sobie, chcąc dowiedzieć się, kim i jaka jest, na co ją stać, do czego dąży. Od tłumu, w którym jest zmuszona się odnaleźć, odróżnia ją niemal wszystko: fizyczność, mentalność, percepcja świata. Mary przyjechała z Indii, gdzie normy społeczne znacznie odbiegały od tych, których musiała nauczyć się w Anglii. Nie zachwyca ją absolutnie piękne wrzosowisko, nie chce nosić białej, zwiewnej sukienki, nie potrafi dopasować się do reguł gry panujących w jej nowym świecie. Zewsząd atakują ją nachalne symbole, ilustrujące jej ścieżkę dojrzewania, przechodzenia przez barierę płci, w dorosłość.
Game over
Jakimiak i Szyngiera przenoszą nas w przestrzeń komputerowego świata. Kiedy bohaterowie chwytają wyimaginowaną broń i strzelają do siebie, zabierając sobie kolejne „życia”, dostrzegamy następny level tej opowieści. Chwilę później trudną grę rozegra Mary, próbująca przejść jak najdłuższy dystans, utrzymując na głowie książkę – jej upadek zatrzymuje rozgrywkę, stopuje czas, wyłącza muzykę i zamyka usta narratorowi tej historii. Mary nie potrafi i nie chce czerpać wiedzy, którą tutaj usilnie wkłada się jej do głowy.
Zawieszone nad sceną imię i nazwisko głównej bohaterki jest, jak się zdaje, nie tylko nagłówkiem tego widowiska. Stanowi również pole do zabawy dla realizatorów spektaklu, którzy przygaszając i zapalając wybrane litery, tworzą z hasła nowe wyrazy, tytuły właśnie rozgrywających się na scenie wydarzeń. Podłoga upstrzona geometrycznymi, skontrastowanymi wzorami i mikroskopijnej wielkości drzwiczki ewokują świat baśni jako takiej, jednakże zupełnie odrzucają konwencję tradycyjnego, znanego czytelnikom „Tajemniczego ogrodu”. To nadal nieodkryty świat, jednak zdecydowanie bliższy realiom XXI wieku. A Mary, która nie chciała poddać się jego regułom, przegrywa. Awangardowa scenografia zgrabnie dopełniająca całości jest dziełem Agaty Baumgart.
Wrocławski Teatr Współczesny serwuje zupełnie nowe, inne odczytanie powieści. Jakimiak stworzyła, a Szyngiera wyreżyserowała tekst, który oddaje pierwszeństwo teatrowi. Ze współpracy artystek zrodził się spektakl spójny, doskonały aktorsko, wizualnie i językowo, ale przede wszystkim w najczystszej postaci teatralny. Nie odpowiada on widzom ani samej Mary na pytania, które dziewczyna stawia na początku spektaklu, ale pokazuje, dlaczego w ogóle warto je zadawać.
Agnieszka Jakimiak: „Tajemniczy ogród”. Tekst inspirowany powieścią Frances Hodgson Burnett. Reżyseria: Katarzyna Szyngiera. Scenografia: Agata Baumgart. Występują: Maria Kania, Anna Kieca, Piotr Bondyra, Maciej Kowalczyk. Premiera: 17 maja 2014 roku. Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |